
Żeby chorować, trzeba się najpierw cieszyć zdrowiem
Ochrona zdrowia tonie finansowo, a rząd udaje, że wystarczy lepsze zarządzanie. NFZ ma dziś wielomiliardową dziurę, szpitale – także powiatowe, jak ten w Kutnie – zadłużają się, zamykają oddziały i ograniczają świadczenia. I w tej sytuacji rząd Donalda Tuska wybiera oszczędzanie na pacjentach – pisze Paulina MATYSIAK
.Żeby chorować, trzeba się najpierw cieszyć zdrowiem. Stare powiedzenie, które niby brzmi jak żart, ale przestaje być do śmiechu, kiedy człowiek naprawdę trafi do szpitala i zderzy się z rzeczywistością systemu. Dobry humor kończy się wtedy szybciej niż kroplówka.
Pilotaż programu „Dobry posiłek w szpitalu” dobiega końca. I na przykład w szpitalu w Kutnie, jednym z wielu podobnych w Polsce powiatowej, widać jak na dłoni, co to znaczy w praktyce: kończą się rządowe pieniądze, kończy się standard. Dyrekcja potwierdza, że bez dodatkowego finansowania nie utrzyma obecnego poziomu żywienia. A rząd równocześnie zapowiada, że od 1 stycznia 2026 r. wprowadzi jednolite standardy żywienia w szpitalach. Brzmi ładnie, tylko w tym wszystkim jest jedno pytanie: skąd szpitale wezmą na to pieniądze?
I właśnie dlatego temat posiłków jest doskonałym symbolem tego, co dziś trapi system ochrony zdrowia w Polsce. W Kutnie, tak jak w setkach miejsc w kraju, pacjent nie pyta o wielkie strategie, lecz o to, czy przyjmą go na czas, czy będzie anestezjolog, czy badanie nie zostanie przesunięte, czy ktoś odbierze telefon, czy dostanie skierowanie szybko, czy będzie odbijać się od drzwi do drzwi czy na koniec tej drogi nie usłyszy: „Proszę spróbować prywatnie”.
To jest zresztą sedno obecnego kryzysu, czyli wypychanie ludzi z publicznego systemu ochrony zdrowia. I pokazuje to codzienna praktyka: kolejki, limity, zamykane oddziały, braki kadrowe, przeciążenie personelu. Kto ma pieniądze, idzie prywatnie. Kto nie ma – czeka. A kto czeka zbyt długo, ten potem trafia do szpitala w gorszym stanie. Albo gdzie indziej, skąd nie ma już powrotu do świata żywych.
Problemy dotyczą samego serca systemu, czyli finansowania i zdolności do zapewnienia minimum stabilności. Jeśli teraz dużo się mówi o dziurze w budżecie NFZ i szukaniu oszczędności, to pierwszym odruchem nie może być cięcie tam, gdzie najłatwiej, albo udawanie, że jakoś to będzie.
Ochrona zdrowia tonie finansowo, a rząd udaje, że wystarczy lepsze zarządzanie. NFZ ma dziś wielomiliardową dziurę, szpitale – także powiatowe, jak ten w Kutnie – zadłużają się, zamykają oddziały i ograniczają świadczenia. I w tej sytuacji rząd Donalda Tuska wybiera oszczędzanie na pacjentach, a jednocześnie sam premier znowu mówi o likwidacji składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. To już nie tylko strategiczny błąd, lecz życie w całkowitym oderwaniu od rzeczywistości.
Zdrowie musi być finansowane solidarnie i progresywnie. Składki i podatki powinny być tak skonstruowane, by ci, którzy zarabiają więcej, dokładali się więcej, bez wyjątków i fikcyjnych ulg. Składki zdrowotnej nie należy likwidować, tylko ją naprawić, zwiększyć udział budżetu państwa w finansowaniu systemu i przestać udawać, że wolny rynek rozwiąże wszystkie problemy. Tyle że na to potrzeba odwagi politycznej, a tej w obecnej koalicji brakuje.
.To oderwanie od prawdziwych problemów świetnie pokazuje rządowa akcja billboardowa. Bo podobno rząd za mało chwali się sukcesami. Na plakatach czytamy więc hasła zaczynające się od słów: „Ten rząd…” coś tam zrobił. Polscy pacjenci widzą jednak inny billboard. Niewidzialny, ale bardzo czytelny: „Ten rząd oszczędza na zdrowiu Polaków”.




