Kalendarz gregoriański i 10 dni, których nie było

W 1582 roku w szeregu europejskich państw zaczął obowiązywać kalendarz gregoriański, wprowadzony na mocy bulli Grzegorza XIII. Zgodnie z reformą tuż po czwartku 4 października następował piątek 15 października. Dziesięć dni znajdujących się pomiędzy tymi dwiema datami miało nigdy nie nadejść. Debata wokół tej zmiany toczyła się już od dłuższego czasu i nie miała się prędko zakończyć.

W 1582 roku w szeregu europejskich państw zaczął obowiązywać kalendarz gregoriański, wprowadzony na mocy bulli Grzegorza XIII. Zgodnie z reformą tuż po czwartku 4 października następował piątek 15 października. Dziesięć dni znajdujących się pomiędzy tymi dwiema datami miało nigdy nie nadejść. Debata wokół tej zmiany toczyła się już od dłuższego czasu i nie miała się prędko zakończyć.

Gdy kalendarz juliański nie wystarczał

.W Europie od czasów starożytnych powszechnie akceptowano kalendarz juliański, nazwany od inicjatora jego wprowadzenia – Juliusza Cezara. Kalendarz ten brał pod uwagę, że pełne okrążenie Ziemi wokół Słońca (rok zwrotnikowy) trwa nie 365 dni, ale około 365,25 dnia. W związku z tym co cztery lata następował rok przestępny z dodatkowym 29 lutego. Jeśli będziemy jednak jeszcze bardziej dokładni, okaże się, że dokładny czas obiegu naszej planety wokół Słońca to 365 dni, 5 godzin i 48 minut. Od wartości 365,25 dnia różni się wobec tego dwunastoma minutami. Z perspektywy życia ludzkiego jest to zmiana nieistotna. Po upływie setek lat nabierała jednak znaczenia. Co około 120 lat kalendarz juliański „tracił” jeden dzień względem roku zwrotnikowego.

Z problemu tego zdawano sobie sprawę już we wczesnym średniowieczu. Zwracał na to uwagę między innymi żyjący w VIII wieku angielski mnich Beda Czcigodny, który szacował istniejącą wówczas dysproporcję na więcej niż trzy dni. Plany wprowadzenia reformy snuł już papież Sykstus IV w latach 70. XV wieku. Później głosy nawołujące do zmiany pojawiały się coraz częściej, co miało związek z rozwojem astronomii i dokładnym ustaleniem skali błędu czynionego przez kalendarz juliański. Dla chrześcijan kwestia ta miała doniosłe znaczenie, ponieważ kalendarz decydował o czasie obchodzenia świąt – a te w teorii związane były z naturalnym rytmem zastępujących się nawzajem pór roku.

Jak wprowadzono kalendarz gregoriański?

.W 1545 roku duchowni zgromadzeni na soborze trydenckim zaopiniowali pozytywnie projekt reformy kalendarza. Rozpoczęły się wówczas wieloletnie dyskusje wokół tego, w jaki sposób dokonać potrzebnych zmian. Ostatecznie zwyciężyła koncepcja lekarza z Werony, Luigiego Gigliego, zaadaptowana przez komisję pod kierunkiem kardynała Guglielmo Sirleto, Bibliotekarza Kościoła Rzymskiego, przy udziale światłych umysłów epoki, między innymi matematyka i astronoma Christopha Claviusa. Reforma miała polegać na tym, że co sto lat powinno się rezygnować z roku przestępnego – na przykład w 1700, 1800 czy 1900 roku. Z zasady tej wyłączono lata podzielne przez czterysta, czyli rok 1600, 2000 i tak dalej. Kalendarz gregoriański również nie jest w stu procentach dokładny. W jego przypadku różnica jednego dnia względem roku zwrotnikowego powstaje jednak nie po 120, ale po około 3300 lat.

Decyzję o reformie Grzegorz XIII ogłosił 24 lutego 1582 roku bullą Inter gravissimas. Zgodnie z nią tuż po 4 października miał nastąpić od razu 15 października. Zmiana została błyskawicznie zaadaptowana w państwach katolickich. Hiszpania wprowadziła ją dekretem króla Filipa II z 19 września 1582 roku. Sejm Rzeczpospolitej zbierając się na 4 października zwyczajnie zaakceptował, że nazajutrz nastąpi 15 października – miało to z pewnością związek z nieznaną nam wcześniejszą decyzją króla Stefana Batorego. Do reformy przyłączyło się większość państw włoskich, austriaccy Habsburgowie oraz – z dwumiesięcznym opóźnieniem – Francja.

