Jan Kochanowski – był świadkiem historii
Czterysta czterdzieści lat temu w Lublinie zmarł Jan Kochanowski, ojciec polskiego języka literackiego, jeden z najwybitniejszych poetów europejskich doby renesansu. Najprawdopodobniej przyczyną śmierci był udar mózgu.
Młodość Jana Kochanowskiego
.Po raz pierwszy Jan Kochanowski przyjechał do Lublina jako 17-letni młodzieniec ze swoją mamą na rozprawę sądową, aby po śmierci ojca odebrać dług od złotnika Macieja Krajowskiego i aptekarza Macieja Lossa. „Po ukończeniu studiów w Akademii Krakowskiej i Uniwersytecie w Padwie marzył, aby dostać się na dwór króla Zygmunta II Augusta. W tym celu najpierw rozpoczął służbę dworską u Jana Firleja w Kocku. Była to kalwińska rodzina możnowładców” – wyjaśniła Ewa Jezierska przewodniczka miejska lubelskiego PTTK.
Jeździł też często do jego brata Mikołaja, który miał majątek w Dąbrowicy pod Lublinem. Zaś trzeciemu z braci, Andrzejowi, pożyczał znaczne sumy pieniędzy na rozbudowę zamku w Janowcu nad Wisłą. Łącznie było to 17 tys. 400 florenów. „Dla porównania za ponad 7 tys. florenów można było wtedy kupić na przykład 500 koni” – podała Ewa Jezierska.
Jan Kochanowski poświęcił 14 wierszy i fraszek Firlejom, których chwalił za uczoność i męstwo. Szczególnie zaprzyjaźnił się z Mikołajem, synem Jana z Kocka.
W związku z nadaniem tytułu wojskiego sandomierskiego Jan Kochanowski został ławnikiem w tzw. sądach rozjemczych przy godzeniu zwaśnionych stron. W Kazimierzu Dolnym brał m.in. udział w rozstrzygnięciu sporu o nieumyślne zabójstwo Barbary Kańskiej przez rajcę kazimierskiego Mikołaja Chachaja. Skazano go na pół roku więzienia w baszcie.
Jan Kochanowski jako świadek historii
.„Kochanowski był obecny w Lublinie podczas obrad sejmu unijnego w 1569 r. podczas którego doszło do zawarcia porozumienia między Polską a Litwą. Pełnił wtedy nadal funkcję jednego z sekretarzy króla Zygmunta II Augusta, choć nie znajdziemy jego żadnego podpisu na akcie unijnym” – sprecyzowała przewodniczka.
Jan Kochanowski był świadkiem również drugiego hołdu pruskiego, który 19 lipca 1569 r. złożył polskiemu królowi Albrecht II Fryderyk Hohenzollern. To wydarzenie opisał w poemacie „Proporzec albo hołd pruski”.
W czasie podróży na Lubelszczyznę nawiązywał liczne przyjaźnie, m.in. z Jakubem Montaną, który mieszkał we wsi Dziesiąta. We fraszce pisał: „Pierwszą, wtórą i trzecią, czwartą wieś i piątą/ Szóstą także i siódmą, ósmą i dziewiątą/ Nie wiem, miły doktorze, w której masz krainie/ Jam tylko był w Dziesiątej, która przy Lublinie”.
Po osiedleniu się na stałe w Czarnolesie Jan Kochanowski poświęcił się pracy pisarskiej. W sierpniu 1584 r. przyjechał do Lublina w związku ze śmiercią swojego szwagra Jakuba Podlodowskiego. Został on wysłany przez króla Stefana Batorego z tajną misją dyplomatyczną do Turcji, pod przykrywką zakupu koni do stajni królewskiej. Zginął tam w niewyjaśnionych okolicznościach.
W tym czasie w Lublinie obradował senat, na którym miał być król Stefan Batory. Miał on wyjaśnić sprawę śmierci szwagra poety, ale wskutek natłoku innych, ważniejszych spraw ten punkt programu został przełożony na inny czas. „Na wieść o tym Jan Kochanowski przejął się tak bardzo, że podobno dostał ataku apopleksji, czyli udaru mózgu” – przekazała przewodniczka. Miał wtedy 54 lat.
Okoliczności śmierci i dwa pogrzeby
.Dotychczas uważano, że poeta zmarł w izbie deputackiej w Trybunale Koronnym, gdzie miał obradować senat, ale obecnie badacze skłaniają się do wersji, że obrady odbywały się jednak na zamku.
„Kolejna wątpliwość dotyczy tego, czy Kochanowski zmarł od razu po ataku. Najbardziej prawdopodobne jest, że został przeniesiony do kamienicy swojego bliskiego przyjaciela Macieja Oczki przy rynku – i tam umiarł. Za datę jego śmierci uznaje się 22 sierpnia, bo taka widnieje na jego tablicy nagrobnej w kościele w Zwoleniu, gdzie ostatecznie spoczął Kochanowski” – podkreśliła Ewa Jezierska.
W uroczystościach pogrzebowych w Lublinie uczestniczył sam król Stefan Batory. Przez wiele lat uważano, że poeta został najpierw pochowany w kościele farnym pw. Michała Archanioła, bo Sebastian Klonowic pisał w żalach nagrobnych, że Kochanowski został pochowany w kościele, z którego roztaczał się widok na lubelski zamek.
