Arkady Fiedler opowiadał świat Polsce
28 listopada 1894 roku urodził się w Poznaniu Arkady Fiedler, powstaniec wielkopolski i przedsiębiorca, podróżnik i pisarz, konstruktor wizji świata kilku pokoleń Polaków. Odbył ponad 30 podróży po całym globie, napisał w ich efekcie 32 książki przełożone na 23 języki.
Arkady Fiedler – sylwetka
.„Madagaskarczyk jest strasznie dziki, nie wie co gaz a co prąd,/ Jak go nie zeżre krokodyl, to i tak umrze na trąd. / Madagaskarka jest czarna i wcale się nie ubiera. / Dzieci na Madagaskarze są na ogół podobne do Arkadego Fiedlera” – napisał Andrzej Waligórski (1926-92) w tekście piosenki „Mały geograf”, wykonywanej m.in. przez Olka Grotowskiego.
Andrzej Waligórski przesadzał – mieszkańcami Madagaskaru są Malgasze – ale w sumie nie za bardzo. „Arkady Fiedler miał na Madagaskarze… dwie żony, w dodatku siostry: 17-letnią Benaczehinę i 16-letnią Velomody. Oczywiście nie jednocześnie. Pierwsza uciekła… po nocy poślubnej, druga towarzyszyła mu do końca pobytu we wsi Ambinanitelo” – napisał Sławomir Lechna w artykule „Podróże z Arkadym Fiedlerem: Vazaha, któremu Madagaskar dał dwie żony” („Głos Wielkopolski” 2010). Uczestniczący w drugiej wyprawie pisarza na Madgagaskar w 1965 r. syn pisarza podpytywał czy „ojciec nie zostawił tam potomstwa, ale okazało się, że nie”. „Pamięć o ojcu na Madagaskarze więc wygaśnie, bo nie będzie miał kto go wspominać, podobnie jak Beniowskiego” – powiedział Marek Fiedler, cytowany przez Sławomira Lechnę.
Arkady był jedynym synem Antoniego Fiedlera (1869-1919) oraz Franciszki z domu Krajewicz. Klimat rodzinnego domu naświetlił historyk Adrian Uljasz. „W obronie polskości ziem zaboru pruskiego pomagała działalność wydawnicza i drukarska, dzięki której ludność zniewolona przez zaborcę miała kontakt z ojczystym słowem drukowanym. W Wielkopolsce taką pracę prowadził chemigraf, drukarz, edytor i nakładca Antoni Fiedler (1869-1919), będący także działaczem niepodległościowym” – napisał („Przegląd Nauk Historycznych”, 2017).
„Gdy oglądam się w przeszłość, widzę wyraźnie, że niemal wszystko zawdzięczam swemu ojcu. Ludzie nad Mekongiem wierzą niewzruszenie, że duch ojca czuwa po śmierci nad swymi dziećmi i coraz bardziej skłonny jestem w to uwierzyć” – powiedział Arkady Fiedler Ryszardowi Dzieszyńskiemu („Kierunki” 1969).
Jego wrażliwość pobudzały wędrówki z ojcem. „Obaj marzyli wtedy o jeszcze większym lesie, jeszcze większej rzece, o wyprawie do pierwotnej, dzikiej dżungli nad Amazonką, gdzie mogli zobaczyć jeszcze piękniejsze i bardziej kolorowe motyle” – napisał Tomasz Kempiński w artykule pt. „Egzotyczny świat Arkadego Fiedlera” („Argumenta Historica”, 2016).
W autobiografii „Kobiety mojej młodości” (1989) czytamy o problemach z nauką na tle pierwszej miłości. Potem Arkady Fiedler bez zapału i efektów studiował filozofię oraz nauki przyrodnicze. Po wybuchu I wojny dwudziestolatek trafił do kolumny amunicyjnej we Francji. W 1915 r. przeniesiono go do Poznania na kurs sanitarny; do końca wojny jeździł w pociągu szpitalnym.
Wojna, Powstanie Wielkopolskie i debiut literacki
.W 1917 r. debiutował cyklem wierszy „Czerwone światło ogniska” na łamach poznańskiego dwutygodnika „Zdrój”.
