Bajo Bongo w Teatrze Roma
„Bajo Bongo” to historia oparta na życiu Nataszy Zylskiej, gwiazdy estrady lat 50., która śpiewała takie szlagiery, jak np. „Kasztany” i „Czekolada” – powiedziała Anna Wieczur, reżyserka przedstawienia. Prapremiera na Novej Scenie Teatru Roma 14 września.
Bajo Bongo – spektakl będący podróżą w czasie
.”Ten spektakl to podróż w czasie, ponieważ jesteśmy świadkami życia artystki w tamtej epoce. Jesteśmy zarówno w kulisach, w pociągu, w garderobach, w miejscach najbardziej intymnych – a z drugiej strony widzimy ją na estradzie” – wyjaśniła Wieczur.
Reżyserka przyznała, że „Natasza Zylska była barwnym ptakiem”. „Estrada w tamtych stalinowskich i gomułkowskich czasach była oddechem, wytchnieniem. Była momentem życia, w którym wydawało się, że człowiek żyje w innym świecie, niż w tym szarym, trudnym państwie” – tłumaczyła twórczyni spektaklu. „Muzyka, która śpiewała Zylska, to była przecież muzyka zza oceanu. To swing – muzyka, która była bardzo podejrzana w tamtej epoce, a jednocześnie bardzo pożądana. Historycy i krytycy muzyczni opisują, że ten swing na estradzie dawał ludziom poczucie, że życie może mieć sens. Dawał słuchaczom odrobinę radości, która jest niezbędna do życia” – wyjaśniła.
Wieczur zaznaczyła, że w przedstawieniu starała się zachować realia tamtych czasów. „Na scenie widzimy, że artyści sami sobie przygotowują kostiumy i stroje. Bo wtedy nikt nikomu ich nie projektował. To była inwencja i kreatywność samych artystów” – powiedziała. „Pamiętamy z lekcji historii, że w PRL-u nie tylko artystów dotyczyło to, by być wynalazczym, kreatywnym i po prostu jakoś dawać sobie radę” – podkreśliła. „Jeśli zobaczymy materiały archiwalne i pomyślimy sobie, że ci ludzie naprawdę wszystko szyli sobie sami, że musieli zdobyć materiały, musieli te stroje zaprojektować – to tym bardziej zasługuje to na wielki szacunek i docenienie” – oceniła reżyserka.
„Aranżacje muzyczne, które przygotował Jakub Lubowicz, są świeże, ale oddają charakter i styl tamtych czasów. Tak się umówiliśmy. Podobnie jest z kostiumami w spektaklu. Ta pocztówka z przeszłości dla mnie jest o tyle interesująca, że chcę przywołać atmosferę i klimat tamtej epoki, chociażby poprzez estetykę” – wyjaśniła. Pytana o projekcje w spektaklu powiedziała: „na nich będzie uzupełniony ten świat”. „Będą trochę przypominać te wspomniane już pocztówki z przeszłości. Chciałam bardzo delikatnie na nich zasugerować tamten czas, tamtą przestrzeń, a jednocześnie te obrazy będą uzupełniały estradowe występu scenicznej Nataszy Zylskiej” – zaznaczyła reżyserka.
Natasza Zylska – gwiazda estrady
.Pytana, jaka będzie Zylska w kreacji Anny Sroki-Hryń, aktorka powiedziała: „przede wszystkim intymna”. „Mimo tego wszystkiego, co się wydarza na scenie, jest osobą intymną, która celebruje swój świat wewnętrzny. Stara się przetrwać” – wyjaśniła. „To bardzo ciekawa historia życia. Natasza była dzieckiem, które przetrwało Holokaust, gdzieś ukrywana w Katowicach. Potem wypłynęła jako gwiazda estrady” – powiedziała. „Rzuciła studia. Przez rok była w warszawskiej szkole teatralnej, w której teraz ja wykładam. Próbowałam nawet znaleźć w szkolnym archiwum jakieś informacje na jej temat, ale jeszcze do tych materiałów nie dotarłam” – dodała Sroka-Hryń.
