Jan ŚLIWA: Thilo Sarrazin. Wrogie przejęcie przez islam?

Thilo Sarrazin. Wrogie przejęcie przez islam?

Photo of Jan ŚLIWA

Jan ŚLIWA

Pasjonat języków i kultury. Informatyk. Publikuje na tematy związane z ochroną danych, badaniami medycznymi, etyką i społecznymi aspektami technologii. Mieszka i pracuje w Szwajcarii.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Tytuł najnowszej książki Thilo Sarrazina „Wrogie przejęcie: jak islam hamuje postęp i zagraża społeczeństwu” budzi mocne emocje, jednak autor, jako Niemiec, do tego ekonomista, dostarcza solidnej analizy, popartej faktami – pisze Jan ŚLIWA

Thilo Sarrazin jest emerytowanym (rocznik 1945) politykiem i ekonomistą niemieckim. Był m.in. Senatorem ds. Finansów w Berlinie i członkiem zarządu Deutsche Bundesbank. Jego matka urodziła się w pruskim rodowym majątku pod Chojnicami, gdzie chodziła do polskiej szkoły podstawowej, a potem do liceum w Bydgoszczy, Gdańsku i Sopocie. Sarrazin jest od dawna członkiem SPD, choć jego tezy od aktualnego programu SPD daleko odbiegają. Kilka razy próbowano go z partii usunąć, jednak Sarrazin uparcie twierdzi, że się w niej czuje dobrze, mimo że poglądów do niczyich życzeń nie dopasowuje.

Emerytura nie oznaczała dla niego końca działalności, wręcz przeciwnie. Wtedy właśnie rozwinął skrzydła jako myśliciel i publicysta, nieskrępowany ograniczeniami politycznymi czy zawodowymi. Ponieważ pisze to, co chce, a myśli samodzielnie i niebanalnie, każda jego książka jest kontrowersyjna. Głównym poruszanym przez niego tematem są sytuacja i perspektywy rozwoju (lub upadku) Niemiec i Europy, zwłaszcza wobec konfrontacji z islamem. To oczywiście kosztuje go oskarżenia o rasizm, islamofobię itp., czym jako emeryt nie musi się zanadto przejmować.

Dzięki kontrowersyjności jego książki stają się bestsellerami i inspirują do dyskusji. Na razie przynajmniej nie są palone wraz z autorem.

Co ciekawe, sam pochodzi z hugenotów z Burgundii, a nazwisko Sarrazin (sarrasin) oznacza po francusku Saracena, czyli muzułmanina. Byłby więc przykładem udanej integracji.

W książce Deutschland schafft sich ab (Niemcy likwidują się same) pisze m.in. o polityce socjalnej i zatrudnieniu oraz o poziomie wykształcenia jako czynniku rozwoju państwa i drodze awansu społecznego. Dużą rolę odgrywa imigracja zaniżająca ten poziom i zmieniająca strukturę społeczności państwa i jego spójność. Mówienie o demografii i porównywanie w liczbach różnych grup etnicznych kojarzy się w Niemczech jednak brunatnie.

Europa braucht den Euro nicht (Europa nie potrzebuje euro) traktuje o tym, że przyjęcie euro było decyzją nie ekonomiczną, lecz polityczną. Nawet kanclerz Helmut Schmidt widział związek między euro a niemiecką winą za II wojnę światową. Ironią losu jest to, że Niemcy i w tym punkcie wygrały. Niemniej mieszanie gospodarki z polityką, a zwłaszcza emocjami ma złe konsekwencje.

.W Der neue Tugendterror (Nowy terror cnoty) Sarrazin pisze o granicach wolności wypowiedzi w Niemczech. Podaje 14 nieprzekraczalnych aksjomatów. Warto się z nimi zapoznać, bo właśnie polityczna poprawność blokuje dyskusję o islamie:

  • nierówność jest zła, równość jest dobra;
  • cechy charakteru (uczciwość, solidność, punktualność, pracowitość, solidarność…) nie są istotne, a konkurencja oparta na lepszej pracy i wydajności jest niewłaściwa;
  • bogaty powinien czuć się winny;
  • poziom życia zależy od okoliczności, nie od samego człowieka;
  • ludzkie umiejętności zależą prawie wyłącznie od wykształcenia i wychowania;
  • między ludami świata nie ma innych różnic niż fizyczne;
  • wszystkie kultury mają równą wartość, w szczególności wartości chrześcijańskiego Zachodu nie zasługują na preferencyjne traktowanie;
  • islam jest kulturą pokoju, wzbogaca Niemcy i Europę;
  • za nędzę na świecie odpowiedzialny jest Zachód;
  • mężczyźni i kobiety różnią się jedynie budową ciała;
  • tradycyjna rodzina jest przeżytkiem, dziecko nie potrzebuje ojca i matki;
  • państwo narodowe jest przeżytkiem, przyszłość należy do społeczeństwa globalnego;
  • wszyscy na świecie są równi i mają prawo do niemieckiej pomocy socjalnej;
  • dzieci to sprawa prywatna, imigracja rozwiąże wszelkie problemy demograficzne.

