Całodobowe warty studentów w obronie choinki w Stambule
Po atakach na choinkę i inne świąteczno-noworoczne dekoracje w okolicy Politechniki w Stambule jej studenci zaczęli organizować całodobowe warty, mające strzec ponownie przystrojonego drzewka. Grupy islamistyczne zagroziły, że w Turcji, „kraju muzułmańskim”, nie ma dla choinki miejsca – poinformował w poniedziałek portal Duvar.
Studenci Politechniki w Stambule bronią wolności wyznania
.Niezidentyfikowane osoby zerwały z choinki ozdoby oraz połamały jej gałązki. Po przywróceniu dekoracji studenci zaczęli trzymać przy drzewku warty, czym zyskali sobie w mediach społecznościowych przychylność wielu użytkowników.
Niektórzy z nich zagrozili jednak studentom, oświadczając, że „takie uroczystości i symbole są w kraju muzułmańskim niedopuszczalne”.
Chociaż zgodnie z oficjalnymi danymi ludność Turcji stanowią w ponad 99 proc. muzułmanie, kraj jest – zgodnie z konstytucją – świecki.
Warty wokół świątecznej choinki wywołały grożby radykałów
.Część z komentujących zamieszczane na platformie X posty użytkowników zaznaczyło, że studenci „sprzeciwiają się wartościom narodowym”, a sami są „sympatykami terroryzmu”. W komentarzach pojawiły się też zdjęcia broni, mające „ostrzec obrońców choinki”.
W największych miastach Turcji – jak Stambuł, Ankara czy Izmir – zobaczyć można świąteczne dekoracje, montowane z okazji świętowanego w kraju Nowego Roku. Część z nich przypomina te, które ustawiane są w krajach chrześcijańskich z okazji świąt Bożego Narodzenia – zaznaczył dziennik „Daily Sabah”.
W niektórych miastach Turcji organizowane są też jarmarki świąteczne, a w Stambule – największej metropolii kraju – Boże Narodzenie obchodzi się w różnych językach w zabytkowych kościołach tego miasta.
Wolność człowieka i wolność wyznania należą do podstawowych elementów pluralistycznego społeczeństwa, ale w żaden sposób nie są one uwzględnione i szanowane w islami
.Ataki na symbole chrześcijańskiego święta Bożego Narodzenia nie są niestety pierwszym przypadkiem naruszania wolność religii w Turcji. Nie będzie to też niestety raczej ostatni taki przypadek, gdyż dopóki autorytarny władca Turcji Erdogan jest u władzy, dopóty będzie istniało zezwolenie na takie czyny. Zwłaszcza, że jak twierdzą eksperci, w odejściu od wiary nawet pojedynczej osoby islam widzi zagrożenie dla całej wspólnoty i najcięższy grzech. W artykule, opublikowanym na łamach Wszystko co Najważniejsze pisze o tym Michael ABDALLA profesor nadzwyczajny w Zakładzie Badań Porównawczych nad Kulturą Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i Asyryjczyk pochodzący z Syrii.
