Wołodymyr JERMOŁENKO
Trzy pokolenia dżihadystów
Wszystkie trzy pokolenia dżihadystów łączy jedno: śmierć. Nie tylko ofiar zamachów. To sprawia, że efektywność organizacji terrorystycznych spada – pisze prof. Olivier ROY
.Jedenastego września 2001 r. doszło do zamachu terrorystycznego, który zmienił świat – choć inaczej, niż zakładali organizatorzy ataku na Nowy Jork i siedzibę Pentagonu w Waszyngtonie. Od tamtego zamachu zaczęła się era globalnego dżihadu. Samo zjawisko jest starsze, ale dopiero po tym, jak samoloty uderzyły w World Trade Center, co wstrząsnęło całym światem, zaczęło być o nim głośno. W konsekwencji otrzymaliśmy przede wszystkim dwie wojny: w Afganistanie i w Iraku. Obie zakończyły się porażkami, bo nie udało się osiągnąć postawionych celów.
Na terroryzm spod znaku Al-Kaidy patrzymy dziś przez pryzmat tych wojen. To właśnie sprawia, że zamachy z 11 września przyniosły efekt inny od zamierzonego. Ale też nie można zapomnieć, że rozpoczęły one całą serię ataków. W USA po tamtym uderzeniu doszło do jeszcze jednego dużego zamachu terrorystycznego – podczas maratonu w Bostonie w 2013 r. Ale jednocześnie doszło do wielu ataków terrorystycznych w Azji, a także w Europie.
Islamscy radykałowie uderzyli m.in. na dworcu kolejowym w Madrycie w 2004 r., w londyńskim metrze w 2005 r., zaatakowali tygodnik „Charlie Hebdo” w Paryżu w 2015 r., lotnisko Zaventem w Brukseli w 2016 r. czy podczas koncertu Ariany Grande w Manchesterze w 2017 r. W każdym z tych zamachów zginęło po kilkadziesiąt (czasami kilkaset) osób, wszystkie te tragedie wywołały serię dyskusji na świecie o tym, jak groźny jest terroryzm islamski i w jaki sposób można go pokonać.
Kim byli terroryści dokonujący tych zamachów? Na pierwszy rzut oka ich sposób działania oraz motywacje były bardzo podobne. Jednak gdy przyjrzymy się im bliżej, zauważymy różnice. Można mówić o trzech pokoleniach dżihadystów.
Pierwsze to ci, którzy przeprowadzali zamachy w latach 80. i 90. Pochodzili w zdecydowanej większości z Bliskiego Wschodu – i też większość ataków miała miejsce w Afryce i Azji. Niektórzy z nich przedostawali się na Zachód, żeby tam przeprowadzić zamach.
Druga generacja dżihadystów funkcjonowała w latach 1995–2015. Chodzi o terrorystów, którzy w dużej mierze dorastali już na Zachodzie. Symbolicznym początkiem ich działania był zamach przeprowadzony przez Khaleda Kelkala w TGV w 1995 r. Zamachowiec urodził się w Maroko, ale jeszcze jako dziecko zamieszkał we Francji. Tam się wychował i tam też próbował zdetonować bombę w pociągu. Kolejne zamachy w Europie w 95 proc. przypadków organizowali terroryści urodzeni lub wychowani w Europie. Działo się tak nie tylko we Francji, ale również w Belgii, Holandii, Niemczech, Wielkiej Brytanii. Większość zamachowców była dziećmi imigrantów zarobkowych, którzy przyjechali za pracą do Europy z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej w latach 60. i 70. Ale ok. 25 proc. ataków przeprowadzali rdzenni Europejczycy, którzy przeszli na islam i w ten sposób dołączyli do dżihadu. Wielu konwertytów z Europy wyjechało też na Bliski Wschód, by walczyć w szeregach Państwa Islamskiego. Te przypadki pokazują, z jak bardzo zróżnicowanymi kategoriami terrorystów mamy do czynienia. To walkę z tym wyzwaniem jeszcze komplikowało.
