
Czy zdołamy wypełnić testament Wincentego Witosa?
Głębokie poczucie demokratyzmu i legalizmu Wincentego Witosa powinno być dla nas przesłaniem i drogowskazem, nie tylko podczas jubileuszowych obchodów w 2024 roku, ale i na dalszą przyszłość – pisze Janusz SKICKI
.Był jedną z czołowych postaci sceny politycznej II RP. Dla jednych był bożyszczem, dla innych obiektem oszczerstw. Pisano o nim poematy i opowiadano niewybredne dowcipy. Apologia i oczernianie towarzyszyły mu przez cały okres długiej i barwnej kariery politycznej. To cena popularności i zainteresowania, którą płaci zazwyczaj każdy wybitny polityk i wyrastający ponad przeciętność człowiek. A takim był bez wątpienia Wincenty Witos.
O życiu i działalności Wincentego Witosa powiedziano i napisano bardzo wiele. Mimo to warto przypomnieć podstawy. Witos żył w latach 1874–1945. Urodził się w Wierzchosławicach pod Tarnowem w ubogiej rodzinie chłopskiej. Ukończył jedynie dwie klasy szkoły. W okresie zaborów był m.in. posłem do Sejmu Krajowego we Lwowie i do austriackiej Rady Państwa – współtwórcą i czołowym działaczem Stronnictwa Ludowego oraz politykiem niepodległościowym. W Polsce niepodległej był mężem stanu – posłem na Sejm RP, trzykrotnym premierem rządu, prezesem Stronnictwa Ludowego i niekwestionowanym przywódcą chłopów, którego za zasługi dla narodu odznaczono Orderem Orła Białego. Za legalną działalność polityczną wtrącono go do aresztu, sądzono, skazano na 1,5 roku więzienia i ścigano „listem gończym”, gdy uchylił się od tego wyroku.
Profesor historii i socjolog wsi Stanisław Szczotka nazwał Witosa „ojcem ojczyzny”, który chłopów przywrócił Polsce. Dr Janusz Gmitruk, dyrektor Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego, zadał kiedyś pytanie: „Czy młody syn wolnych, ale biednych chłopów z Wierzchosławic mógł przypuszczać, że historia przypisze mu szczególną rolę dziejową, że zostanie trzykrotnym premierem rządów niepodległej ojczyzny, II Rzeczypospolitej, że stanie się potem ofiarą puczu wojskowego w 1926 r., więźniem twierdzy w Brześciu nad Bugiem, później emigrantem politycznym? Czy mógł sądzić, że w wolnej już Polsce jego praca i walka dla odzyskania wolności, budowy niepodległości państwa i jego obrony w 1920 r. będą niedoceniane?”. Sądzę, że nie. Witos najpewniej nie przypuszczał również, że po śmierci jego legenda będzie pisana i budowana przez polityków i działaczy ruchu ludowego (z nielicznymi wyjątkami).
Witosa wciąż (za) mało
.Mimo długotrwałego marginalizowania historycznej, pozytywnej roli Wincentego Witosa w dziejach Polski współcześnie jego dokonania i myśl stopniowo stają się coraz bardziej doceniane. Przez lata sytuacja wyglądała jednak inaczej. Tuż po zakończeniu II wojny światowej komunistyczne władze odgórnie narzuciły nowe metodologicznie rozwiązania w naukach społecznych. Dotyczyło to również historii, której fundamentem miał być tzw. materializm historyczny. Do rangi dogmatu podniesiono kwestię walki klas, którą uznano za motor dziejów. W tym kontekście osią historii wsi była właśnie walka klasowa, jaką uciemiężone chłopstwo rzekomo toczyło z panami i której kres położono dopiero w Polsce Ludowej. W zaistniałej sytuacji wieluhistoryków, nie chcąc stosować się do reguł stalinowskiego mechanizmu metodologicznego, świadomie zrezygnowało z pisania nowych prac naukowych, skupiając się na wydawaniu źródeł. Miało to tę dobrą stronę, że do obiegu naukowego weszło mnóstwo wartościowych dokumentów, spośród których wiele odnosiło się do dziejów wsi i chłopów.