Autor przypomina, że prawo człowieka w islamie diametralnie i rażąco różni się od wszystkich znanych systemów prawa, nie mówiąc o uchwalonej przez Zgromadzenie Ogólne ONZ Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Według profesora:
„Muzułmanie bezkrytycznie i naiwnie wierzą, że przepisy prawa zawarte w Koranie noszącym ślady ludzkiej ingerencji i wielu przeróbek ustanowił sam Allah. Wierzą też, że Koran (i to po arabsku) został zrodzony wraz ze stworzeniem świata i przekazywany Arabom dopiero przez Mahometa, więc żaden inny katalog praw nie może go zastąpić. Uzupełnienie kodeksu postępowania muzułmanina stanowią także tzw. hadisy, czyli cząstkowe wypowiedzi Mahometa i wycinkowe relacje o jego postępowaniu oraz drobiazgowych czynnościach codziennych, spisane nie za jego życia, lecz zebrane przez kilka osób przeszło dwieście lat po jego śmierci. Jeden z przypisanych Mahometowi hadisów brzmi: „Kto zmieni swoją religię, tego zabijcie”. Ibn Ishaq i Ibn Hiszam, autorzy dwóch najstarszych opisów żywota Mahometa, przytaczają ostatnie jego słowa przed śmiercią: „W Arabii nie może być dwóch religii”. Muzułmanie są przekonani, że Allah akceptuje tylko jedną religię, islam, stąd wobec apostatów zajmują jednoznaczne stanowisko”
Przypomina on również, że chrześcijanie Bliskiego Wschodu od inwazji muzułmańskiej w połowie VII w. żyją w kleszczach bezwzględnej hegemonii ideologicznej. W krajach o dużej liczbie chrześcijan muzułmanin żył i żyje niestety kosztem niemuzułmanina. Co prawda, islam określił chrześcijan i żydów jako ludzi Księgi, którym należy się szacunek i ochrona, jednak pod warunkiem, że okażą jak najdalej idącą lojalność, zaakceptują prawo muzułmańskie, zgodzą się ze statusem obywateli niższej kategorii i nie odmówią żadnej usługi na rzecz rządzących. Ekspert Wszystko co Najważniejsze zaznacza, że zdarzały się okresy, kiedy chrześcijanom nie było wolno jeździć konno, mieć domu wyższego od domu muzułmanina, ubierać się tak samo jak muzułmanie. Do dzisiaj prawo zabrania chrześcijaninowi poślubić muzułmankę, chyba że najpierw przejdzie na islam. Muzułmanin zaś może poślubić chrześcijankę, gdyż zakłada się, że przez sam ten fakt wybranka wyraża zgodę na bycie muzułmanką, a potomstwo zostanie wychowane wyłącznie w duchu muzułmańskim.
„Przyjmując islam, chrześcijańskie ludy Bliskiego Wschodu szybko ulegały wynarodowieniu, gdyż religia ta w zasadzie nie uznaje narodowości. Ona ją zastępuje” – dodaje autor.
Przypomina również, że liczba chrześcijan Bliskiego Wschodu kurczy się z roku na rok. Jeszcze sto lat temu stanowili prawie połowę ludności regionu, obecnie jest ich ok. 5%. Na przykład na początku XX stulecia w Turcji było ich 32%, teraz – 0,6% ludności, w roku 1975 w Egipcie 25%, obecnie 10–15%. Od lat 50. XX wieku w Syrii ich stosunek do ogólnej liczby mieszkańców spadł z 40 do 8%, w Iranie z 15 do 0,5%, w Iraku z 35 do 5%. Zdominowane dzisiaj przez ludność muzułmańską Nazaret i Betlejem w początkach wieku XX były zamieszkiwane głównie przez chrześcijan.
„Współwyznawca żyjący na drugim krańcu świata jest dla niejednego muzułmanina niekiedy bliższy od chrześcijańskiego współobywatela i sąsiada” – pisze profesor Michael ABDALLA.
Autor dodaje, że prawo religijne i panujący w krajach muzułmańskich system edukacji kreują przekonanie, że istnienie innej kultury to symptom słabości, oznaka porażki ideologicznej, obraza Najwyższego. To nie przypadek, że pogróżki, które ówczesny przywódca czeczeński Dżohar Dudajew kierował pod adresem Moskwy: „Nie spoczniemy, dopóki zielony sztandar Proroka nie powiewa nad Kremlem”, zyskiwały aplauz wcale niemałej części muzułmańskich mas i mobilizowały ochotników do przyłączenia się do mudżahedinów w górach Kaukazu. Podobnie było w Bośni i Hercegowinie oraz w Kosowie, gdzie część wojowników z różnych krajów islamskich osiedliła się na stałe.
„Chrześcijanie Bliskiego Wschodu są marginalizowani i osaczeni. To, że przetrwali w takich warunkach do dziś, graniczy wprost z cudem. Prawdopodobnie nigdzie na świecie nie przelano tyle niewinnej krwi za przynależność do chrześcijaństwa, ile tam. Dzieje kalifatów i emiratów arabskich, sułtanatów tatarskich i tureckich oraz emirów kurdyjskich to m.in. historia pogromów chrześcijan” – przypomina autor.