Prof. Chantal DELSOL, Prof. Joanna NOWICKI: Polacy wybrali powrót do konserwatyzmu

Polacy wybrali powrót do konserwatyzmu

Photo of Prof. Chantal DELSOL

Prof. Chantal DELSOL

Historyk idei, filozof polityki. Założycielka Instytutu Badań im.Hannah Arendt. Szefowa Ośrodka Studiów Europejskich na Uniwersytecie Marne-la-Vallée. Publicystka "Le Figaro". Określa się jako liberalna neokonserwatystka. Najnowsza jej książka to "Insurrection des particularités".

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autorki

Photo of Prof. Joanna NOWICKI

Prof. Joanna NOWICKI

Profesor komunikacji i informacji na wydziale humanistycznym uniwersytetu Cergy-Pontoise. W grupie badawczej CRTF kieruje działem Antropologii Kulturowej Europy i Frankofonii Wschodnio-Europejskiej.

Fot. CY Cergy Paris Université.

Podzielone na pół polskie społeczeństwo, narażone na głęboki konflikt ideologiczny, wybrało powrót do kursu konserwatywnego. Dostrzec wszakże można pewne przesunięcie tego konfliktu, będące znakiem zmiany epoki. Podziały są trwałe, ale coraz bardziej przypominają te na Zachodzie Europy – piszą Chantal DELSOL i Joanna NOWICKI

.Po suspensie wieczoru wyborczego po drugiej turze wyborów konserwatywny kandydat Karol Nawrocki został nowym prezydentem Polski, pokonując kandydata liberalnego, Rafała Trzaskowskiego, niewielką różnicą głosów (50,89 do 49,11 proc.).

Wiemy, że polska konstytucja nie daje prezydentowi tak ogromnej władzy, jak jest to we Francji, ale mimo wszystko głowa państwa dysponuje prawem weta i prawem łaski, i poprzedni prezydent nie wahał się z nich korzystać. Podzielone na pół polskie społeczeństwo, narażone na głęboki konflikt ideologiczny, wybrało więc powrót do kursu konserwatywnego. Dostrzec wszakże można pewne przesunięcie tego konfliktu, będące znakiem zmiany epoki. Podziały są trwałe, ale coraz bardziej przypominają te na Zachodzie Europy.

Polska jako jeden z najbardziej katolickich krajów w Europie od przełomu wieku najmocniej opierał się wdrażaniu ustaw światopoglądowych, będących znakiem firmowym zachodniej ponowoczesności. Konserwatywny rząd PiS-u miał na sztandarach obronę rodziny (choć nie przyniosło to zwiększenia dzietności) oraz zakaz aborcji, do czego zabrał się zresztą dość topornie, a nawet z pewną agresywnością.

Inną cechą polskiego społeczeństwa jest tropizm amerykański i skłonność do liberalizmu gospodarczego. Swoje „trzydzieści wspaniałych lat” po upadku Muru Berlińskiego Polska zawdzięcza temu, że nie blokowała przedsiębiorczości swoich obywateli. Sukces gospodarczy Polski jest faktem, a Stany Zjednoczone pozostają faworyzowanym bratem.

Oczywiście chrześcijaństwo na dawną modłę kruszy się także i w Polsce, ale pozostają wciąż, jak to się mówi, piękne resztki. Obie te postawy – konserwatyzm ideologiczny i liberalizm gospodarczy – pozwalają zrozumieć, dlaczego podziw dla Trumpa jest tak silnie obecny po prawej stronie politycznej szachownicy.

Stosując określenie „konserwatywny” do tutejszej rzeczywistości, musimy pamiętać, że dotyczy to tylko reform ideologicznych. Program gospodarczy obu kandydatów był liberalny, a nawet bardzo liberalny, choć oczywiście z pewnymi znacznymi niuansami. Debaty, nierzadko burzliwe, dotyczyły praworządności i wartości, które Polska powinna hołubić w kolejnych latach. Rozdźwięk, tak wyraźny i gwałtowny między kandydatami, którzy zebrali niemal równą liczbę głosów, upodabnia się coraz mocniej do podziału – przypominającego niemal schizmę religijną – na europeistów, czy wręcz globalistów, oraz zwolenników państw narodowych, obserwowany obecnie w krajach Europy Zachodniej.

