
Potrzeba wymusza innowacje
Historia gospodarcza pokazuje, że kryzysy i niedobory nie tylko nie hamują postępu, a mogą wręcz przyspieszać innowacje. W obliczu ograniczeń witalnych – wojny, głodu, braku zasobów – społeczeństwa potrafiły przekształcić przeciwności losu w dźwignię transformacji technologicznej – piszą prof. Antonin BERGEAUD, Jean-Baptiste CHANIOT i Clément MALGOUYRES
.Mimo rosyjskiej przewagi militarnej i trudności napotykanych na froncie Ukraina imponuje odpornością. Długo nie posiadając wystarczającej liczby myśliwców, opracowała niedrogie, skuteczne, adaptowalne drony, do których brakujące części można drukować na drukarkach 3D nawet w warunkach frontowych. Każde ograniczenie materiałowe, taktyczne czy logistyczne stało się w niecałe dwa lata dźwignią innowacji.
Ta nagła przemiana armii ukraińskiej w armię przyszłości może wydawać się zaskakująca, ale przypomina odwieczną prawdę: potrzeba wymusza tworzenie szybkich i radykalnych rozwiązań innowacyjnych, a gdy brak rozwiązania jest synonimem porażki, głodu czy wyginięcia, pomysłowość staje się witalna. Od dzisiejszej Ukrainy po XIX-wieczną Anglię, przez francuskie rolnictwo po I wojnie światowej i amerykańskie fabryki w czasie II wojny światowej, historia gospodarcza pełna jest przykładów pokazujących, w jaki sposób okresy niedoboru lub szoku stymulowały ogromne skoki technologiczne.
Słynna sentencja „potrzeba jest matką wynalazków” zdaje się znajdować odzwierciedlenie w historii, a różne nowe dane ilościowe każą inaczej patrzeć na kilka ważnych wydarzeń. W połowie XIX wieku brytyjski przemysł tekstylny doznał brutalnego wstrząsu podczas wojny secesyjnej: blokada bawełny przez Konfederatów pozbawiła Anglię głównego surowca. Brytyjscy producenci musieli sprowadzać go z Indii, gdzie bawełna występowała w dużych ilościach, ale miała zupełnie odmienne właściwości, a istniejące linie produkcyjne słabo się do niej nadawały. Wymuszona adaptacja zapoczątkowała falę szybkich innowacji, mających na celu modyfikację procesów przędzenia i tkania, aby dostosować je do nowego typu włókna. Ekonomista Walker Hanlon wykazał, że w szczytowym okresie „głodu bawełny” (1861–1865) w Wielkiej Brytanii gwałtownie wzrosła liczba wniosków patentowych na przetwarzanie nowo dostępnej bawełny indyjskiej. Potrzeba wymusiła zatem na wynalazcach poszukiwanie alternatywnych rozwiązań, co potwierdziło, że niedobór może stymulować innowacyjność.
Innym przykładem z XIX-wiecznej Anglii są nowatorskie rozwiązania technologiczne, wdrażane wskutek niedoborów siły roboczej. Podczas wojen napoleońskich, na skutek masowego poboru, wielu pracodawców nie miało innego wyjścia, jak inwestować w maszyny, aby utrzymać produkcję. Niedawne prace Hansa-Joachima Votha potwierdzają, że w regionach, które utraciły wielu poborowych, szybciej postępowała mechanizacja procesów produkcyjnych. Im intensywniej rekrutowano żołnierzy w danym miejscu, tym więcej instalowano tam maszyn. Innymi słowy, niedobory siły roboczej przyspieszały przejście na techniki przemysłowe, takie jak wdrożenie krosien mechanicznych, co przyczyniło się do rewolucji przemysłowej. Warto zauważyć, że te regiony, pionierskie w adaptacji do niedoborów siły roboczej, odnotowały później szybszy rozwój technologiczny. Również w tym przypadku ograniczenie (brak pracowników) wymusiło postęp.
Francja także doświadczyła podobnego epizodu, co pokazało nasze niedawne opracowanie poświęcone I wojnie światowej. Konflikt pozbawił nasz kraj 1,3 miliona mężczyzn, czyli ok. 15 proc. populacji w wieku produkcyjnym. Szok demograficzny był szczególnie dotkliwy w regionach wiejskich i rolniczych, gdzie i tak brakowało już siły roboczej. Jednak w obszarach, gdzie straty ludzkie były największe, w latach 20. XX wieku nastąpił gwałtowny wzrost innowacyjności skoncentrowanej zwłaszcza w technologiach rolniczych. Reakcja ta była jednak widoczna tylko tam, gdzie lokalny poziom wykształcenia był wystarczająco wysoki. Innymi słowy, niedobór stymulował innowacyjność, ale tylko tam, gdzie dostępne były odpowiednie kwalifikacje. To zjawisko, widoczne już w latach 20. XX wieku, pozwoliło Francji kontynuować produkcję i przyspieszyć transformację strukturalną z gospodarki rolniczej w przemysłową.
