Tomasz ZARYCKI: Rozbiorowa prehistoria polskiej nowoczesności

Rozbiorowa prehistoria polskiej nowoczesności

Photo of Tomasz ZARYCKI

Tomasz ZARYCKI

Socjolog, geograf społeczny, dr hab., profesor w Instytucie Studiów Społecznych UW. Zajmuje się socjologią polityki i kultury, geografią polityczną oraz analizą dyskursu. Autor m.in.: Nowa przestrzeń społeczno-polityczna Polski (1997), Kapitał kulturowy. Inteligencja w Polsce i Rosji (2008), Peryferie. Nowe ujęcie zależności centro-peryferyjnych (2009), Ideologies of Eastness in Central and Eastern Europe (2014).

zobacz inne teksty Autora

II Rzeczpospolita była państwem realizującym względnie etatystyczny model rozwoju, co warunkowane było przede wszystkim jej ograniczonymi zasobami ekonomicznymi – pisze Tomasz ZARYCKI

.Pisana, szczególnie z perspektywy narodowej, historia Polski każe nam doceniać przede wszystkim najodważniejsze środowiska bojowników o wolność, ich decyzje traktować jako jedynie słuszne, a historyczną trajektorię kraju z jej dramatycznymi walkami powstańczymi jako opartą na optymalnych wyborach politycznych, a przynajmniej realnie osiągalną. Bardziej zdystansowana analiza socjologiczna może jednak wnosić nieco inną perspektywę. W szczególności pokazać może, że elity każdego kraju, które są głównym motorem jego rozwoju, są zwykle podzielone, zarówno ze względów politycznych, jak i różnych interesów materialnych.

Wiążą się z tym też istotne różnice w zakresie tego, jakim wizjom nowoczesności sprzyjają. Zdefiniowanie nowoczesności nie jest łatwe, gdyż określenie jej istoty jest przedmiotem ciągłych sporów. Pod jej hasłem można wyróżnić dwa podstawowe sposoby myślenia o zmianie społecznej czy też jej dwa wymiary. Z jednej strony to wymiar zmiany ideologicznej czy też ideowej. Chodzi o ewoluujące nieustannie przekonania o tym, jak powinien być urządzony świat społeczny zarówno w wymiarze kulturowym, politycznym, jak i ekonomicznym. Sama idea nowoczesności zakłada nieuchronność takiej zmiany i może być uważana za jej ideologię. Jej treść zaś ulega też ciągłej zmianie: to, co jeszcze niedawno wydawało się postępowe, jeśli chodzi o sposoby gospodarowania, rządzenia czy współżycia społecznego lub estetyki, po jakimś czasie okazuje się przeżytkiem, nierzadko szkodliwym.

Z drugiej strony nowoczesność to realna zdolność do zmiany społecznej lub też co najmniej oparcia się destrukcyjnym efektom zmian, jakie nieuchronnie zachodzą w skali globalnej. Chodzi więc o zdolność do akumulacji i mobilizowania znaczących zasobów, pozwalających na zachowanie w takich niestabilnych warunkach swej podmiotowości.

Za kluczowe uważa się zwykle zasoby ekonomiczne, ale ważne są także zasoby polityczne czy kulturowe. Dwa ostatnie typy zasobów dają zazwyczaj możliwość mobilizacji społecznej na większą skalę. Pomiędzy zarysowanymi tu dwoma wymiarami nowoczesności istnieje pewne napięcie. Można powiedzieć bowiem, że społeczeństwa nowoczesne to społeczeństwa zmiany, a więc takie, które ciągłą zmianę, przedstawianą jako postęp, stawiają w centrum swojej tożsamości. W takim rozumieniu w rdzeniu nowoczesności mamy wewnętrzną sprzeczność, swoiste dialektyczne napięcie pomiędzy zmianą jako wartością a stabilnością, która jest też ważną obietnicą „nowoczesnych” rządów. Aspirują one bowiem do obrony zasobów swoich obywateli, stałości narodowej tożsamości, granic państwowych czy podstaw ładu społecznego. Można więc de facto czytać większość ideologii nowoczesności jako programy zagwarantowania stabilności w warunkach ciągłej zmiany czy też pomysły na dostosowanie się do ciągłej zmiany, pewne jej oswojenie, by stała się motorem rozwoju, ale i gwarantem stabilności na głębszych poziomach organizacji społecznej.