„Myślę, że przez wiele swoich koleżanek i kolegów po fachu nie była ceniona. Dlatego, że te piosenki to była muzyka łatwa, lekka i przyjemna. Śpiewana na potańcówkach, podczas estradowych koncertów. I chociaż była bardzo pożądaną artystką – myślę, że środowisko troszkę ją spychało na bok” – wyjaśniła aktorka. Sroka-Hryń oceniła, że „Zylska dawała ludziom radość, piękno słońca w głosie. Bawiła się muzyką. Na scenie błyszczała, dawała z siebie wszystko. I to jest bardzo elektryzujące dla teatru”.
„Niedawno odeszła pani Rena Rolska, która swoją karierę zaczynała od śpiewania piosenek Zylskiej. Dopiero później był «Złoty pierścionek» i jej własny repertuar” – przypomniała aktorka. „Zresztą obie panie się bardzo przyjaźniły. Niestety, pani Rena Rolska odeszła. miała być na prapremierze, miała napisać słowo wstępne o Nataszy do programu. Szkoda” – wyjaśniła Sroka-Hryń.
Na stronie Teatru Muzycznego Roma podkreślono, że „«Bajo Bongo» to prapremierowy spektakl muzyczny, którego bohaterką jest Natasza Zylska”. „Dzisiaj, po ponad 60 latach od jej zniknięcia z polskich scen i estrad, nie wszyscy kojarzą jej nazwisko. Wystarczy jednak zanucić «Kochany, kochany, lecą z nieba…», a rozmówca nie tylko kończy wers popularnej piosenki, ale z uśmiechem śpiewa dalej” – napisano w zapowiedzi przedstawienia.
Piosenki postrzegane jako frywolne w czasach stalinizmu
.Jak zaznaczono, „bohaterowie spektaklu «Bajo Bongo» w reż. Anny Wieczur w sposób chwilami dowcipny, chwilami refleksyjny, przybliżają nam jej postać”. „Opowieść ilustrowana jest najbardziej znanymi przebojami z jej repertuaru w nowych aranżacjach Jakuba Lubowicza. Chociaż te piosenki w czasach szalejącego stalinizmu postrzegano jako frywolne, sama Natasza Zylska była damą – inteligentną, dowcipną, trochę szaloną i zawsze dyskretną” – napisano na stronie teatru.
Podczas przedstawienia wykonane zostaną następujące utwory z repertuaru Nataszy Zylskiej: „Do grającej szafy grosik wrzuć” (muzyka – G. Oppenheimer, słowa – M. Łebkowski), „Skromna panienka” (muzyka – B. Merril, słowa – A. Jakowska), „Piotruś” (muzyka – T. Luth, słowa – I. Jesionek), „Pyk Pyk z fajeczki” (muzyka – S. Hadyna, słowa – Z. Pyzik), „Za szybą mgły” (muzyka – W. Kazanecki, słowa – A. Jakowska), „Klipsy” (muzyka – H. Skalska, słowa – K. Szemioth), „Ulubiony Dixieland” (muzyka – W. Kazanecki, słowa – A. Jakowska), „Kukurydza” (muzyka – H. Skalska, słowa – K. Szemioth), „Chociaż raz powiedz nie” (muzyka – M. Sart, Z. Kaszkur, słowa – Z. Zapert), „Pik pik” (muzyka – W. Szpilman, słowa – B. Brok), „Soho mambo” (muzyka – J. Czekalla, słowa – A. Tylczyński), „Kasztany” (muzyka – Z. Korepta, słowa – K. Wodnicka), „Kot” (muzyka – A. Markiewicz, J. Martin, słowa – A. Tylczyński), „Mexicana” (muzyka – W. Pawelec, słowa – Z. Kaszkur, Z. Zapert), „Bajo bongo” (muzyka – H. Gietz, słowa – Z. Sztaba) i „Czekolada” (muzyka – V. Mizzy, słowa – O. Obarska).
