Prof. Michel WIEVIORKA: Migracje i francuskie przedmieścia. Nie możemy wszystkiego sprowadzać do radykalizacji

Migracje i francuskie przedmieścia.
Nie możemy wszystkiego sprowadzać do radykalizacji

Photo of Prof. Michel WIEVIORKA

Prof. Michel WIEVIORKA

Francuski socjolog zajmujący się „socjologią zła”. Profesor w École des hautes études en sciences sociales w Paryżu, autor m.in. “L’antisémitisme”, “Le racism”, “Neuf leçons de sociologie”. Nakładem Wyd. Wszystko co Najważniejsze ukazała się książka "Co z tą Francją, Panie Macron?" (2022).

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Jeśli przyjrzymy się bliżej procesowi komunikacji związanemu z terroryzmem fundamentalizmu religijnego, możemy dostrzec podobny dyskurs z obu stron konfliktu. Z jednej strony mamy terrorystów, którzy używają kategorii „wojny cywilizacyjnej” i mówią o potrzebie zniszczenia Zachodu, a z drugiej mamy społeczeństwa europejskie, które na przykład uważają, że muzułmanie są grupą predestynowaną do przemocy – pisze prof. Michel WIEVIORKA

Słowo „radykalizacja” upowszechniło się we wczesnych latach XXI stulecia w pracach amerykańskich badaczy za sprawą pojawienia się nowych form terroryzmu. Chociaż używa go wielu specjalistów, to jednak nie opisuje ono rzeczywistości we właściwy sposób.

Radykalizacja skupia się na sferze psychicznej, a nie na procesie politycznym – sprowadzenie terroryzmu do problematyki zdrowia psychicznego nie tłumaczy złożoności zjawiska. 30 lat temu w Europie mierzyliśmy się z wieloma incydentami i atakami terrorystycznymi, ale nie używaliśmy słowa „radykalizacja”. Terroryzm i osoby odpowiedzialne za konkretne akty terrorystyczne opisywaliśmy za pomocą różnych pojęć. Prowadziliśmy dyskusje na temat przemocy i komunikacji. Opisywaliśmy wiele różnych zmiennych, ale nigdy nie ograniczyliśmy naszych analiz do procesu radykalizacji.

Pojęcie radykalizacji kładzie większy nacisk na wymiar psychologiczny niż polityczny. Naturalną konsekwencją radykalizacji jako procesu psychologicznego jest dewiacja psychiczna. Tymczasem nas interesuje wymiar polityczny – manifestowanie przekonań poprzez akt terroru.

Używamy słów do opisywania rzeczywistości. Jeśli nie wykorzystujemy ich właściwie, ograniczamy nasze rozumienie do ubogich kategorii pojęciowych, takich jak „radykalizacja” lub „terroryzm”. Panaceum w tej sytuacji stanowi edukacja. Wystarczy czytać. Zapoznając się z dziełami mistrzów, takich jak Dostojewski, można odkryć, że świat jest znacznie bardziej skomplikowany, niż sugeruje prosta analiza pojęciowa. Zdobywając wiedzę, zauważymy, że osoby dopuszczające się przemocy w sferze politycznej przechodzą bardzo złożony proces, związany z doświadczeniami życiowymi, który często prowadzi do popełnienia zbrodni. Zamiast upraszczać, powinniśmy wyjaśnić, co tkwi u podstaw tak zwanej „radykalizacji”.

Dyskusja na temat czynników prowadzących do aktów terroru jest w środowisku naukowym niezwykle intensywna. We Francji dwa podejścia prezentują Olivier Roy i Gilles Kepel.

Gilles Kepel uważa, że jeśli chcemy zrozumieć przemoc polityczną motywowaną fundamentalizmem religijnym, powinniśmy przede wszystkim skupić się na studiowaniu religii. Jednak Oliver Roy ma inne zdanie. Uważa, że najważniejsze są elementy związane z przemianami społecznymi.

Gdy Gilles Kepel mówi, że jeśli chcemy zrozumieć terroryzm islamskich fundamentalistów, to powinniśmy badać islam, Oliver Roy wskazuje na cały szereg zmiennych, takich jak: migracja, przedmieścia, rasizm, dyskryminacja, rynek pracy, brak perspektyw stabilnego życia, i dopiero na końcu tego wyliczenia jest religia. Obaj autorzy mają rację. Nie ma jednej koncepcji wyjaśniającej rzeczywistość, tak jak i nie ma jednego pojęcia, którym można by wyrazić jej złożoność.