Wreszcie od 2016 r. wyraźnie zaczyna dominować trzecie pokolenie dżihadystów. Niektórzy z nich przybyli do Europy w czasie kryzysu migracyjnego w 2015 r., ale większość przyłączała się do dżihadu przeciwko Zachodowi na własną rękę. Ich pochodzenie etniczne było bardzo zróżnicowane. Część z nich to Arabowie, ale także Czeczeni, Pakistańczycy, mieszkańcy Bałkanów. Istnieje między nimi duża różnica wieku; niektórzy są bardzo młodzi, niektórzy są po czterdziestce. Praktycznie nie posiadają wykształcenia religijnego. Właściwie ich jedyną cechę wspólną stanowi fakt, że działają samotnie, zwykle z prowizoryczną bronią. To sprawia, że bardzo trudno jest ich wyśledzić przed dokonaniem przez nich zamachu.
Ten podział na trzy pokolenia dżihadystów oczywiście nie zawsze znajdował pokrycie w rzeczywistości, w niektórych sytuacjach te generacje zachodziły na siebie. Tak było choćby w przypadku zamachów z 11 września. Przecież lecące do USA samoloty porwali islamscy terroryści, którzy zradykalizowali się w Niemczech – ale razem z nimi współpracowali dżihadyści z Arabii Saudyjskiej. W 2001 r. wszyscy przekonaliśmy się, jakie efekty przyniosła współpraca tych dwóch pokoleń terrorystów.
Po 11 września świat długo żył w rytmie wyznaczanym przez kolejne zamachy, jednak obecnie islamski terror zanika. Przede wszystkim z przyczyn naturalnych, choć Zachód przyczynił się do jego osłabienia. Ważną rolę w podkopaniu narracji o zwycięskim, globalnym dżihadzie stała się porażka Państwa Islamskiego, do której w dużej mierze doprowadził Zachód.
Jednak przyczyn osłabnięcia globalnego dżihadu trzeba szukać przede wszystkim w świecie muzułmańskim – precyzyjniej rzecz ujmując, w specyficznej formie organizacyjnej islamskich organizacji terrorystycznych.
Wszystkie trzy pokolenia dżihadystów łączy jedno: śmierć. Nie tylko ofiar zamachów. Także zdecydowana większość zamachowców ginie. To zresztą wydaje się nielogiczne. Kierownictwo organizacji terrorystycznej powinno dążyć do zachowania swoich najlepszych żołnierzy. W ten sposób funkcjonowały organizacje marksistowskie, palestyńskie, irlandzkie itp. Dopiero dżihadyści tak mocno powiązali ze sobą terroryzm i śmierć – nie tylko ofiar zamachów, ale też ich wykonawców.
Tylko że taka taktyka mocno zakłóca funkcjonowanie całej organizacji. Skoro bowiem zamachowcy giną, to nie ma kto przekazywać kolejnym doświadczeń. Nie występuje zjawisko akumulacji wiedzy. To sprawia, że efektywność organizacji terrorystycznych spada – bo brakuje odpowiednich osób do doskonalenia technik, podczas gdy służby poszczególnych państw odpowiedzialne za walkę z terrorem stają się coraz skuteczniejsze w działaniach antyterrorystycznych dzięki coraz większemu doświadczeniu.
Globalny dżihad tworzą ludzie, którzy w niego wierzą. On wywarł ogromny wpływ na szerokie masy muzułmanów – zwłaszcza w tych krajach, w których islam znajduje się na marginesie życia społecznego. Fascynacja tą narracją utrzymuje się tam ciągle na wysokim poziomie. To sprawia, że nie możemy mówić o końcu islamskiego radykalizmu. Ale wielka fala zamachów jest już za nami.
.Trzecia fala terrorystów nie jest w stanie przygotować wielkich uderzeń – takich w stylu zamachów na World Trade Center, zamachów na dworzec w Madrycie lub metro w Londynie. Obecnie obserwujemy ataki przeprowadzane przez pojedyncze osoby z prowizoryczną bronią, nożami. Rzadko kiedy w użyciu znajduje się kałasznikow. Terroryści nie są w stanie zabić wielu osób jednym uderzeniem. Ale policja nie może ich wykryć przed podjęciem działań albo ma duże trudności z ich wykryciem, więc o muzułmańskich terrorystach będziemy słyszeć jeszcze długo. Jednak mało prawdopodobny wydaje się wstrząs choć w części podobny do tego, który przeżyliśmy 11 września 2001 r.
Olivier Roy
Tekst ukazał się w nr. 32 miesięcznika opinii „Wszystko Co Najważniejsze” w bloku tekstów w 20 lecie ataków 11 września 2001 r. [LINK].