Ma miejsce systematyczna blokada ekshumacji ofiar ludobójstwa - Karol Nawrocki

Karol NAWROCKI

Po stronie ukraińskiej jest systematyczna blokada ekshumacji ofiar ludobójstwa na Wołyniu, a szef tamtejszego IPN regularnie rozmiękcza, rozciąga tę kwestię – powiedział prezes IPN Karol Nawrocki. Dodał, że Instytut w lutym 2025 r. kolejny raz ponowi wniosek o ekshumację.

9 wniosków o rozpoczęcie ekshumacji

.Szef ukraińskiego IPN Anton Drobowycz pod koniec października powiedział, że Ukraina powinna uwzględnić polskie oczekiwania i wydać zgodę na prowadzenie prac poszukiwawczych. Jednak skrytykował brak reakcji Polski na prośby dotyczące odnowienia zdewastowanych ukraińskich grobów.

Dodał, że zwrócił się do polskich władz o informacje, gdzie chcą przeprowadzić prace. Karol Nawrocki we wtorek pytany o te słowa powiedział, że IPN od 2020 r. wysłał 9 wniosków z prośbą o rozpoczęcie ekshumacji, z których ostatni przekazano w lutym br. Wnioski dotyczyły w sumie 65 lokalizacji. Jak podkreślił, w większości przypadków strona ukraińska nie udzieliła żadnej odpowiedzi, bądź odpowiedź była negatywna. Według Nawrockiego, jest to „regularna blokada ekshumacji”. Jak dodał, IPN nie brakuje konsekwencji w działaniu. Karol Nawrocki zadeklarował, że w lutym Instytut kolejny raz ponowi swój wniosek.

„Anton Drobowycz regularnie rozmiękcza, rozciąga kwestie ekshumacji. Wyłącznie zgoda władz Ukrainy, prezydenta Zełenskiego może spowodować, że rozpoczniemy ekshumacje na Wołyniu. Drobowycz odgrywa pewną rolę administracyjną, nie mając wpływu na to, czy ta zgoda będzie czy nie” – podkreślił.

Blokada ekshumacji dotyczy tylko Polski – Kijów współpracuje z rządem Niemiec w sprawie grobów żołnierzy Wermachtu

.Zdaniem Nawrockiego strona ukraińska nie chce zająć się tą kwestią i nie traktuje w tej sprawie Polski jako partnera – w przeciwieństwie do Niemiec. Podkreślił, że między Niemcami a Ukrainą realizowane jest porozumienie, na podstawie którego przeprowadzane są ekshumacje żołnierzy Wehrmachtu. „Ukraina traktuje Niemców jako partnera, a Polaków w tym kontekście nie jako partnera, a support do wielu działań: społecznych, finansowych, wojskowych, militarnych” – ocenił prezes Instytutu Pamięci Narodowej, opisując to, jak nadal ma miejsce blokada ekshumacji Polaków zamordowanych na Wołyniu.

.Jak zaznaczył, polskie wnioski o ekshumacje są wciąż aktualizowane i nie dotyczą one jedynie rzezi wołyńskiej, ale również żołnierzy Wojska Polskiego poległych w 1939 r. czy w czasie wojny z bolszewikami w 1920 r. Dodał, że w tych przypadkach nasze wnioski również są odrzucane.

Nawrocki zadeklarował, że strona polska ma zarówno środki finansowe, zasoby ludzkie i technologiczne do przeprowadzenie ekshumacji i nie oczekuje od strony ukraińskiej niczego ponad zgody na przeprowadzenie prac.

Polskę i Ukrainę od wielu lat różni pamięć o roli Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, która w latach 1943-45 dopuściła się ludobójczej czystki etnicznej na ok. 100 tysiącach polskich mężczyzn, kobiet i dzieci. O ile dla polskiej strony była to godna potępienia zbrodnia ludobójstwa (masowa i zorganizowana), o tyle dla Ukraińców był to efekt symetrycznego konfliktu zbrojnego, za który w równym stopniu odpowiedzialne były obie strony. Dodatkowo Ukraińcy chcą postrzegać OUN i UPA wyłącznie jako organizacje antysowieckie (ze względu na ich powojenny ruch oporu wobec ZSRS), a nie antypolskie.

W latach 2017-2024 IPN wystosował do organów ukraińskiej administracji 9 oficjalnych wniosków ogólnych, które obejmowały uzgodnienie możliwości prowadzenia prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych łącznie w 65 lokalizacjach (miejsca powtarzały się w związku z koniecznością ponawiania wniosków). Część z nich została rozpatrzona pozytywnie i przeprowadzone zostały prace, w innych miejscach nie wyrażono zgody na prace, niektóre wnioski pozostały bez odpowiedzi.

