Elon Musk krytykuje politykę migracyjną Niemiec
Elon Musk skrytykował na portalu X niemiecką politykę migracyjną, a mianowicie finansowanie organizacji pozarządowych (NGO), które zbierają nielegalnych imigrantów na Morzu Śródziemnym i odstawiają na włoskie terytorium. W odpowiedzi na reakcję niemieckiego MSZ Musk zastanawia się, czy to działanie nie stanowi naruszenia suwerenności Włoch.
Niemcy finansują nielegalną imigrację do Włoch
.Elon Musk udostępnił na portalu X film z informacją, że osiem organizacji pozarządowych (NGO), dotowanych przez rząd w Berlinie, transportuje zebranych na Morzu Śródziemnym nielegalnych imigrantów na terytorium Włoch. „Czy niemieckie społeczeństwo o tym wie?” – zapytał Musk. „Tak – to się nazywa ratowanie życia” – odpisało mu niemieckie ministerstwo spraw zagranicznych.
Spór Rzymu z Berlinem
.„A więc jesteście z tego dumni. Interesujące. Szczerze mówiąc wątpię, by większość niemieckiego społeczeństwa to popierała” – napisał z kolei Musk zastanawiając się, czy to, że „Niemcy transportują ogromną liczbę nielegalnych imigrantów na włoską ziemię nie stanowi naruszenia suwerenności Włoch”. W piątek szef włoskiego MSZ, wicepremier Antonio Tajani wyraził zaniepokojenie informacją o tym, że w kierunku wyspy Lampedusa płynie kilka statków organizacji pozarządowych pod banderą Niemiec. Trwa spór Rzymu z Berlinem, który postanowił finansować organizacje pozarządowe, ratujące migrantów na Morzu Śródziemnym i przewożące ich potem do Włoch.
Działania Niemiec pogłębiają problem kryzysów migracyjnych
.Rzym protestuje przeciwko temu, że wszyscy migranci ratowani na Morzu Śródziemnym przez organizacje pozarządowe z różnych państw schodzą na ląd wyłącznie na włoskich wybrzeżach. Ponadto według władz Włoch obecność statków NGO nasila zjawisko wysyłania ludzi na morze przez przemytników. Jak zaznaczyły niemieckie media, na spotkaniu z włoskim ministrem spraw zagranicznych Antonio Tajanim, szefowa MSZ RFN Annalena Baerbock pozostała przy swoim stanowisku: Niemcy będą nadal finansować statki organizacji pozarządowych, zajmujące się ratowaniem migrantów na Morzu Śródziemnym.
Zagrożenia związane z „polityką otwartych drzwi”
.Na temat coraz bardziej osłabiającego Europę problemu niskiego przyrostu naturalnego i braku zastępowalności pokoleń, na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze Jan ŚLIWA w tekście „Demografia, głupcy!„. Autor zwraca w nim uwagę na ogrom zagrożeń wiążących się z tzw. „polityką otwartych drzwi”.
„W 1885 r. Afryka miała tylko 100 milionów, m.in. w wyniku wywozu niewolników przez Arabów i Europejczyków przez stulecia. Europa (bez Rosji) miała wtedy 275 milionów – stosunek wynosił prawie 3:1 na korzyść Europy. Obecnie (2020) Afryka ma 1,3 miliarda, a w 2050 r. ma mieć 2,4 miliarda, 1/4 ludności świata”.
„To nie może nie mieć konsekwencji. Społeczeństwa afrykańskie są również bardzo młode, 40 proc. ludności ma poniżej 15 lat. To znaczy, że dominuje młodzież, w naturalny sposób aktywna seksualnie (stąd olbrzymia skala AIDS) i skłonna do ryzyka (dzieci żołnierze). To powoduje również, że połowa ludności nie ma praw wyborczych. Nawet na Zachodzie widzieliśmy rebelie młodzieży – liczebnej, lecz bez znaczenia w polityce: pokolenie dorosłych wysyła nas do Wietnamu, a my nie mamy nic do powiedzenia. W Afryce rządzą dorośli, również starzy dyktatorzy. To budzi niezadowolenie. Narusza też transmisję tradycji i kultury między pokoleniami. Kiedyś dzieci uczyły się, obserwując starszych i naśladując ich zachowanie, teraz żyją we własnym świecie. Taki przyrost uniemożliwia budowę odpowiedniej infrastruktury, państwo nie nadąża, przeżycie ułatwia korupcja. Kto może, wysyła dzieci do szkół za granicę, kilkadziesiąt procent chce emigrować. Emigrują nie tylko do Europy, również do lepiej prosperujących krajów afrykańskich i do lokalnych metropolii. Lagos, stolica Nigerii, w 1965 r. miało 350 tysięcy mieszkańców, a w 2012 r. – 21 milionów. Oczywiście większość to slumsy, ale chęć wyrwania się jest silniejsza. Podobnie wygląda z emigracją do Europy”.
.„Nieliczni mają możliwość wyjazdu w formie cywilizowanej. Posiadają wykształcenie, które pozwala na pracę, a dzięki zasobom mogą kursować między oboma światami. Na dole są ci, którzy tylko w telewizji widzą świat białego człowieka i o nim marzą. Kto przekracza pewien próg zamożności, może myśleć o ucieczce. Finanse są ważne, bo transfer kosztuje 2000–3000 dolarów, czyli roczny dochód. Chęć wyrwania się jest potężna, lecz przeprawa nie jest łatwa. A z drugiej strony otwarte granice nie są rozwiązaniem, trzeba widzieć fakty. Sam kiedyś napisałem (i zostałem zrugany za cynizm), że otwarcie granic przez Angelę Merkel było zachętą do ładowania się na chybotliwe łódki i ryzykowania życia na morzu. Co ciekawe, gdy w 2017 ruch się zmniejszył, a łodzie ratunkowe podpływały aż pod wody terytorialne Libii, proporcjonalna liczba zaginionych wzrosła pięciokrotnie. Popyt rodzi podaż – przemytnicy ładowali na 9-metrowe pontony do 130 osób, wielokrotnie więcej niż dopuszczalnie. Na „nawigatora”, który miał nawiązać kontakt z ratownikami, wyznaczano jednego z pasażerów (za zniżkę w cenie). Do tego, by silnik wartości 8000 euro nie przepadł, przemytnicy podpływali drugą łódką i go zabierali, pozostawiając pasażerów w dryfującym pontonie. Sama droga przez Libię wiąże się z brutalnym wykorzystywaniem przez przemytników, a droga przez Niger i Algierię jest ponoć jeszcze gorsza, lecz tam się żaden dziennikarz nie zapuszcza. Promocja takiej migracji ma z humanitaryzmem niewiele wspólnego” – pisze Jan ŚLIWA.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