Jak władze Chin patrzą na rozmowy w sprawie Ukrainy?

Minister spraw zagranicznych Chin Wang Yi przekonywał podczas obrad grupy G20 w Johannesburg, że otwiera się „okno na pokój” w sprawie „kryzysu na Ukrainie” – przekazał resort dyplomacji. Chin Wang nawiązał do porozumienia USA i Rosji w Arabii Saudyjskiej, choć nie odniósł się do reakcji samej Ukrainy. Jak władze Chin patrzą na rozmowy w sprawie Ukrainy?
Rozmowy w sprawie Ukrainy
.Podczas rozmów w Rijadzie, Rosja i Stany Zjednoczone zgodziły się powołać zespoły do negocjacji w sprawie zakończenia pełnoskalowej wojny, która Rosja rozpętała, wysyłając swoje wojsko do Ukrainy w lutym 2022 roku.
„Chiny zauważyły, że wezwania do rozmów pokojowych nasiliły się ostatnio i otwiera się okno na pokoju” – czytamy w nocie z przemówienia Wanga na spotkaniu G20 w RPA. Komentując rozmowy Waszyngtonu z Moskwą, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski podkreślał wielokrotnie, że Kijów nie zgodzi się na rozmowy o zawieszeniu broni z Rosją bez swego udziału.
Szef chińskiej dyplomacji zaznaczył, że Pekin wspiera wszelkie wysiłki na rzecz osiągnięcia pokoju, w tym „niedawny konsensus” osiągnięty między Stanami Zjednoczonymi a Rosją. Wang dodał, że Chiny „oczekują, że strony znajdą zrównoważone i trwałe rozwiązanie, które uwzględni ich wzajemne obawy”, jednak nie sprecyzował, czy ma na myśli także Ukrainę.
Podkreślił jednak, że „polityczne rozwiązanie kryzysu” musi uwzględniać „obawy społeczności międzynarodowej, zwłaszcza krajów globalnego Południa”.
Pekin i podejście do wojny w Ukrainie
.Od czasu rozpoczęcia przez Moskwę inwazji na Ukrainę na pełną skalę, Pekin stara się przedstawiać jako neutralna strona w wojnie. Jednocześnie nie potępiły działań zbrojnych i sprzeciwiają się sankcjom nakładanym na Moskwę.
W ubiegłym roku komunistyczne władze ChRL utrzymywały, że wspierają wysiłki na rzecz „zorganizowania w odpowiednim czasie międzynarodowej konferencji pokojowej uznawanej zarówno przez Rosję, jak i Ukrainę, zdolnej do zapewnienia równego udziału wszystkich stron i uczciwych dyskusji na temat wszystkich planów pokojowych”.
Pekin zbojkotował czerwcowy szczyt pokojowy w Szwajcarii, „ponieważ nie spełnia on oczekiwań, które obejmują udział zarówno Rosji, jak i Ukrainy”.
Rosyjski imperializm
.Na temat historii rosyjskiego imperializmu na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze prof. Jacek HOŁÓWKA w tekście „Imperialne marzenia Kremla„. Autor zwraca w nim uwagę, iż Rosja nie jest pierwszym imperium, które nie może pogodzić się ze zmniejszeniem swojego terytorium i wpływów.
„Ukraina należy do Rosji tylko w tym fantastycznym sensie, w jakim do Rosji należą Prusy Wschodnie, czyli obwód kaliningradzki, wszystkie etnicznie polskie tereny objęte zaborem rosyjskim w XIX wieku, a także zagrabione obszary Azji Mniejszej lub Besarabii. W takim metaforycznym sensie do Rosji należą wszystkie ziemie, które kiedykolwiek były częścią imperium rosyjskiego i które stają się jego częścią w wyobraźni najemnych kondotierów. Deklarację noworoczną popiera jedynie prosty i bezwstydny pogląd, że zagrabienie czyjejś ziemi przez Rosjan jest zawsze słuszne, ponieważ Rosja jest mocarstwem i ma nim być zawsze. Tak uważa władca Kremla i to sprawę zamyka.
Natomiast ewentualna utrata posiadanych przez Rosję terenów jest zawsze niesprawiedliwa, gdyż powstaje przez dławienie rosyjskiej państwowości. Jest to objaw samowoli ludów drugorzędnych, niemających historii lub pełniących podrzędną rolę w jej przebiegu. Rosja musi zawsze zwyciężać, ponieważ wymaga tego jej odwiecznie praktykowany tryb istnienia. Nigdy nie była republiką, krajem rządzonym przez parlament lub wolę ludu. I to nie ma prawa się zmienić, ponieważ co raz stało się rosyjskie, musi na zawsze pozostać rosyjskie”.
”Rosja nie jest pierwszym imperium, które głęboko przeżywa ograniczenie swych wpływów i posiadłości. W czasach nowożytnych to doświadczenie spotkało kolejno wszystkich kolonizatorów: Brytyjczyków, Francuzów, Belgów i Holendrów. Wytrącenie ich z roli metropolii kolonialnej raniło ich poczucie dumy, wydawało się bolesne i niesprawiedliwe. Kolonizatorzy zawsze cierpieli, pozostawiając zamorskie terytoria ich mieszkańcom. Uważali, że oddają je w ręce ludzi niepewnych i niedoświadczonych, czyli skazują je na upadek. Żadne wojsko nie lubi wycofywać się z administrowanych terenów. Gdy opuszcza pole swego działania, nagle widzi, jak jest bezużyteczne i zbędne. Widzi, że nie udało mu się zorganizować życia lokalnych społeczności, czyli dominowało jedynie dlatego, że stosowało przemoc bez żadnej racji” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA – cały tekst [LINK].
PAP/ Krzysztof Pawliszak/ WszystkocoNajważniejsze/ LW