To oczywiste herezje. Komentarze prasowe były więc negatywne, za to książka wyszła na czoło listy bestsellerów „Spiegla”.

.Zajmijmy się teraz najnowszą książką Sarrazina, Feindliche Übernahme: Wie der Islam den Fortschritt behindert und die Gesellschaft bedroht (Wrogie przejęcie: jak islam hamuje postęp i zagraża społeczeństwu). Tytuł budzi mocne emocje, jednak autor, jako Niemiec, do tego ekonomista, dostarcza solidnej analizy, popartej faktami. Uważa, że islam ma immanentne cechy, które jego wyznawcom przeszkadzają lub wręcz uniemożliwiają takie zaadaptowanie się do zachodniego społeczeństwa, by stali się jego produktywnymi obywatelami.

Sarrazin przeczytał cały Koran. Zaznajomił się też z komentarzami (hadisami), które stanowią wielostopniowy system, podobnie jak talmudyczne komentarze do Tory. Są podstawą prawa islamskiego (szariatu), lecz jest ich wiele i pozwalają na różne interpretacje.

Autor twierdzi, że przybysze z krajów islamu wykazują zauważalnie niższe zdolności kognitywne. Szukanie przyczyn genetycznych jest zawsze ryzykowne, ale są oni pod mocnym wpływem religii i wychowania. Oczywiście statystyki nie podają wyznania, lecz skorelowany z nim kraj pochodzenia. Zapóźnienie widoczne jest nawet w drugiej generacji. Jedną z przyczyn może być stosowanie języka ojczystego w domu, choć dzieci polskie i rosyjskie nie mają problemów, a przecież wiele niemieszanych rodzin mówi w domu po polsku. Może to być raczej nastawienie, w którym „zachodnia nauka” jest traktowana jako zagrożenie dla rodzimej kultury. Niskie wykształcenie rodziców nie wystarcza – w końcu wielu przybyszów z Azji Południowo-Wschodniej też go nie ma, lecz naukę dzieci wspiera cała rodzina.

W efekcie islamscy uczniowie również nie osiągają sukcesu edukacyjnego. W nowoczesnej gospodarce coraz mniej jest pracy dla ludzi z niskim wykształceniem i niskim IQ. To jest problem już dla rodowitych mieszkańców, ponieważ procent ludzi z IQ poniżej 80 jest stały, a zapotrzebowanie na taką pracę jest i będzie marginalne. Trudność w znalezieniu sobie sensownego i godnego miejsca w społeczeństwie prowadzi do powstawania społeczeństwa równoległego, przestępczości, a ekstremalnie do terroryzmu. Natchniony imam potrafi wyznaczyć młodemu człowiekowi ambitny cel i nie jest to dyplom uniwersytecki. Odrzucenie przez społeczeństwo zachodnie kompensowane jest poczuciem wyższości duchowej. Ludzie ci chętnie sięgają po niemiecką pomoc socjalną, są jednak i tak przekonani, że to Niemcy są mało otwarci i gościnni. Elementem takiej mentalności jest szukanie winy u innych. To oczywiście pogłębia marginalizację i frustrację.

