Wincenty WITOS: Podstawę rządzenia stanowi i stanowić powinno prawo

Podstawę rządzenia stanowi i stanowić powinno prawo

Photo of Wincenty WITOS

Wincenty WITOS

(1874-1945) Polityk, działacz ruchu ludowego, trzykrotny premier Rzeczypospolitej Polskiej.

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Każdy urzędnik musi czynem udowadniać, że dobra państwowego nikomu marnować ani rozdrapywać nie wolno. Zniknąć musi natychmiast szafowanie przez funkcjonariuszy dobrem państwa. Duch demokratyczny, jakiego wymaga nowoczesna Polska, musi się przejawiać w sposobie urzędowania, pilności, gorliwości i sumienności urzędników – pisał Wincenty WITOS

.Wincenty Witos to wybitna postać w historii Polski. O jego wyjątkowości świadczą przede wszystkim czyny pozwalające zaliczyć go do grona Ojców Niepodległości, obok Józefa Piłsudskiego, Romana Dmowskiego, Ignacego Paderewskiego, Ignacego Daszyńskiego i Wojciecha Korfantego – obrońców państwowości polskiej i liderów życia politycznego w międzywojennej Polsce.

Wyjątkowa była również jego droga życiowa, która pokazuje, że mimo pochodzenia chłopskiego, braku formalnego wykształcenia, ale za to dzięki ciężkiej pracy, systematyczności, samokształceniu i gotowości służenia innym można stać się mężem stanu i z powodzeniem sprawować funkcję w samorządzie, parlamencie i administracji państwowej.

Spisane przez Witosa wspomnienia, stanowiące zasadniczą część publikowanych „Dzieł wybranych”, liczą już sobie niemal dziewięćdziesiąt lat; jego przemówienia i publicystyka w dużej części zostały wygłoszone i rozpropagowane ponad wiek temu. Wiele myśli zostało sformułowanych i zapisanych, gdy Polski nie było jeszcze na mapie Europy. Jednak czas w żaden sposób nie wpłynął na znaczenie tego piśmiennictwa. Czytelnika niejednokrotnie zaskoczą analizy, oceny i recepty przedstawiane przez Autora w odniesieniu do problemów nurtujących Polaków w pierwszych dekadach XX w., do zjawisk i wydarzeń, których odpowiedniki dostrzec można również dzisiaj, we współczesnej Polsce i w otaczającej nas rzeczywistości.

Wspomnienia, zanotowane przez stenografów wystąpienia publiczne i publicystyka Wincentego Witosa powstały w czasach walki o niepodległość i w okresie budowy nowoczesnego państwa. Niewiele straciły na aktualności, bowiem niepodległość państwa i dobro jego obywateli buduje się nieustannie.

Ze wstępu dr. Karola Nawrockiego


26 VII 1920. Do wszystkich panów urzędników i funkcjonariuszy państwowych

.Dobro Rzeczypospolitej wymaga zawsze, a w szczególności w chwili obecnej, od całego społeczeństwa, od wszystkich czynników tworzących państwo, rzetelnego, szczerego współdziałania i wypełniania najściślej obowiązków ciążących na każdym obywatelu. Największe obowiązki spoczywają na urzędnikach Rzeczypospolitej. Uznając dobrą wolę urzędników wszelkiej kategorii, oceniając należycie znaczenie ich współudziału w pracy nad budową naszej państwowości, uważam za wskazane, podjąwszy odpowiedzialność za rządy w państwie, zwrócić się do wszystkich panów funkcjonariuszy państwowych z podaniem wytycznych, które mają być przez panów urzędników najsumienniej przestrzegane.

Sejm Ustawodawczy, wprowadzając przełom w ukształtowaniu stosunków politycznych, gospodarczych i społecznych, utworzył podwaliny Polski ludowej, co w pierwszej linii uświadomić sobie muszą panowie urzędnicy, którzy w okresie tworzenia się państwa polskiego są w wielkiej mierze tego państwa budowniczymi, a zarazem stanowią łącznik między państwem a jego obywatelami.

