Michał ŚWIERCZEK: Nie, nie ma trzeźwości w samotności

Nie, nie ma trzeźwości w samotności

Photo of Michał ŚWIERCZEK

Michał ŚWIERCZEK

Instruktor terapii uzależnień. Absolwent Szkoły Specjalistów i Instruktorów Terapii Uzależnień. Certyfikowany w dziedzinie uczenia i rozwoju osób dorosłych według standardów The Chartered Institute of Personnel and Development, Wielka Brytania. Współpracuje z Prywatnym Centrum Terapii Uzależnień w Koninkach.

zobacz inne teksty Autora

Najlepszym i najskuteczniejszym lekarstwem dla uzależnionego człowieka jest drugi człowiek. Odpowiedzialność za proces zdrowienia powinna rozkładać się na obie strony tej relacji — pacjenta, jeśli oczywiście chce się leczyć, i lekarza czy terapeutę

.Jeszcze u schyłku lat osiemdziesiątych XX w. przymusowe leczenie osoby uzależnionej ograniczało się do farmakoterapii lub izolacji na oddziałach odwykowych w szpitalach psychiatrycznych, gdzie „delikwenta” poddawano różnym, czasem drastycznym zabiegom, mającym wyrobić w nim nawyk obrzydzenia do alkoholu albo wzbudzić strach przed śmiercią. Dlatego każdemu pacjentowi, który miał przekroczyć progi poradni odwykowej, towarzyszył wstyd i lęk. Wiele z tych lęków towarzyszy pacjentom i dzisiaj, choć od tamtej mrocznej przeszłości minęło już wiele lat, a w lecznictwie uzależnień dokonała się radykalna zmiana.

Moja wiedza o uzależnieniu trzydzieści lat temu także była mocno ograniczona. Obraz alkoholika ukształtowało we mnie szkolne kino objazdowe, w którym przedstawiano film dokumentalny Marka Piwowskiego „Korkociąg”, pokazujący organiczne i psychiczne powikłania, występujące w bardzo zaawansowanej fazie uzależnienia alkoholowego. Do dzisiaj mam wdrukowane głęboko w psychice obrazy alkoholików w demencji, mających omamy słuchowe, wzrokowe, psychozy, delirium tremens, wegetujących na granicy śmierci, wyglądających jak żywe trupy.

W ostatnich dekadach zdecydowanie zmienił się obraz alkoholika w odbiorze społecznym. Dzięki mediom, osobom publicznym, przyznającym się do swojego uzależnienia, alkoholik coraz częściej postrzegany jest jako człowiek chory. To przecież bardzo demokratyczna choroba, która różni się tylko miejscami konsumpcji, klasą wypijanych alkoholi czy środowiskiem osoby pijącej. Każdy, kto pije w sposób nadmierny, może się uzależnić. Co piąty pijący nałogowo pada ofiarą choroby nazywanej zespołem uzależnienia alkoholowego.

Na jakie przeszkody w leczeniu natrafiają ludzie uzależnieni?

.Osoby, które znalazły się w ośrodkach zajmujących się ich problemem, mówiły mi, że w kontakcie z personelem tych miejsc czuły się jak degeneraci, zwyrodnialcy, odczuwały wyraźną niechęć do siebie. Na oddziałach odwykowych dużych wojewódzkich szpitali nie mogły liczyć na indywidualne traktowanie, były zdezorientowane, otoczone ludźmi, którzy trafili na przymusowe leczenie i nie byli zainteresowani jego przebiegiem.

Wielu uzależnionych ma za sobą złe kontakty z lekarzami. Wcale częstą praktyką jest, że lekarz rodzinny kieruje pacjenta do psychologa, a ten mimo wyraźnych sugestii dotyczących problemów alkoholowych uznaje, że leczenia i terapii wymagają inne kwestie. W tym czasie picie staje się coraz bardziej szkodliwe i mijają miesiące, a nawet lata trwania w złudnym przekonaniu, że problemu z alkoholem nie ma. Spotkałem się też z przypadkami, kiedy pacjenci trafiali po dłuższym piciu do szpitala po kilka razy, a tam nie otrzymywali informacji, że to uzależnienie i należy się leczyć. Jak widać, rzetelnej wiedzy o uzależnieniu nie otrzymują nawet ci, u których diagnoza jest ewidentna. Nie ma się co dziwić, że w społecznym odbiorze osoba pijąca jest traktowana z nadmierną pobłażliwością.

