Adwent – historia, tradycja, symbolika
3 grudnia w Kościele katolickim rozpoczął się adwent – okres przygotowania do uroczystość Bożego Narodzenia. Jaka jest jego historia i symbolika?
Adwent – okres oczekiwania i przygotowania
.Słowo adwent pochodzi od łacińskiego adventus, które oznacza przyjście. Dla starożytnych Rzymian oznaczało oficjalny przyjazd cezara. We wczesnym chrześcijaństwie odnosiło się do podwójnego przyjścia Chrystusa: jako człowieka i jako sędziego na końcu świata.
Na adwent składają się cztery niedziele adwentowe. W 2023 roku pierwsza niedziela adwentu przypada 3 grudnia. Ostatnim dniem tego okresu jest zawsze Wigilia Bożego Narodzenia – 24 grudnia.
W tym czasie księża odprawiający msze św. zakładają szaty w kolorze fioletowym. Wyjątkiem jest trzecia niedziela adwentu – niedziela gaudete, czyli niedziela radości, kiedy kolor szat jest różowy. Nazwa niedzieli pochodzi od słów antyfony na wejście: „Gaudete in Domino” – „Radujcie się zawsze w Panu”. Teksty liturgii tej niedzieli przepełnione są radością z zapowiadanego przyjścia Chrystusa i z odkupienia, jakie przynosi.
Historia i tradycja
.„W Hiszpanii pierwsze wzmianki o przygotowaniu do obchodu Narodzenia Pańskiego, choć nieokreślane mianem adwentu, pochodzą z roku 380. Kanon 4 synodu w Saragossie, który odbył się w tym roku, poleca wiernym, aby od 17 grudnia do Epifanii, czyli do 6 stycznia «gorliwie gromadzili się w kościele, nie opuszczając ani jednego dnia»” – wskazuje liturgia godzin (brewiarz).
W tradycji gallikańskiej adwent miał charakter pokutny i ascetyczny, a więc związany był z praktykami postnymi, abstynencją, czasem skupienia, co wspomina św. Hilary.
W V w. biskup Tours, Perpetuus, wprowadził w Galii obowiązek postu w poniedziałki, środy i piątki w okresie od św. Marcina – 11 listopada – do Narodzenia Pańskiego.
W Rzymie okres przygotowania do Narodzenia Pańskiego został wprowadzony dopiero w drugiej połowie VI w. Tam adwent miał charakter liturgicznego przygotowania na radosne święta Narodzenia Pańskiego, ze śpiewem „Alleluja, Te Deum laudamus”, z odpowiednim doborem czytań i formularzy, bez praktyk pokutnych.
W VI w. papież Grzegorz Wielki skodyfikował kanon rzymski, wprowadzając m.in. do liturgii mszy odmawianie modlitwy „Ojcze nasz” zaraz po kanonie eucharystycznym. Ujednolicił jednocześnie zalecenia liturgiczne dotyczące adwentu. Od tego czasu adwent trwa w Kościele katolickim cztery niedziele i stał się okresem oczekiwania na uroczystość Bożego Narodzenia.
Od kilkunastu lat nie ma w Kościele zakazu urządzania hucznych zabaw. Akcentowany jest raczej aspekt radosnego oczekiwania.
W czasie całego adwentu, poza niedzielami, codziennie odprawiane są roraty – msze św. poświęcone Matce Bożej, którą symbolizuje specjalna biała świeca zapalona podczas liturgii. Jest ona przewiązana białą lub niebieską wstęgą.
Kiedy msze św. były sprawowane po łacinie, na początku liturgii śpiewało się „rorate cali desuper” (spuśćcie rosę niebiosa), opartą na księdze proroka Izajasza, która mówi o tęsknocie człowieka za Zbawicielem. Zgodnie z tradycją, msza roratnia sprawowana jest o świcie. Jest to wyraz oczekiwania na Jezusa Chrystusa, nazywanego w Ewangelii św. Łukasza „Z wysoka wschodzącym Słońcem”.
Msza roratnia rozpoczyna się w ciemnym kościele, który rozświetlają jedynie lampiony przyniesione przez wiernych.
Jednym z elementów tradycji adwentowych jest także wieniec adwentowy wykonany z gałązek drzewa iglastego z czterema świecami, które zapala się kolejno w każdą niedzielę. Początkowo zwyczaj kultywowany był na ziemiach polskich w rodzinach ewangelickich. W latach 20. XX w. przyjął się także w rodzinach katolickich. Obecnie wieńce są częścią wystroju ołtarza, a kolejne zapalone świece przypominają o upływającym czasie i zbliżającej się uroczystości.