W 1918 r. wraz z ojcem zaczął działać w Polskiej Organizacji Wojskowej Zaboru Pruskiego. Adrian Uljasz podaje, że „Arkady Fiedler (…) pomagał dezerterom z wojska niemieckiego w ukrywaniu się, uczestniczył w przygotowaniach do walki zbrojnej, zbierając broń i organizując szkolenia”.
Podczas powstania wielkopolskiego był szefem sztabu POW. W grudniu 1918 r. został organizatorem Polskiej Żandarmerii Krajowej. Wystąpił z niej latem 1920 r., aby w wieku 25 lat ożenić się z Janiną Ritterówną.
„Wojna wszystko mi okrutnie pokiełbasiła, dawne plany życiowe poszły w rozsypkę” – ocenił Arkady Fiedler w książce „Wiek męski – zwycięski” (1973). Przejął zakład fotochemigraficzny po zmarłym ojcu. Zdobył tytuł mistrza chemigrafii po studiach na Akademii Sztuk Graficznych w Lipsku. W kwietniu 1924 r. sam został ojcem: urodziła się Basia.
Po spływie Dniestrem z przyjaciółmi Arkady Fiedler zadebiutował książką „Przez wiry i porohy Dniestru”, którą wydał własnym sumptem w 1926 r. Od razu wykrystalizował się jego styl, który oscylował na pograniczu reportażu i pamiętnika. Już w pierwszej książce dał idealny portret podróżnika. „Jest to przede wszystkim potomek wszystkich zdobywców świata. Lecz zadanie jego jest trudniejsze: bo gdy tamci szli na rozlew krwi, podbój narodów i łup złota, globtroter nowoczesny sięgnie po większa, zdobycz. Będzie ściągał złoto ze słońca, bogacił swą duszę, zdobywał przygody” – podkreślił.
Arkady Fiedler. Podróżnik i pisarz
.W styczniu 1927 r. zmarła matka Fiedlera. „W kilka dni po odejściu matki uświadomiłem sobie cały ogrom marzeń, jakie wpoił mi ongiś ojciec, marzeń o tropikalnym lesie, i zaczęło utwierdzać się we mnie coraz uporczywsze postanowienie odbycia owej wyśnionej wyprawy do Parany możliwie jak najrychlej. Wyprawy, która miała być rzewną pielgrzymką ku czci ojca i spełnieniem jego duchowego testamentu” – wspominał.
Choć niemal całe jego otoczenie potępiło tę decyzję, „porzucił prowadzenie zakładu, przynoszące mu duże dochody, aby zostać zawodowym podróżnikiem i pisarzem” – napisał Adrian Uljasz. „To chyba swoisty rekord: dwadzieścia kilka moich wypraw w świat (…) odbywałem zawsze na własny koszt, czerpiąc środki z honorariów za książki, i nigdy, ani razu, nie korzystając z oficjalnej subwencji” – przypomniał Arkady Fiedler.
W listopadzie 1928 r. Fiedler wypłynął z francuskiego Hawru do Brazylii. „Z pierwszego dnia utkwiły mi w pamięci dwa wrażenia: przejmująca woń wilgotnej, rozgrzanej zieleni, uderzająca w nozdrza jak kapryśne perfumy zwariowanej kokoty, oraz widok barwnej chmary kilkuset motyli na niewielkiej, podmokłej polanie wśród palm na przedmieściu stolicy. Miało to posmak surrealizmu” – napisał w „Wieku męskim…”.
Po dziewięciu miesiącach przywiózł do Polski materiał na dwie książki oraz 1150 ptaków, 100 ssaków, 46 gadów i płazów, 4000 motyli, 2000 chrząszczy dla muzeum, 30 żywych ssaków i ptaków dla zoo i 20 storczyków dla poznańskiej palmiarni.