Z drugiej strony pracownicy tych miejsc, mając na głowie wiele obciążeń biurokratycznych związanych z realizacją kontraktu z NFZ, przyznają, że ich czas dla pacjentów jest ograniczony. Wielu skarży się na wypalenie zawodowe, brak czasu na własną higienę psychiczną i regenerację sił.

Co byłoby zatem potrzebne, aby poprawić ten stan?

.Przede wszystkim wydaje się konieczne, aby przeprowadzić na szeroką skalę szkolenia z tematyki uzależnień dla lekarzy, szczególnie dla lekarzy rodzinnych. Skoro podobno na studiach medycznych przyszły lekarz ma tylko 1,5 godziny zajęć nadobowiązkowych z tematyki uzależnienia alkoholowego, to czego w tym czasie może się nauczyć o tej chorobie? Wielu lekarzy ciągle wykazuje spore zdziwienie faktem, że taka choroba jak zespół uzależnienia alkoholowego w ogóle istnieje. Mimo że jest od wielu lat wpisana na listę klasyfikacji chorób Światowej Organizacji Zdrowia. Szersze propagowanie wiedzy na temat uzależnień pozwoliłoby lekarzom częściej i dużo wcześniej kierować pacjenta na terapię, nie dopuszczając do eskalacji choroby.

Na pewno dobrym kierunkiem byłoby odciążenie osób bezpośrednio kontaktujących się z pacjentem z wszelkich niekoniecznych obowiązków zawodowych, zwiększenie liczby personelu fachowo przygotowanego do kontaktu z pacjentem na wszystkich szczeblach opieki zdrowotnej. Wskazane byłoby także wydłużenie jednostkowego czasu kontaktu z pacjentem i częstotliwości spotkań.

Niezwykle ważnym zagadnieniem jest sam stosunek lekarza czy terapeuty do pacjenta z uzależnieniem. Chodzi o szczególny rodzaj wrażliwości, okazanie szczerego zainteresowania, by zbudować dzięki temu klimat zaufania, który może stać się jednym z głównych czynników powodzenia terapii. Powierzchowna i oparta na nikłej wiedzy obserwacja ludzi uzależnionych prowadzi do fałszywego z gruntu wniosku, że sytuacja człowieka uzależnionego jest przez niego zawiniona. Nic bardziej mylnego: nie stwierdzono ani jednego przypadku pacjenta, który zaczynałby swój kontakt z alkoholem po to, aby się od niego uzależnić. Właśnie ten fakt spowodował uznanie uzależnienia alkoholowego za chorobę.

Na szczęście w wielu placówkach kształcących przyszłych terapeutów uzależnień do głosu coraz częściej dochodzi humanistyczny nurt pomagania człowiekowi, kompleksowe podejście do jego potrzeb, szacunek i zrozumienie. Sporo w tej materii mogą i czynią terapeuci, którzy sami przeszli przez proces wychodzenia z własnego uzależnienia i wiedzą, że tego typu podejście jest wręcz kluczowe w powodzeniu terapii.

Dzięki rozwojowi wiedzy wiemy coraz więcej o tej chorobie, znamy nowoczesne sposoby leczenia i terapii uzależnionych. Rozwinęło się wiele inicjatyw, pozwalających tworzyć środowiska, gdzie osobom uzależnionym łatwiej jest dochodzić do trzeźwości. Są to liczne kluby abstynenta, stowarzyszenia czy wspólnoty.

Nie sposób tutaj nie wspomnieć o rozwijającej się także w Polsce wspólnocie samopomocowej Anonimowych Alkoholików, gdzie w ponad trzech tysiącach grup rozsianych po całej Polsce, a co bardzo cenne, również w małych prowincjonalnych ośrodkach, swoje środowisko do trzeźwienia znajduje na co dzień kilkadziesiąt tysięcy wracających do zdrowia osób. Na kanwie programu „12 kroków do zdrowienia”, wypracowanego przez wspólnotę AA, powstało wiele innych grup samopomocowych, takich jak grupy dla rodzin osób uzależnionych Al-Anon, Dorosłe Dzieci Alkoholików czy Anonimowi Narkomani.

.Dlaczego tego typu inicjatywy są szczególnie cenne? Bo pomimo coraz większej dostępności leczenia ciągle jeszcze jest to liczba dalece niewystarczająca. O ile w dużych aglomeracjach dostęp do pomocy (oczywiście dla tych, którzy sami będą jej szukać) jest wystarczający, o tyle ciągle znajdziemy wiele białych plam na mapie Polski, gdzie profesjonalnej pomocy po prostu nie ma.

Michał Świerczek

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 28 października 2016