Jan Paweł II wzorem dla skłóconych społeczeństw
Nauczanie Jana Pawła II jest lekturą obowiązkową dla naszych obecnych, skłóconych społeczeństw. On sam był niezwykle spójny i do tej spójności wzywał pojedynczych ludzi i całe narody – wspomina Marcello BEDESCHI
– Jakiego świętowania oczekiwałby Karol Wojtyła z okazji stulecia jego urodzin?
Pamiętając o jego prostocie, myślę, że przede wszystkim chciałby mieć blisko siebie drogie mu osoby, ale też świętować wspólnie z ludem bożym, któremu poświęcił całe swoje życie, od dnia święceń kapłańskich. Jestem pewien, bo wielokrotnie mi o tym mówił, że chciałby mieć blisko siebie ludzi młodych, którzy naprawdę byli jego radością. Do ostatnich dni czuł się młodym, bo umiał być z młodymi ludźmi. To nie jest powierzchowne. Ten, kto byłby blisko niego, mógłby dostrzec jego piękny, otwarty, radosny charakter i starania o wzajemne zrozumienie – to ten aspekt, ta jego zdolność, którą powinniśmy dziś odkrywać.
– Czy Jan Paweł II i jego nauczanie cieszą się dziś zrozumieniem?
– Oczywiście w historii mamy też pewnego rodzaju milczenie, ale sądzę, że zaczyna się kształtować wobec niego przeciwwaga. Kilka dni temu we włoskiej telewizji wyemitowano program poświęcony Janowi Pawłowi II, jego oglądalność była ogromna. Dlaczego? Bo dziś wiele osób uświadamia sobie, że uczestniczyło w historycznych dla świata wydarzeniach. Lata pontyfikatu Jana Pawła II wyryły się w historii ludzkości. A jego wybory duszpasterskie stały się fundamentalne dla wielu kwestii, które my dziś przyjmujemy w Kościele jako oczywiste.
Jeśli wydaje się, że do niektórych aspektów jego nauczania i wieloletniego pontyfikatu nie przywiązujemy dziś wagi, to tym bardziej, chociażby słuchając osób, które miały okazję go poznać, powinniśmy starać się poznawać to dziedzictwo. Na szczęście widzę, jak powraca debata na temat tego nauczania, które uformowało nie pokolenia, ale wręcz epokę ludzi.
– Towarzysząc Janowi Pawłowi II, miał Pan szansę widzieć z bliska, które zagadnienia i sprawy były dla niego szczególnie drogie, nawet jeśli – jak Pan wspomina – zdążyły nam spowszednieć.
– Przede wszystkim chcę zwrócić uwagę na niezwykle ważny fakt, który obserwowałem, odkąd poznałem Jana Pawła II. On był miłośnikiem Soboru Watykańskiego II. Wciąż słyszę, jak cytuje z pamięci długie passusy dokumentów soborowych. We wszystkich swoich działaniach nigdy nie stracił z oczu tej drogi, którą wytyczył Sobór Watykański II.
I to przekładało się na to, co nazywam jego wielkimi wyborami. Pierwszym jest to, co dokonało się w krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Bez cienia wątpliwości mogę powiedzieć, że upadek Muru Berlińskiego i zerwanie żelaznej kurtyny to jego zasługa. Udało mu się przeprowadzić uwalniającą rewolucję bez wywoływania wojny, choć oczywiście bardzo przeżywał towarzyszące temu dramaty. Pamiętam, jak wielokrotnie wspominał, co spotkało ks. Popiełuszkę, jak go cytował…
Wiele troski poświęcał wolności człowieka. Jego przemówienia z Ameryki Łacińskiej, które wygłaszał do uciśnionych społeczeństw, są fundamentalne. Podobnie jak te z Azji. Wielką goryczą napełniał go fakt, że choć odwiedzał Kościół na całym świecie, nie mógł pojechać do Rosji ani Chin. Mówił mi o tym wielokrotnie. Ale wierzę, że odbył te podróże post mortem. Pamiętam, jak przy okazji ŚDM w Manili w 1995 r. chciał jak najbliżej poznać ubóstwo mieszkańców tego kraju. W stolicy znajdowała się dosłownie góra śmieci, na której stokach mieszkali najubożsi mieszkańcy. Papież tak przejął się ich losem, że za pośrednictwem włoskiego episkopatu udało mu się wybudować dla nich nowe miasteczko. Upominał się o godność każdego człowieka. Ogromne wrażenie podczas podróży do Afryki wywoływał na nim problem niewolnictwa. Nieustannie przestrzegał, że świat nie może wrócić do tych doświadczeń. Wymieniać mógłbym długo, był erudytą i miłośnikiem sztuki. I orędownikiem współpracy między narodami. Kochał Europę, o której mówił, że musi oddychać dwoma płucami: wschodnim i zachodnim.
