Michał BONI: "Trzy świątynie na weekend. Barcelona"

"Trzy świątynie na weekend. Barcelona"

Photo of Michał BONI

Michał BONI

Poseł do Parlamentu Europejskiego. Były minister pracy i polityki socjalnej, sekretarz stanu odpowiedzialny m.in. za politykę rynku pracy, szef zespołu doradców strategicznych Prezesa Rady Ministrów, minister administracji i cyfryzacji.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Barcelona w upalny dzień wrześniowy. Lepiej zwiedzać bazylikę Sagrada Familia mając bilet z internetu, można ominąć wtedy olbrzymią kolejkę. To wielkie dzieło architektoniczne Antonio Gaudiego budowane już przeszło sto lat, przyspieszyło w ostatnich latach. Cel, żeby zostało ukończone w 2026, w stulecie śmierci Gaudiego, wydaje się coraz bardziej możliwy do osiągnięcia. Pomagają w tym najnowocześniejsze urządzenia inżynierskie.

Sagrada Familia oglądana uważnie  –  za każdym razem wyzwala coraz to nowe emocje. Fasada Męki Pańskiej z prostymi kształtami kamienia, sprawia wrażenie jakby była właśnie wyciosana w drewnie, z ludowym zacięciem, ale i kubistycznym wyobrażeniem ciała, z krzyżem, który położony jest poziomo w stosunku do podłogi, ale sprawia inne, tradycyjnie pionowe wrażenie. Iluzja w imię prawdy – jak niesamowity pocałunek Judasza.

zdjęcie

Bogactwo kolorów w witrażach zmienia oświetlenie całej bazyliki. Kolumny jak konary drzew zanurzają nas w puszczy doświadczenia mistycznego, czystego jak dziecięce wyobrażenie lasu, pełnego konarów i tajemnic gdzieś w ich zwieńczeniach. Czy Gaudi, który po przeciwnej stronie bazyliki wystawił fasadę Narodzenia Pańskiego, barokową, ozdobną  – z wielością przedstawianych historii, z przyrodą w architektonicznych kształtach: zwierzętami, roślinami, i niesamowitym drzewem wiary z białymi ptakami, chciał, by jego świątynia opowiedziała cały świat, wyraziła siłę całej wiary? Czy można wiarę opowiedzieć w sztuce? Z doświadczenia Gaudiego wynika, że jeśli inspiracja twórcy da się prowadzić przeżyciu religijnemu, nie limitowanemu w żaden sposób, to wyobraźnia, jak wyobraźnia Gaudiego, jest kosmiczna…

zdjęcie

Od czasu wizji barokowych kościołów, z cudownym wzorem, jakim jest rzymski kościół św. Andrzeja – nie ma takich osiągnięć architektonicznych i filozoficznych w historii ludzkości w dziedzinie sakralnej, jak Sagrada Familia. Barcelona ma swój znak, jak Rzym ma Berniniego i Borrominiego. Jak w innych dziedzinach Paryż miał Haussmanna, czy Le Corbusiera, a Brazylia Oscara Niemeyera. Ale co najmocniejsze w przeżyciu – to,  że jest to dzieło tak głęboko religijne, i zarazem atrakcyjne. W takim sensie, jak religijne i atrakcyjne były wielkie katedry średniowiecza, też zresztą budowane zawsze przeszło sto lat.

zdjęcie

Jest też w Barcelonie inna fascynująca świątynia. Palau de la Musica Catalana zbudowano na początku XX wieku. U nas, w Warszawie budowano wtedy Filharmonię. Niezwykłość bracelońskiej świątyni muzyki bierze się z faktu, że do sali ma dostęp światło dnia. Światło płynie z bocznych przeszklono-witrażowych płaszczyzn okiennych, ale głównie ze szklanego, ozdobnego witrażami, wyglądającego trochę jak lampion sufitu. Secesyjne dekoracje wnętrz, świetna akustyka, na dole miejsce dla ok. 600 osób, a na drugim balkonie dla przeszło 1100. Przy i na scenie wiele wymyślnych rzeżb, także Wagnerowskie konie Walkirii.