Kalendarz gregoriański: sprzeciw wobec reformie

.Zupełnie inny stosunek do reformy kalendarza mieli przedstawiciele innych wyznań. Dla protestantów i prawosławnych nie do przyjęcia było wyrażenie zgody na zmianę zaproponowaną przez papieża. Przeciwko przesunięciu opowiedzieli się skandynawscy i brytyjscy monarchowie, ewangeliccy książęta Rzeszy czy patriarcha Konstantynopola Jeremiasz II Tranos. Z tego powodu w Europie zapanowały dwa porządki – część państw nadal korzystała z kalendarza juliańskiego, inne przerzuciły się na gregoriański.

Opór zaistniał również w innowierczych społecznościach w krajach katolickich. Tak było w Polsce, gdzie rozwinął się ruch literacki polemizujący z postulatami Grzegorza XIII. Pamfleciści, tacy jak często cytowany w literaturze historycznej Herasym Smotrycki, przedstawiali szereg argumentów za odrzuceniem reformy. Zgodnie z nimi człowiek nie powinien ingerować w ustalony z dawien dawna porządek dni tygodnia oraz pór roku. Zaakceptowanie kalendarza gregoriańskiego miało oznaczać obchodzenie niedziel wtedy, kiedy powinny wypadać środy, a świąt wtedy, gdy tak naprawdę trwały dni powszednie.

Z biegiem czasu czynniki religijne zaczęły odgrywać coraz mniejsze znaczenie. Astronomowie z państw trwających przy kalendarzu juliańskim zaczęli nawoływać do przyjęcia reformy – nie z przyczyn ideowych, ale praktycznych. Sprawa stawała się coraz bardziej pilna wraz ze zbliżaniem się roku 1700, gdy po raz pierwszy dystans pomiędzy kalendarzem juliańskim a gregoriańskim miał się zwiększyć o jeden dzień. Do tego czasu reformę zdążyły wobec tego zaadaptować Czechy, Prusy, Niderlandy, Dania, Norwegia i Szwajcaria. Do 1752 roku ze zmianą czekała Wielka Brytania, o rok dłużej – Szwecja. Dopiero w 1919 roku kalendarz gregoriański przyjęto zaś w Rosji. Jako ostatnia w 2016 roku uczyniła to Arabia Saudyjska (dokonując zmiany z kalendarza muzułmańskiego). Wciąż innych kalendarzy używają cztery państwa: Etiopia, Nepal, Iran oraz Afganistan.

Czym jest czas?

.Czas, chciałoby się rzec, upływa zawsze w jedną stronę, z przeszłości w przyszłość. A co by było, gdyby zaczął płynąć w stronę przeciwną? Na poziomie zdrowego rozsądku nie jesteśmy w stanie tego pytania zrozumieć. Ale jeśli czas to zmienna w równaniach fizyki, to rzecz staje się prosta.” – pisze na łamach „Wszystko co Najważniejsze” filozof nauki PROF. Wojciech SADY.

„Dla naszego pojęcia czasu kluczowe jest to, że dokonujące się wokół zmiany są dwojakiego rodzaju. Większość zmian zachodzi w sposób jednokierunkowy, nieodwracalny, a to, co było, pozostawia ślady zarówno w rzeczach zewnętrznych, jak i w naszej pamięci. Stąd bierze się rozróżnienie na przeszłość i teraźniejszość. A skoro pamiętamy o czasach, gdy tego, co jest teraz, jeszcze nie było, to oczekujemy, że nastąpi to, czego jeszcze nie ma, a mianowicie przyszłość. Część zmian, jakich doświadczamy, zachodzi cyklicznie. Coś, co już było, powraca. Słońce wschodzi, biegnie po niebie ze wschodu na zachód, a gdy zajdzie, to po jakimś czasie znów wschodzi – i dzieje się tak przez całe nasze życie, zarówno w cyklu dobowym, jak i rocznym.” – stwierdza PROF. Wojciech SADY.

Podsumowuje on: „A teraz zapytajmy, czy prawa przyrody istnieją? Nie sposób temu zaprzeczyć. Skoro woda w rzece płynie zgodnie z prawami mechaniki, to te prawa muszą, lepiej lub gorzej, przedstawiać coś, co jest. Ale gdzie jest i w jaki sposób? Nie jest tu czy tam, ale, chciałoby się rzec, wszędzie. Nie jest w tej czy innej chwili, ale zawsze – wieczne, niezmienne. Prawa przyrody zdają się kierować biegiem procesów w widzialnym świecie spoza tego świata. Spoza przestrzeni i spoza czasu. Dwa tysiące czterysta lat temu próbował coś o tym napisać Platon. Nie udało mu się, ale i nam się nie udaje.”

Oprac. Patryk Kuc

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 4 października 2023
Fot.: Grzegorz XIII / Lavinia Fontana / Wikimedia Commons / domena publiczna