Małgorzata WANKE-JAKUBOWSKA, Maria WANKE-JERIE: Łobuz z sercem na dłoni. Eugeniusz Szumiejko

Łobuz z sercem na dłoni.
Eugeniusz Szumiejko

Photo of Maria WANKE-JERIE

Maria WANKE-JERIE

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, przez 16 lat szef działu promocji na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka kilkunastu już książek o bohaterach „Solidarności”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013) i Medalem „Zasłużony dla Wrocławia – Merito de Wratislavia” (2016).

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autorki

Photo of Małgorzata WANKE-JAKUBOWSKA

Małgorzata WANKE-JAKUBOWSKA

Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, przez 18 lat rzecznik prasowy Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka kilkunastu już książek o bohaterach „Solidarności”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013) i Medalem „Zasłużony dla Wrocławia – Merito de Wratislavia” (2016).

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autorki

Sięgał gwiazd dosłownie i w przenośni, był bowiem nie tylko jednym z czołowych działaczy „Solidarności”, ale także spadochroniarzem i astronomem, i obie te życiowe pasje – pierwszą jako sport wyczynowy, a drugą przez wykształcenie i wykonywany zawód – uprawiał na wysokim poziomie – piszą o Eugeniuszu Szumiejce Małgorzata WANKE-JAKUBOWSKA i Maria WANKE-JERIE

.Biografia Eugeniusza Szumiejki to nie tylko kolejna pozycja z cyklu „Dolnośląska Solidarność”. To książka wyjątkowa – co najmniej z dwóch powodów. Rozpoczynając trzecią dziesiątkę biało-czerwonej serii wydawniczej prezentującej sylwetki bohaterów „Solidarności”, jest jednocześnie pierwszą publikacją po nadaniu serii imienia Antoniego Wójtowicza. Drugi powód to osoba bohatera, której jest poświęcona, jest on bowiem – pierwszy spośród dotychczas upamiętnionych – działaczem szczebla ogólnopolskiego, a nie tylko regionalnego, i to działaczem wybitnym. „Eugeniusz Szumiejko to życiorys kompletny” – powiedział premier Mateusz Morawiecki podczas uroczystości pogrzebowych, uzasadniając to jego patriotyzmem wyniesionym z Grodzieńszczyzny na Kresach Wschodnich.

Przejawiał się on jego w czynach, począwszy od marca 1968 roku, przez współtworzenie „Solidarności” w czasie szesnastu miesięcy legalnego działania związku, aby po uderzeniu stanu wojennego znaleźć się na pierwszej linii frontu oporu, a po okrągłym stole, wobec którego był sceptyczny, przez kolejne trzydzieści lat wolnej Polski walczył o to, żeby była ona lepsza. I dla niej pracował. „Bez przesady można stwierdzić, że był jedną z kilkudziesięciu najważniejszych postaci polskiej opozycji demokratycznej lat osiemdziesiątych XX wieku” – napisał Grzegorz Kowal we wstępie do artykułu Biografia opozycjonisty, który ukazał się w drugim numerze „Wrocławskiego Rocznika Historii Mówionej” z 2012 roku.

Eugeniusz Szumiejko to człowiek nieprzeciętnej odwagi graniczącej wręcz z brawurą, o ułańskiej fantazji i czarującej osobowości, błyskotliwej inteligencji i z poczuciem humoru. Gawędziarz, który ubarwiał każdą opowieść dykteryjkami, anegdotami i dowcipami, w pełni zasługując na miano duszy towarzystwa. A duszę miał wschodnią, podobnie jak wymowę z charakterystycznym zaśpiewem. Był również, co typowe dla ludzi z Kresów Wschodnich, człowiekiem otwartym, bezpośrednim, z sercem na dłoni. Potrafił ludzi łączyć, a nie dzielić, czego najlepszym dowodem było liczne grono osób ze wszystkich stron sceny politycznej, które zjawiły się na jego pogrzebie. Nierzadko się zdarza, że na jednej uroczystości spotykają się i stają przy mikrofonie zarówno Tomasz Wójcik, jak i Władysław Frasyniuk.

– Był przyjacielem wszystkich. Nie znam ani jednej osoby, która nie lubiłaby Eugeniusza Szumiejki. Był dobrym człowiekiem aż po granice rozbrajającej naiwności. Mierzył innych swoją miarą, co czasami skutkowało rozczarowaniem – powiedziała na pogrzebie jego córka Malwina Ferenz, dodając: – Był człowiekiem do tańca i do różańca, ze wskazaniem na taniec.

Jest bohaterem trochę zapomnianym, jakby zmarginalizowanym, choć w dziejach „Solidarności” odegrał istotną rolę, i to na najwyższym szczeblu krajowym. Mimo że w różnych kręgach był rozpoznawalny, wiedza o jego działalności opozycyjnej jest niepełna, tak jakby historia nieco go pomijała i dopiero teraz trzeba wydobyć go z niepamięci. Mamy nadzieję, że książka, którą oddajemy do rąk czytelników, pozwoli przypomnieć osobę Eugeniusza Szumiejki w pełnym wymiarze jego dokonań.