Oryginalność i wyjątkowość religii chrześcijańskiej
.„Nie sposób uchwycić obecnej sytuacji ani historycznych uwarunkowań, które do niej doprowadziły, bez dokładnego przyjrzenia się niektórym cechom szczególnym religii chrześcijańskiej, a dokładnie jej oryginalności i wyjątkowości. To jedyna religia, która w momencie powstania, a potem przez całe stulecia istnienia pod niezmienną postacią była i jest całkowicie niezależna od jakiejkolwiek formy zorganizowania społeczności ludzkich, takich jak naród czy państwo” – pisze prof. Pierre MANENT, francuski politolog, filozof i historyk idei.
Jak podkreśla, „wraz z chrześcijaństwem pojawia się radykalnie nowe Słowo, pojawiają się radykalnie nowe działanie oraz radykalnie nowa więź między Słowem a działaniem. Aby połączyć je ściślej, niż kiedykolwiek były połączone, powstała nieistniejąca nigdy wcześniej forma zorganizowania, a mianowicie Kościół. Nie ma bowiem «chrześcijaństwa» bez Kościoła chrześcijańskiego. Owa forma zorganizowania, poruszana wiarą, nadzieją i miłością, w realizacji swojej misji odwołuje się do niezwykle prostego, a zarazem precyzyjnego nauczania – słowa Bożego – które zobowiązana jest nieść do wszystkich ludzi. Zwłaszcza obowiązek głoszenia Bożego wcielenia – «i stał się Człowiekiem» – wymaga precyzyjnego wskazania delikatnej relacji między trzema osobami Trójcy Świętej oraz między dwoma naturami – ludzką i boską – Syna. Stąd taką wagę przywiązywano w religii chrześcijańskiej do doktrynalnej dokładności i piętnowania jej zaprzeczenia, czyli herezji. Ta postawa, w sytuacji gdy życie chrześcijańskie bywało podporządkowywane wyjaławiającej doktrynalnej kontroli, mogła przynosić skutki odmienne od zamierzonych”.
„W każdym razie po raz pierwszy i jedyny w historii ludzkości społeczeństwa polityczne – człowiek jako «zwierzę społeczne i polityczne» – stanęły wobec faktu pojawienia się Słowa odnoszącego się do wszelkich aspektów istnienia, mówiącego o początku i końcu, opracowanego i administrowanego przez instytucję oddaną wyłącznie jemu i pracującą na rzecz wyłonienia się «społeczeństwa doskonałego», kompletnego. Słowo to oraz społeczność, która mu służy – Kościół – pojawiają się i trwają w pełnej niezależności, czym różnią się od struktur powiązanych ideą polityczną. Owszem, stanowienie dogmatów wiązało się niejednokrotnie z interwencjami władz politycznych – choćby cesarzy rzymskich w początkach istnienia Kościoła – ale zwycięstwo nad arianizmem, który mógł przecież liczyć na przychylność dworu w Konstantynopolu oraz wielu książąt i narodów, a także wzmocnienie chrześcijańskiej ortodoksji na soborach chalcedońskim i nicejskim dowodzą, że Słowo absolutnie niezależne od jakiejkolwiek woli politycznej mogło w przestrzeni publicznej świata, który tylko z tego względu należy nazwać chrześcijańskim, cieszyć się autorytetem niemającym odpowiednika gdzie indziej” – pisze prof. Pierre MANENT.
Dodaje, że „jak wiemy, ów autorytet przyznawany Słowu przynosił także żądania Kościoła adresowane do władców i narodów uznania jego własnego autorytetu. Żądania te można oczywiście przypisać niepohamowanemu pragnieniu dominacji, ale brały się one przecież także z samej misji Kościoła, której ten nie byłby w stanie realizować bez możliwości dotarcia z nauczaniem o warunkach osiągnięcia zbawienia do jak największej liczby ludzi. Status tego ze wszech miar wyjątkowego autorytetu był w każdym razie kluczową kwestią historii politycznej, moralnej i duchowej Europy. Według rozmaitych jej protagonistów na przestrzeni wieków administrowanie autorytetem łączyło się także z jego ograniczaniem czy wręcz podporządkowywaniem władzy zewnętrznej”.
„Nie będę dłużej rozwodził się nad kwestią znaczenia autorytetu Kościoła oraz jego ograniczania, gdyż jestem przekonany, nie że wyczerpująco ją rozstrzygnąłem, ale że znalazłem sposób, który sprawia, iż nie jawi się ona jako kluczowa. Tym sposobem jest oczywiście rozdział polityki od religii, który daje polityce monopol na stanowienie praw obowiązujących wszystkich, a Kościołowi zapewnia swobodę w nauczaniu wiary i administrowaniu rytami i sakramentami definiującymi z jego perspektywy życie chrześcijańskie. Słusznie podkreśla się zalety tego rozwiązania, aczkolwiek mechaniczne dziś celebrowanie laickości przeszkadza w dostrzeżeniu rzeczywistego stanu relacji między władzą a Kościołem, a nawet szerzej – między wszystkimi wyznaniami chrześcijańskimi we Francji” – twierdzi prof. Pierre MANENT.
PAP/Magdalena Gronek/WszystkoCoNajważniejsze/SN