Tomasz ALEKSANDROWICZ: "Putin. Wojna. Dezinformacja"

"Putin. Wojna. Dezinformacja"

Photo of Prof. Tomasz ALEKSANDROWICZ

Prof. Tomasz ALEKSANDROWICZ

Profesor nadzw. Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie. Ekspert zarządzania informacją z Centrum Badań nad Terroryzmem. Współtworzy Instytut Analizy Informacji Collegium Civitas.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

„U podłoża neurotycznego spojrzenia Kremla na sytuację światową leży instynktowne, rosyjskie poczucie braku bezpieczeństwa (…) gdy Rosja zetknęła się z gospodarczo rozwiniętym Zachodem doszedł do tego strach przed bardziej kompetentnymi, potężniejszymi i lepiej zorganizowanymi społeczeństwami (…) Przywódcy nauczyli się poszukiwać bezpieczeństwa jedynie w cierpliwej, ale zażartej walce, której celem jest zniszczenie przeciwnika, a nigdy ugoda czy kompromis”. Dlatego też rosyjska „polityka zagraniczna jest w istocie mieszaniną celów komunistycznych i dawnego carskiego ekspansjonizmu”. 

Słowa te zostały napisane niemal 70 lat temu przez George’a Kennana. Niewielkie skróty powodują, że oddają one znakomicie dzisiejszą sytuację. Co prawda poeta twierdził, że Rosji nie da się objąć rozumem – warto jednak spróbować, bowiem zbyt wiele zależy bowiem od zrozumienia dzisiejszej sytuacji.

Władimir Władimirowicz Putin konsekwentnie dąży do odbudowy imperium – chce odwrócić skutki największego nieszczęścia XX wieku czyli – w jego ocenie – rozpadu Związku Radzieckiego. Krym jest jednym z elementów tej strategii, nie pierwszym i – jak należy wnosić – nie ostatnim. Imperium nie może tylko trwać, imperium musi się rozwijać, zdobywać, podbijać, toczyć walki i zwyciężać. Rosja nie jest w stanie czynić tego na niwie gospodarczej, bo w tej dziedzinie jest tak naprawdę kolosem na glinianych nogach. Rosyjska gospodarka to ropa i gaz, oligarchowie kontrolowani przez Kreml, import luksusu i niewiele więcej. Putin musi zatem zwyciężać politycznie, stanąć obok Piotra Wielkiego czy Stalina budujących i umacniających potęgę rosyjską.

Pamięć o bolesnych, upokarzających dla Rosji latach 90. jest ciągle żywa. Dziś jest jak drzewiej – z Rosją trzeba się liczyć, Rosji się boją, Rosja znów jest potęgą, Rosja znów ma silną armię, na widok której tacy Ukraińcy wychodzą ze swoich baz na Krymie i w popłochu wracają do Kijowa. Rosja znów jest imperium.

Odbudowując imperium Putin rozpoczął zimną wojnę 2.0. Analogie nasuwają się same. Trzeba chronić Rosjan żyjących poza granicami Rosji, zwłaszcza w państwach upadających, w których zaczyna królować faszyzm i antyrosyjskie fobie. Trzeba walczyć o pokój, normalne życie dla zwykłych ludzi. Rosja jest potężna, ale Rosja nie używa siły i nikomu nie zagraża; ludzie na Krymie samorzutnie zorganizowali się w oddziały samoobrony, żeby bronić się przed bandytami z Majdanu. Rosja przestrzega prawa międzynarodowego, potępia łamanie konstytucji. To nie agresja, to wola ludu na Krymie, który chce być w Federacji Rosyjskiej…

Dezinformacja nigdy nie jest kłamstwem; to taki sposób jej zaprezentowania, aby odbiorca sam wyciągnął korzystne dla dezinformującego wnioski. 

Dezinformacja nigdy nie jest kłamstwem; to taki sposób jej zaprezentowania, aby odbiorca sam wyciągnął korzystne dla dezinformującego wnioski. Czy jest prawdą, że biorący udział w protestach na Majdanie Prawy Sektor odwołuje się do tradycji Stiepana Bandery? Tak, prawda. Zgodnie z zasadami dezinformacji należy zatem nagłośnić jego działalność (dodając określenie: organizacja faszystowska), podkreślić wszystkie incydenty i głupawe niekiedy wypowiedzi jego działaczy („Jak Rosjanie wejdą spalimy rurociągi”) i nagłośnić. Na europejskie elity podziała na pewno: faszyzm – tragiczna przeszłość Europy – nacjonaliści – odcięcie dostaw ropy naftowej i gazu. Efekt uzyskany.

Swoje narracje Putin buduje bardzo sprawnie, umiejętnie posługując się dezinformacją. Czasami wydaje się ona być nieco toporna – ale przecież działa.

Umiejętnie też łączy stare media z nowymi, eskalując napięcie i pozwalając przeciwnikowi na propagowanie wygodnych dla siebie tez. Wystarczy przypomnieć propozycję podziału Ukrainy. Zaczął Władimir Żyrynowski proponując podczas przemówienia w Dumie Polsce, Węgrom i Rumunii udział w rozbiorze Ukrainy. Informacja zginęła w natłoku innych, zatem należało ją wzmocnić, niekoniecznie wskazując na Żyrinowskiego, niezbyt poważnie traktowanego na Zachodzie. Najpierw informację podała mało znana rosyjska agencja informacyjna REX: „premier Jaceniuk potajemnie negocjuje przekazanie trzech galicyjskich regionów Polsce”. Potem następuje wzmocnienie sygnału: news zostaje nagłośniony przez portal Pravda.ru., a następnie powielony na Twitterze przez premiera Krymu Siergieja Aksjonowa wraz z jego „bez komentarza”. Informacja zaczyna swoje życie międzynarodowe: jest powielana  przez Radio Wolna Europa i TVN24.  I wówczas następuje powrót do starych metod: pismo z Dumy do polskiego MSZ z propozycją podziału Ukrainy, upublicznione przez TVPInfo. To apogeum. Już została zasiana nieufność do Polski wśród krajów byłego imperium, a przede wszystkim – wśród samych Ukraińców.