„Gienek był bez wątpienia jedną z największych postaci solidarnościowego podziemia” – mówił profesor Andrzej Kisielewicz, przemawiając na pogrzebie Eugeniusza Szumiejki w imieniu Solidarności Walczącej, która – na wniosek Zbigniewa Jagiełły, przewodniczącego Stowarzyszenia Solidarność Walcząca – uhonorowała go pośmiertnie Krzyżem Solidarności Walczącej. Mimo że w 2006 roku został odznaczony przez Prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, drugim po Krzyżu Wielkim Orderem Polonia Restituta, jego udział w podziemiu solidarnościowym był powszechnie niedoceniony i trudno oprzeć się wrażeniu, że Eugeniusz Szumiejko był przez historyków marginalizowany.

Odznaczenie Krzyzem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski

– To człowiek niezwykłej odwagi, ale też człowiek, o którym historia niewiele pisze – wyraził przekonanie Władysław Frasyniuk, żegnając Szumiejkę podczas uroczystości pogrzebowych. – Nawet ważna ucieczka Gienia jest nie do końca opowiedziana – dodał.

A dla Gienka, jak to lapidarnie ujął Tomasz Wójcik, „Solidarność” zawsze była równoważna z Polską. Dlatego zaangażował się na sto procent, wnosząc do swojej działalności nieprzeciętną inteligencję, talent organizacyjny, a przede wszystkim wyjątkową odwagę, graniczącą niejednokrotnie z brawurą. W jego sercu była przede wszystkim Polska i „Solidarność”. Musiało to odbić się na jego życiu rodzinnym, co było ceną, którą płacił on sam i jego najbliżsi.

– Osiągnął mistrzostwo w zabawie z dziećmi, a one go wręcz uwielbiały – mówiła na pogrzebie o swoim ojcu Malwina Ferenz. – Kiedy byliśmy mali, siadaliśmy mu na grzbiecie, a on woził nas jak na koniu – wspominała beztroski czas dzieciństwa. – Wielokrotnie rozmawialiśmy na bardzo ciekawy temat, jakim jest astronomia, lubiliśmy filmy science fiction – zwierza się Stanisław Szumiejko, syn Eugeniusza, i dodaje, że ojciec zaszczepił w nim miłość do kina. Skutecznie, ponieważ wybrał zawód reżysera i scenarzysty. – Tak naprawdę dopiero teraz sam odkrywam polityczną przeszłość ojca – przyznaje.

Odwiedzał dom rodzinny w Wiechlicach, gdzie zawsze był oczekiwanym gościem, ukochanym wujkiem dla siostrzeńca Bogdana oraz siostrzenic Beaty i Renaty, ulubionym stryjem dla bratanków Czesława i Franciszka, a także bratanicy Małgosi. Lubił dzieci swojej siostry i brata, potrafił się z nimi bawić, rozśmieszać je i zarażać swoimi pasjami. Rodzina integrowała się wokół rodziców Gienka, Anny i Bronisława Szumiejków, których wnuki nazywały babcią Handzią i dziadkiem Bronisiem.

List Gończy

– Nie używał wulgaryzmów, chyba że kogoś cytował. Najostrzejsze określenie, jakie pojawiało się w jego ustach, to „łobuz” – wspomina Lech Stefan. – Łobuzami nazywał ubeków, zomowców, komunistów, ale używał tego słowa w pozytywnym znaczeniu, mówił tak na przykład o swoim synu Stasiu.

„W domu czekał na mnie synek, Stasio Szumiejko. Łobuz już był duży, miesięczny” – czytamy w Biografii opozycjonisty relację z powrotu po okresie ukrywania się. W tym kontekście brzmiało to pieszczotliwie. Podobnie podwójnie znaczenie miało określenie dżentelmen. Dżentelmenem był starszy brat Mieczysław, który dla sąsiadów z Wierobiejek wypełniał dokumenty repatriacyjne, dżentelmenami nazwał profesorów Rzewuskiego i Jahna, którzy wspierali strajk studencki w 1968 roku. „Skoro nas, studentów, wspierali tacy dżentelmeni, to sprawa była prosta” – oceniał w rozmowie z Grzegorzem Kowalem. Podobnie dżentelmenami byli docent Stawikowski i profesor Głębocki, którzy okazali się znakomitymi współpracownikami w podziemiu. Ale czasem, dla uzyskania efektu kontrastu, dżentelmenami nazywał esbeków. Jego radykalizm nigdy nie przejawiał się w mocnych słowach.

Kochał życie we wszystkich jego przejawach, był znakomitym kompanem, lubianym przez otoczenie.

– Człowiek o wschodniej duszy, z sercem na dłoni, otwarty na drugiego człowieka – mówił o nim na pogrzebie Władysław Frasyniuk. – W chwili próby wykazał się nieprzeciętną odwagą, nadaje się na bohatera filmu akcji. Był przy tym fantastycznym przyjacielem, druhem i kompanem – dodał w rozmowie z nami.