Autorką scenariusza przedstawienia jest Wiesława Sujkowska. Reżyseria – Anna Wieczur. Kierownictwo muzyczne i aranżacje – Jakub Lubowicz. Scenografię zaprojektował Grzegorz Policiński. Za kostiumy i projekty charakteryzacji odpowiada Sabina Czupryńska. Choreografię opracowała Agnieszka Brańska. Za reżyserię światła odpowiada Paulina Góral, a za przygotowanie wokalne – Monika Malec. Projekcje zrealizował Stanisław Zaleski.
Występują: Anna Sroka-Hryń, Jakub Szyperski/Marek Zawadzki i Michał Juraszek oraz zespół muzyczny w składzie: Wiesław Wysocki (klarnet, saksofon), Bartłomiej Koń (trąbka), Dariusz Plichta (puzon), Fryderyk Młynarski (perkusja), Marcin Murawski (kontrabas) i Jakub Lubowicz (fortepian). Spektakl rekomendowany jest dla widzów powyżej 14. roku życia. Prapremiera – 14 września o godz. 19.00 na Novej Scenie Teatru Muzycznego Roma. Kolejne przedstawienia – 15 oraz 17-19 września.
Opera i geopolityka
.Na temat geopolitycznego znaczenia opery w historii na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze Matthieu WAGNER w tekście „Opera. Narzędzie polityczne Zachodu„.
„Opera a geopolityka? Na pierwszy rzut oka trudno dostrzec związek między operą a badaniem stosunków międzynarodowych. Ale gdy pomyślimy o takich przejawach ludzkiej aktywności, jak sztuka czy sport, ich związek z interesami geopolitycznymi wyda nam się oczywisty. I tak jest w rzeczywistości. Państwa można porównywać nie tylko pod względem gospodarczym czy militarnym, ale również kulturalnym. Weźmy choćby przykład kina amerykańskiego – przyczyny jego supremacji są zarówno kulturowe, jak i polityczne. Podobnie powinniśmy interpretować ceremonię otwarcia igrzysk w Pekinie w 2008 roku, która niezwykle dobitnie pokazała, jak bardzo sztuka sceniczna może być elementem demonstracji siły”.
„Podobnie rzecz się ma z operą. Między XVII a XIX wiekiem – czyli w epoce, w której narody zaczęły zyskiwać swoją niezależność – operze włoskiej przydawano funkcję polityczną. Doskonałość jej artyzmu przyniosła jej popularność w skali całego świata, czego skutki odczuwalne są po dziś dzień. Niektórzy, jak na przykład były dyrektor paryskiej opery Stéphane Lissner, wskazują na wzrost zainteresowania tym gatunkiem sztuki muzycznej. W czasie wykładu w Collège de France Lissner mówił, że cieszy go to zjawisko, choć nie wskazał wszystkich jego przyczyn”.
.”Po II wojnie światowej wraz z nastaniem telewizji i umasowieniem środków przekazu (kiedyś rozwój technologii płytowej, dziś portale społecznościowe oraz platformy cyfrowe i VOD) sposób pokazywania i przekazywania sztuki intensywnie ewoluował. Na przestrzeni dziesięcioleci zmieniały się nie tylko nośniki, ale także oczekiwania publiczności. Proces ten sprawił, że dostęp do opery jest dzisiaj o wiele łatwiejszy niż 50 lat temu. Jak pokazują statystyki, co roku na świecie odbywa się kilkadziesiąt tysięcy premier operowych, z czego na Francję przypada około 3500, gromadzących ponad 2,4 mln widzów. W skali świata liczba ta wynosi kilkadziesiąt milionów widzów rocznie. To zjawisko bez precedensu” – pisze Matthieu WAGNER.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