.Socjologia wyborcza jest wielce znacząca. Na wsi ludzie głosują na konserwatystów; w miastach na liberałów. Podobną socjologię wyborczą dostrzegamy w naszych krajach, na Zachodzie. Owszem, ale w Polsce tereny wiejskie nie są jak u nas pozbawione wszystkiego: przemysłu, usług. Tam trwają „wspaniałe lata”, a pomijając kilka specyficznych regionów, w zasadzie nie brakuje im niczego. To nie jest tak, że frustrację wywołuje bieda.

Więc dlaczego na wsi ludzie głosują na nurt konserwatywny? Oczywiście jest kwestia obyczajów, ale wieś niemal wszędzie jest bardziej konserwatywna od miasta. W polskiej sytuacji ważną rolę odgrywa kontekst: wieś spychana jest na dalszy plan przez galopującą globalizację. Ludziom mocno przeszkadza, że kraj przyjmuje miliony Ukraińców, których kultura zresztą jest bliska polskiej, a integracja poprzez pracę jest realnym faktem, ale którzy osiedlają się i zajmują miejsce. Wieś boi się, że kraj pozbywa się władzy na rzecz Unii Europejskiej, stąd spory sukces narracji suwerenistycznej. Mieszkańcy wsi, mniej zdolni, mniej skorzy do internacjonalizowania swojego sposobu życia, czują, że pozbawia się ich modelu społeczeństwa, do którego ukształtowania przez wieki się przyczyniali.

Polską specjalnością jest stosunkowa słabość lewicy oraz bardzo mniejszościowa reprezentacja skrajnej lewicy, podczas gdy skrajna prawica urosła w siłę w czasie tych wyborów. Konfederacja, ruch eurosceptyczny i wolnościowy, ze swoim liderem, Sławomirem Mentzenem, osiągnęła w pierwszej turze wysoki wynik (15 proc.), uwodząc młodych wyborców. Warto zauważyć, że młodzi mężczyźni są bardziej skłonni głosować na radykalną prawicę niż kobiety. Obserwujemy to zjawisko w innych krajach, i nie bez przyczyny. Nawrockiego i Trzaskowskiego poróżniły radykalnie nie kwestie ekonomiczne – obaj są w tej materii liberałami – ale kwestie światopoglądowe oraz sprawa migracji, więc w konsekwencji także przynależności do Europy. Trzaskowski jest proeuropejski, broni obecności Ukraińców, domaga się poluzowania przepisów antyaborcyjnych, dziś bardzo surowych. Nawrocki jest suwerenistą, nie chce, aby Polska weszła do strefy euro, jest przeciwny teoriom gender i aborcji, a także paktowi migracyjnemu i wejściu Ukrainy do NATO.

Na przełomie wieków widzieliśmy, że polski elity rozpoznawały się w Unii Europejskiej, z nadzieją – zrozumiałą – że w ten sposób uciekają przed zagrożeniem rosyjskim. Europejskość odzyskana poprzez instytucje unijne była kołem zamachowym pierwszych polskich rządów po upadku komunizmu, niezależnie od barw politycznych. W Polsce, jak gdzie indziej, wielu ludzi jest zawiedzionych, patrząc Komisji Europejskiej w oczy i mając wrażenie, że „rządzą nimi martwe dusze” (jak o tym pisał w kontekście Francji Christophe Guilluy). Podział przebiega między metropoliami a peryferiami, między tym, co „somewhere”, a tym, co „anywhere” (Goodhart). To podział znany w Europie, do którego dochodzą także podziały na globalistów i suwerenistów, bezkrytycznych entuzjastów Komisji Europejskiej i eurosceptyków.

.Równocześnie w Polsce objawił się na nowo bardzo dawny podział, który jeszcze w czasach królestwa, wieki temu, oddzielał ludzi wyemancypowanych od zakorzenionych – dzisiejszą lewicę i prawicę. Dynastia Jagiellonów aspirowała do bycia państwem wieloetnicznym, wielowyznaniowym, podczas gdy dynastia Piastów była zwrócona w stronę społeczności narodowej. Obraz tej wielowiekowej debaty był na nowo przywoływany w XX wieku przez Józefa Piłsudskiego i wszystkich wielkich dysydentów epoki komunizmu. Doktryna ULB (Ukraina, Litwa, Białoruś), rozwinięta przez Jerzego Giedroycia, broniła niepodległości krajów położonych na dawnych Kresach. Jak widać, nie od dziś pytanie pozostaje to samo: czy kraj ma do odegrania jakąś realną rolę w globalnym świecie, czy jednak powinien stać na straży spoistości wewnętrznej.

Chantal Delsol
Joanna Nowicki
Tekst pierwotnie został opublikowany w dzienniku „Le Figaro”.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 11 czerwca 2025