
Ostatnia bitwa zimnej wojny
Zachód wyczuwa słabość dzisiejszej Rosji, jakby czekając na pierwszego, który krzyknie: „Cesarz jest nagi!”. Dlatego nawet jeśli siły inwazyjne pokonają w tej kampanii armię ukraińską, wojna się nie skończy, a idący w ślad za nią partyzancki ruch oporu sprawi, że wkroczenie Sowietów do Afganistanu zdawać się będzie dziecinną igraszką – pisze Andrew MICHTA
W ciągu ostatnich trzydziestu lat Zachód raz po raz padał ofiarą założenia, że przeciwnicy myślą tak samo jak jego przedstawiciele. W rezultacie świat zachodu wciąż powtarza te same błędy i po raz kolejny mierzy się z tym samym zestawem problemów bezpieczeństwa narodowego. Nigdy i nigdzie nie było to bardziej widoczne niż w zachowaniu Zachodu w okresie poprzedzającym drugą inwazję Rosji na Ukrainę.
Przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji na Ukrainę większość ekspertów uważała, że armia rosyjska ma znaczną przewagę nad siłami ukraińskimi i że upadek zaatakowanego kraju jest kwestią dni. Żadne z tych przewidywań się nie spełniło. Armia ukraińska stawia zacięty opór, Rosja nie kontroluje przestrzeni powietrznej nad atakowanym krajem, a jej czterofrontowe osie ataku, wraz ze szwankującymi łańcuchami logistycznymi, nie uczyniły zadość zuchwałym oczekiwaniom.
Teraz Putin próbuje podbić stawkę, insynuując możliwość użycia broni jądrowej (sic!). Takie zachowanie sugeruje, że stał się on więźniem własnej koncepcji i ma coraz mniej pomysłów na zwycięstwo. Po dwudziestu latach wykorzystywania potęgi militarnej Rosji do odnoszenia znaczących zwycięstw geopolitycznych – najpierw w Gruzji w 2008 r., potem na Ukrainie w 2014 r. i w Syrii w 2015 r. – blef Putina został poddany weryfikacji.
Patriotyzm i oddanie narodowi, które Ukraińcy okazują od pierwszego wystrzału, zmieniają historię. Nagle dumna armia rosyjska wygląda znacznie mniej imponująco, groźby Putina brzmią pusto, a Zachód jest bardziej zjednoczony, niż był od dziesięcioleci. Nawet Kanclerz Niemiec Olaf Scholz wygłosił w Bundestagu przełomowe przemówienie, zobowiązując Niemcy do jednoznacznego opowiedzenia się po stronie sojuszników z NATO w opozycji do agresji Putina.
Dwadzieścia lat rosyjskiej polityki zagranicznej, której celem było sianie niezgody w NATO i budowanie stosunków dwustronnych z Niemcami jako podwaliny nowego „koncertu wielkich mocarstw” w Europie, legło w gruzach.
Teraz sytuacja zmierza w przeciwną stronę – Zachód wyczuwa słabość dzisiejszej Rosji, jakby czekając na pierwszego, który krzyknie: „Cesarz jest nagi!”. Dlatego nawet jeśli siły inwazyjne pokonają w tej kampanii armię ukraińską, wojna się nie skończy, a idący w ślad za nią partyzancki ruch oporu sprawi, że wkroczenie Sowietów do Afganistanu zdawać się będzie dziecinną igraszką.
Zachodnia Ukraina, z łańcuchami dostaw zakotwiczonymi w Polsce, Słowacji, Węgrzech i Rumunii, będzie w stanie kontynuować walkę i bez przerwy wykrwawiać Rosjan.
Źródło rosyjskiego rewizjonizmu po zimnej wojnie tkwi w putinowskiej narracji o tym, co wydarzyło się w 1990 roku, a mianowicie, że Rosja nigdy nie została tak naprawdę pokonana, lecz zdradziły ją własne elity i Zachód. Prawda była o wiele bardziej prozaiczna – Związkowi Radzieckiemu po prostu zabrakło paliwa. Kraj nie był w stanie utrzymać się w grze i konkurować ze Stanami Zjednoczonymi w czasach, gdy nadciągająca rewolucja cyfrowa określała nowe wskaźniki władzy i zmieniała kształt świata.
A jednak opowieść o rzekomej krzywdzie Rosji przyjęła się, a Putin zbudował na niej podstawę swej władzy. To wszystko niemal gwarantowało, że Rosja Putina prędzej czy później znów pojawi się na arenie z zamiarem odzyskania należnego miejsca. Putin skapitalizował swoją narrację żalu, przekształcając trzy pozimnowojenne dekady pokoju w Europie w rozejm – w jego mniemaniu fundamentalna kwestia miejsca Rosji w nowym porządku europejskim pozostaje nierozstrzygnięta i wymaga określenia.
Z perspektywy Moskwy druga wojna ukraińska jest więc w istocie ostatnią bitwą zimnej wojny. Dla Rosji jest to okazja, by odzyskać miejsce wielkiego imperium na europejskiej szachownicy i móc w przyszłości kształtować losy kontynentu. Zachód musi zrozumieć i zaakceptować fakt, że tylko jednoznaczne zwycięstwo nad Rosją w konflikcie z Ukrainą umożliwi zawarcie prawdziwego porozumienia pozimnowojennego.
.Do tego czasu Rosja Putina pozostanie militarystycznym obozem ulokowanym na peryferiach kontynentu. Będzie ona usilnie starać się naruszyć pokój i stabilność w Europie i przywrócić ją do stanu z przeszłości, w którym to Rosja ponownie stałaby się „więzieniem narodów”. Zachód pod żadnym pozorem nie może przysłużyć się temu rosyjskiemu projektowi. Bitwa o Ukrainę jest tą kampanią, którą Putin musi przegrać całkowicie i bezdyskusyjnie. Stawką jest przyszłość Zachodu.
Andrew Michta
Artykuł ukazał się również na łamach 19FortyFive [LINK]