– Kard. Comastri powiedział, że Jan Paweł II był przede wszystkim postacią niezwykle koherentną. Czy taka osoba może być zrozumiana w dzisiejszym nie tylko niespójnym, ale skłóconym wewnętrznie społeczeństwie?
– Nauczanie Jana Pawła II jest wręcz lekturą obowiązkową dla skłóconych społeczeństw, w jakich obecnie żyjemy! On sam był niezwykle spójny i do tej spójności w każdym aspekcie wzywał pojedynczych ludzi i całe narody. Dlatego wychowawcy i ci, którzy są świadkami jego pontyfikatu, muszą mówić o nim kolejnym pokoleniom, na podstawie konkretnych przykładów. To nie przywilej czy wybór, ale nasz obowiązek.
Nie można też przeciwstawiać pontyfikatu Jana Pawła II obecnemu papieżowi, jak próbują niektórzy. To kłamstwo! Wystarczy spojrzeć na współczesne dokumenty Kościoła, nie tylko te, które zaliczają się do Magisterium. W każdym z nich mnóstwo jest cytatów z Jana Pawła II.
Pamięć o nim odnawia się też w jeszcze jeden zaskakujący sposób. Teraz, w czasie pandemii koronawirusa, wielu lekarzy mówi mi, że najciężej chorym pomaga w cierpieniu wspomnienie tego, jak Jan Paweł II zmagał się chorobą, także w ostatnich miesiącach, gdy nie mógł nawet mówić. Idąc za jego przykładem, odkrywają, że chorobę można przeżyć jako dar. To bardzo ważne doświadczenie, o którym mówi dziś we Włoszech naprawdę wielu chorych!
– A jednak watykanista Gian Franco Svidercoschi wysnuwa dziś teorię, że świat boi się Jana Pawła II i wymazuje „niewygodną” pamięć o nim z ważnych wydarzeń dziejowych. Są dziś tacy, których strach obleciał?
– Oczywiście, wielu boi się właśnie tej spójności, którą Jan Paweł II okazywał w całym swoim 85-letnim życiu i która była znakiem dla świata. To budzi strach, zwłaszcza u tych, którzy chcieliby przedstawiać życie duchowe jako labilne, oderwane od innych aspektów. A tymczasem Jan Paweł II był niezwykle stanowczy w nawoływaniu do spójności. Nawet w przemówieniach do młodzieży, która to wezwanie „chwytała” i nagradzała wielkimi brawami.
Poza tym, Wy, Polacy doskonale wiecie, jak potężna była siła perswazji jego słów, jeśli doprowadziła do rozdarcia żelaznej kurtyny. Do dziś są tacy, którzy boją się, że jego słowa są zbyt stanowcze i że znów mogłyby zburzyć pewną, nazwijmy to, „równowagę”. On zawsze pokazywał życie chrześcijańskie jako bardzo precyzyjne, bardzo stanowcze i zarazem bardzo radosne, w którym nie było miejsca na szukanie alternatywnych dróg czy teorii.
