Andrzej ZIEMSKI: Pytania podstawowe

Pytania podstawowe

Photo of Andrzej ZIEMSKI

Andrzej ZIEMSKI

Redaktor naczelny „Przeglądu Socjalistycznego”. Dziennikarz i polityk. M.in. redaktor naczelny „Sztandaru Młodych” i wiceszef „Życia Warszawy”. W latach 2003-2005 przewodniczący Rady Naczelnej Polskiej Partii Socjalistycznej.

zobacz inne teksty Autora

Potrzebujemy wspólnej refleksji całej klasy politycznej nad strategią postępowania w warunkach ekstremalnych, np. upadku strefy euro czy rozpadu Unii Europejskiej – pisze Andrzej ZIEMSKI

Ostatnie 29 lat rozwoju razi tymczasowością. Po roku 1989 i zmianą orientacji ustrojowej nasze związki ze światem Zachodu są nadal dość powierzchowne, trwają krócej niż jedno pokolenie. Nasze zbliżenie do Zachodu odbyło się w momencie przeobrażeń globalnych, licznych konfliktów, kryzysów i nowych wizji rozwoju. Nie było czasu na utrwalenie naszego miejsca w nowym podziale świata pojałtańskiego. Nie poskutkowało to zmianą świadomości Polaków i akceptacją nowego miejsca Polski. Stan ten rodzi dość zasadnicze pytanie, jak rozumieć tu i teraz, w XXI wieku, polską rację stanu.

W naszej świadomości utrwalił się chyba najmocniej obraz Amerykanów eksponujących swoją rację stanu, patriotyzm i bezpieczeństwo narodowe. Żaden inny naród w świecie w ostatnim półwieczu tak mocno nie podkreśla przywiązania do swojej ziemi, tradycji i państwowości (krótkiej). W Europie Niemcy i Francuzi dają znać najwyraźniej, że w swojej polityce wewnętrznej i zagranicznej kierują się interesem narodowym. W Polsce o interesie narodowym czy patriotyzmie mówimy wzniośle publicznie tylko z okazji rocznic lub w chwilach zagrożenia. Niewielu polityków i publicystów podejmuje te tematy i raczej wiąże się ich z obozem narodowym, który stanowi margines polskiej sceny politycznej. Na lewicy przypominają o tym wyłącznie działacze Polskiej Partii Socjalistycznej; ostatnio z okazji 100-lecia niepodległości. Główny nurt debaty publicznej pomija ten temat; polski interes narodowy jest na dalekim miejscu. Czy tak myślą jednak wszyscy Polacy, czy sprzyja temu infrastruktura prawna i administracyjna państwa?

Wróćmy do Gombrowicza: europejskość nie polega na zlaniu się z Europą, lecz na tym, aby być jej częścią składową, wnoszącą własne, specyficzne wartości.

Polska w roku 1918 wykorzystała ówczesny układ europejski i odzyskała niepodległość. Podobnie w roku 1944 nie poddała się ostatecznie podziałowi ówczesnego świata w wyniku porozumień w Jałcie i Poczdamie – zachowała swoją tożsamość narodową i państwową. W roku 1989 weszła świadomie do świata zachodniego i jego struktur – Unii Europejskiej i NATO. Nie odbyło się to jednak bez gwałtownych sporów, zarysowujących się kilka dziesięcioleci wcześniej, zanim na początku lat 90. wybrana została opcja euroatlantycka oraz nastąpiło ukształtowanie nowych relacji z Niemcami i USA.

Pojęcie narodu znalazło swą ostateczną definicję w preambule konstytucji obowiązującej od 1997 roku. Przyjęto definicję rozszerzającą, nawiązującą do tradycji demokratycznych i tolerancji wobec innych, którzy chcą żyć z nami we wspólnym państwie. Prezydent Lech Kaczyński w listopadzie 2007 roku podpisał dokument „Strategia bezpieczeństwa Rzeczypospolitej Polskiej”. W obowiązującej doktrynie uwzględniona została ewolucja pojęcia interesu narodowego wynikająca z zobowiązań sojuszniczych i członkostwa w Unii Europejskiej, jednak przy podejmowaniu decyzji dotyczących obowiązków sojuszniczych i wspólnotowych należy przede wszystkim mieć na uwadze własne interesy narodowe. Z punktu widzenia infrastruktury prawnej wszystko wydaje się w idealnym porządku. Inaczej bywa jednak w realnej praktyce.

Aktualnie ważą się losy Unii Europejskiej. Nie wiadomo, czy ma ona szansę być nadal integrującym się organizmem kontynentalnym. Rozbieżności, które ujawniły się już podczas debaty na temat traktatu lizbońskiego, i kryzys związany z wyjściem z Unii Wielkiej Brytanii powodują, że wiele krajów, członków Unii, ponownie łaskawie zaczyna spoglądać na swoje byty państwowe, nie wykluczając zatrzymania integracji na obecnym poziomie lub jej ograniczenia. Realnie bardzo wiele zależy od tego, czy integracja w obecnym kształcie będzie na rękę największym krajom Unii – Niemcom i Francji.

Interesem Polski jest aktywne uczestnictwo w Unii Europejskiej, a w perspektywie wejście do strefy euro. Blisko 500-milionowy potencjał ludnościowy Unii jest w stanie zapewnić jej członkom partnerstwo globalne i właściwy wymiar konkurencji w świecie, a także szeroko rozumiane bezpieczeństwo. Trzeba wziąć pod uwagę, że inne kraje organizują się w coraz skuteczniejsze bloki regionalne i ponadregionalne (BRICS i inne). Warunki powstające w wyniku potężnych zawirowań ogarniających również Europę nakazują zastanowić się nam, Polakom, nad strategią postępowania w warunkach ekstremalnych, np. upadku strefy euro, rozpadu Unii Europejskiej czy innych możliwych wariantów rozwoju sytuacji. Dotyczy to także relacji ze Stanami Zjednoczonymi, które (o czym nie wolno zapominać) utrzymują nad Unią parasol bezpieczeństwa wynikający z integracji Zachodu w ramach NATO.