Ostatnio przyglądano się zwłaszcza, w jaki sposób wojny działają jako „przyspieszacze technologiczne”. Podczas II wojny światowej pojawił się pod presją konfliktu szereg przełomowych wynalazków: radar, przemysłowa produkcja penicyliny, silnik odrzutowy, prymitywny komputer opracowany do łamania kodów czy też początki energetyki jądrowej. Ograniczenia doprowadziły ponadto do zwiększenia wydajności systemu produkcyjnego. Na przykład ogromne zapotrzebowanie rządu amerykańskiego na myśliwce zmusiło fabryki samolotów do pilnego wprowadzenia innowacji: udoskonalenia metod produkcji, korzystania na większą skalę z podwykonawców, a nawet programów walki z nieobecnościami w pracy, które spowalniały tempo produkcji.
To „uczenie się z konieczności”, jak nazywa to ekonomista Ethan Ilzetzki, było tak spektakularne, że cele, które zgodnie z planem Roosevelta miały zostać osiągnięte w ciągu pięciu lat, zostały osiągnięte już pod koniec 1941 roku. Zjawisko to można postrzegać jako skrajną formę koncepcji learning by doing, sformułowanej przez Kennetha Arrowa, który już wówczas używał produkcji bombowców jako przykładu krzywej uczenia się powiązanej z zgromadzonym doświadczeniem. Późniejsze analizy empiryczne, takie jak analiza Kazuhiro Mishiny, precyzyjnie dowiodły, jak organizacja fabryki Boeinga i stopniowa optymalizacja procesów, a nie wzrost liczby godzin pracy, doprowadziły do drastycznego spadku kosztów jednostkowych, odzwierciedlając autentyczną naukę zakorzenioną w samym systemie produkcyjnym. Kiedy kurczą się zasoby i liczy się każda minuta, niezbędna staje się motywacja, którą można sprowadzić do hasła „lepiej, szybciej, oszczędniej”. Tak dochodzi do innowacji, które w normalnych warunkach potrzebowały dużo więcej czasu.
Choć innowacja zrodzona z potrzeby bywa potężną dźwignią w czasach kryzysu, należy podkreślić, że nie jest to cudowne rozwiązanie, zachodzące spontanicznie w każdym kontekście. Przekształcenie ograniczenia w postęp wymaga wiedzy, umiejętności i zasobów. Przykłady historyczne wyraźnie to ilustrują: XIX-wieczna Wielka Brytania dysponowała zasobem inżynierów i wykwalifikowanych pracowników, a także systemem patentowym i kapitałem, bez których niedobory bawełny czy też siły roboczej mogłyby prowadzić jedynie do stagnacji lub regresu. Reakcja francuskiego sektora rolnego na niedobór siły roboczej po I wojnie światowej jest również najbardziej widoczna w regionach o dość wysokim już poziomie edukacji. Także obecne ukraińskie innowacje opierają się na wysokim poziomie wykształcenia technicznego ludności i materialnym wsparciu ze strony partnerów zagranicznych. Potrzeba pobudza innowacje, ale ich nie gwarantuje. Ograniczenia muszą jeszcze rozpalić ogień kreatywności.
.Poleganie na kryzysach jako głównych czynnikach postępu może być jednak niebezpieczne. Pandemia COVID-19 pokazała, że da się opracować szczepionki w rekordowo krótkim czasie. Jednak czekanie na moment, w którym zostaniemy przyparci do muru, by wprowadzić innowacje, niesie ze sobą ogromne ryzyko. Ta lekcja jest szczególnie istotna w kontekście wyzwań środowiskowych. Zmiany klimatu, załamanie się bioróżnorodności i wyczerpywanie się zasobów wymagają głębokich przemian. Jeśli będziemy czekać z założonymi rękami, sytuacja wymknie się spod kontroli. Innymi słowy, nawet jeśli faktycznie potrzeba warunkuje innowacje, to jednak bezpieczniejszymi cnotami są przenikliwość i dalekowzroczność. Przygotowanie się na innowacje pozwoli uniknąć improwizacji w sytuacjach kryzysowych.
Antonin Bergeaud
Jean-Baptiste Chaniot
Clément Malgouyres
© Tekst ukazał się pierwotnie pod tytułem „Quand l’urgence accélère l’innovation” w magazynie „Telos” [LINK]. Przedruk za zgodą redakcji.