Po polityczno-ustrojowym przewrocie z lat 1989–1990 o badaniu dziejów wsi niemal zapomniano. Historia chłopów rzadko była pierwszoplanowym obiektem zainteresowań badawczych polskich historyków. W ostatnich latach za sprawą serii wydawnictw naukowych i popularnonaukowych poświęconych m.in. Wincentemu Witosowi sytuacja znacznie się poprawiła. Zbiór wartościowych opracowań dotyczących dziejów wsi i chłopów stopniowo się powiększa. Należą do niego m.in. wznowiona w 2022 r. biografia Witosa Wincenty Witos 1873–1945 wydana przez IPN, praca Adama Leszczyńskiego Ludowa historia Polski, a ponadto Bękarty pańszczyzny. Historia buntów chłopskich Michała Rauszera, Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa Kamila Janickiego, Chamstwo Kacpra Pobłockiego czy Wieś polska 1918–2018. W poszukiwaniu źródeł teraźniejszości Marii Halamskiej.
Choć naukowcy sukcesywnie wypełniają lukę powstałą w polskiej historiografii, w kontekście polityki historycznej państwa i edukacji młodzieży sytuacja wciąż jest daleka od optymalnej. Uwaga ta dotyczy nie tylko postaci Wincentego Witosa, ale również dziejów wsi i chłopów w ogólności. To problem wart naświetlenia, ponieważ wieś, pojmowana jako forma organizacji osiadłego życia zbiorowego, stanowiła i nadal stanowi znaczący segment naszych państwowo-narodowych dziejów.
O czym zapomnieliśmy?
.W zakresie przywracania pamięci o ruchu ludowym i Wincentym Witosie pozostało jeszcze wiele do zrobienia – także na szczeblu państwowym. Był w Polsce czas, kiedy to Wincenty Witos decydował o składzie gabinetów, politycznych, aliansach oraz kierunkach polityki. Mimo to nawet w realiach III RP – w warunkach nieskrępowanej suwerenności – nierzadko ze względów politycznych minimalizuje się zasługi premiera Witosa podczas wojny polsko-sowieckiej w 1920 r. lub neguje jego ważny udział w wydarzeniach lat 1914–1921 przy jednoczesnej apologii zasług marszałka Józefa Piłsudskiego czy Romana Dmowskiego. Te ostatnie bez wątpienia były ogromne i nie należy ich umniejszać – podobnie jak w przypadku Wincentego Witosa.
Jeszcze do niedawna w dniu 11 listopada mało kto pamiętał o roli, jaką odegrał Wincenty Witos podczas zmagań o odzyskanie przez Polskę niepodległości. Tak było m.in. w Tarnowie, gdzie kwiaty i wieńce składano pod pomnikiem Józefa Piłsudskiego, nie czyniąc tego samego pod pomnikiem Witosa.A przecież nazwisko przywódcy ruchu ludowego już od wybuchu I wojny światowej aż do jego śmierci w 1945 r. miało ciągle dużą wartość zarówno w sferze symbolicznej, jak i w realnej polityce. Trzeba przy tym zauważyć, że Polacy odwoływali się do niego w momentach trudnych bądź przełomowych dla naszego narodu. W 30. rocznicę śmierci Wincentego Witosa, w dniu 31 października 1975 r., ks. kardynał Karol Wojtyła wygłosił homilię w bazylice Mariackiej. Powiedział wówczas, że Witos „był wierny całej prawdzie duszy polskiego ludu. Był wierny całemu jego historycznemu dziedzictwu, wszystkim zmaganiom, wszystkim cierpieniom przeszłości i całemu temu dążeniu do lepszej przyszłości, w której ten polski lud znajdzie pełne potwierdzenie tego, czym jest. Bo tylko wówczas można powiedzieć, iż stanowi on o życiu własnej ojczyzny, jeżeli w życiu tej ojczyzny znajduje potwierdzenie tego, czym jest”. Karol Wojtyła podkreślił również, że Wincenty Witos to „człowiek z ludu, który umiłował lud i który jednego tylko pragnął, ażeby ten lud był nie tylko przedmiotem, ale także podmiotem sprawiedliwości, ładu i pokoju we własnej ojczyźnie i na całym świecie”. Niestety polskie społeczeństwo rzadko zdaje sobie z tego sprawę. Nawet mieszkańcy wsi pytani o Witosa odpowiadają, że dla regionów wiejskich zrobił niewiele albo i nic. Trudno się przebić przez te pokłady niewiedzy. To, co winno stanowić podręcznikowy wręcz przedmiot dumy, spotyka się na wsi z lekceważeniem.
