Gilles KEPEL: Dżihadyzm w Europie podbija internet

Dżihadyzm w Europie podbija internet

Photo of Gilles KEPEL

Gilles KEPEL

Francuski politolog zajmujący się analizą świata islamu. Wykładowca London School of Economics and Political Science. Stały współpracownik “Le Monde”, “The New York Times” i “El Pais”. Ostatnio wydał: “Prophète en son pays”, Ed.L’Observatoire.

Pierwszy raz we współczesnej historii władze państwowe na najwyższym szczeblu uświadomiły sobie wagę wyzwań, jakie w wymiarze kulturowym przyniósł społeczeństwu francuskiemu islamizm, i przedstawiły stosowną ripostę, w sytuacji zagrożenia stawiając bezpieczeństwo ponad wolnością słowa – pisze Gilles KEPEL

.W marcu 2019 roku w Baghouz we wschodniej Syrii, przy granicy z Irakiem, bombardowania koalicji zachodniej oraz działania lądowe Kurdów położyły kres ostatniemu bastionowi bojowników Państwa Islamskiego, wśród których znajdowało się wielu Francuzów. „Kalifat” przestał istnieć, a wraz z nim zdolność rozpowszechniania terroru w Europie z wykorzystaniem ponadnarodowych sieci rozszerzających się poprzez media społecznościowe. Drony zlikwidowały tam braci Clain, sprawców zamachów z 13 listopada 2015 roku. Tak zakończyły się nizam, system sieci pomyślany przez Abu Musaba al-Suriego, oraz daula, państwo islamskie wyobrażone przez Abu Musaba az-Zarkawiego, których połączenie skutkowało krwawym kataklizmem na początku XXI wieku.

Tak doszliśmy do kresu wielkiego cyklu heglowskiej dialektyki dżihadu, zapoczątkowanego w 1980 roku w Afganistanie poprzez trzy następujące po sobie momenty: afirmację, aż do 1997 roku, i koncentrację walki na „bliskim wrogu”; negację – Al-Kaidę, która skierowała walkę ku „dalekiemu wrogowi”; oraz przekroczenie – Państwo Islamskie kierujące agresję w stronę Shâm (nazwa nadawana Syrii przez islamistów – przyp. tłum.) i „przedmieść islamu”. Cztery ostatnie dekady – kiedy w mojej pracy uniwersyteckiej poświęcałem się analizie tego procesu polityczno-religijnego, zarówno w wymiarze międzynarodowym, jak i francuskim – dobiegły końca.

Teraz nadchodzi nowy cykl – obserwujemy jego początki. W każdym razie wciąż widoczna jest transformacja dynamiki dżihadystycznej. Rozwojowi tego zjawiska towarzyszy analiza, podczas gdy w przeszłości była ona zawsze mocno spóźniona (pokazało to bardzo dobrze określenie „samotne wilki”, którego zarówno ignoranci kontrolujący europejskie budżety na badania, jak i francuski wywiad używali w 2012 roku, aby zinterpretować krwawe zamachy Mohameda Meraha).

Sajjid Kutb, główny inspirator współczesnego dżihadyzmu, medytował nad losem proroka Mahometa, naprzemiennie odnosząc sukcesy i ponosząc porażki w swojej strategii politycznej, zgodnie z ideą podziału na fazy siły (tamkin) i słabości (istid’af). Odpowiadało to „herbowi” islamu: mieczowi i Księdze (al-saïf wa-l mush-haf). Miecz to symbol przemocy, pozycji siły, mający sprzyjać rozszerzaniu się zasięgu islamu (dar al-islam), a Księga to symbol nauczania z pozycji słabości, aby nie ryzykować wyniszczenia przez silniejszego i bardziej zdeterminowanego wroga. W tej perspektywie, poprzez którą islamiści w ogólności, a dżihadyści w szczególności patrzą na świat, sytuacja, która nastała po unicestwieniu Państwa Islamskiego w Baghouz wiosną 2019 roku, jest charakterystyczna dla „fazy słabości”. Tym bardziej że „muzułmańskie masy”, zostały zdestabilizowane przez eskalację coraz większej przemocy, której skutków ubocznych często same doznają.

W tych ramach taktyka stosowana przez propagatorów kulturowych islamizmu, działających pod wpływem doznanych porażek w dość dużym rozproszeniu, skupiła się na przyjęciu postawy ofiary. Ma ona służyć, po pierwsze, przykryciu pamięci o prawdziwych ofiarach zamachów dżihadystycznych, zwłaszcza gdy trwające procesy zamachowców z pierwszych lat XXI w. są śledzone z dużą uwagą, a po drugie, zewrzeć szeregi wokół walki z islamofobią, co ma pozwolić uzasadnić użycie przemocy jako formy obrony.

