Liczymy na kompromis, opierając się na traktatach
Retoryka państw ochrzczonych przez brukselskich dziennikarzy mianem „skąpców”, szukając poparcia własnej polityki wewnętrznej u swoich populistycznie nastawionych elektoratów, wzmacnia niepotrzebne podziały między państwami członkowskimi oraz stawia dotychczasowych sojuszników w sytuacji konfliktowej – pisze Paweł JABŁOŃSKI
Jesteśmy w sytuacji, gdy proces związany z negocjowaniem funduszu odbudowy, wieloletnich ram finansowych i powiązania ich z zasadą praworządności został wstrzymany zgodnie z zapowiedziami Polski i Węgier. Jak podkreślaliśmy wielokrotnie, nie możemy zgodzić się na projekt, który przewiduje możliwość arbitralnego i motywowanego politycznie podejmowania decyzji o sankcjach – i de facto wprowadza do prawa europejskiego nowe, sprzeczne z traktatami zasady relacji między instytucjami UE a państwami członkowskimi.
Na spotkaniu roboczym Komitetu Stałych Przedstawicieli (COREPER) państw członkowskich w Brukseli stwierdzono, że wśród państw członkowskich istnieje potencjalna większość wystarczająca do wprowadzenia rozporządzenia wiążącego praworządność z ramami finansowymi. Stanowisko Warszawy i Budapesztu jest tu jasne: taka zgoda spowoduje brak naszej aprobaty dla całego pakietu, a więc także wieloletniego budżetu i funduszu odbudowy. W efekcie wróciliśmy do stołu negocjacyjnego, przy którym niejednokrotnie byliśmy już atakowani za veto wobec proponowanych rozwiązań, w tym za blokowanie przyszłego budżetu.
Należy więc bardzo mocno to podkreślić: nie możemy, w odpowiedzi na zarzut o blokowaniu przez nas budżetu, przyjąć rozwiązania, które przewiduje, że w niedalekiej przyszłości uprawnienia do blokowania tego samego budżetu np. wobec Węgier, Polski czy innego kraju UE, przynależeć będą Komisji Europejskiej.
Dobrze przecież wiemy, że spór nie toczy się o enigmatycznie rozumianą „praworządność”, ale o możliwość wprowadzenia narzędzia politycznego nacisku wobec państw członkowskich. Na to nie może być zgody. Co istotne, traktaty są po naszej stronie. Może to być zaskakujące dla niektórych polityków państw członkowskich, nalegających na powiązanie ram finansowych z praworządnością. Jednak kiedy pod pretekstem obrony wartości prawnych i instytucjonalnych ktoś próbuje wprowadzić rozwiązania absolutnie sprzeczne z traktatami europejskimi, dając instytucjom europejskim niemal nieograniczoną władzę – świadczy to jedynie o jego hipokryzji.
Nasze stanowisko jest jasne i powtarzamy je od dawna: system musi być skonstruowany w taki sposób, aby prawa państw członkowskich były gwarantowane tak, jak to jest zapisane w ratyfikowanych przez nas traktatach. Są one gwarancją spójności i spoistości projektu europejskiego.
Wróciliśmy do rozmów. Sprawujące prezydencję Niemcy działają w tej chwili jako mediator starający się szukać kompromisu. Doceniamy to – lecz dostrzegamy jednocześnie, że problemem jest podejście kilku państw, które tego porozumienia nie szukają. To przede wszystkim państwa ochrzczone przez brukselskich dziennikarzy mianem „skąpców”, z Holandią na czele. Te kraje swoją bardzo stanowczą postawą oraz atakami na Polskę i Węgry szukają poparcia własnej polityki wewnętrznej u swoich populistycznie nastawionych elektoratów – de facto bardzo antyeuropejskich. Ich retoryka wzmacnia jedynie niepotrzebne podziały między państwami członkowskimi oraz stawia dotychczasowych sojuszników w sytuacji konfliktowej.
.Dziś trudno przewidywać, jak w nadchodzących dniach rozwinie się sytuacja, zwłaszcza że kierunek zmian nie zależy tylko od prezydencji ani od instytucji Unii Europejskiej, ale od zmiany postaw wśród naszych europejskich partnerów. Polska i Węgry są gotowe zawrzeć porozumienie oparte na zdrowym rozsądku i zrozumieniu obaw każdego państwa członkowskiego. Jednak nieracjonalne jest liczenie na to, że zgodzimy się na zasady, które zaburzą równowagę instytucjonalną w ramach Unii i nie zapewnią państwom członkowskim żadnych gwarancji prawnych. Nie można wykluczyć żadnego scenariusza – choć jednocześnie warto przypomnieć, że w Unii Europejskiej kompromisy były już zawierane w sytuacjach pozornie bez wyjścia. Miejmy nadzieję, że i tym razem wynik będzie podobny – a zdrowy rozsądek zwycięży.
Paweł Jabłoński