– Bardzo inteligentny, dowcipny, z dystansem do siebie i swoich słabości – ocenia go Kazimierz Kimso, dodając, że brzydził się przemocą i nigdy nie naruszał godności człowieka, nawet gdy oceniał go negatywnie. – Był niebanalny, ale przede wszystkim nacechowany dobrem. Dlatego był obecny we wszystkich inicjatywach, w których powinien być przyzwoity człowiek – puentuje przewodniczący dolnośląskiej „Solidarności”.

– Gienek był człowiekiem z dystansem, można nawet powiedzieć, że był rozrywkowy – wspomina Bogdan Borusewicz. – Wszyscy byliśmy spięci, a on to napięcie rozładowywał. Po obradach zazwyczaj proponował „po szczeniaczku”, czyli kieliszek wódki – dodaje.

– Miał bardzo sympatyczną osobowość, szalenie dowcipny. Był zarazem człowiekiem, który w swoim życiu wszystko, co można było w tej części świata przejść, przeszedł. On wiedział, co to przednówek, doświadczył, co to głód – przypomina Zbigniew Bujak. – Zaskoczył mnie swoją wiedzą o Związku Sowieckim. Dużo lepiej ode mnie rozumiał różne źródła cywilizacyjne poszczególnych rejonów Rosji, jakie jest jej wewnętrzne zróżnicowanie. Jego wiedza była dla mnie bardzo ważnym uzupełnieniem – podkreśla Bujak i dodaje, że dopiero teraz widać, jakie to ważne. – Widzimy, że Ukraińcy bardzo wnikliwie i głęboko przyglądają się Rosji, znają jej historię i w związku z tym mogą bardziej perspektywicznie myśleć i przewidywać, co się tam może zdarzyć. Szumiejko tę historię dobrze znał i potrafił wyciągać właściwe wnioski.

Sprawom publicznym Eugeniusz Szumiejko oddawał się bez reszty, walczył ze złem w otaczającym go świecie, ale najtrudniej przychodziło mu pokonywać własne słabości, zwłaszcza zamiłowanie do wysokoprocentowych trunków i mocno zakrapianych imprez towarzyskich. Lubił kobiety, które nierzadko ulegały urokowi jego osobowości. Wszystko to wywierało niekorzystny wpływ na życie rodzinne, a także kładło się pewnym cieniem na jego niekwestionowanym ogromnym życiowym dorobku w wielu dziedzinach.

Poczucie humoru go nie opuszczało nawet wtedy, gdy podupadł na zdrowiu. Chorował na serce, był po operacji bajpasów, zmagał się z cukrzycą i nadciśnieniem, cierpiał na niewydolność krążenia. Mimo to regularnie pojawiał się na „solidarnościowych” uroczystościach rocznicowych, które gromadziły dawnych działaczy i wszystkich zawsze witał serdecznym uśmiechem. Okazją do takich spotkań były coraz częściej ostatnie pożegnania.

– Wujek Gienek pod koniec czerwca poślizgnął się na schodach i złamał biodro. Trafił do szpitala i tydzień później już nie żył. Nie wiem, co było bezpośrednią przyczyną śmierci – wyjaśnia jego siostrzeniec Bogdan Roszak.

.Eugeniusz Szumiejko zmarł 5 lipca 2020 roku we Wrocławiu. Uroczystości pogrzebowe 11 lipca na cmentarzu przy ulicy Kiełczowskiej zgromadziły członków rodziny, liczne grono przyjaciół, znajomych i współpracowników, obecny był premier Mateusz Morawiecki, wojewoda dolnośląski Jarosław Obremski, szef dolnośląskiej „Solidarności” Kazimierz Kimso, koledzy z „Solidarności” i Solidarności Walczącej, spadochroniarze z Aeroklubu Wrocławskiego i WKS Śląsk Wrocław, radni miejscy i wojewódzcy, przedstawiciele instytucji miejskich… Żegnały go poczty sztandarowe, a ceremonii towarzyszyła asysta wojskowa. Z portretu umieszczonego przy trumnie, przepasanego kirem, spoglądał Gienek w białym kasku z napisem „Solidarność” ze swoim szelmowskim uśmiechem łobuza z sercem na dłoni.

Do końca życia nie przestał żałować, że porzucił astronomię, która byłą jego wielką miłością, ale wtedy, gdy o tym wspominał, jego kolega ze studiów Tadeusz Kozar powtarzał mu:

– Gienku, czegokolwiek byś nie dokonał w astronomii, nawet gdyby to zasługiwało na Nagrodę Nobla, byłoby niewiele warte wobec tego, co zrobiłeś dla Polski.

Małgorzata Wanke-Jakubowska
Maria Wanke-Jerie

Fragment książki „Łobuz z sercem na dłoni. Eugeniusz Szumiejko (1946–2020). Astronom, spadochroniarz, opozycjonista, człowiek »Solidarności«”, wydanej przez Centrum Historii Zajezdnia przy współpracy Instytutu Pamięci Narodowej Oddział we Wrocławiu i Zarządu Regionu NSZZ „Solidarność” Dolny Śląsk. [LINK]

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 2 września 2022