Dziś głównym polem tego wycofanego dżihadu jest internet, gdzie mnożą się strony prowadzone przez aktywistów salafickich, którzy w oczekiwaniu na przejście do aktywnych działań szerzą dyskurs o kulturowo-religijnym zerwaniu z wartościami, na których opiera się społeczeństwo francuskie. W ich logice to, co oddziela muzułmanów, których chcą indoktrynować, od pozostałych obywateli Francji, stoi ponad wszystkim, co jest wspólne. W ich języku imperatywem kategorycznym – w znaczeniu nadanym przez Kanta – każdego muzułmanina we Francji są „lojalność i odrzucenie” – co jest tłumaczeniem arabskiego wyrażenia al wala’wa-l bara’a. Chodzi o podwójny i równoczesny proces islamskiego „uświadomienia”.

.Z jednej strony wymaga się pryncypialnego posłuszeństwa ummie, tj. wspólnocie wierzących islamu, jej regułom i normom, których wyrazem jest szariat. Z drugiej narzuca odrzucenie norm i wartości „bezbożnych” (kafirów). Ci spośród muzułmanów, którzy nie praktykują owego odrzucenia – czyli znakomita większość – są uważani za apostatów (murtaddów). Gdy w drugiej połowie pierwszej dekady XXI w. Państwo Islamskie postrzegało siebie jako przeżywające „fazę siły”, wdrożenie w życie tego separatyzmu przyniosło 272 ofiary – i ponad 1700 rannych – głównie Żydów, artystów i intelektualistów klasyfikowanych jako kafirowie, żołnierzy i policjantów wyznania muzułmańskiego uznawanych za apostatów oraz liczne ofiary przypadkowe. Wiele z tych ofiar stanowili muzułmanie, a Państwo Islamskie niewzruszenie mówiło o nich, że wstąpili do raju jako „męczennicy”, gdy tymczasem pozostałe ofiary zaznały ogni piekielnych. Po unicestwieniu wiosną 2019 roku w wyniku bitwy o Baghouz zdolności operacyjnych Państwa Islamskiego sympatycy tej separatystycznej ideologii, będąc w „fazie słabości” i nie mogąc kontynuować działań (także z powodu braku środków), przemienili się w „przedsiębiorców gniewu” (fr. entrepreneurs de colère) – jak określił ich profesor Bernard Rougier – ograniczając swoją aktywność do internetu, gdzie koncentrowali się na rzucaniu anatem na osoby znajdujące się na liście ich zwyczajowych celów.

To w tym kontekście rozwinęło się zjawisko, które w artykule opublikowanym w „Le Monde” nazajutrz po zamordowaniu nauczyciela Samuela Paty’ego przez osiemnastoletniego czeczeńskiego uchodźcę Abdullaha Anzorowa nazwałem „atmosferą dżihadyzmu”. Do mordu doszło po kampanii hejtu skierowanej wobec nauczyciela w islamistycznych mediach społecznościowych, której prowodyrem był ojciec jednego z jego uczniów, wspierany przez działacza stojącego na czele Komitetu Szejka Ahmada Jasina (od nazwiska założyciela Hamasu palestyńskiego – na którego powoływał się zresztą mężczyzna, który zakłócił mój wykład inauguracyjny w École normale supérieure). Demonizacja Paty’ego przybrała na sile w momencie, gdy do akcji włączyło się stowarzyszenie Union des associations musulmanes 93, stawiające sobie za misję lobbing wśród muzułmanów w związku z rozmaitymi kampaniami wyborczymi. Kandydaci na stanowisko mera czy posła w departamencie Saint-Denis zgłaszali się do tej organizacji bardzo ochoczo, obserwowaliśmy to nie raz.

Kilka dni później moją analizę potwierdził niestety kolejny mord, dokonany na trzech osobach w bazylice Notre-Dame w Nicei (niedaleko kościoła, w którym byłem chrzczony), zadźganych w dzień urodzin proroka Mahometa przez Tunezyjczyka, który kilka dni wcześniej przekroczył nielegalnie włosko-francuską granicę w Mentonie. Nic nie wskazuje, aby należał on do jakiejkolwiek organizacji, tak jak nie należeli do jakiejkolwiek organizacji Anzorow czy Pakistańczyk Zahir Mahmood. Ten ostatni, również nielegalny imigrant, który ponadto otrzymał nakaz opuszczenia terytorium Francji (do czego oczywiście się nie zastosował), oglądał na telefonie filmiki przedstawiające gigantyczne zgromadzenia w swoim kraju, których uczestnicy wymachiwali maczetami, domagając się dekapitacji dziennikarzy „Charlie Hebdo”. Powodowany swoistym mimetyzmem między obrazami świata wirtualnego a ich przełożeniem na świat rzeczywisty zakupił tasak, odszukał w internecie adres tygodnika – trafiając z racji dość słabego poziomu intelektualnego do dawnej siedziby redakcji – gdzie 25 września 2020 roku ciężko zranił dwie osoby, które nie miały ze sprawą nic wspólnego. Do tego dramatycznego zdarzenia doszło w momencie, gdy toczył się proces sprawców masakry z 7 stycznia 2015 roku w siedzibie „Charlie Hebdo”, z której to okazji tygodnik zdecydował się ponownie opublikować karykatury stanowiące pretekst do tamtej zbrodni, opatrując je tytułem Za taką cenę.

