Mateusz KRAWCZYK: Dzienniki z Ugandy (1)

Dzienniki z Ugandy (1)

Photo of Mateusz M. KRAWCZYK

Mateusz M. KRAWCZYK

Sekretarz redakcji "Wszystko Co Najważniejsze", doktorant w dyscyplinie nauk o polityce i administracji. Absolwent Akademii Młodych Dyplomatów EAD. Stypendysta Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego. Wolontariusz programu MSZ "Wolontariat Polska Pomoc 2019".

Ryc. Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Zauroczyła mnie ta synteza wolności i tyranii. Ludzie wciąż mówią do mnie „You are free” – pisze z Ugandy Mateusz KRAWCZYK

Emwe: projekt

.Pracuję w ramach programu współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych „Wolontariat Polska Pomoc 2019”. Mieszkam w wiosce Rugando na południu Ugandy. Znajduje się tutaj szkoła, która dzięki wysiłkowi i pracy koordynatorów projektu „Słowa Tworzą Świat” LibrAfrica dla dzieci z wioski Rugando cieszy się własną biblioteką. Szkoła jest jednak słabo wyposażona, a nauczyciele i dzieci nie potrafią z niej korzystać. Dzięki organizacyjnemu wsparciu Fundacji Nauka dla Rozwoju jesteśmy tutaj z wolontariuszką Anią, aby to zmienić. Mierzymy się (w moim subiektywnym odczuciu) z najważniejszym wyzwaniem współczesnego świata – poprawą jakości edukacji. Bo co może być ważniejsze niż nauka?

Ibiri: kultura

.Kiedy wyszedłem na ulicę w ugandyjskim Entebbe, zauważyłem, jak szkodliwe jest posługiwanie się stereotypami opartymi na naszym jednym wyobrażeniu o świecie. Ludzie różnią się od siebie. Zwyczaje są niespotykane nigdzie indziej. Wszystko, co widzę, jest fascynujące: dzieci bawiące się dętką i patykiem, kopiące piłkę zrobioną z liści. W tym miejscu nie przyprawia mnie to o smutek. To narzędzia. Można je zastąpić. Interesuje mnie wszystko, co stoi za nimi. Ciekawi mnie człowiek i jego indywidualizm, osiągający doskonałą synergię z dominującą wspólnotowością. Jak?

Nie mogę powstrzymać się od zadawania mojemu gospodarzowi, księdzu Edwardowi, mnóstwa pytań: o kraj, o ludzi, zwyczaje i tradycję. To od niego usłyszałem o dwóch elementach, które stanowią esencję Afryki. Po pierwsze – religijność. Widzę to wyraźnie. Wiara w Boga jest bardzo ważną częścią życia, jeśli nie najważniejszą. Stanowi ceremoniał i rytuał. Na coniedzielnej mszy gromadzi się cała wioska – cała rodzina. To tam omawiane są najważniejsze sprawy wspólnoty. Mieszkańcy dzielą się informacjami: kto się urodził, a kto zmarł; kto wyjechał, a kto przyjechał. Nie trzeba mieszkać w danym miejscu, aby odkryć znaczenie wiary w życiu Ugandyjczyków. Wystarczy obserwować. Mimowolnie przekonasz się o tym, dostrzegając napisy widoczne na budynkach: GOD CARES.

Drugi element, stanowiący o życiu mieszkańców Ugandy, to wspólnota. Jej znaczenie wyraża się w znanej w Rugando sentencji: „I am because we are; since we are, therefore I am” (JA jestem, ponieważ MY jesteśmy; skoro jesteśmy MY, to jestem także JA).

Wspólnota ma ogromne znaczenie. Pierwsze dwa dni pobytu w Rugando polegały na poznawaniu przez nas (wolontariuszy) każdego mieszkańca wioski. Musieliśmy odwiedzić wszystkie ważne miejsca. Pokazać się. Zdobyć zaufanie. Zasłużyć sobie na bycie przyjętym do rodziny. To istotne, ponieważ jak powiedział Tito – nasz opiekun – wokół wioski Rugando są inne wspólnoty, inni ludzie. Nie wszyscy chcą nas zrozumieć, ale muszą wiedzieć, skąd jesteśmy i że należymy do wspólnoty wioski Rugando. Wtedy będziemy bezpieczni. Będziemy chronieni przez członkostwo w rodzinie.

