Jędrzej STĘPIEŃ: Ogrodnicy kultury

Ogrodnicy kultury

Photo of Jędrzej STĘPIEŃ

Jędrzej STĘPIEŃ

Założyciel Studio Mentals, szkoły językowej działającej w oparciu o autorski program obcowania z językiem.

zobacz inne teksty Autora

Każdy człowiek ma dwie ojczyzny: swoją własną i Francję – pisze Jędrzej STĘPIEŃ

.Niedługo przed przyjazdem do Francji na stałe przeczytałem, że Francuzi to ogrodnicy. Potem o tym porównaniu nie myślałem, bo rzeczywistość na miejscu nie dawała mi podstaw: parki i przydomowe ogródki są, owszem, zadbane, ale nie bardziej niż w innych częściach Europy, a trawnikom wręcz sporo brakuje do brytyjskich. Dopiero po roku spędzonym we Francji zrozumiałem: Francuzi w rzeczy samej są ogrodnikami, z tym że nie w dziedzinie flory, lecz kultury.

To fascynujące, do jakiego stopnia wypielęgnowali swoje pozdrowienie „bonjour”. Promień jego działania jest znacznie szerszy od polskiego „dzień dobry”. We Francji „bonjour” wymieniają nieznajomi mijający się na chodniku, rowerzyści z pieszymi, ludzie młodzi ze starszymi i ze sobą nawzajem. „Bonjour” jest także naturalnym wyborem obcokrajowców zamiast „hello”. Francuskie pozdrowienie posiada kilka odmian gatunkowych: wieczorem zmienia się w „bonsoir” (zanikające w Polsce „dobry wieczór”), a gdy z naprzeciwka idzie para, staje się „monsieur-dame” (szybko wymawiane „bonjour monsieur et madame”). Do tego każdemu pożegnaniu oprócz „à bientôt” (do widzenia) towarzyszy odpowiednie życzenie: „bonne journée”, „bonne après midi”, „bonne soirée”, „bon dimanche” lub „bon weekend” w zależności od pory dnia i tygodnia. I nie są to sztywne formułki używane tylko w sklepach, ale prawdziwe życzenia, w których szczerość można uwierzyć, bo składane są zawsze z uśmiechem i kontaktem wzrokowym. Owocem tego jest poziom codziennej serdeczności znany w Polsce bodaj tylko z wysokogórskich szlaków.

Owa serdeczność nie jest produktem końcowym francuskiej kultury, lecz zaledwie gruntem do dalszych „upraw”. Francuzi są ogrodnikami, ponieważ akceptują wszystko takim, jakie jest, po czym cierpliwie zabierają się do „kultywacji” owej rzeczy, aż ta się dobrze ukorzeni i zakwitnie.

Francja zdaje się zawsze mówić: „Bonjour, zobaczmy, co da się z ciebie zrobić”. Nie ma tam, jak u nas, woli zaorania wszystkiego i uprawiania od zera „jak trzeba”.

Nie widać we Francji ugorów kulturowych; nic nie jest pozostawione samo sobie: krajobraz, dziedzictwo, język, polityka, media, traktowanie obcych czy cotygodniowy targ. Ten ostatni z wydarzenia czysto komercyjnego, jak w Polsce, wypielęgnowany został do rangi wydarzenia kulturalnego, odbywającego się zawsze na najpiękniejszych placach miasteczek, gdzie od rana do południa panuje atmosfera święta. Francuzi wypielęgnowali nawet swoją biurokrację do stanu rozkwitu, co może nie wszystkich cieszy, ale każdy, kto miał z nią styczność, wie, że nie jest to biurokracja jak u nas, tylko coś znacznie bardziej wyrafinowanego.

Dzięki „kultywacji” wszystko nabiera we Francji specyficznego, lokalnego charakteru. Mało jest we Francji „ciętych kwiatów” – rzeczy bezpośrednio przeszczepionych z obcych kultur. Nawet hamburger przygotowywany i podawany jest po francusku: z troską i jakby większą ilością sałaty. Na polskiej prowincji potrafi stanąć nowoczesny hotel spa z obsługą wyszkoloną zgodnie z globalnymi standardami tego, jak wyglądać ma relaks i wypoczynek, i są to miejsca wybitnie bezosobowe i niepasujące do otoczenia. We Francji pojęcie gościnności zostało już dawno temu przepracowane i podobne miejsca automatycznie podporządkowują się jego aktualnemu rozumieniu. Podobnie rzecz ma się z restauracjami: niektóre z nich w naszym kraju potrafią onieśmielać swoją nieoczekiwaną wytwornością, podczas gdy we Francji świetne jedzenie bywa podawane przez chłopaka w szortach i koszulce z krótkim rękawem jako najzwyklejsza rzecz na świecie.

.Patrząc na ten ogród każdego dnia, jestem spokojny o jego przyszłość, wbrew powszechnym obawom. Oczywiście, że nie wszystko się Francji udaje – osobiście znam ludzi, którym życie we Francji się nie udało, nie nauczyli się języka, okazali się odporni na „kultywację” także w innych aspektach. Jest ich garstka. Wszystkim innym dedykowane jest stare, przedwojenne powiedzenie, że każdy człowiek ma dwie ojczyzny: swoją własną i Francję.

Jędrzej Stępień

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 15 czerwca 2018