2 października 2020 roku prezydent Emmanuel Macron wygłosił przemówienie w les Mureaux w departamencie Yvelines, gdzie znajdował się macierzysty komisariat Jean-Baptiste’a Salvaing i jego małżonki, zamordowanych przez Larossiego Abballę 13 czerwca 2016 roku kilka kilometrów od Conflans-Sainte-Honorine, w której to miejscowości dwa tygodnie po wystąpieniu Macrona Anzorow dopuści się mordu na Samuelu Patym. Prezydent ogłosił wtedy nowy plan walki z „islamskim separatyzmem”, mający na celu powstrzymanie rozprzestrzeniania się strategii „lojalności i odrzucenia”. Pierwszy raz we współczesnej historii władze państwowe na najwyższym szczeblu uświadomiły sobie wagę wyzwań, jakie w wymiarze kulturowym przyniósł społeczeństwu francuskiemu islamizm, i przedstawiły stosowną ripostę.

.Chodziło o złożone rozwiązanie, które w sytuacji zagrożenia stawia bezpieczeństwo ponad wolnością słowa, której narzuca ograniczenia. W prefekturach powstały specjalne komórki do walki z radykalnym islamizmem i komunotaryzmem. Skuteczność tego rozwiązania spotkała się ze spodziewanym oburzeniem zainteresowanych, które rozprzestrzeniło się na cały międzynarodowy ruch islamistyczny. Podnosili oni, że walka z separatyzmem islamistycznym jest przejawem dyskryminacji muzułmanów jako społeczności. Jednym z głównych rzeczników tej ofensywy przeciwko francuskiemu rządowi był prezydent Turcji Erdoğan, który radził swojemu francuskiemu odpowiednikowi, u którego zdiagnozował patologiczną islamofobię, aby udał się do psychiatry. W tym samym czasie Erdoğan przemieniał byłą stambulską bazylikę bizantyjską, a następnie muzeum Świętej Zofii w meczet, co miało być ucieleśnieniem triumfującego islamizmu politycznego. Miał na sobie buty kalifa Mehmeda Zdobywcy, który zrobił z tej świątyni meczet po zajęciu Konstantynopola w 1453 roku – zanim Atatürk zeświecczył ją w 1935 roku jako dar „dla ludzkości”. Erdoğan dał później schronienie w Turcji Kolektywowi Przeciwko Islamofobii we Francji, rozwiązanemu pod koniec 2020 roku.

Rozprzestrzenianie się antyfrancuskiej kampanii, której przekaźnikiem była katarska stacja Al Jazeera popierająca Braci Muzułmanów, ale także takie media zachodnie, jak „New York Times” czy „Washington Post”, na co dzień odrzucające ideę laickości, ułatwiała niezdolność państwa francuskiego do komunikowania i argumentowania w języku arabskim, a nawet w języku angielskim swoich decyzji. Początkowo przemówienie Emmanuela Macrona z les Mureaux nie zostało przetłumaczone na żaden język, a francuski aparat dyplomatyczny w świecie muzułmańskim przyjął pozycję wycofania. Cóż, mamy bowiem do czynienia z zapaścią na francuskich uniwersytetach filologii arabskiej i studiów islamu, pogardy, z jaką spotykały się od dziesięcioleci ze strony uczelni i państwa, a także konsekwencją promowania niekompetencji wśród kadry uniwersyteckiej, nierzadko sympatyzującej z ruchem islamistycznym, oraz hojnych subwencji unijnych.

Gilles Kepel

Tekst ukazał się w nr 64 miesięcznika opinii „Wszystko co Najważniejsze” [PRENUMERATA: Sklep Idei LINK >>>]. Miesięcznik dostępny także w ebooku „Wszystko co Najważniejsze” [e-booki Wszystko co Najważniejsze w Legimi.pl LINK >>>].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 2 października 2024