Ten pałac muzyki jest miejscem wielu koncertów, ale jego świątynna atrakcyjność sprowadza setki widzów dziennie, oprowadzanych grupowo. W pokazywanym filmie Zubin Mehta podkreśla, iż dźwięk w takim środowisku szczególnie płynie i dociera do słuchaczy. Jakby dla dowodu, jednym z elementów pokazu jest fuga Bacha uruchamiana i grana przez komputer. Cyfrowe wykonanie Bacha…  Ta świątynia oddaje i buduje hołd dla muzyki w ogóle, jest bardzo dyskretna w budowaniu przekazu o muzyce katalońskiej, co rzadkie w Barcelonie, która szuka swojej drogi do niepodegłości. Na placu de Sant Jaume wykrzyczał to tłum protestujących, z transparentami o tym, że od 300 lat Barcelona jest niewolona przez obcych.

zdjęcie

Barcelona jest świeckim miastem, ale lubi „świątynność”  – w nowoczesny sposób sakralizuje różne obszary życia. Oprócz mistycznej Sagrady Familii, ma mityczne domy Gaudiego, święte ulice XIX wiecznych kamienic, ozdobionych w stylu fin de siecle, czy katedrę poświęconą św. Eulalii z 13 gęsiami na zakonnym patio przykatedralnym.  Barcelońska sakralizacja to także sklepy z odzieżą i sieć barów z tapas.

zdjęcie

Nie można zrozumieć tego specyficznie sakralnego ducha Barcelony, bez obejrzenia świątyni, jaką jest stadion FC Barcelona. Wchodzi się z biletami jak do prawdziwego muzeum, kluczy korytarzami, by dotrzeć w pobliże murawy. Po drodze mija się sale rozgrzewki, małą kapliczkę i idzie trasą, jaką wybiegają piłkarze na boisko. Dookoła mnóstwo fanów piłki: Arabów (katarskie linie lotnicze są głównym sponsorem FCB), Hindusów,  Brazylijczyków, Japończyków, Polaków. Przestrzeń stadionu, samo boisko i widownia – sprawiają niesamowite wrażenie: duże, pełne kolorów klubu: czerwieni bordo, niebieskiego – „blaugrana” jak mówią Barcelończycy. Na samej górze można obejrzeć stanowiska sprawozdawców sportowych, z wyświetlanymi fragmentami ich sprawozdań, meczy, okrzyków.

A muzeum tworzy historię, buduje narrację FCB. Są cyfrowe stoły, gdzie można prostym dotknięciem uruchomić jakiś historyczny mecz FC Barcelona, albo te ostatnie. Można surfować po historii klubu, po karierach zawodników. W innej sali zdjęcia najlepszych piłkarzy od 1926 roku. Z piłkarskiej historii połowy lat 50 wyłowić można znakomitych Węgrów, też i tych, którzy emigrowali z kraju po dramatycznym najeżdzie sowieckim w 1956 roku. Patrzę na zdjęcia Neeskensa i Pique, i innych. A nagle na ścianie ożywają inne zdjęcia, chyba fanów klubu i zaczyna się śpiew. To hymn FCB, głośno brzmi. I z tym poczuciem tożsamości, ze zbudowaną historią klubu, idę dalej oglądać wielką salę z trofeami. I póżniej prosto do sklepu – koszulki, bluzy, getry, buty, spodenki, piłki, wszystkie możliwe gadżety. Wychodzę z torbą z prezencikami, jak zresztą z każdej tego dnia świątyni – z Sagrady Familii, z Pałacu Muzyki, z FCBotega Barcelona.

zdjęcie

Tożsamość kibica w świecie współczesnym ma w sobie moc identyfikacji religijnej, czy artystycznej, czy narodowej. Sprawiam sobie przyjemność, by czuć się w czymś, z czymś związanym, przez coś zawłaszczanym. Jakoś takich emocji potrzebujemy… Barcelona, ze swoimi trzema świątyniami na weekend – daje nam to, czego potrzebujemy. Ale i coś więcej – prawdziwą magię miasta.

Michał Boni
20 września 2014

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 21 września 2014