Społeczeństwo zwykło osądzać państwo według tego, jakim jest postępowanie jego urzędników.

Pierwszym obowiązkiem urzędników jest jak najściślejsze wykonywanie ustaw obowiązujących. Niejedne uchwalone przez Sejm ustawy niejednokrotnie naruszają utarte w okresie niewoli pojęcia i poglądy warstw, które przed wojną korzystały z przywilejów, dawnych form i urządzeń, zmiecionych dopiero przez wojnę światową i przez zrodzone w krwawych jej oparach nowe, wielkie idee wolności i postępu. Panowie urzędnicy muszą zrozumieć, że te ustawy stanowią fundamenty nowego ustroju Polski, że są one dla mas włościańskich i robotniczych, na których przyszłość Rzeczypospolitej oparto, najwymowniejszym dowodem, iż w Polsce odrodzonej nie ma przywilejów, że masy pracujące w Rzeczypospolitej mają naprawdę matkę, którą kochać, ale dla której w potrzebie wszystko poświęcić należy i warto.

Każdy, kto do urzędu przychodzi, bez względu na to, czy w sukmanie wieśniaczej, czy w miejskim ubraniu, czy w bluzie robotniczej, musi mieć jednakowy przystęp do każdego urzędnika i musi być jednako życzliwie traktowany. Nie mogą mieć miejsca żadne protekcje, nie może się więcej powtórzyć lekceważenie tych obywateli, co najwięcej opieki rządu potrzebują, ale często nie mogą się o nią doprosić, bo przed nimi załatwia się sprawy protegowanych.

Każdy chłop czy robotnik musi być tak w każdym urzędzie traktowany, by w jego świadomości wyryło się na zawsze przeświadczenie, iż jest pełnoprawnym obywatelem państwa, aby przez to spotęgowało się w nim uczucie miłości Rzeczypospolitej, której trwałość i byt na masach pracujących oprzeć się muszą.

Funkcjonariusze państwowi na całym obszarze państwa muszą świecić masom przykładem, jak się dla dobra ogólnego pracuje i jak się dobro państwowe szanuje.

Praca w urzędach musi być najwydatniejsza; wszystkie sprawy załatwiane muszą być jak najszybciej; przy wykonywaniu ustaw urzędnik musi pamiętać, że jest nie tylko urzędnikiem, ale także obywatelem państwa. Z urzędu każdy obywatel powinien wynieść wrażenie, że aparat państwowy działa sprawnie, zdecydowanie, szybko i po obywatelsku i że każdy urzędnik dzierży wysoko sztandar dobra publicznego i godności swojego stanu.

Praca w biurach musi się zaczynać i kończyć w ściśle oznaczonych godzinach; interesanci nie mogą być trzymani po kilka godzin, a czasem i dni przed drzwiami urzędu, dlatego że dany urzędnik w godzinach biurowych nie urzęduje. Należy pamiętać zawsze, że urzędnik jest sługą państwa i społeczeństwa. Jest nim tak dobrze prezydent ministrów, jak każdy najniższy funkcjonariusz państwowy. Postępowanie wszystkich funkcjonariuszy państwowych z obywatelami musi być dostosowane do tej przesłanki.

Każdy urzędnik musi czynem udowadniać, że dobra państwowego nikomu marnować ani rozdrapywać nie wolno. Zniknąć musi natychmiast szafowanie przez funkcjonariuszy dobrem państwa. Duch demokratyczny, jakiego wymaga nowoczesna Polska, musi się przejawiać w sposobie urzędowania, pilności, gorliwości i sumienności urzędników. Dobro państwa żąda, aby tym duchem przejął się cały stan urzędniczy.