W końcu XIX w. mamy dwie radykalne idee, które okazują się szczególnie atrakcyjne dla aspirującej do podwyższenia swojego statusu inteligencji z Europy Środkowej i Wschodniej. Chodzi z jednej strony o idee rewolucji społecznej, a z drugiej o idee narodowego samostanowienia. Pomiędzy nimi a szeroko rozumianą ideologią nowoczesności powstaje istotne napięcie. Rewolucja ma bowiem zerwać podstawową ciągłość struktur społecznych, której jak wspomniano, nowoczesność miała być de facto wsparciem. Ruchy niepodległościowe podważają zaś dominujący do 1914 r. ład imperialny. Nowoczesność była w jego kontekście przede wszystkim ideologią burżuazji i awansującego mieszczaństwa. Miała legitymizować przejęcie przez nie władzy od elit feudalnych pod hasłami demokratyzacji, sprawiedliwości społecznej i efektywności, którą gwarantować ma do dziś nauka zastępująca religię. Hasła rewolucyjne bazowały zaś na doprowadzeniu wspomnianych ideałów do skrajności, co oznaczało również marginalizację czy też nawet eliminację pierwotnych promotorów owych idei, a więc mieszczaństwa i burżuazji. Hasła niepodległościowe bazowały tymczasem na próbie wpisania wspomnianych ideałów w ramy ideologii samostanowienia narodowego.

Nie przypadkiem więc dominująca część polskich sił niepodległościowych widziała już w końcu XIX w. przyszłą Polskę jako państwo demokratyczne i realizujące, jak byśmy dziś powiedzieli, równościowe ideały państwa opiekuńczego. Na takich fundamentach powstała też II Rzeczpospolita, którą określić można mianem państwa w swoich ideałach socjalnego z uprzywilejowaną de facto rolą inteligencji. To bowiem inteligencja została jej dominującą elitą, marginalizując wcześniej przeważające w polu władzy ziemiaństwo i burżuazję. Na terenach na wschód od Polski, które weszły następnie w skład powstającego wówczas Związku Sowieckiego, po 1917 r. władzę objęły natomiast radykalne frakcje inteligencji, które jako swoich głównych oponentów zniszczyły elity ziemiańskie i burżuazyjne, w części fizycznie, z czasem zaś zmarginalizowały konkurencyjne frakcje inteligencji. Rozpoczęły jednocześnie wdrażanie radykalnego wariantu modernizacji, będącego modelem skrajnie etatystycznym i autorytarnym, choć legitymizującego się hasłami demokratycznej władzy mas ludowych.

II Rzeczpospolita była państwem realizującym względnie etatystyczny model rozwoju, co warunkowane było przede wszystkim jej ograniczonymi zasobami ekonomicznymi. Współtworzyły ją inteligenckie elity lewicowe oraz drobnomieszczańskie. Te ostatnie wiązać można przede wszystkim z endecją, dla której ideologów ważną inspiracją był wpływowy wówczas w skali globalnej darwinizm. Można go także rozpatrywać jako wariant ideologii nowoczesności, który dowartościowywał silnie państwo narodowe jako podstawą jednostkę walki o status i zasoby. Tymczasem jednak, jak wspomniano, wariantem dominującym nowoczesności jako ideologii w skali światowej był i de facto wciąż pozostaje wariant burżuazyjno-mieszczański. Z czasem i on uległ na tyle daleko idącej demokratyzacji, że stał się nie do pogodzenia z ideą imperialną, a tym bardziej kolonialną. Do I wojny światowej ten aspekt nowoczesności był jednak jeszcze znaturalizowany – uważano, że formuła imperialna jest właściwym kontekstem modernizacji. W takich imperialno-kolonialnych ramach odbywała się też tzw. pierwsza fala globalizacji, która miała miejsce w drugiej połowie XIX w.

Z czasem okazało się, że pełna kontrola polityczna i militarna nad obszarami zależnymi nie jest niezbędna do ekspansji ekonomicznej. Kolejna fala globalizacji, w której ciągle żyjemy, miała więc już miejsce w warunkach, w których samostanowienie narodowe nie jest być może wartością absolutną, ale zastępującą zasadniczo ideologię imperiów kolonialnych, które mieniły się wcześniej ważnymi wehikułami modernizacji.