Czasami sytuacja wydaje się jasna. Przykładem może być młody mężczyzna, który migruje z rodziną z Afryki Północnej do Francji. Zmaga się z bezrobociem, przestępczością, rasizmem i dyskryminacją. Wyzwaniem jest dla niego znalezienie pracy i domu. Był biedny, ale globalizacja umożliwiła mu życie na Zachodzie. Jednak rzeczywistość, w której się znalazł, nie spełnia jego oczekiwań. Mężczyzna nie ma możliwości utrzymania rodziny i nie widzi dla siebie przyszłości. Następuje pierwszy etap procesu radykalizacji. Drugi etap w przypadku terroryzmu motywowanego religijnie jest związany z pojawiającą się nienawiścią. Wystarczy spotkać właściwą osobę w meczecie, na ulicy lub w internecie. Pojawia się możliwość poprawy życia. Ale za pewną cenę.

Inny przykład może być znacznie bliższy naszemu codziennemu życiu. Młoda dziewczyna z klasy średniej mieszka w rejonie Francji oddalonym od większych skupisk imigranckich. Nie interesuje się polityką. Zna to, czego doświadczyła. Jej okno na świat to internet, w którym poznaje młodego, atrakcyjnego mężczyznę. Jest interesujący, egzotyczny. Inny. Dla niego jest gotowa przejść na islam. Nie rozumie, czym jest ta religia, nie zna islamu. Rządzą nią emocje. Nie wie, że chłopak, w którym się zakochała, jest terrorystą. Poznaje terroryzm, ale jest już za późno.

Kiedy człowiek jest otoczony przez ludzi, którzy uważają go za wroga, nienawidzą go i wykorzystują jego sytuację do budowania postulatów w celu obrony tożsamości narodowej, jest zdezorientowany

Żyjemy w świecie komunikacji. Wyrażamy swoje poglądy. Bierzemy udział w wojnie narracji. Jeśli przyjrzymy się bliżej procesowi komunikacji związanemu z terroryzmem fundamentalizmu religijnego, możemy dostrzec podobny dyskurs z obu stron konfliktu. Z jednej strony mamy terrorystów, którzy używają kategorii „wojny cywilizacyjnej” i mówią o potrzebie zniszczenia Zachodu, a z drugiej mamy społeczeństwa europejskie, które na przykład uważają, że muzułmanie są grupą predestynowaną do przemocy. W wyniku tego starcia nie mamy do czynienia jedynie z terroryzmem fundamentalizmu religijnego, ale także z terroryzmem nacjonalistycznym, który Europa zna bardzo dobrze.

Dwie walczące strony w końcu zaczynają podzielać tę samą wizję świata. Ostatecznie nie chodzi o dyskurs, ale o jakość życia i możliwości jej poprawy. Oczywiście pewne grupy wykorzystują język do polaryzacji społecznej i przyczyniają się do radykalizacji zarówno swojej grupy, jak i grupy, przeciwko której skierowany jest przekaz. Ale większość ludzi tak nie mówi. Zderzenie cywilizacji jest fałszywe. Jest manipulacją, której nie można rozprzestrzeniać na całe społeczeństwo. Większość muzułmanów we Francji nie używa takiego języka. Większość polityków i intelektualistów także nie. Na uwagę zasługuje wiele elementów, ale ważne jest, aby znaleźć sposoby na przerwanie błędnego koła opisu rzeczywistości.

Jeśli komunikacja stanowi problem, to konieczna jest jej zmiana. Rozwiązaniem mogą być bezpośrednie interakcje, które zmieniają nastawienie ludzi i zatrzymują proces radykalizacji. Drugi sposób jest inny. Jeśli chcemy zrozumieć terroryzm, musimy przeanalizować transformację podmiotowości zamachowca. W głębi świadomości człowieka leży potrzeba podmiotowości. Wpływając na czyjeś subiektywne postrzeganie świata, zmieniamy jego percepcję przez oddziaływanie na cały szereg zmiennych.

Pierwszą reakcją na radykalizację jest komunikacja bezpośrednia. Ale chociaż możemy zmienić język, a więc jedną zmienną, nigdy nie będziemy w stanie zatrzymać całego procesu, który determinowany jest także przez inne elementy, których nie można wyeliminować zwykłym działaniem czy zachowaniem.