Nie wątpię, że panowie urzędnicy zastosują się do tych wytycznych i przez odpowiednie postępowanie spotęgują w masach świadomość, że Polska ludowa jest faktem, a nie marzeniem. Wszczepienie tej świadomości i wiary w masy jest kamieniem węgielnym trwałości, szczęścia, a zarazem rozwoju Rzeczypospolitej.

Prezydent ministrów Wincenty Witos
„Ludowiec”, nr 23, z 8 VIII 1920


23 V 1926. Kochani Bracia Włościanie, Przyjaciele i Współpracownicy!

.Obowiązki, które na mnie włożono, niespodziewane i krwawe wypadki, czasowe pozbawienie mnie osobistej wolności – nie pozwoliły mi ani się z Wami zetknąć, ani porozumieć. Gdy to minęło – a życie mimo wszystko płynie – uważam za swój obowiązek przemówić do Was w tej chwili.

Zgodnie z przepisami istniejącego konstytucyjnego prawa, za zgodą prezydenta Rzeczypospolitej, z woli większości sejmowej i Klubu naszego, ulegając naciskowi i konieczności, podjąłem się utworzenia rządu i stanąłem na jego czele.

Uczyniłem to wówczas, kiedy wszystkie inne próby utworzenia rządu zawiodły zupełnie. Krok ten nie był podyktowany ani pragnieniem władzy (gdyż nie była ona dla mnie nowością), ani chęcią gnębienia kogokolwiek, lecz wypływał z obowiązku, od spełnienia którego odpowiedzialnemu politykowi nie wolno było się uchylić.

Że do władzy nie dążyłem, świadczy choćby fakt, iż na parę dni przed tym publicznie zaznaczyłem, że objęcie tejże władzy przez p[ana] Piłsudskiego, obecnego ministra spraw wojskowych, uważam za rzecz dla państwa pożądaną. Wypowiadając głośno to przekonanie, ani na chwilę nie mogłem przypuszczać, by mogło to się stać inaczej jak w pełnym majestacie prawa i na gruncie prawa. Stało się inaczej, a stało się źle.

Rząd ten, rząd większości parlamentarnej nie był rządem reakcji i wstecznictwa, jak to głoszą kłamliwe niektóre stronnictwa polityczne, gdyż w skład jego wchodzili zarówno przedstawiciele włościaństwa, jak i robotników – był rządem demokratycznym, bo opierał się na większości sejmowej.

Zaledwie rząd ten prawy i legalny objął swoje obowiązki, wystąpiono przeciw niemu zbrojnie, rozpoczynając krwawą, bratobójczą walkę o zdobycie tej władzy, którą można było mieć przed tym bez straty choćby jednego człowieka. Przekonaliśmy się, że mamy do czynienia ze spiskiem dawno przygotowywanym.

Obowiązkiem więc moim i rządu, jak też każdego innego rządu, było wystąpić przeciw temu i bronić istniejącego prawa przed gwałtem, bez względu na to, kto był jego gwałcicielem. Oddając na tym miejscu hołd poległym uczestnikom walki i żyjącym bohaterom, zaznaczyć muszę z naciskiem, że wina przelanej krwi bratniej i wykopanej przepaści w narodzie nie leży po stronie rządu, bo ani tej walki nie zaczynał, ani jej nie prowokował. Spełnił tylko swój ciężki i bolesny obowiązek.

Gdy obrona stała się niemożliwa, ustąpił, by zrobić miejsce tym, co drogą krwawej rozprawy chcieli dojść do władzy. Władzę tę mają dziś w ręku, a spełniając ją – biorą odpowiedzialność za wszystko, co się obecnie dzieje i co się dziać może i będzie.

Oświetlać całokształtu wypadków nie chcę i nie będę, znajdą bowiem one nie tylko swoje oświetlenie, ale także i zakończenie, jednak nie w tej jeszcze chwili, lecz później. Natomiast po tym wstępie chcę dotknąć krótko stanowiska niektórych partii i stanowiska waszego w tej sprawie.

