Co zobaczymy na niebie nad Polską w 2025?

W najbliższym czasie nocne niebo ukaże nam: Marsa, Jowisza, Wenus i Saturna – planety te będzie można obserwować gołym okiem, Urana i Neptuna z pomocą np. lunety. Pod koniec lutego dołączy do nich Merkury. Dla amatorów obserwacji to idealny moment na spojrzenie w niebo – powiedział astronom Jerzy Rafalski.
Co pokaże nam nocne niebo w najbliższym czasie?
.„Te najjaśniejsze planety, które doskonale widać gołym okiem nawet z rozświetlonego centrum miasta, są po prostu na wyciągnięcie dłoni, a przynajmniej tak nam się wydaje. One rzeczywiście dominują na niebie wieczornym” – mówił Jerzy Rafalski z Centrum Popularyzacji Kosmosu Planetarium w Toruniu.
Gołym okiem można więc obecnie zobaczyć cztery planety. Kolejne dwie – przy pomocy na przykład lunety i map nieba.
„Obecnie po zachodzie Słońca nad południowo-zachodnim horyzontem dominuje bardzo jasny punkt, który wygląda jak niezwykle jasna gwiazda, ale to Wenus. Z kolei nad południowo-wschodnim horyzontem znajduje się Jowisz – największa planeta Układu Słonecznego; jest jednym z najjaśniejszych obiektów” – opisał astronom Planetarium w Toruniu.
W pobliżu Wenus widoczny jest także Saturn, zaś na wschodzie widać czerwony, pomarańczowy punkcik. To Mars, który w połowie stycznia był akurat najbliżej Ziemi, w tak zwanej opozycji, czyli w przeciwstawieniu do Słońca. „Wtedy zawsze są najlepsze warunki do obserwacji tej planety. Wręcz nie sposób go przegapić, bo nawet wyróżnia się barwą” – powiedział Rafalski.
Na niebie można też odszukać dalsze planety Ukłądu Urana i Neptuna, ale to już pozycje dla „orłów”. „Jeśli chcemy odszukać Urana, to najlepiej posługujmy się lornetką i mapą nieba. Musimy wiedzieć dokładnie, gdzie go szukać, bo jest dość słaby, więc łatwo pomylić go z innymi słabymi gwiazdami, których na niebie jest mnóstwo” – opisał Rafalski.
Nieco podobnie jest z Neptunem, do którego obserwacji przyda się duża lornetka, a najlepiej teleskop i również bardzo precyzyjna mapa nieba. To bardzo słaby punkcik, wśród mrowia gwiazd.
Pod koniec lutego i na początku marca planety trochę się już poprzesuwają na niebie, ale do wcześniej wymienionych dołączy Merkury.
„Jeśli więc chcemy zainteresować się astronomią, planetami, obserwacjami, to w najbliższych tygodniach jest naprawdę świetny czas, bo po prostu wieczorem te planety możemy obserwować” – mówił Rafalski.
Nadchodzi parada planet
.Mateusz Kalisz, popularyzator astronomii, prowadzący kanał AstroLife, wyjaśnił z kolei, że choć pojawiają się określenia, jakoby planety układały się w jednej linii – to wręcz niemożliwe jest, by niemal wszystkie planety fizycznie ustawiły się w ten sposób.
„Jeśli chcemy osiem planet ustawić w jednej linii, to to się praktycznie nie może wydarzyć, bo mają różne rezonansy orbitalne, które się ze sobą po prostu nie zgrają. W 2079 roku ma wystąpić zjawisko, w którym planety ustawią się niemal w jednej linii, ale dwie będą po drugiej stronie Słońca. Jednak nawet w tym przypadku idealnej linii nie da się osiągnąć” – podkreślił Mateusz Kalisz.
Mateusz Kalisz tłumaczył, że planety krążą z grubsza w jednej płaszczyźnie, więc zawsze, gdy na niebie widać więcej niż jedną planetę, to są one ustawione prawie w jednej linii, przemieszczając się w pobliżu ekliptyki.
Jerzy Rafalski porównywał to ustawienie do statków na morzu: „To troszeczkę tak, jakbyśmy sobie wyobrazili, że jesteśmy na morzu, a dookoła nas są różne statki. Jak się rozejrzymy, to wszyscy widzimy statki ułożone na jednej linii horyzontu. Mimo tego, że są w różnych odległościach. Podobnie jest z planetami” – opisał Jerzy Rafalski.