– Jan Paweł II w pewnym sensie stworzył we współczesnym społeczeństwie przestrzeń dla świętych, beatyfikując blisko 1400 osób i kanonizując prawie 500, we wszystkich szerokościach geograficznych. Czy jednak dla niego samego, już nie jako przywódcy, ale świętego, jest dziś miejsce w społeczeństwie?
– Tak, i mam nadzieję, że 100-lecie jego urodzin stanie się okazją, żeby przypomnieć o nim właśnie jako świętym, bo ta świętość jest wielkim darem dla całego świata. Wierzę, a nawet jestem pewien, że będzie ona coraz bardziej czczona i naśladowana.
– A nie instrumentalizowana?
– Nad tym muszą dziś czuwać ci, którzy osobiście go znali. Zrobić wszystko, co się da, by jego świętości i nauczania nie wyjmować z kontekstu. Jan Paweł II był papieżem wszystkich. Kiedy rozmawialiśmy, nie mówił o sobie: jestem Janem Pawłem II, tylko: jestem Piotrem. A Piotr jest posłany dla całego Kościoła. Nie tego z lewej albo prawej strony. On wykraczał swoją służbą poza Kościół. Miał wielu przyjaciół wśród nieochrzczonych czy niewierzących. Przykładem jest choćby otwarty przez niego dialog ze światem judaizmu. To on nazwał Żydów „kuzynami”, przypominając o łączących nas więzach krwi. Wręcz walczył przeciwko podziałom między kulturami i wyznaniami, bo z własnych doświadczeń wiedział, że te podziały prowadzą ludzkość do dramatów.
– Jakie inne walki czy też wyzwania były dla niego szczególnie ważne i jak je przeżywał? Także w kontekście oskarżeń o ukrywanie przez niego problemów Kościoła.
– To wielki dar, że mogłem być blisko Jana Pawła II nie tylko podczas oficjalnych spotkań, ale też kiedy np. tylko we dwóch jeździliśmy w góry. Wspominam o tym, bo podczas takich wyjazdów bardzo wiele rozmawialiśmy, a ja przekonywałem się, że jego spójność oznaczała także to, że nigdy niczego nie ukrywał. Był rozważny i uważny. Zarówno w tym, kto się z nim zgadzał, jak i w osobach po przeciwnej stronie widział przede wszystkim człowieka i starał się dogłębnie zrozumieć jego motywacje. Ale nigdy niczego nie ukrywał, był jednoznaczny. Przykładem tej postawy jest jego relacja z Alim Agcą. Nawet w przestępcy widział człowieka, którego należy ocalić, i o to człowieczeństwo się troszczył w duchu chrześcijańskiego personalizmu.
A kiedy widział, że ktoś próbował go uciszyć, interesował się tą osobą w całym jej złożonym charakterze, starał się poznać jej sytuację i potrzeby. O tej jego postawie należy dziś nie tylko mówić, ale krzyczeć na dachach. To jedna z fundamentalnych cech jego świętości.
– Zatem personalizm chrześcijański, który Jan Paweł II rozwinął w swoim nauczaniu, był sposobem codziennego patrzenia na drugiego człowieka?
– Tak. I to nie tylko w stosunku do bliskich mu osób, ale naprawdę tysięcy tych, którzy przewijali się przez Pałac Apostolski. Nie było dnia, żeby podczas posiłków przy stole nie było z nim gości. A on siadał z nimi, żeby słuchać, pytać, rozmawiać. I ja miałem wielokrotnie okazję siedzieć z nim przy tym stole i byłem zdumiony tym, jak bardzo był on miejscem dialogu i poznawania drugiego człowieka. To nie tak, że Ojciec Święty pytał o coś, a potem to zapominał. Miał niesamowitą pamięć i powracał do tych rozmów.
Jednym z najpiękniejszych obiadów, w których sam uczestniczyłem, miał miejsce w Castel Gandolfo dwa dni po zakończeniu ŚDM w Rzymie w 2000 r. Jestem pewien, że to podczas rozmów przy tym stole powstał zalążek listu apostolskiego Novo Millennio ineunte, opublikowanego na zakończenie Wielkiego Jubileuszu Roku 2000.