Drogą zbrojnej, krwawej walki, a więc drogą niebywałego gwałtu, zmuszono legalny rząd, oparty o większość parlamentarną, rząd powołany przez prezydenta Rzeczypospolitej, do ustąpienia pod pretekstem, że to rząd niemoralny, rząd złodziei grosza publicznego. Niektóre stronnictwa polityczne już po jego ustąpieniu rozpaliły tak przeciw niemu, jak też przeciw poszczególnym jego członkom, a więc i mnie – oszczerczą walkę, wzywając bałamucone przez całe lata tłumy do wymierzenia nam doraźnej kary, a więc do mordu i zbrodni, która by położyła kres naszemu istnieniu.

W uchwałach swoich, do tego nawołujących i rozgrzeszających ewentualnych sprawców już z góry, nie podali ani jednego faktu, który by usprawiedliwić mógł ich postępowanie. Byłoby poniżej mojej godności osobistej zwracać się do kierowników tej haniebnej roboty o dowody, zaznaczam tylko dla oświetlenia naszych politycznych stosunków, że przedstawiciele socjalistów z tymi samymi ludźmi, na których dziś wskazują jako na zbrodniarzy, wyjętych nawet spod prawa i sądu, siedzieli przez szereg miesięcy w rządzie, razem prowadzili tę samą wspólną robotę, a więc brać powinni wspólną odpowiedzialność. Prowadzili rozmowy ze mną na parę dni przed wypadkami, snując plany wspólnej państwowej pracy na bliższą i dalszą przyszłość, a potem rzucili kamieniem potępienia i w obronie rzekomej moralności kazali przygodnemu mordercy dokonać samosądu.

Na kimże ma się go dokonać i za co? W pierwszym rzędzie na mnie za rzekomą kradzież grosza publicznego. Nie celem usprawiedliwienia się, lecz w interesie prawdy muszę zaznaczyć, że w czasie swojego dwukrotnego urzędowania nigdy nie wziąłem jednego grosza pieniędzy państwowych ani dla siebie, ani dla swojej rodziny, a tym mniej obecnie. Oskarżyciele moi mogliby przecież to sprawdzić, gdzie jest ten majątek przeze mnie nagromadzony, który mógłby dać bodaj pozór mej chciwości czy nierzetelności. Nie wiem, dlaczego tego nie chcą zrobić.

Pytam, czy to nie mówi o tchórzostwie i nikczemności u nas dotąd zupełnie jeszcze nieznanej? Zrabować komuś cześć i honor, a potem rozbić mu głowę drągiem lub zamknąć usta strzałem rewolwerowym to widać nowy program polityczny owych postępowych moralnych partii.

Droga samosądów znana jest w historii. Do niedawna robiły to: carska, despotyczna, reakcyjna Rosja, robili obecni jej władcy, komuniści, teraz robić to zamierzają u nas rzekomi obrońcy wolności i sumienia. Boję się, by burza przez nich wywołana nie zmiotła Polski i tych, którzy tę burzę rozpętali!

Bracia, Włościanie, Ludowcy!

Wyznaczony Waszą wolą na zaszczytne naczelne stanowisko w PSL starałem się sprawować swoje obowiązki zgodnie z interesem państwa i interesem naszego nieszczęsnego stanu. Wierzyłem i wierzę niezachwianie, że Polska wtenczas może nie tylko istnieć, ale i być potężną, kiedy oprze się na prawie i na Was. Starałem się zawsze, ażeby nie skalać jej imienia i nie splamić Waszego honoru, nie splamić go nigdy i nie splamić go niczym. Wychodziłem z założenia, że kiedy los państwa polskiego i jego przyszłość zostały złożone także w Wasze ręce, traktować je musimy jako najwyższe dobro, którego nam nie wolno w niczym uszczuplić lub na szwank narazić.