Dotąd mówiliśmy o w miarę normalnej imigracji, o kontrolowanej skali. Od 2015 r. mamy jednak do czynienia z olbrzymią falą o niekontrolowanych rozmiarach i składzie. Argumentowano ją głównie względami humanitarnymi, ale sugerowano też korzyści ekonomiczne, do tego z jakże mało niemieckim „Wir schaffen es” – Damy radę, czyli Jakoś to będzie. Napływ młodych ludzi miał dostarczyć rąk do pracy, jak również odświeżyć starzejące się społeczeństwo. Nieszanujący politycznej poprawności ekonomiści pokazywali jednak, jak złudne są to nadzieje. Na przykład Hans-Werner Sinn, do niedawna prezydent Instytutu IFO, przedstawia rachunek w perspektywie generacji, podaje liczby i rysuje wykresy, a krzywe się tam przecinają, gdzie się przecinają, bezlitośnie. Przybysze, na ogół słabo wykształceni i praktycznie z zerową znajomością niemieckiego, mogą znaleźć miejsce w najniżej płatnym segmencie. Tu znowu wkraczają system socjalny i płaca minimalna. Jeżeli rząd chce zapewniać ludziom godne życie, to duża grupa w tym segmencie tylko zwiększa bezrobocie, a wszystko przy założeniu, że ludzie dopasowują swoje kwalifikacje i chcą pracować. I jeszcze z czasem z powodu automatyzacji ten segment będzie zanikał. Do tego dochodzi łączenie rodzin, a za kilkadziesiąt lat emerytura i kolejne problematyczne pokolenie. Z czasem problem też narasta z powodu wyższej płodności przybyszów.

Teoretycznie przybysze mogliby się adaptować do niemieckiego społeczeństwa, autor jednak twierdzi, że na przeszkodzie stoi specyficzna dla islamu mentalność. To są oczywiście tezy ryzykowne, lecz autor, będąc na emeryturze, może sobie pozwolić na więcej. Do tego przy tak szybkim napływie dużej grupy bardziej prawdopodobna jest gettoizacja niż asymilacja.

Dalej Sarrazin zastanawia się nad receptami. Pierwszym warunkiem jest wyzwolenie się od strachu przed oskarżeniem o islamofobię. Tego typu (auto)cenzura uniemożliwia jakąkolwiek rzetelną dyskusję. Zakazuje dostrzegania związków, wymusza uprzedzenia w odniesieniu do tego, co jest dobre, a co złe. Autor uważa za Dawkinsem, że wszystkie religie są szkodliwe (z czym ja się nie zgadzam), ale zwłaszcza że są różne, mają różne efekty. To oczywiście będzie krytykowane jako wartościowanie kultur, ale fakty są faktami.

Niezależnie od wyznania państwo musi egzekwować przestrzeganie prawa świeckiego, np. zakazu poligamii. Niezbędna jest solidna i realistyczna polityka wobec islamu.

Wobec muzułmanów muszą stawiane być wymagania dotyczące stosunku do państwa, innowierców i prawa. Trzeba jasno powiedzieć, że oprócz przywilejów są jeszcze obowiązki. I tu państwo musi być zdecydowane, bo według autora nadzieja, że islam się sam zmieni, jest fałszywa. Może to dotyczyć jednostek, ale raczej nie grupy.

Do tego potrzebne jest (horribile dictu) określenie niemieckiej i europejskiej tożsamości, z którą mieliby się asymilować przybysze. Istotne dla cywilizacji Zachodu są swobodny duch, twórczość, ciekawość, a nie trwanie w dogmatach. Również ważna jest relacja płci, równoprawna pozycja kobiety. Szczegóły można ustalić, ważne jest jednak, by sobie zdać sprawę z tego, że istnieje pewna pożądana norma. Tak samo należy zdefiniować własne interesy i bronić ich. Dziś to wymaga odwagi – jasno powiedzieć, że mamy nasze interesy, niekoniecznie identyczne z interesami reszty świata. Oznacza to uwolnienie polityki migracyjnej od ideologii i myślenia życzeniowego oraz wyliczenie zysków i kosztów. To nie znaczy, że nie należy niczego robić z przyczyn humanitarnych, ale trzeba sformułować to jasno i nie udawać, że przyniesie to korzyści gospodarcze. Wynika z tego, że nie ma obowiązku przyjmowania migrantów pod presją moralną. Można pomagać na miejscu, lecz lepiej przez kształcenie i doradztwo, a nie rozdawnictwo.

.Ale czy to realna strategia, czy pobożne życzenia? Czy nie jest za późno? Elementarnym wymogiem jest szczera dyskusja, bez tematów tabu, bez urzędowego terroru cnoty. Bez trzeźwej oceny sytuacji niemożliwe jest działanie, a do działania potrzebna jest jeszcze wola i odwaga. Przypatrujmy się, czy Niemcy w swoich planach dadzą radę, uczmy się na ich błędach.

Jan Śliwa
Thilo Sarrazin, Feindliche Übernahme: Wie der Islam den Fortschritt behindert und die Gesellschaft bedroht (FinanzBuch Verlag, 2018).

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 5 czerwca 2019