Jeśli cofniemy się do XIX w., to zobaczymy, że i w polskich elitach nie brak było środowisk, które nowoczesność widziały przede wszystkim w jej klasycznym burżuazyjnym wariancie, w tym środowisk niepróbujących w sposób radykalny podważać ładu imperialnego. Można tu z resztą zauważyć też, że część polskich elit, w szczególności w ziemiańsko-arystokratycznym sektorze, wobec szeroko pojmowanej nowoczesności czuła raczej obawę, niż wiązała z nią nadzieje. Były to w większości środowiska, które posiadały dobre, często osobiste relacje na dworach imperialnych, w szczególności w Petersburgu i Wiedniu. W spectrum pomiędzy nimi a radykalnie zorientowaną inteligencją, czy to niepodległościową, czy też rewolucyjną, znajdowało się jednak też szerokie środowisko, które określić można mianem mieszczańsko-burżuazyjno-inteligenckiego, choć nie brakowało w nim i progresywnych ziemian. Była to część elity polskiej, która zorientowana była na liberalny model nowoczesności. Taki, który nie zakładał zmian rewolucyjnych, a do bezkompromisowych haseł niepodległościowych odnosił się z mniejszym lub większym dystansem. Rozważano raczej różne warianty autonomii w ramach imperiów, w takich zakresach, jakie w danych okolicznościach wydawały się realistyczne.

Środowiska te tworzyły zróżnicowane pole działaczy politycznych i gospodarczych, które określić można mianem klasycznego obozu liberalnego. Promowany przezeń model polskiej nowoczesności opierał się na umiarkowanych hasłach zachodnich ideologii modernizacyjnych, a jednocześnie związany był z realnie funkcjonującym środowiskiem polskiej elity ekonomicznej, której interesy w pewnym zakresie obsługiwał. Ten liberalizm obawiał się haseł radykalnych, w tym radykalnie niepodległościowych. Związany był bowiem pośrednio z interesami ekonomicznymi, których bazą była imperialna przestrzeń gospodarcza. W pierwszej kolejności chodzi tu o przestrzeń Imperium Rosyjskiego, w nim bowiem polscy liberałowie byli najsilniejsi. W nim też znaleźli naturalnych sojuszników w postaci rosyjskiego obozu liberalnego. Nie przypadkiem wśród działaczy (a nawet założycieli) najważniejszej rosyjskiej partii liberalnej – Partii Konstytucyjno-Demokratycznej – znalazł się szereg Polaków. Partia ta, zwana Partią Kadetów, na krótko po rewolucji lutowej 1917 r. stała się partią rządzącą Rosją republikańską. Wizja polskiej nowoczesności tego środowiska prysnęła jednak wraz ze zwycięstwem bolszewików w 1917 r., a już wcześniej, wraz z zajęciem całości ziem polskich przez wojska niemieckie i austriackie w 1915 r., straciła polityczne znaczenie. Znamienne, że spuścizna tego środowiska nazwana została przez Andrzeja Jaszczyka „liberalną Atlantydą”, gdyż pamięć o niej znikła szybko ze sfery publicznej. Uwarunkowane to było zarówno czynnikami politycznymi, jak i ekonomicznymi. Wspomniane przełomy i wyłonienie się niepodległej Polski w 1918 r. oznaczały bowiem polityczną marginalizację środowisk wcześniej sceptycznych wobec radykalnego ruchu niepodległościowego, a preferujących wdawanie się w dyskusje o możliwych wariantach polskiej autonomii z elitami imperialnymi. Co równie ważne, środowiska te straciły w wyniku wspomnianych przemian dużą część swoich zasobów ekonomicznych. Chodzi tu głównie o nacjonalizację majątków, przedsiębiorstw i wszelkich kapitałów na ogromnym obszarze, który znalazł się pod kontrolą bolszewików. Po drugie, powstanie ZSRS oznaczało odcięcie Polski od rynku rosyjskiego, który wcześniej był głównym kołem zamachowym rozwoju gospodarczego na ziemiach polskich. Dostęp do rynku niemieckiego okazał się dla polskich eksporterów też ograniczony ze względu na wojny celne prowadzone przez Polskę i Niemcy. Głównym wehikułem modernizacji i rozwoju musiało stać się niezbyt silne państwo pod kierownictwem inteligenckim.