Ishatu: Uganda

.Uganda, perła Afryki, to fascynujące i piękne miejsce na mapie świata. To doskonały przykład, jak bardzo kraje Afryki są skomplikowane. Uganda to jeden z najbiedniejszych krajów na świecie. Jednak jej bieda nie ma nic wspólnego z naszym stereotypowym wyobrażeniem o państwach upadłych. Nie ma tu wojny, czystek etnicznych, ludobójstwa czy zbrodni przeciwko ludzkości. Od blisko 30 lat nie dzieje się nic, co przykułoby uwagę świata.

Mój pobyt w Ugandzie rozpoczął się od kilkugodzinnej podróży z Entebbe do Rugando. Miałem więc wiele czasu, aby wypytać mojego gospodarza, księdza Edwarda, o wszystko, co mnie interesowało. Zacząłem od gospodarki. To była kolonia brytyjska. Posiada bogate złoża mineralne. Ziemia jest o wiele bogatsza niż w Polsce czy innym europejskim kraju. Są miedź, złoto i ropa. Ale nic z tego, jeśli nie ma technologii i know-how. Według księdza Edwarda Uganda jest państwem, które nie korzysta z wymiany myśli, ponieważ nikt nie chce dzielić się wiedzą z krajami, które łatwiej eksploatować. Skok technologiczny w takich warunkach jest niemożliwy. Mimo zasobów państwo pozostaje oparte na rolnictwie, z brakami w efektywności; słynie z uprawy kawy.

.To miejsce otwarte. Istnieje łatwość w tworzeniu miejsc pracy, organizacji czy instytucji, a także przemieszczaniu się. Prywatne organizacje bardzo często zastępują nieudolne państwo przez tworzenie np. szkół prywatnych. Relacje między organizacją pozarządową a instytucją sektora prywatnego w niektórych obszarach osiągnęły tutaj zupełnie inny wymiar niż ten znany nam w Europie. Pierwszego dnia pobytu w Ugandzie poznałem Justine – wolontariuszkę misyjną z Czadu. Rozmawialiśmy o współczesnej sytuacji krajów Afryki w związku z ich przeszłością kolonialną. Uganda stanowiła dla nas wyraźny kontrast jako kolonia brytyjska w stosunku do Czadu – kolonii francuskiej. Zdaniem mojej rozmówczyni kraje anglojęzyczne, będące w przeszłości koloniami Zjednoczonego Królestwa, wykazują o wiele większą otwartość i stabilność niż kolonie np. francuskie, które wciąż są eksploatowane, ale na mniej oczywiste sposoby. Do krajów anglojęzycznych trafia także większa pomoc rozwojowa i humanitarna.

Przed wyjazdem byliśmy instruowani, aby unikać zadawania pytań o politykę. Podczas lotu z Etiopii do Ugandy spotkałem byłego funkcjonariusza Organizacji Narodów Zjednoczonych, który wracał właśnie z Sudanu Południowego. Opisał ten kraj jednym zdaniem: „Sudan Południowy to miejsce najbliższe koszmarowi”. Przestrzegł nas również przed zadawaniem pytań o politykę w Ugandzie. Spędziłem najpierw odpowiednio dużo czasu z moimi gospodarzami, zanim poruszyłem ten temat.

Kraj posiada od kilkudziesięciu lat stabilny system polityczny. Prezydent Yoweri Museveni rządzi od 1986 roku. Ksiądz Edward powiedział, że system jest oparty na niepisanej umowie między władzą a społeczeństwem. Ludność nie miesza się do władzy, a w zamian otrzymuje wolność, która choć ograniczona, opiera się na podstawach prawnych. To status quo, które pozwala skorumpowanym utrzymać się przy władzy, a pozostałym żyć i oddolnie budować państwo. Jednak nie wszystko można zbudować w ten sposób. I dlatego choć ziemia Ugandy jest bogata, to kraj pozostaje jednym z najbiedniejszych na świecie. Problem przestrzegania praw człowieka dotyczy tych, którzy nie przestrzegają status quo. O nich nie słyszy się wiele. Oprócz tego, że znikają. Gdy obserwuję system edukacji w Ugandzie, nie jestem zaskoczony tym, że jedna osoba może utrzymywać się tak długo przy władzy. Ludzie wierzą w to, co im się powie. Stworzono standardy demokratyczne i w doskonały sposób opanowano sztukę manipulowania społeczeństwem. Według Tito kolejnym problemem jest to, że ludzie naprawdę popierają prezydenta. Dlaczego?

