

1 Maja. Święto szacunku Polaków do siebie
Polska nigdy nie była krajem, który miotał się od radykalizmu do radykalizmu. Zawsze unikaliśmy skrajności. Potwierdzeniem tego jest zachowanie 1 Maja jako czerwonej kartki w kalendarzu – pisze Agaton KOZIŃSKI
Pozornie można to uznać za aberrację – fakt, że 1 Maja to cały czas dzień wolny od pracy. To święto wydaje się stanowić kalendarzowy odpowiednik ósemek. Kiedyś ostatnie zęby w szczęce i żuchwie były niezbędne do rozcierania twardego pożywienia jedzonego przez naszych praprzodków. Dziś, gdy jemy głównie produkty mocno przetworzone, to tylko problem. Nie przypadkiem wielu dentystów doradza, by je po prostu wyrwać.
1 Maja – święta jednoznacznie kojarzącego się z komunizmem, Polską Ludową – nigdy z kalendarza nie wyrwaliśmy. I dziś powoli staje się ono symbolem tego, co można uznać za istotę polskości. Współczesnym symbolem polskiej tolerancji i wzajemnego szacunku Polaków dla siebie. Cech, które kiedyś przesądzały o wyjątkowości Polski pomiędzy innymi krajami europejskimi.
„Nie należy niepokoić ani osób, ani majątków niewiernych, którzy chcą spokojnie żyć między chrześcijanami” – pisał Paweł Włodkowic w 1416 r. To on wykuwał polskiego ducha tolerancji. Skutecznie, bo znalazł następców. „Nie jestem królem ludzkich sumień” – mówił ostatni Jagiellon, Zygmunt II August. Za jego czasów Polska była państwem bez stosów, jedynym dużym krajem europejskim w XVI wieku, w którym nikt nie wypędzał Żydów, w którym nikt nikogo nie prześladował ze względu na wyznawaną religię.
To był polski złoty wiek – ale to był też okres, kiedy ukształtowała się polska tradycja szacunku dla wszystkich, którzy mieszkali w jednym państwie. Rzeczpospolita – rzecz wspólna wszystkich, dom wielu narodów i religii. „Być Polakiem w pełnym słowa znaczeniu musi więc polegać na przyznaniu się do polskiej tradycji kulturowej i ideologicznej” – pisał Jan Maria Bocheński w wydanej w 1993 r. książce Sens życia i inne eseje. Proszę zwrócić uwagę, na co Bocheński kładzie akcent – nie na etniczne więzi między Polakami, tylko na tradycję kulturową i ideologiczną.
A składnikami tej tradycji są tolerancja i wzajemny szacunek. Oczywiście, nie zawsze i nie wszędzie – jak wiele innych narodów, nie mamy pod tym względem czystej karty. Ale też mamy swój rys charakterystyczny: unikamy radykalizmów. Polska nigdy nie była krajem miotającym się od ściany do ściany, zawsze szukamy instynktownie drogi środkiem, omijając skrajności.
Przykład? Choćby fakt, że u nas nie było przypadków królobójstwa. Na Zachodzie dawniej był to dość „popularny” sposób rozwiązywania konfliktów politycznych, nad Wisłą po takie metody się nie sięgało. Przykład bardziej współczesny? Stosunek do homoseksualizmu. Uważa się, że pierwszym krajem, który go zalegalizował, jest Francja, która kary za sodomię zniosła w 1791 r. W Wielkiej Brytanii zawieszono karanie homoseksualistów 1957 r., formalnie zalegalizowano sodomię w 1967 r. W USA jeszcze w XXI wieku niektóre stany miały w swoich kodeksach prawnych kary za takie akty. Tymczasem w Polsce niczego nie trzeba było depenalizować – bo nigdy nikomu nie przyszło do głowy, by do polskiego systemu prawnego wpisywać homoseksualizm jako przestępstwo. Po prostu wychodziło się z założenia, że do alkowy się nikomu nie zagląda – i to zamykało wszelkie dyskusje.
Teraz przewrotnie w tę logikę wpisuje się 1 Maja. To święto powinno być zmiecione w wyniku przemian ustrojowych po 1989 r. Wtedy Orzeł odzyskał koronę, a Ryszard Kaczorowski, ostatni polski prezydent na uchodźstwie, uroczyście przekazał na Zamku Królewskim w Warszawie insygnia władzy państwowej II Rzeczypospolitej. Z kalendarza wymazano święto 22 lipca, pojawiły się w nim 3 Maja i 11 Listopada. A pierwszy dzień maja dalej pozostał w nim na czerwono.
I była to typowo polska decyzja o unikaniu radykalizmów. PRL to niemal 50 lat zmarnowanych w historii kraju, okres, w którym wydarzyło się bardzo wiele złego i bardzo niewiele dobrego. Ale też nie można udawać, że tych lat nie było. 1 Maja pozostał jako pamiątka po nich. To, a także symbolika zaklęta w tym dniu (upamiętnienie robotniczych protestów z końca XIX wieku) wystarczają jako uzasadnienie zachowania tego dnia jako wolnego.
.Dziś 1 Maja to święto kaszanki z grilla. Ale to tylko epizod. Wcześniej czy później zacznie ono żyć własnym życiem. Podobnie nie wiedzieliśmy, jak wykorzystać 11 Listopada – aż w końcu ten dzień stał się świętem, któremu ton nadaje Marsz Niepodległości. I pojawi się też siła, która wykorzysta potencjał i symbolikę kojarzącą się z początkiem maja. Być może w ten sposób zostaną wyznaczone dwie skrajne linie – z jednej strony 11 Listopada, z drugiej 1 Maja. A Polska to wszystko, co pomiędzy nimi.
Agaton Koziński