Jak ukraść wybory?

ukraść wybory

Nie potrzeba już czołgów, sfałszowanych urn ani zamkniętych lokali wyborczych. W epoce internetu wybory można „ukraść” dużo subtelniej i skuteczniej. Na przykładzie Krakowa opisali to Andrzej Gajcy i Wojtek Mucha, a w ostatnich godzinach przed wyborami prezydenckimi zaczynamy dostrzegać to w skali krajowej.

Ukraść wybory?

.Wystarczy umiejętnie sterować opinią publiczną, tworzyć fałszywe narracje i zasiewać nieufność wobec przeciwnika żeby podskoczyć o kilka procent w sondażach prezydenckich. A może nawet wygrać? To się jeszcze okaże, choć to wcale nie scenariusz thrillera politycznego, ale rzeczywistość współczesnej demokracji cyfrowej. W Polsce mamy jej próbkę, choć to i tak tylko odprysk tego, co dzieje się na całym świecie.

Po pierwsze: ziarno niepewności czyli dezinformacja i fake newsy

.Podstawowym narzędziem w arsenale cyfrowego manipulatora jest dezinformacja. Fałszywe wiadomości rozchodzą się szybciej niż prawdziwe, szczególnie jeśli wywołują emocje: gniew, strach, oburzenie, nawet obrzydzenie. Wystarczy kilka profesjonalnie wyglądających grafik, spreparowanych cytatów i „wycieków”, by w trakcie kampanii przed wyborami prezydenckimi stworzyć alternatywną rzeczywistość, w której przeciwnik jest zdrajcą, a lider własnej opcji — zbawcą.

Po drugie: fabryki trolli i boty wyborcze

.Zautomatyzowane konta, czyli boty, potrafią w ciągu minut wygenerować setki komentarzy, polubień i udostępnień, nadając fałszywe poczucie społecznego poparcia. To spirala, opisana przez Elizabeth Noelle-Neumann jeszcze na przykładzie analogowych wyborów, w erze cyfrowej doprowadzona do perfekcji. Troll kontynuuje dzieło, siejąc chaos w komentarzach: ośmiesza, prowokuje, hejtuje. Celem nie jest przekonanie do własnej racji, ale zdyskredytowanie przeciwnika i zniechęcenie do udziału w debacie.

Po trzecie: mikrotargetowanie czyli kampania szyta na miarę

.Dane to nowe złoto, pokazała to afera Cambridge Analytica. Znając wiek, miejsce zamieszkania, zainteresowania i lęki wyborców, można tworzyć reklamy polityczne dopasowane jak garnitur od krawca. Jedna osoba zobaczy obietnicę niższych podatków, inna zaś filmik ostrzegający przed migrantami. Algorytmy mediów społecznościowych pomagają zamknąć wyborcę w bańce informacyjnej, gdzie wszystko potwierdza jego przekonania, a wydostać się z niej bardzo trudno.

Po czwarte: manipulacja emocjami. Polityka strachu i wstydu

.Strach mobilizuje lepiej niż nadzieja. Dlatego kampanie w Sieci, także te płatne, podszyte są lękiem: przed utratą tożsamości, przed „obcymi”, przed upadkiem państwa, przed przeciwnikiem i jego zakusami na wolność. Z drugiej strony działa też wstyd, bo ośmieszenie przeciwników, insynuacje, kompromitujące materiały (często spreparowane) rozchodzą się błyskawicznie. Kto się wychyli, dostaje w twarz memem. I nie ma zmiłuj.

Po piąte: efekt tłumu czyli tworzenie fałszywego konsensusu

.Wystarczy, że kilka dużych kont – influencerów, pseudoautorytetów lub „niezależnych” ekspertów – powtarza tę samą narrację, by stworzyć wrażenie, że „wszyscy tak myślą”. Jeśli dodamy do tego sondaże zamówione pod tezę i zmanipulowane nagłówki, wyborca zaczyna myśleć: „Skoro większość tak uważa, może ja się mylę”. I rozważa inną opcję, głosowanie na innego kandydata w wyborach prezydenckich, niż ta która wynika z jego własnych przekonań. Punkt dla tych, którzy są głośniejsi!

Po szóste: zmęczenie informacyjne i chaos

.Zbyt wiele informacji, sprzeczne komunikaty, nadmiar bodźców to strategia celowego zmęczenia odbiorcy. Kiedy nie wiadomo, komu wierzyć, ludzie przestają ufać wszystkim. To sposób działania wielu służb, które specjalnie nakręcają chaos. A brak zaufania do instytucji i procesu wyborczego to idealny grunt pod zakwestionowanie wyników i delegitymizację demokracji a w przyszłości chaos i brak stabilności.

Nie ma obrony?

Wybory prezydenckie można ukraść nie tyle fałszując głosy, ile fałszując rzeczywistość. W czasach, gdy każda osoba z dostępem do internetu staje się celem precyzyjnie zaprojektowanej manipulacji, największym zagrożeniem dla demokracji nie jest tyrania siły, ale tyrania algorytmów i emocji; tyrania komunikacji, krzyk i wszystko to, co można obrócić przeciwko wyborcy. Obrona przed tym nie leży już tylko w prawie, lecz także – i przede wszystkim – w świadomości obywateli. Bo żeby ukraść wybory, najpierw trzeba ukraść wyborców.

Kamil Sichowski

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 16 maja 2025