Ale jego małżeństwo i zakład drukarski były w ruinie. Po sprzeczce, żona „bez słowa chwyciła Basię, pośpiesznie zagarnęła jakieś rzeczy i opuściła dom”. „Niewybaczalną moją winą było to, że śmiałem marzyć i być sobą” – ocenił Arkady Fiedler. „Miałem pozostać tylko dzielnym rzemieślnikiem ciułającym pieniądze i niczym więcej” – dodał. Tragedii dopełniła śmierć jedynaczki na zapalenie opon mózgowych. Odtąd tęsknota za tropikami nie miała hamulca. „To było chyba opętanie” – napisał Arkady Fiedler o tym, jak dzień i noc marzył o wyprawie nad Amazonkę.
Związał się z młodą kobietą o imieniu Aleksandra. To był namiętny i burzliwy związek otwarty, który zerwała dopiero II wojna. Trwał, pomimo wzajemnej niewierności. „Była zmysłowa i wciąż kusząca i ponętna, ale właśnie owa cholernie wybujała zmysłowość przysparzała jej kłopotów, a mnie niepokoju. Wzruszająco oddana tylko tak długo, jak byliśmy blisko siebie, rozkoszna dziewczyna stworzyła aurę nieustannej rozterki i niepewności naszego jutra” – wspominał Arkady Fiedler.
W 1933 r. sprzedał za 5 tys. zł maszynę drukarską i udał się nad Amazonkę. Z Peru przesyłał relacje do „Dziennika Poznańskiego” i „Dziennika Bydgoskiego”: redakcje płaciły po 20 zł za tekst. Z czasem – za 50 zł zaczęła je drukować wielkonakładowa „Gazeta Polska” pod nagłówkiem „Podróż za 3 grosze”. Po powrocie do kraju wynegocjował 300 zł za tekst, czyli sumę, zbliżoną do pensji profesora liceum. Dzień później zauważył, że nagłówek zniknął.
Tak powstała książka „Ryby śpiewają w Ukajali”, która otwarła swemu autorowi wrota do kariery literackiej i niezależności finansowej.
W 1935 r. wyruszył do Kanady. Ekspedycję sfinansował z zaliczki na dwie nowe książki („Zwierzęta lasu dziewiczego” oraz „Zdobywamy Amazonię”) i felietony do „Gazety Polskiej”.
Z Halifaksu wracał dziewiczym rejsem „Piłsudskiego”. Statkiem płynęły „jakieś kapitalne szyszki, prawie same tuzy i figury”. Fiedler poznał Halinę Konopacką, Wieniawę-Długoszowskiego, Stefana Starzyńskiego. Wiosną 1936 r. otrzymał bezpłatny bilet na dziewiczy rejs „Batorego” od gen. Gustawa Orlicz-Dreszera, prezesa Ligi Morskiej i Kolonialnej. W tej podróży poznał Wojciecha Kossaka, Andrzeja Struga, Irenę Eichlerównę, Monikę Żeromską oraz Melchiora Wańkowicza; płynęła z nim też skandalistka Bela Gelbard – znana później jako Izabela Czajka-Stachowicz.
W latach 1937-38 w wyprawie na Madagaskar jako niezależny ekspert Arkady Fiedler towarzyszył komisji rządowej, którą tworzyli: dawny adiutant Józefa Piłsudskiego – major Mieczysław Lepecki, reprezentant Żydowskiego Centralnego Towarzystwa Emigracyjnego „Jeas” z Paryża Leon Alter i agronom z Tel Awiwu Salomon Dyk. „Klika nieobliczalnych fantastów, nieuczciwych ignorantów, a często kombinatorów i wręcz kanciarzy, korzystając z hojnych funduszów państwowych, urządzała sobie kosztowne podróże po świecie (…) składając potem tęczowe raporty o znakomitych możliwościach kolonizacji” – napisał w „Wieku męskim…”. Ale bezpośrednio po podróży w w raporcie dla MSZ zasugerował możliwość wysłania na Madagaskar 1000-1500 rodzin.
W listopadzie 1938 r. Arkady Fiedler zachorował na szkorbut: „Miękły mi dziąsła, jak gdyby wszystkie zęby chciały wypadać” – wspominał. „W jesiennej Polsce zabrakło mi słońca i należytych owoców po ich nadmiarze i nadmiarze słońca na Madagaskarze” – wyjaśnił. Postanowił leczyć się na Tahiti. Wyjechał wczesną wiosną 1939 r. – planował spędzić tam dwa lata. Ale po napaści Niemiec na Polskę wrócił z Polinezji do Europy.