W sferze politycznej zachodzą jednak powolne zmiany. Dowodem na to, że polscy politycy zaczynają zmieniać swój stosunek do postaci trzykrotnego premiera, jest m.in. kasacja wyroku z procesu brzeskiego (1931–1933). W maju 2023 r., po 90. latach od skazania w tym haniebnym procesie przywódców Centrolewu z Witosem na czele, Sąd Najwyższy, rozpatrując wniosek kasacyjny ówczesnego Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara, unieważnił tamten niesprawiedliwy, polityczny wyrok. Po dziesiątkach lat sprawiedliwość zatryumfowała. Ogłaszając uzasadnienie decyzji sądu, przewodniczący składu orzekającego sędzia SN Michał Laskowski wypowiedział słowa, które mają wartość ponadczasową: „Dzisiejsze orzeczenie stanowi pewne zadośćuczynienie dla skazanych. Ta sprawa powinna stanowić lekcję na temat roli prawa i sądów w państwie. I to lekcję nie tylko dla sędziów, ale także dla przedstawicieli władzy wykonawczej, ustawodawczej, dla nas wszystkich. Sprawa ta powinna stanowić przestrogę przed pokusą zwalczania przeciwników politycznych za pomocą instrumentów państwa i prawa; podejmowania działań wbrew prawu i konstytucji dla poszerzania zakresu władzy”.
Przez dekady nikt z rządzących nie mógł lub nie chciał wznieść się ponad polityczne podziały i własne uprzedzenia, aby doprowadzić do uniewinnienia Wincentego Witosa od niesprawiedliwie ciążących na nim zarzutów. Wyrok Sądu Najwyższego z 2023 r. jest wyjątkowo ważny dla osób zajmujących się biografią Witosa. To ukoronowanie wysiłków na rzecz przywracania pamięci o tym nieprzeciętnym człowieku, który jeszcze do niedawna w świetle prawa pozostawał przestępcą. Ważnym etapem przywracania godności Wincentemu Witosowi była również decyzja polskiego parlamentu z września 2023 r., by rok 2024 ogłosić Rokiem Wincentego Witosa. Wygląda na to, że ta wielka postać ponownie przyciągnie dużo uwagi.
Czego nie zrozumieliśmy?
.Sporo działo się też w 2018 r., kiedy obchodziliśmy 100-lecie odzyskania niepodległości. Miałem wówczas nadzieję, że po tamtych wydarzeniachzostanie Polsce i Polakom coś więcej niż liczne publikacje, programy radiowo-telewizyjne i kilka pomników; że wspólnie spojrzymy w kolejne stulecie, a naród stanie ponad podziałami i razem, niezależnie od różnic, odda cześć setkom tysięcy, którzyprzypłacili życiem odzyskanie i utrzymanie niepodległości. Być może teraz, przy okazji świętowania 150. rocznicy urodzin Wincentego Witosa, wypełnimy jego przesłanie, swoisty testament polityczny; zrozumiemy, że „Polska nie tylko jest naszym największym dobrem, ale jest naszą wspólną własnością i taka musi pozostać. Nie jest ona także niczyim darem ani z niczyjej nie powstała łaski, jest dziełem długich, mozolnych i krwawych wysiłków narodu polskiego”. Ci zaś, którzy w dużej mierze kształtują naszą rzeczywistość, zrozumieją, jak pisał Witos, że „największe niebezpieczeństwo państwowe stanowi dla Polski polityka, która kopie coraz większą przepaść pomiędzy ogromną większością polskiej ludności a państwem. Bezpieczeństwo państwa jest najpewniejsze wtenczas, gdy jest zbudowane na własnym narodzie. Rząd współdziałający z narodem, na pozór nawet chwiejny, uważam za silniejszy od tego, który tym narodem rządzi, nie pytając się go o wolę i zdanie. Istoty rządu nie stanowi komenda ani mocne gesty, dowodem siły nie jest gwałt i nadużycie, lecz autorytet oparty na prawie i woli narodu”.
.Wincenty Witos nieraz w swoich wspomnieniach, które są budującą lekturą, pisał o tym, że świadomość wspólnoty narodowej trzeba rozwijać. Martwił się, że tej świadomości może w narodzie zabraknąć. Czy tym razem zdołamy zgromadzić się wokół tego wspólnego, narodowego celu? Ufam, że tak, wszak według Witosa fundamentem sprawnego funkcjonowania państwa i demokracji jest poszanowanie prawa. Jakże współcześnie brzmi myśl, że demokracja nie może istnieć bez równości wobec prawa i że ład społeczny musi być podporządkowany takiemu prawu, które broni interesów i godności każdego człowieka. To głębokie poczucie demokratyzmu i legalizmu Wincentego Witosa powinno być dla nas przesłaniem i drogowskazem – nie tylko w obchodach tego roku, ale i na dalszą przyszłość.
Janusz Skicki
Tekst ukazał się w nr 61 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]. Miesięcznik dostępny także w ebooku „Wszystko co Najważniejsze” [e-booki Wszystko co Najważniejsze w Legimi.pl LINK >>>].