Według niego kraj szybko się rozwija. Zauważalna jest poprawa sytuacji gospodarczej, którą zawdzięcza się stabilności politycznej. Wierzy się w demokratyczny system rządów. Swoją drogą, nie bez powodu. Zapytałem o związki zawodowe – istnieją. Zapytałem o media prywatne – również istnieją. Niezależne sądownictwo? Oczywiście! W czym więc problem?

Nikt nie zamierza podważać status quo. Uważa się, że doprowadzi to tylko do pogorszenia sytuacji. Ludzie faktycznie głosują na urzędującego prezydenta, bo nie widzą alternatywy. Tylko dlaczego?

.„Nie macie wolnych wyborów?” – zapytałem mojego opiekuna. „Ależ oczywiście, że mamy” – odpowiedział. Problem polega na tym, że wszystkie telewizje prywatne decydują się na wstrzymanie audycji w trakcie wyborów albo nie angażują się w politykę zupełnie. Dlatego kandydat opozycji nie ma szans, aby w jakikolwiek sposób zaprezentować swój program polityczny. Internet nie jest tu tak powszechny. A czy wybory są fałszowane? Może tak, może nie. Skąd mogą wiedzieć? Przecież nawet jeśli są obserwatorzy, to ich wnioski kierowane są do społeczności międzynarodowej, a nie do obywateli Ugandy. Im nikt nic nie mówi.

Fascynuje mnie ta synteza wolności i tyranii. Ludzie wciąż mówią do mnie: „You are free”. Mogę robić, co chcę, tak jak uważam za słuszne. Kiedy zostałem przedstawiony administracji rządowej w regionie Mittoma, spodziewałem się nieufnego stosunku. Bardzo się pomyliłem! Spotkałem się z tak dużą serdecznością, że gdybym teraz zadzwonił do naczelnika policji dystryktu, to wszystkie służby rzuciłyby się mi na pomoc.

Ina: życie

.Nie ma ciepłej wody. Jedzenie jest codziennie takie samo. Jak nie ma słońca, to brakuje prądu. W tym tygodniu jest dobrze. W zeszłym brakowało. Nie ma pralki ani lodówki. Żyje ze świadomością, że 150 kilometrów ode mnie znajduje się granica Demokratycznej Republiki Konga – centrum eboli – z której wirus dynamicznie rozprzestrzenia się na sąsiednie kraje. Można dostać malarii lub dziesiątek innych chorób. Dla bezpieczeństwa nie jem mięsa. Istnieją tu tysiące bakterii nieznanych w Polsce. Wystarczy powodów, żeby dostać paranoi. I chyba paranoja jest największym wyzwaniem związanym z pobytem w Afryce. Spodziewałem się wielu rzeczy, na które ostatecznie nie natrafiłem. Trudnego, wilgotnego klimatu. Tymczasem przyjazd do Ugandy na początku lipca był ulgą w porównaniu z rekordowymi temperaturami w Europie! Sami mieszkańcy Rugando są zaskoczeni ilością deszczu i wiatru. Ich zdaniem nie tak powinna wyglądać pora sucha w Ugandzie.

.Obawiałem się szoku kulturowego. Cieszę się, bo (jeszcze) mnie nie spotkał. Kiedy człowiek oswoi się z pewnymi codziennymi brakami, które z perspektywy Europy mogą wydać się uciążliwe, to okaże się, że życie w Ugandzie, albo więcej – w wiosce w Ugandzie – nie musi być takie złe.

Mateusz Krawczyk

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 8 sierpnia 2019