W lutym 1940 r. oddelegowano go z Ośrodka Rezerwowego Przeszkolenia Oficerów w Sables d’Or les Pins do redakcji „Polski Walczącej”. Wtedy napisał reportaż o polskich pilotach w Bitwie o Anglię. „Dywizjon 303” był jedyną książką, napisaną przez polskiego pisarza na emigracji powielaną w podziemnych drukarniach poczas okupacji. W latach 1942-43 Fiedler pływał na polskich transportowcach – napisane wówczas teksty złożyły się na książkę „Dziękuję ci, kapitanie”.
W Londynie ożenił się z Marią Macciarello (1917-1992) – Włoszką z pochodzenia, która nie znając języka polskiego przepisywała na maszynie jego teksty. W 1945 urodził się im syn Arkady Radosław, a w 1947 r. – Marek.
W październiku 1946 r. za namową Jerzego Borejszy, prezesa Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik” Fiedler wrócił do kraju. W 1947 r. komuniści pozwolili mu odkupić od państwa willę w Puszczykowie. Dopomógł w tym tłumacz, którego Fiedler wspierał przed wojną, generał Wiktor Grosz: „Uratował dla mnie willę w Puszczykówku, którą już posiadałem, a wyrwać mi ją chciały łapska zachłannego kacyka na urzędzie” – przypomniał pisarz.
Potem wyjechał do Meksyku. Ale książka z tej podróży nie doczekała publikacji, padając ofiarą wprowadzanego od 1947 r. socrealizmu – rękopis jest w posiadaniu rodziny. W 1948 r. sprowadził z Londynu rodzinę. Utrzymywał ją z odpłatnych prelekcji organizowanych w szkołach, bowiem wznowienia większości jego podróżniczych książek ustały do 1955 roku. Chociaż autor szedł na daleko idące koncesje – bohaterowie po jego poprawkach okazywali się zakonspirowanymi komunistami, czytelnikami Lenina i Stalina, cenzura wciąż widziała w nich kosmopolityzm.
W tamtym okresie podróżnikowi zaprocentowała znajomość z Izabelą Czajką-Stachowicz, która tuż po wojnie była kapitanem Wojska Polskiego (wg innych źródeł kapitanem UB, powiązaną z Luną Brystygierową). „Pomimo swych urojeń, szaleństw i często nieznośnych wprost ekscesów, wybijała się wielką dobrocią serca i zaskakującą uczynnością: mając po drugiej wojnie światowej różnych kuzynów w urzędach, z brawurą i ofiarnym tupetem umiała bronić ludzi skrzywdzonych” – wspominał Arkady Fiedler. Marek Fiedler powiedział Tomaszowi Kempińskiemu, że w latach 50. Czajka ostrzegła jego ojca przed aresztowaniem przez UB.
W 1952 r. Jerzy Putrament zaprosił Fiedlera na oficjalną wycieczkę polskich twórców do ZSRS. Po powrocie podróżnik opublikował pean na cześć ZSRS i Stalina. W 1956 r. otrzymał zezwolenie na oficjalną wizytę w sowieckiej strefie w Indochinach: rozpisano dlań trasę przez Wietnam północy, Laos i Kambodżę. W książce „Dzikie banany” Arkady Fiedler – jak napisał Tomasz Kempiński – „starał się zadowolić swoich mocodawców. Gorliwie potępił imperializm państw zachodnich i z wielkim entuzjazmem chwalił rewolucyjne dokonania”. Identycznie przebiegł wyjazd do „postępowej” Ghany, wspierany przez premiera Józefa Cyrankiewicza.
Pisarz poważnie traktował pracę podróżnika. „Pakował się sam, ale to szczegół przecież. Znacznie ważniejsze były przygotowania merytoryczne. Trwały minimum rok. Ojciec mnóstwo czytał o krajach, do których się wybierał, i to czytał w kilku językach – znał niemiecki, angielski, hiszpański. Wypełniał notatkami kolejne zeszyty. To były naprawdę wnikliwe studia. Ojciec odbył przeszło 30 dużych podróży. Był pod tym względem bardzo doświadczony. Tymczasem przed każdą kolejną wyprawą bardzo się przejmował. Tak jakby to był pierwszy i najważniejszy wyjazd w jego życiu” – opowiadał Arkady Radosław Fiedler Łukaszowi Zalesińskiemu (rp.pl, 2015).