Ze względu na demontaż pomnika UPA w Hruszowicach w kwietniu 2017 r. ówczesny szef UIPN Wołodymyr Wiatrowycz oświadczył, że „w związku z brakiem reakcji władz Polski na niszczenie znajdujących się na jej terytorium ukraińskich miejsc pamięci narodowej, wstrzymuje legalizację polskich upamiętnień na Ukrainie”. IPN w Kijowie zainicjował wówczas wstrzymanie wydawania pozwoleń na prace poszukiwawcze miejsc pochówków i porządkowanie oraz tworzenie polskich miejsc pamięci na Ukrainie”. Ukraina przeprowadziła samodzielnie prace w Łucku, w związku z ujawnieniem masowej mogiły z ludzkimi szczątkami w miejscu pochówku ofiar NKWD, gdzie znajdują się również szczątki Polaków. 18 kwietnia 2017 r. wnioskował o to polski IPN.

Przedstawiciel władz powiedział nieprawdę, deprecjonując powagę bestialskiego, trudnego wręcz do wyobrażenia mordu na Polakach

.„Wybuch wojny, a następnie wspólne działania, których celem była pomoc Ukrainie, miały odbudować nasze relacje, ale przede wszystkim zabliźnić głębokie rany. Jako Chełm mieliśmy w tym procesie do odegrania dużą rolę. Jesteśmy miastem przygranicznym, pomagaliśmy, jak tylko mogliśmy, często ponad swoje siły. Mieszkańcy, organizacje pozarządowe, stowarzyszenia, urzędnicy… Naiwnie wierzyłem, że ta pomoc, która płynęła przecież szerokim strumieniem, pozwoli rozpocząć nowy etap w relacjach polsko-ukraińskich. Niestety, dziś mam przekonanie, że wypowiedź Dmytro Kułeby to wypowiedź nadrzędna w stosunku do innych deklaracji dotyczących Rzezi Wołyńskiej i kolejnych działań w kontekście potencjalnych szerszych rozmów na temat historycznego i faktycznego uporządkowania tego zagadnienia” – pisze Jakub BANASZEK, prezydent Chełma na łamach „Wszystko co Najważniejsze”.

„W mojej ocenie Dmytro Kułeba zwyczajnie zdeprecjonował Rzeź Wołyńską. Zdaję sobie sprawę, że to mocne stwierdzenie. Mówię to jednak z pełną świadomością, ponieważ w swojej politycznej działalności, pomimo młodego wieku, słyszałem już wiele, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że była to jedna z najbardziej skandalicznych i szokujących wypowiedzi, które do mnie dotarły. To słowa, które bagatelizują i brutalnie spłycają niewyobrażalny ból bestialsko pomordowanych i porzuconych gdzieś w bezimiennych dołach ludzi oraz ich najbliższych. Jednocześnie następuje próba wytworzenia przekonania, że wyższą krzywdą była przesiedleńcza akcja Wisła, a obszar Lubelszczyzny, Podkarpacia i Małopolski to w zasadzie ukraińskie terytoria. Zdaję sobie jednocześnie sprawę, że niniejsza tematyka nie powinna być wykorzystywana do jakiejkolwiek formy stopniowania krzywdy, ale staram się w dość prosty sposób przedstawić skalę – tu znowu łagodne określenie – nadużycia, jakiego dopuścił się minister spraw zagranicznych Ukrainy. Wszystko dodatkowo zostało podlane rosyjskim sosem, czyli sugestią, iż dyskusja na ten temat sprzyja wyłącznie Władimirowi Putinowi i jego poplecznikom. Jeżeli naprędce stworzylibyśmy listę osób, którym najbardziej zależy na zrujnowaniu relacji polsko-ukraińskich w obliczu trwającego konfliktu zbrojnego, to pan minister Kułeba trafiłby na jej szczyt. Szanowny Panie Ministrze, proszę mi wybaczyć bezpośredniość, ale proponuję spojrzeć w lustro”.

„Smutne i w pewnym sensie przerażające jest to, że wspomniane słowa padły w obecności Radosława Sikorskiego. Reakcji naszego ministra nie uświadczyliśmy. Wniosek jest tylko jeden – jeżeli sami będziemy dawali przyzwolenie na takie wypowiedzi, to nikt nie będzie nas szanował. Tyle”.

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 5 listopada 2024
Fot. Mikołaj BUJAK/IPN