Dążyłem do tego, byście biorąc udział w rządach państwa naszego, nie byli niczyim podnóżkiem, nie służyli nikomu, lecz Polsce i swojemu stanowi, byście nie byli pognojem ani dla zgubnego wstecznictwa, ani dla niszczycielskiej anarchii.

Podstawę rządzenia stanowi i stanowić powinno prawo, a istotę jego stanowi siła. Siłą naszą jest solidarność działania. Prawo zostało obecnie podeptane, a siłę Waszą niszczą ci, co albo niemożliwymi do spełnienia obietnicami prowadzą Was zgubną drogą burzenia własnej podstawy, albo rozbijają Was na części, by tym łatwiej zrobić Was potem niewolnikami niepoczytalnych, niszczycielskich żywiołów.

Udziałem i zadaniem Waszym była zawsze ciężka i mozolna praca, która dawała chleb i utrzymanie niemal wszystkim w Polsce. Została ona obecnie zamącona przez tych, co albo są wrogami państwa, albo chcą żyć lekko, a więc czyimś kosztem, co posługując się terrorem i gwałtem, dla własnej krótkotrwałej wygody i korzyści gotowi są zniszczyć dorobek całych pokoleń, rozlać krew, rozniecić pożogę, zburzyć i podeptać wszystko, co dziś istnieje, by za to przynieść Wam hańbę i niewolę stokroć gorszą od dawnej. Liczą na Waszą nieświadomość i obojętność, sami bowiem będąc garstką nieliczną, potrzebnej nie stanowią siły i stanowić jej nigdy nie będą. Siłę stanowicie Wy, bo posiadacie olbrzymią przewagę liczebną nad wszystkimi w Polsce, posiadając przy tym równe pod każdym względem prawa. Jest to jednak siła teoretyczna, która nie wystarcza, siła bowiem prawdziwa musi być realna, a więc musi być czynna. Nie znaczy to, by mając tę siłę, dokonywać gwałtu nad kimkolwiek, lecz nie pozwolić dokonać gwałtu nad sobą. Przewagi tej nie użyliście dotąd nigdy na własną korzyść, a tym mniej na czyjąś szkodę. O tym powinno się pamiętać. W pierwszym rzędzie powinni pamiętać robotnicy, że wbrew Waszej woli i bez pomocy Waszych zastępców nie byliby osiągnęli praw i zdobyczy socjalnych, bo nie mieli do tego dostatecznej siły. Powinni mieć na pamięci wszyscy, że w tym okresie masa chłopska nie osiągnęła prawie nic dla siebie, mimo to była wierna państwu i porządkowi. Dzieje i przyszłość narodów nie zależą od jednego momentu ani jednego wypadku. Triumf złego, gdyby on nawet nastąpił, może być bardzo krótkotrwały. Radość więc naszych wrogów jest co najmniej bardzo przedwczesna.

Co będzie dalej, to zależy w wielkiej mierze od Was. A gdy tak jest, stańcie wszyscy do szeregu, stańcie zwarcie jak jeden mąż, stańcie w obronie państwa, prawa, siebie i swoich. Nieście wysoko sztandar państwa naszego, sztandar swojego stanu i sztandar PSL „Piasta”.

.Zdobądźcie się na energię i wolę żelazną, na wytrzymałość Wam tylko właściwą! Zorganizowani w jednolity front ludowy – karni i posłuszni naczelnym Waszym władzom, przygotujcie się, by w razie potrzeby, mając dostateczną siłę, stanąć na straży interesów państwa i w obronie prawa – przeprowadzając swoją wolę.

Kraków, dnia 23 maja 1926 r.
„Piast”, nr 23, z 30 V 1926
Wincenty Witos
Fragment książki Dzieła wybrane”, t. 4 „Publicystyka”, wyd. Instytutu Pamięci Narodowej, 2024 [LINK]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 23 lutego 2024