Pamiętam też spotkania bolesne, jak po zamachach 11 września 2001 r. W trudnych czy tragicznych momentach Jan Paweł II najpierw wysłuchiwał, a następnie oddalał się na modlitwę. I rozmawiał z Bogiem. Zdarzyło mi się towarzyszyć mu podczas osobistej modlitwy i słyszałem, jak rozmawiał z Nim na głos. Miał niezwykły dar dialogowania z Bogiem.
– W naszej rozmowie często odwołuje się Pan do młodzieży i ŚDM, którym towarzyszy Pan od samego początku. Jakie znaczenie miały te spotkania dla św. Jana Pawła II?
– Przede wszystkim spójrzmy na początek ŚDM. Te spotkania nie narodziły się bez kontekstu ani jedynie jako jedno z wielu spotkań podczas Nadzwyczajnego Jubileuszu Odkupienia w 1984 r. One powstały w odpowiedzi na pewną lukę, która pojawiła się w Kościele po Soborze Watykańskim II. Jan Paweł II wypełnił ją swoim wieloletnim doświadczeniem pracy z młodymi ludźmi, o których mówił: wy jesteście moją nadzieją. Byłem świadkiem tych relacji jeszcze w Krakowie, gdy był kardynałem. Takich więzi z młodzieżą naprawdę nie widziałem nigdzie indziej: bliskość, zaufanie, wielki szacunek i umiejętność rozmawiania z każdym. Wiedział, że młodzi potrzebują konkretnych propozycji, ale także bliskości Kościoła.
ŚDM były więc elementem spójnej wizji duszpasterskiej, jaką Jan Paweł II miał w sercu. A dlaczego spotkania o wymiarze światowym, a nie tylko te w diecezjach w Niedzielę Palmową? Dlatego, że chciał, by były one świadectwem katolickości. Lekcją dla tych, którzy nigdy nie doświadczyli, czym jest Kościół powszechny. W tych spotkaniach jest naprawdę ukryty głęboki zamysł. Jan Paweł II tak opisywał go młodzieży: ja jestem tylko narzędziem, to sam Chrystus was zwołuje. I zawsze zwracał uwagę na dwa wymiary ŚDM: spotkanie i rozesłanie. Dlatego mówimy dziś o drodze ŚDM, a nie o pojedynczych wydarzeniach.
One zmieniały nie tylko młodych ludzi, ale też miejsca, w których się odbywały. Tak jak Denver w 1993, kiedy młodzi po raz pierwszy mieli się zgromadzić nie przy sanktuarium, ale w zupełnie świeckim mieście, gdzie katolicy stanowili mniejszość. Lekcja papieża była jasna: skoro nie ma tu wybudowanego sanktuarium, niech stanie się nim każdy z was.
– Pana działalność społeczna, zaangażowanie w ruchy samorządowe, ewangelizację młodych, służbę Kościołowi – to także lekcje odebrane od Jana Pawła II?
– Zdecydowanie. Nie ma dnia, w którym bym nie wracał myślami do wszystkiego, czego nauczyłem się od Jana Pawła II, i z nim nie rozmawiał. Także dlatego, że jako młody człowiek byłem świadkiem trwającego Soboru Watykańskiego II. A Jan Paweł II zaprosił mnie na drogi, które ów Sobór wytyczył.
Także Wy, Polacy,musicie mieć świadomość, jak wiele otrzymaliście dzięki Janowi Pawłowi II, ale też pamiętać, że to Wy daliście go światu. On sam, choć stał się papieżem i świętym dla całego Kościoła, został zapamiętany także jako Polak. A o Polsce mówił z wielką delikatnością, ukazując jej piękno i to, co pozytywne. Polacy powinni mieć tego świadomość i wciąż na nowo go odkrywać.
– Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Dorota Abdelmoula