„Taki widok roztacza się jednak z dwóch kościołów – farnego, jak i ojców dominikanów. Obecnie jesteśmy bliżsi wersji, że jednak był to ten drugi ze względu na to, że kościół farny był mieszczański, a szlachetnie urodzeni byli raczej chowani w kościołach zakonnych” – oceniła przewodniczka.
Drugi pogrzeb Kochanowskiego odbył się już w Zwoleniu i uczestniczyła w nim rodzina. Jednak nie ma jednoznacznej odpowiedzi, po jakim czasie to nastąpiło. Według niektórych informacji źródłowych, kondukt pogrzebowy wyruszył do Zwolenia już 24 sierpnia 1584 r. Inni badacze zaś podają, że szczątki przewieziono dopiero w 1610 r. do zbudowanej w tym roku kaplicy przez bratanka, sędziego ziemi lubelskiej Adama Kochanowskiego.
Pod koniec XVIII wieku księżna Izabella Czartoryska, która zbierała pamiątki narodowe, w tym szczątki znanych bohaterów, otrzymała od bibliofila Tadeusza Czackiego czaszkę, którą miał zabrać z krypty Kochanowskiego. Księżna włożyła ją do marmurowego sarkofagu i umieściła w Świątyni Sybilli w Puławach. Ostatecznie czaszka znalazła się w zbiorach Muzeum Czartoryskich w Krakowie.
Przewodniczka zapytana, czy faktycznie była to czaszka Jana Kochanowskiego wyjaśniła, że odpowiedź poznano w latach 80. XX wieku. Wtedy to rodzina postanowiła godnie pochować jego szczątki, które po upadku powstania listopadowego przeniesiono z krypty do wspólnego grobowca na cmentarzu. Ekspertyzy potwierdziły, że wśród nich były kości należące do 50-letniego mężczyzny i 2-letniej dziewczynki. „Tak więc mógł być to Kochanowski i jego córka Urszulka. Dodatkowo ekspertyza czaszki z Krakowa wykazała, że należała ona do kobiety. Wygląda więc na to, że Czacki pomylił się przy wyciąganiu czaszki z krypty” – oceniła przewodniczka.
Rzeczywistość renesansu
.„Gdy poważnie zastanowimy się nad zarysem wczesnonowożytnej historii europejskiej, staje się oczywiste, że większość ludzi żyjących w tamtych czasach byłaby zaskoczona, gdyby dowiedziała się o odrodzeniu lub o odzyskaniu czegokolwiek, co nadało jakąś wartość ich życiu” – pisze Quentin SKINNER, jeden z najwybitniejszych specjalistów w zakresie badań nad historią myśli politycznej, w książce Wizje polityki, t. 2, „Cnoty renesansowe”, której fragment ukazał się we „Wszystko co Najważniejsze”.
Jak podkreśla Quentin SKINNER, „uznaję za wskazane kontynuowanie rozważań na temat epoki renesansu. Moje podejście wymaga jednak uzasadnienia, albowiem pojęcie renesansu ostatnimi czasy straciło na znaczeniu i podaje się wiele powodów, by je pomijać. Jednym z nich ma być zbytnia niejasność tego terminu. Kolejna wątpliwość wynika z postmodernistycznej krytyki metanarracji i teleologicznych form piśmiennictwa historycznego, którym krytyka owa dała początek. Najbardziej jednak rozpowszechnionym powodem nieufności jest fakt, że metafora, za pomocą której mówi się o renesansie – metafora przebudzenia, a dokładniej odrodzenia, najwyraźniej jest tylko grzecznościowa [honorific]. Zasadnicza trudność polega na tym, że gdy poważnie zastanowimy się nad zarysem wczesnonowożytnej historii europejskiej, staje się oczywiste, że większość ludzi żyjących w tamtych czasach byłaby zaskoczona, gdyby dowiedziała się o odrodzeniu lub o odzyskaniu czegokolwiek, co nadało jakąś wartość ich życiu. Najbardziej zatem rozpowszechnionym zastrzeżeniem wobec owego terminu jest to, że marginalizuje on i dewaluuje tych, dla których renesans nigdy się nie wydarzył”.
„Są to poważne zastrzeżenia, ale nie da się uciec od faktu, że w okresie, o którym mowa, istniało coś, co dla pewnych ludzi niewątpliwie narodziło się na nowo i powróciło do życia. Nie znaczy to jednak, że możemy wskazać jakiś determinujący moment, w którym (przywołując inną tradycyjną metaforę) ciemne wieki się skończyły, a pojawiła się jutrzenka nowego światła. Wśród historyków idei istnieje wyraźna tendencja, by myśleć w takich kategoriach i pisać o »decydującym przełomie« i »gwałtownej transformacji« włoskiego życia kulturalnego około roku 1400, po którym możemy dostrzec, iż »granica pomiędzy średniowieczem a renesansem została przekroczona«. Jak dowodzę, nie da się zaobserwować takiego momentu gwałtownej przemiany w historii myśli moralnej lub politycznej. Jeśli nastąpiło odrodzenie, to zapewne był to proces rozciągnięty w czasie i trudny” – pisze Quentin SKINNER.
Obszerniejszy fragment tomu drugiego Wizji polityki dostępny jest na portalu „Wszystko co Najważniejsze”:
PAP/Gabriela Bogaczyk/WszystkoCoNajważniejsze/SN