Problemem Unii Europejskiej jest dziś po okresie wieloletniego trendu integracyjnego – dezintegracja. Ma ona różne oblicza i przyczyny, które opierają się na swoiście rozumianych przez każdego z członków tego ugrupowania interesie narodowym i racji stanu. Zauważa się to szczególnie podczas zabezpieczania przez poszczególne kraje Unii zaplecza energetycznego, jak też dyskusji na temat imigrantów. Wyraźnie widoczny jest tutaj brak jedności interesów. Polska ma bardzo skomplikowane relacje interesów w Europie, wynikające z problemów energetycznych i uzależnienia od dostaw surowców z Rosji, własnych nie do końca rozpoznanych zasobów, energetyki opartej na węglu kamiennym. Nie zawsze może liczyć na lojalność partnerów europejskich, którzy są również uzależnieni od gazu rosyjskiego i próbują swoje problemy rozwiązywać samodzielnie. Ważne znaczenie ma cały czas polska koncepcja wspólnej polityki energetycznej.

Myślenie o przyszłości zawsze było dla Polaków myśleniem o tym, by nie powtórzyły się konstelacje międzynarodowe z lat 1795 i 1939, by stworzyć takie podstawy gospodarcze, jakie wytworzyły inne państwa europejskie w XIX wieku; ale żeby to sobie zapewnić, trzeba w społeczeństwie wytworzyć odpowiednie zespoły i kombinacje cech, które by uczyniły to potrzebnym i niezbędnym w Europie.

Profesor Jan Szczepański w jednym ze swoich esejów z połowy lat 90. pyta wprost: komu i do czego potrzebna jest dziś Polska? Dziś i w dalszej perspektywie Polska, aby odgrywać aktywną rolę, musi wykorzystać twórczo wspaniałe spostrzeżenie Gombrowicza, opublikowane w jego „Dziennikach”. Zwrócił on uwagę, że europejskość nie polega na zlaniu się z Europą, lecz na tym, aby być jej częścią składową, wnoszącą własne, specyficzne wartości do europejskiej kultury. Modernizacja i rozwój Polski, budowa nowych instytucji, tworzenie społeczeństwa obywatelskiego takie szanse stwarzają.

Najistotniejsze z pytań, na jakie musimy sobie odpowiedzieć, jest to, jak pogodzić egoizm wynikający z naszych odrębnych, narodowych interesów i racji stanu z niezbędną otwartością i współpracą w ramach zobowiązań sojuszniczych i perspektywicznie rysujących się korzyści. Mamy już pozytywne doświadczenia związane ze skutkami integracji z Unią Europejską. Ich następstwem jest przekazanie na rzecz instytucji europejskich części decyzji zapadających wcześniej w Warszawie. Dotyczy to również sfery bezpieczeństwa, którą organizuje za nas i wspólnie z nami NATO.

Kolejne pytanie dotyczy naszych relacji w trójkącie Polska – Unia Europejska – Stany Zjednoczone. Są kraje, które traktują Polskę jako swoistego „konia trojańskiego Stanów Zjednoczonych w Europie”. To i dobrze, i źle. Historyczne doświadczenia Polski wskazują, że taki sojusznik o wymiernym potencjale wzmacnia naszą pozycję przetargową w wielu sprawach. Ciekawa jest tutaj wygłoszona kilkanaście lat temu opinia prof. Zbigniewa Brzezińskiego, który twierdził, że „(…) interesy Polski i Stanów Zjednoczonych są zbieżne, ale nie tożsame, a Polska jest krajem o znaczeniu regionalnym, który w związku z tym powinien mieć własną perspektywę geostrategiczną i nie ograniczać się do popierania we wszystkim Stanów Zjednoczonych. Polska będzie więcej znaczyć w Waszyngtonie z dobrymi stosunkami z Niemcami i z Rosją, a zwłaszcza z silną pozycją w Unii, a tej nie będzie można osiągnąć bez dobrych stosunków polsko-niemieckich”.

Następne pytanie to rola Polski w relacjach ze Wschodem; konkretnie – z Rosją. Nie wytrzymała i dziś nie wytrzymuje próby polityka IV RP kreowana przez prawicę, oparta na historycznym, niemożliwym do przezwyciężenia antagonizmie z Rosją. Dziś istnieje potrzeba przemyślenia założeń polityki nowego otwarcia na Wschód, zarówno w ramach europejskiej polityki wschodniej, jak i w dwustronnych relacjach, z zamiarem stworzenia wiarygodnego pomostu dla relacji Unia – Rosja. Tym bardziej że mimo kryzysu ukraińskiego wiele krajów, w tym szczególnie Niemcy, taki pomost w stosunkach dwustronnych zbudowało. Biorąc pod uwagę cytowaną wcześniej opinię prof. Brzezińskiego, można stwierdzić, że polityka taka ma swoje uzasadnienie również z punktu widzenia polskiej racji stanu.

.Powyższe rozważania stanowią właściwie fundament do budowania świadomości narodowej i precyzowania założeń polskiej racji stanu jako paradygmatu rozumianego i akceptowanego społecznie.

Andrzej Ziemski
Tekst opublikowany w nr 11 magazynu opinii „Wszystko Co Najważniejsze” [LINK]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 25 maja 2019