Zdaniem Mateusza Kalisza opisywana często przez media tzw. parada planet, która odnosi się do zjawiska kilku planet widocznych jednocześnie na niebie, to określenie bardziej medialne i internetowe niż naukowe.
„Nie da się określić, od kiedy możemy mówić o paradzie planet – a kiedy jeszcze nie, na przykład poprzez określanie odległości pomiędzy planetami. Można o nim mówić, gdy naprawdę widocznych planet jest dużo i są blisko siebie. Z czymś takim będziemy mieli do czynienia w 2040 roku we wrześniu. Wtedy rzeczywiście wszystkie jasne planety będą niemalże w jednym miejscu na niebie. Niestety zjawisko to nie będzie dobrze widoczne z Polski, najlepiej będzie je obserwować z półkuli południowej” – podkreślił.
Z gwiazd powstaliśmy, w gwiazdy się obrócimy
.Członek Polskiego Towarzystwa Astronomicznego, Piotr KOŁACZEK-SZYMAŃSKI, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” twierdzi, że: „Pod koniec swojego życia gwiazda wykonuje gwałtowne oscylacje. W skali setek lub tysięcy lat doznaje gwałtownych rozprężeń, staje się wyraźnie większa i chłodniejsza, a następnie się kurczy. Jej powierzchniowe obszary są przyciągane zbyt słabo i „odlatują” od niej. Rozpad następuje warstwowo. Trwa to przez tysiące lat. Jedyne, co pozostaje, to jądro, biały karzeł złożony z węgla i tlenu, otoczony przez gaz, który powstaje w procesie odpadania warstw”.
„Mniejsze gwiazdy kończą swój żywot na etapie spalania węgla i tlenu. Gwiazdy masywniejsze są tak ciężkie, że w pozostających z nich białych karłach dochodzi do takiego wzrostu temperatury, że nawet tlen i węgiel spalają się i przechodzą w kolejne pierwiastki. Gwiazda staje się czerwonym nadolbrzymem. Na samym końcu tego procesu, bezpośrednio przed eksplozją supernowej, w jej jądrze pojawia się żelazo. Od tego momentu gwiazda nie może generować więcej energii. Po raz kolejny dochodzi do stanu krytycznego w jej życiu – zaczyna się rozpadać”.
„W pewnym momencie w jądrze robi się tak gęsto, że nawet elektrony pełzające wokół atomów żelaza nie mogą już dłużej tego robić. Zaczyna się proces neutronizacji materii. Elektrony wnikają w jądro atomów i zamieniają protony w neutrony. Żelazo zostaje zniszczone – powstaje gwiazda neutronowa”.
„Jądro gwiazdy neutronowej kurczy się i jednocześnie staje się sprężyste. Odbija się od zewnętrznej materii gwiazdy jak piłka. Powoduje to powstanie dużej fali uderzeniowej. Napór materii z zewnątrz jest tak duży, że powoduje zatrzymanie fali uderzeniowej w miejscu, w wyniku czego gwiazda zaczyna się niebywale rozgrzewać. Wskutek tego wybuchowego, deflagracyjnego spalania się powstaje duża część układu okresowego pierwiastków. Materia po śmierci gwiazdy, składająca się z pierwiastków ciężkich, może zasilić nowo powstające gwiazdy i planety”.
„Pierwiastki, z których się składamy, na przykład węgiel, azot i tlen, powstają dzięki śmierci mało masywnych gwiazd, jak nasze Słońce. W wyniku eksplozji supernowej powstaje tlen. Nasze ukochane złoto i srebro są efektem procesu jeszcze rzadszego – „zlania się” dwóch gwiazd neutronowych. Każdy atom węgla, tlenu i azotu w naszym ciele – kiedyś był obecny we wnętrzu gwiazdy. Bez nich nie moglibyśmy zaistnieć. Nasze życie powstało za sprawą gwiazd” – pisze Piotr KOŁACZEK-SZYMAŃSKI w tekście „Z gwiazd powstaliśmy, w gwiazdy się obrócimy„.
PAP/Ewelina Krajczyńska-Wujec/WszystkocoNajważniejsze/eg