Drugie podejście jest o wiele bardziej skomplikowane. Wymaga przyjęcia do wiadomości, że dana osoba nie jest terrorystą, nawet jeśli jest w trakcie procesu radykalizacji. Potrzebny tu jest najwyższy stopień empatii, zrozumienia, że dany człowiek napotyka wiele trudności, również związanych z jego stanem psychicznym i statusem społecznym.

Nikt nie jest terrorystą, dopóki nie dokona aktu terrorystycznego. We Francji wielu młodych ludzi ulega takim właśnie procesom radykalizacji. Można nawet stwierdzić, że są zradykalizowani. Zmienia się ich tożsamość, ich podmiotowość. Możemy to nazwać subiektywizacją. Na końcu tego procesu może być działanie. Jednak nawet jeśli tysiące ludzi podzielają te same przekonania i tysiące uległy radykalizacji, to tylko niewielka część zdecyduje się działać. Dlaczego? Jak wytłumaczyć to, że tylko niewielka liczba ludzi podejmuje działanie, podczas gdy tak wielu jest zradykalizowanych? Jak sobie z tym poradzić i jak temu działaniu zapobiec?

Jeśli zrozumiemy, co kryje się za procesem radykalizacji postaw i czym ostatecznie jest terroryzm, to jako Europejczycy, szanujący wartości leżące u podstaw naszej cywilizacji, nie możemy stosować odpowiedzialności zbiorowej, opartej jedynie na przemianach podmiotowości.

Jeśli za terror odpowiada proces radykalizacji, którego meritum stanowi komunikacja, to najłatwiej jest ją po prostu zablokować. Możemy odciąć dostęp do internetu, zbudować mur, utworzyć getto. Możemy ograniczyć komunikację do bezpośrednich interakcji. Ale komunikacja to nie wszystko.

Zrozumienie, co skłania ludzi do zabijania i odbierania życia sobie samemu, jest pierwszą sprawą, którą musimy się zająć. Drugą jest ustanowienie długoterminowej strategii, która obejmie wiele zmiennych. Nie tylko język, ale także status społeczny, miejsce zamieszkania, postrzeganie społeczeństwa i jakość życia.

Powinniśmy koncentrować się nie tylko na terroryzmie związanym z fundamentalizmem religijnym. Należy zastanowić się także nad tym, dlaczego ludzie głosują na partie prawicowe. Dlaczego budują takie partie?

W latach 70. Jean-Marie Le Pen nie był ważną postacią polityczną. Reprezentował niewielką skrajnie prawicową grupę, której prawie nikt nie słuchał. W latach 80. ugrupowanie to przekształciło się w silny ruch polityczny. Co się zmieniło? Społeczeństwo i zdolność polityków do oddziaływania na sprawy publiczne. Większość elit politycznych nie rozumiała zmian i nie dostosowała do nich swojej oferty. Nie akcentowała problemu. Ale Jean-Marie Le Pen to zrobił.

Bardzo dużo zmieniła migracja w latach 1972–1993. W latach 70. migracja obejmowała głównie mężczyzn z Afryki Północnej, którzy przybyli do pracy we francuskich fabrykach, a następnie wrócili do swoich domów z pieniędzmi. W latach 80. takie osoby postanowiły już zostać we Francji, zawierać małżeństwa, mieć dzieci. Imigranci wybrali perspektywę życia, która wydała im się najlepsza. Wówczas rozpoczęła się debata na temat problemu migracji i francuskich przedmieść. Kiedy inne partie polityczne nie zajmowały się tym problemem, Front Narodowy wykorzystał okazję, aby wzmocnić swoją pozycję. W ostatnich 30–40 latach żyliśmy w ramach polityki liberalnej. Tymczasem świat się zmieniał. System polityczny nie dostosował się do zmian, co doprowadziło do kryzysu klasycznych partii politycznych.

.Zmiany zachodzą także teraz, lecz nie ma zbyt wielu polityków, którzy chcą je zrozumieć i reagować na nie. To błędne koło, które obejmuje nie tylko jeden naród. To zjawisko globalne. Rozwiązywanie tego problemu musimy zacząć od najważniejszego: zrozumienia.

Michel Wieviorka

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 1 marca 2020