Muzułmańska partia Denk zbojkotowała upamiętnienie ofiar ataku Hamasu w parlamencie Holandii
W uroczystościach upamiętniających ofiary ataku palestyńskiego Hamasu na Izrael, które odbyły się w środę w izbie niższej holenderskiego parlamentu (Tweede kamer), nie wzięli udziału posłowie muzułmańskiej partii Denk. Obecni byli m.in. premier Mark Rutte oraz ambasador Izraela w Niderlandach.
Partia Denk – czyli muzułmanie w parlamencie Holandii
.„To był protest” – przekazał mediom rzecznik trzyosobowej frakcji Denk. „W Gazie były też ofiary śmiertelne, prawda? Czy te matki się nie liczą?” – pytał retorycznie rzecznik. W poniedziałek szef frakcji Stephan van Baarle skrytykował także wywieszenie flagi Izraela na głównym budynku Bienenhof, kompleksu parlamentarno-rządowego w Hadze.
Założycielami partii Denk są Tunahan Kuzu i Selçuk Öztürk, holendersko-tureccy parlamentarzyści, którzy utworzyli ją w 2015 r. po wcześniejszym opuszczeniu Partii Pracy. W wyborach parlamentarnych w Holandii w 2017 r. ugrupowanie to zdobyło trzy mandaty. Jest to pierwsza partia założona przez imigrantów, która zdobyła miejsca w holenderskim parlamencie.
Zrywanie flag Izraela
.Tymczasem – jak podają holenderskie media – w nocy z wtorku na środę z prywatnych domów w Urk na północy kraju zniknęło kilkadziesiąt flag Izraela. Okazało się, że zostały one zerwane i w mediach społecznościowych pojawiły się nagrania przedstawiające ich spalenie. Wisząca od wtorku na budynku ratusza w Vlaardingen w centralnej Holandii flaga Izraela została w środę ściągnięta po protestach mieszkających w gminie Palestyńczyków – podał portal NOS. Na jej miejscu pojawiła się niebieska flaga z gołębiem pokoju. Spośród największych miast w Holandii flaga Izraela zawisła jedynie na ratuszu w Amsterdamie. Burmistrzowie m.in. Hagi, Rotterdamu i Utrechtu odmówili wywieszenia izraelskiej flagi.
„Marsz dla Palestyny”
.„Marsz dla Palestyny” miał się odbyć w najbliższą niedzielę w stolicy Holandii, a jego kulminacją miał być wiec w starej żydowskiej dzielnicy Amsterdamu. Jak poinformował stołeczny ratusz władze miasta oraz policja podjęły decyzję, iż demonstracja się jednak nie odbędzie w tym miejscu i została przeniesiona poza centrum.
„Prowokacja w historycznym miejscu”
.Według złożonego wniosku w ratuszu niedzielny marsz miał rozpocząć się na placu Dam i zakończyć się na Jonas Daniel Meijerplein, czyli w samym sercu żydowskiej dzielnicy, gdzie miały miejsce pierwsze aresztowania Żydów w Amsterdamie podczas II wojny światowej. Policja i władze miasta obawiały się zamieszek, a organizacje żydowskie uznały marsz za „czystą prowokację w historycznym miejscu”. Ostatecznie we wtorek wieczorem pojawiło się oświadczenie stołecznego ratusza, że demonstracja w centrum miasta i żydowskiej dzielnicy się nie odbędzie.
Rzecznik burmistrza Femke Halsema przekazał, że władze uznały wybór Jonas Daniel Meijerplein za „bardzo niepożądany” i wyrażono jedynie zgodę na demonstrację w okolicach Westerpark, czyli poza centrum Amsterdamu. We wtorek premier Niderlandów Mark Rutte powiedział w parlamencie, że wprawdzie Palestyńczycy mają prawo do demonstracji w Holandii, ale niedopuszczalne jest wyrażanie poparcia dla terrorystycznego Hamasu lub skandowanie haseł antysemickich.
Problemy multikulturalizmu
.Na temat problemów wiążących się z multikulturalizmem oraz masową migracją do krajów europejskich na łamach “Wszystko Co Najważniejsze” pisze Éric ZEMMOUR w tekście “Francuska rekonkwista“. Autor zwraca w nim również uwagę na problem wzrostu przestępczości we Francji, którą interpretuje jako “wojnę cywilizacyjną”.
“Demografia jest naszym losem. Dajmy Francji i jej narodowi środki pozwalające na wzięcie swojego losu we własne ręce. Nasz lud powinien w referendum zdecydować, jak ma wyglądać jego skład i przyszłość. Powinien zdecydować o położeniu kresu zasadzie łączenia rodzin oraz prawu ziemi. Powinien wprowadzić ścisłe uregulowanie prawa azylu, tak aby francuska i europejska oligarchia sędziowska nie mogła go w tym powstrzymać. Tylko w ten sposób przywrócimy porządek i pokój społeczny. Bezpieczeństwo nie jest wyłącznie kwestią sił i środków. Jest przede wszystkim kwestią stanu ducha i filozofii. Musimy przestać powtarzać za nieprzyjaciółmi Francji, że policja „przekracza swoje uprawnienia”, „stosuje dyskryminację”, „legitymuje wyłącznie ze względu na kolor skóry”. Przeciwnie, musimy zrozumieć, że policjanci atakowani na naszych ulicach powinni móc powoływać się na zasadę domniemania obrony koniecznej. To nie oni mają się bać”.
.”Musimy przywrócić moc prawu. Ale to nie wystarczy. Musimy przemyśleć głęboki sens przemocy, której doświadczamy. Nie są to przestępstwa pospolite; nie jest to także bunt nastolatków pozbawionych psychologicznej więzi z ojcem, nie jest to tym bardziej chciwość nędzarzy. Dilerzy narkotykowi i sprawcy rozbojów na starszych ludziach mają określone pochodzenie etniczne i wyznaniowe. Ich zdziczenie jest przejawem powrotu „barbarzyńców” na naszą ziemię. To, co nazywamy eufemistycznie „przestępczością”, jest coraz wyraźniejszym śladem wojny cywilizacyjnej. Ci, co kradną telefony komórkowe, handlują narkotykami, mordują ludzi w teatrze Bataclan, odcinają głowę Samuelowi Paty’emu lub podrzynają gardło księdzu w czasie mszy, są tymi samymi „młodymi”, tymi samymi bandami, mają te same motywacje, tę samą nienawiść do Francji i niewiernych, tę samą ochotę przemienić „świat wojny” w „świat islamu”. Prowadzą ten sam dżihad” – pisze Éric ZEMMOUR.
PAP/Andrzej Pawluszek/WszystkoCoNajważniejsze/MJ