W 1967 r., 72-letni Arkady Fiedler po półrocznym wyjeździe do Brazylii napisał „Piękną, straszną Amazonię”. W 1968 r. Arkady z Arkadym Radosławem wybrali się do „przyjaciół radzieckich” trasą od Irkucka przez Bajkał do Jakucka i Gór Wierchojańskich. Wspólne korespondencje podróżników, które dokumentowały miłą i przyjazną dla Polaków atmosferę w tradycyjnych miejscach zsyłek i łagrów, zamieszczała „Gazeta Poznańska”.
Kolejne dziewięć wyjazdów posłużyło do zebrania eksponatów dla tworzonego wówczas prywatnego Muzeum – Pracowni Literackiej Arkadego Fiedlera w Puszczykowie. Placówka rozpoczęła działalność 1 stycznia 1974 roku.
Dziedzictwo Arkadego Fiedlera
.W 1980 r., podczas rejsu do Afryki, pisarz miał udar mózgu. „Musiał znów poznawać nazwy przedmiotów codziennego użytku, jak również opanować sztukę czytania i pisania za pomocą elementarza Mariana Falskiego. Do końca życia popełniał już błędy ortograficzne, ale wytrwale tworzył dalej. Wkrótce powrócił do pisania książki »Ród Indian Algonkinów«” – napisał Tomasz Kempiński.
Arkady Fiedler zmarł 7 marca 1985 r. w Poznaniu. Spoczywa na cmentarzu w Puszczykowie.
„Był konstruktorem wizji świata kilku pokoleń Polaków zarówno w II Rzeczypospolitej, jak i w czasach PRL-u” – ocenił Tomasz Kempiński. „Umiał odnaleźć się zarówno w warunkach bezprecedensowego w polskiej kulturze, fenomenalnego rozkwitu życia literackiego w dwudziestoleciu międzywojennym, jak i w skomplikowanej rzeczywistości powojennej Polski” – dodał.
Literatura jest najważniejsza
.„Literatura nie przyczynia się do rozwoju wiedzy, jeszcze mniej do moralnego postępu ludzkości, natomiast znacząco poprawia ludziom poczucie dobrostanu. I czyni to w sposób, którym nie może się posłużyć żadna inna forma sztuki” – twierdzi Michel HOUELLEBECQ, jeden z najwybitniejszych współczesnych pisarzy francuskich.
Jak podkreśla, „fundamentalną racją bytu literatury powieściowej jest to, że człowiek na ogół ma umysł zbyt skomplikowany, zbyt bogaty, jak na egzystencję, którą musi prowadzić. Fikcja nie jest dla niego tylko przyjemnością – jest potrzebą. Potrzebuje innych egzystencji, innych niż jego własna, po prostu dlatego, że jego własna mu nie wystarcza. Te inne egzystencje nie muszą koniecznie być ciekawe, mogą być równie dobrze posępne. Mogą zawierać wiele doniosłych wydarzeń lub prawie żadnych. Nie muszą być egzotyczne: mogą rozgrywać się pięćset lat temu na innym kontynencie, a mogą być osadzone w domu obok. Ważne jest tylko to, że są inne”.
„Ta potrzeba zetknięcia się z innymi egzystencjami ma być może charakter polityczny, w szerokim tego słowa znaczeniu, ale jak dotąd nie zaproponowano nam żadnego politycznego rozwiązania. Bardziej prawdopodobne, że jest ona intymna, fizyczna i emocjonalna. Ale i ta interpretacja nie wydaje mi się zadowalająca. Nie wierzę też, że może ona być zaspokajana przez wszechświat wirtualny, metaświat. To humbug. Tylko literatura jak dotąd zdaje egzamin” – przekonuje Michel HOUELLEBECQ.
PAP/Paweł Tomczyk, Iwona L. Konieczna/WszystkoCoNajważniejsze/sn