Rozwój wspomagany czy nawet prowadzony przez państwo stawał się jednocześnie w okresie międzywojennym coraz bardziej uznanym elementem ideologii nowoczesności. Stało się to w szczególności w wyniku wielkiego kryzysu lat 20., gdy nawet w USA uznano, że bez silnej interwencji państwa w gospodarkę oraz bez silnej państwowej regulacji gospodarki (w tym wysokiego opodatkowania) skok modernizacyjny nie jest możliwy. W Stanach Zjednoczonych, a także innych krajach zachodnich ów etatystyczny okres definiowania nowoczesności miał jednak charakter hybrydowy. Łączył silną rolę państwa z ciągle silną rolą wielkiej burżuazji i jej kapitałów. Tymczasem na wschodzie Europy przybrał dwie formy, które można określać mianem kompensacyjnych, jeśli uznamy, że zachodni biegun świata pozostaje dominujący i dzięki temu jego model nowoczesności jest w stanie zachowywać status kanoniczny. Z jednej strony to forma sowiecka, którą częściowo kontynuuje Rosja. Jest to model modernizacji silnie etatystycznej, w której dominującą rolę odgrywa elita urzędnicza (w Rosji tradycyjnie nazywana „nomenklaturą” i mająca w dużym stopniu zdolność do reprodukcji rodzinnej). Silne państwo w takim układzie jest kluczowym wehikułem i gwarantem akumulacji kapitału ekonomicznego, który zapewnia zdolność do inwestycji. Z drugiej strony wyłonił się model środkowoeuropejski, którego Polska wydaje się przypadkiem bardzo wyrazistym. Bazuje on na dominującej roli elity kulturowej i kluczowej wadze przykładanej do suwerenności kulturowej oraz, na ile to możliwe, politycznej. W tych wymiarach ma też miejsce wspomniana kompensacja, która ma łagodzić dojmujący brak własnych zakumulowanych zasobów ekonomicznych, a w wymiarze wewnętrznym słabość narodowej burżuazji. W takim układzie nowoczesność jest przede wszystkim projektem inteligenckim oraz projektem w pierwszej kolejności kulturowym, następnie w miarę możliwości też politycznym i wtórnie dopiero, zwykle w ograniczonym stopniu ze względu na brak własnych zasobów kapitałowych – ekonomicznym.

Warto zwrócić uwagę, że korzeni takiego dominującego do dziś polskiego modelu nowoczesności można szukać właśnie w końcowym okresu zaborów. A za moment kluczowy dla jego ukształtowania się jako modelu dominującego uznać można okres I wojny światowej, z takimi wydarzeniami, jak ofensywa niemiecka w 1915 r. i rewolucja bolszewicka w roku 1917. Przesądziły one o tym, że wśród wielu modeli polskiej nowoczesności wygrała wersja inteligencko-niepodległościowa, dla której koszty ekonomiczne uzyskania czy utrzymania suwerenności polityczno-kulturowej nie są w ogóle przedmiotem dyskusji. Model liberalny polskiej nowoczesności, oparty na burżuazji i skupiony na zdolności do akumulacji kapitału ekonomicznego, został zaś całkowicie zmarginalizowany, a w swoim wariancie historycznym – zapomniany.

Można zauważyć, że wśród „zabytkowych” wizji polskości większą widocznością cieszy się do dziś konserwatyzm końca XIX w., w szczególności w jego galicyjskim wydaniu. Choć był on ruchem ideowym i politycznym zasadniczo odrzucającym nowoczesność i pod każdym względem przegranym, jest do dziś przedmiotem pewnej nostalgii, w szczególności zdefiniowanej w wymiarze regionalnym Małopolski. Jak się wydaje, o jego względnej atrakcyjności przesądza to, że jest postrzegany jako symboliczny łącznik polskości z szeroko rozumianym Zachodem. W ramach imperium austriackiego konserwatywne elity polskie włączone były bowiem w pewnym zakresie do rządzenia państwem. Fakt zaś, że Austria pozostaje dziś zamożnym i demokratycznym państwem Zachodu, czyni posługiwanie się historycznymi motywami, które łączą historię Polski z historią austriacką, symbolicznie dowartościowującym. Z drugiej zaś strony dramatycznie odmienna trajektoria geopolityczna Rosji nie pozwala nam nawet w dyskursie historycznym odwoływać się do środowisk, które z tym właśnie krajem wiązały jakiekolwiek nadzieje na unowocześnienie Polski.

.W efekcie jednak trudne jest przypominanie w sferze publicznej o tym, że Polacy posiadali swój własny wariant liberalnej nowoczesności, a także swoją elitę burżuazyjną. Próby ożywienia polskiego liberalizmu okazują się więc przede wszystkim inteligenckimi projektami kulturowymi o ograniczonej skuteczności ze względu na słabość stojącej za nimi bazy ekonomicznej. Źródłem ideowym pozostaje dla nich w większości zachodnia historia liberalizmu, podczas gdy pamięć o rodzimych projektach liberalnej nowoczesności zanikła.

Tomasz Zarycki

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 9 lipca 2023