Ciężki marsz przez dwie dekady
Słynne hasło: „Nicea albo śmierć”, genialnie wymyślone przez polskiego negocjatora Jacka Saryusz-Wolskiego, a przeze mnie upowszechnione z trybuny sejmowej, miało symbolizować zasadniczą postawę, jaką Polska zamierza zająć po zyskaniu członkostwa. Broniąc reguł gry, które z naszym udziałem wcześniej ustalono, mówiliśmy naszym europejskim partnerom, iż tak samo jak oni robią to od lat, my także traktujemy odtąd Unię jako naturalną strefę naszych narodowych interesów, które nie będą mogły być po prostu lekceważone. Niestety, taka realistyczna logika została zakwestionowana przez znaczną część polskiej elity politycznej i akademickiej. Pamiętam swoje intelektualne zdumienie, gdy nagle odkrywałem, że starania o lepszą pozycję Polski w systemie decyzyjnym Unii mają najpoważniejszych przeciwników nie tyle w Berlinie czy Paryżu, ale właśnie w Warszawie.