Konrad SZYMAŃSKI: Rząd Mateusza Morawieckiego nigdy nie przyłoży ręki do scenariusza polexitu

Rząd Mateusza Morawieckiego nigdy nie przyłoży ręki do scenariusza polexitu

Photo of Konrad SZYMAŃSKI

Konrad SZYMAŃSKI

Sekretarz stanu ds. europejskich. Poseł do Parlamentu Europejskiego w latach 2004-2014.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Budujemy siłę państwa i gospodarki, by budować Europę, nie przeciwko niej – pisze Konrad SZYMAŃSKI

Coraz częściej przy okazji wyborów parlamentarnych w Europie słyszymy o obawach (jeśli nie o strachu) związanych z możliwością wywrócenia projektu europejskiego. Siły lewicowego i prawicowego buntu wobec UE nigdy nie były tak wpływowe w europejskich społeczeństwach. Co więcej, dotyczy to także państw założycielskich EWG i UE.

W demokracji nie ma nic gorszego niż lekceważenie społecznych odczuć. Bez względu na ich uzasadnienie demokracja musi nie tylko udzielać głosu, słuchać, ale i rzeczowo odpowiadać.

Dlatego mój niepokój o przyszłość Europy wywoływany jest nie tylko rosnącą krytyką UE we Francji, we Włoszech czy w Hiszpanii. Nie mniej niepokojące jest lekceważenie – słusznych i niesłusznych – obaw przez zadowolonych z siebie polityków i komentatorów, którzy gdzieś zgubili liberalny instynkt krytycznego namysłu, a z samego rdzenia liberalnej tradycji – sceptycyzmu – uczynili zarzut.

Słysząc narastający od lat protekcjonistyczny ton np. debaty francuskiej, mogę się zgodzić, że nie każdy rodzaj niezadowolenia z UE jest sensowny. Konkurencja na rynku wspólnotowym dała i Francji, i Polsce wystarczająco wiele, by jej wspólnie bronić. UE wciąż odgrywa pozytywną rolę, jeśli chodzi o dobrobyt i bezpieczeństwo Europejczyków, nasze gospodarki, w końcu nasze państwa.

Ale czy to oznacza, że każdy objaw niezadowolenia czy buntu powinien być delegitymizowany w debacie publicznej? Chociażby po doświadczeniach prawdziwej traumy wyborów we Francji czy w Niemczech, we Włoszech należy uznać, że taka metoda jest przynajmniej nieskuteczna.

Paradoksem naszych czasów jest fakt, że to Europa Środkowa jest dziś biegunem zaufania do procesu integracji. To w Polsce, na Słowacji, na Łotwie, Litwie, ale też na Węgrzech, w Chorwacji i w Estonii znajdziemy największe pokłady poparcia dla UE. Paradoks polega nie tylko na tym, że te kraje są w UE krócej, ale także na tym, że niektóre z nich są piętnowane jako „nie-europejskie”.

To ilustruje skostnienie europejskich elit, które nie rozumieją, że Europa się zmienia. Tym, co pozostaje niezmienne, jest kluczowy warunek trwania każdej unii politycznej – reprezentatywność dla interesów poszczególnych jej uczestników. Unie upadają, kiedy nie potrafią spełniać oczekiwań swoich części składowych, kiedy tracą równowagę interesów.

Do takiego scenariusza jest być może daleko, ale już dziś trzeba szukać najlepszych rozwiązań dla politycznej równowagi interesów w UE, by go uniknąć. Chodzi o Unię, w której wszyscy będą się czuli dobrze. Chodzi o członkostwo, które będzie się samo broniło, a nie jak w przypadku Wielkiej Brytanii, trwać dzięki negatywnej przesłance strasznej alternatywy wyjścia z UE. Jak widać, na Wyspach w „armagedon brexitu” uwierzyło wystarczająco mało osób.

Takiej inkluzywnej koncepcji potrzebne są rozwiązania instytucjonalne. Łatwość sięgania po głosowania większościowe tworzy ryzyko alienowania interesów poszczególnych państw członkowskich. Nie tylko efektywność, ale i jakość podejmowanych decyzji się liczy. Z drugiej strony kontrola demokratyczna parlamentów narodowych pomogłaby budować nie tylko lepszy konsensus, ale i większe poczucie współwłasności projektu. Byśmy coraz rzadziej mówili o UE per „oni”.

Rząd Mateusza Morawieckiego nigdy nie przyłoży ręki do scenariusza polexitu. By zapobiegać przed takim scenariuszem, chcemy, by Polska i Polacy czuli się w UE dobrze, by nasze przekonania i interesy miały w niej pełnoprawne miejsce. Budujemy siłę państwa i gospodarki, by budować Europę, nie przeciwko niej. Wbrew płytkim analizom PiS jest istotną częścią składową tej 80-procentowej proeuropejskiej większości w Polsce.

By integracja utrzymywała swoją atrakcyjność, potrzebne jest lepsze wyważenie interesów Europy Środkowej w sprawach wspólnego rynku, klimatu, energii, migracji i budżetu. Inaczej okaże się, że chętniej spełniamy oczekiwania tylko tych państw, które postawiły wystarczająco duży znak zapytania nad projektem UE.

.Siła Europy bierze się z siły państw członkowskich. Nie tworzą jej wyszukane traktatowe konstrukcje i konferencje. Dlatego suwerenność i siła państw są warunkami powodzenia procesu integracji, a nie przeszkodami w jego przebiegu. Dopiero na tym tle możemy kierować polityczne potencjały i intencje na wspólnotowy projekt. Jeśli ktoś w Unii narzuci plan budowania integracji wbrew państwom, przegra sama Unia. W takiej UE w najlepszym wypadku zostaną tylko państwa słabe i zależne. A wtedy wyjście Wielkiej Brytanii z UE okaże się programem pilotażowym.

To jest dziś kluczowy wybór polityczny przed UE.

Konrad Szymański
Tekst opublikowany w wyd.3 magazynu liderów opinii “Wszystko Co Najważniejsze” [LINK]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 14 sierpnia 2018
Fot. Shuttestock