Śledziłem portale społecznościowe w niedzielę wieczorem: chętnych do powrotu do Lwowa było całkiem sporo („Taka okazja więcej się nam nie trafi. Jak dają to trzeba brać” – pojawiły się i takie opinie). Dobrze rozegrane, pismo z Dumy, z podpisem jej wiceprzewodniczącego, znanego skądinąd Władimira Żyrynowskiego. Putin zawsze może to skomentować: no co wy, Żyrynowskiego nie znacie? U nas demokracja, różne poglądy są przedstawiane. Widzicie, z kim ja muszę pracować? Nie atakujcie mnie zatem, bo po mnie mogą przyjść tacy właśnie, jak Żyrynowski.

Umiejętnie prowadzona walka informacyjna umożliwiła Putinowi – jak dotychczas – uniknąć rzeczywistych, a nie tylko symbolicznych sankcji gospodarczych.

Umiejętnie prowadzona walka informacyjna umożliwiła Putinowi – jak dotychczas – uniknąć rzeczywistych, a nie tylko symbolicznych sankcji gospodarczych. „Zaniepokojonym” postępowaniem Rosji na Krymie głosom zachodnich elit politycznych towarzyszą równie zaniepokojone głosy przedstawicieli zachodniego biznesu: sankcje oznaczają straty gospodarcze głównie dla Zachodu. Wypowiedź Schroedera nie została zbyt dobrze przyjęta, ale już wypowiedź Johannesa Teyssena, prezesa największego niemieckiego koncernu energetycznego E.ON., ma swoją wagę: „Mamy do Putina zaufanie”. W czasach, gdy biznes stał się ideologią, Angela Merkel nie mogła przejść nad tym stanowiskiem do porządku dziennego. W tym kontekście jawna niemal wrogość okazana przez zachodnich biznesmenów Vygaudasovi Usackasovi, przedstawicielowi UE w Moskwie, była tylko dodatkiem nagłośnionym przez Moscow Times. Polityka polityką, biznes biznesem – wspierając tę zasadę wśród zachodnich elit Putin był w stanie doprowadzić do sytuacji, w której przywódcy francuscy deklarują swój sprzeciw wobec Rosji, ale zbudowany we francuskich stoczniach okręt wojenny zostaje przekazany kupującemu: marynarce wojennej FR. Na Kremlu pamiętają słowa Lenina o kapitalistach, którzy sprzedadzą bolszewikom wyprodukowany przez siebie sznur, na którym zawisną.

Zimna wojna 2.0. obywa się (na szczęście) bez strzałów, Rosja jedynie pręży swoje wojskowe muskuły. Ale w sferze walki informacyjnej toczy się bez ograniczeń.

Rosja świetnie wykorzystuje różnego rodzaju narzędzia w tej wojnie. Jeśli dokonamy analizy choćby wpisów na Twitterze (a kryzys ukraiński to od tygodni temat numer jeden) okaże się, że rosyjskie interesy prezentowane są tam przez cały szereg podmiotów. Po pierwsze, oficjalne konta rosyjskich instytucji, np. ministerstwa spraw zagranicznych FR. Druga linia to konta prowadzone przez rosyjskie media elektroniczne i tradycyjne, choćby sztandarowa agencja propagandy rosyjskiej Russia Today. Potem zaczynają się fałszywki, bez żenady podające informacje nieprawdziwe lub przekłamane (jak ta, wedle której samolot z Janukowyczem na pokładzie miał wylądować w Dubaju). Wreszcie – piechota informacyjna: konta prowadzone przez pojedynczych użytkowników Twittera z różnych krajów, którzy albo twardo trzymają stronę Rosji, albo są zdecydowanie antyukraińscy, albo po prostu antyamerykańscy czy antyunijni. Jest jeszcze jedna kategoria: zdeklarowani przeciwnicy rządu.

Poddanie rzetelnej analizie aktywności prowadzących konta Twittera przyniosłoby precyzyjnie rozpisaną na głosy narrację Putina czy – jak kto woli – linie propagandową Kremla.  

Przypomnijmy sobie komentarze po wystąpieniu ministra Sikorskiego na Majdanie: od „jak on mógł ich tak straszyć i wymuszać porozumienie z bandytą” po „przyłożył rękę do obalenia legalnego prezydenta i otworzył drogę do władzy banderowcom”. Poddanie rzetelnej analizie aktywności prowadzących te konta przyniosłoby precyzyjnie rozpisaną na głosy narrację Putina czy – jak kto woli – linie propagandową Kremla. Rzecz jasna nie twierdzę, że to „agenci Putina” czy „jurgieltnicy”. Po prostu tak myślą. Mają prawo do tego. Putin ich przekonał, Zachód nie.

Przyszedł zły czas, czas zimnej wojny 2.0. Czas intensywnej walki informacyjnej, dezinformacji, manipulowania opinią publiczną, samooszukiwania się. Jak widać – także czas zmian linii granicznych. Od tego, czy zdołamy zrozumieć Putina i zrozumieć Rosję zależy, czy tylko na Krymie.

Tomasz Aleksandrowicz

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 25 lutego 2014