Na Twitterze nie sposób prowadzić debaty o zmianach klimatycznych, Greeenpace zamyka konto
Francuska filia międzynarodowej organizacji ekologicznej Greenpeace poinformowała 22 listopada, że wycofuje się z korzystania z serwisu X ze względu na brak moderowania treści i popularność na X narracji kwestionującej zmiany klimatyczne. „Na Twitterze nie sposób prowadzić debaty o zmianach klimatycznych” – twierdzi organizacja.
Greeenpace opuszcza portal „X”
.Szef francuskiej organizacji Jean-Francois Julliard oznajmił, że choć „żadne media społecznościowe nie są doskonałe”, to serwis „X osiągnął dzisiaj bezprecedensowy poziom toksyczności”. „Obserwujemy, że coraz bardziej niemożliwe staje się prowadzenie konstruktywnych debat na temat tak kluczowych wyzwań, jak zmiany klimatyczne, bioróżnorodność i transformacja energetyczna” – dodał.
Greenpeace będzie nadal aktywny w innych popularnych mediach społecznościowych. Konto na X zostanie utrzymane po to, „by zapobiec próbom przywłaszczenia sobie (naszej) tożsamości” – oznajmiła organizacja. W ostatnich dniach z serwisu X wycofały się dwa francuskie dzienniki regionalne: „Ouest-France” (o największym nakładzie we Francji) i „Sud Ouest”.
Koniec Twittera?
.Na temat tego, iż niegdysiejszy Twitter (dziś portal „X”) zmienił swój charakter w pewnych aspektach dość znacząco już w 2015 r., na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze Michał KOBOSKO w tekście „Koniec Twittera? Jako narzędzie prezentowania własnych ocen Twitter dla mnie się kończy” .
„Na początku było inaczej. Twitter, w odróżnieniu od innych serwisów społecznościowych (a szczególnie jednego) nosił znamiona pewnej wyjątkowości. Miał w Polsce stosunkowo niewielu fanów, ale byli to fani przebrani. Dziennikarze, politycy, ekonomiści, menedżerowie, ludzie think-tanków – którzy chcieli mieć ze sobą kontakt, wymieniać się ciekawymi, choć często kontrowersyjnymi myślami i opiniami. I to wszystko w 140 znakach, które dawały możliwość błyśnięcia lapidarną myślą, lub linkowały do wartościowych raportów i analiz”.
„Był zatem Twitter, nie bójmy się tego słowa, narzędziem elitarnym, pozbawionym trolli, hejterów i różnej maści celebrytów, którzy zawracają głowę głupotami ze swojego życia. Tym samym serwis ten był w Polsce czymś wyjątkowym, innym niż reszta publicznego Internetu. Był esencją wymiany myśli, szukania inspiracji, albo po prostu – sprawdzonej i szybkiej informacji. Od pewnego czasu – w miarę rosnącej lawinowo popularności Twittera i rozszerzania jego funkcjonalności – trend zaczął się zmieniać”.
„Twitter nadal daje najszybszy dostęp do informacji i komentarzy. Ale też grawitacyjnie ciąży do „średniej” rynkowej. Jakie są znamiona? Liczba użytkowników szybko rośnie, ale jeszcze szybciej przyrasta liczba profili anonimowych. Z tych kont prowadzone są regularnie kampanie nienawiści przeciw innym, trochę inaczej myślącym twitterowiczom. Ale degenerują się też profile osób pod nazwiskiem, w tym niektórych znanych dziennikarzy. Część używa tweetów do dawania upustu swoim kompleksom, inni plują żółcią i jadem – tak jak w niedawnej kampanii prezydenckiej. Dziennikarze i blogerzy pokazują na Twitterze swoje prawdziwe ja – i nie jest to obraz budujący ani napawający nadzieją”.
Moje kręgi Twittera
.”Lubię Twittera za szybkość otrzymywania informacji – jest naprawdę imponująca! Wpis dowolnego człowieka na ziemi, który posiada dostęp do internetu, parę słów ujętych w karby 140 znaków, czasem z załączoną fotografią lub (ostatnio) króciutkim filmem, może błyskawicznie rozejść się po całym świecie w ciągu paru – parunastu minut. Jak kamyk wrzucony w wodę, tak informacja wrzucona na Twittera wywołuje fale, reakcje ludzi rozchodzące się kręgami coraz dalej i dalej, aż rozpływa się w niebycie sieciowym lub zostanie zakłócona przez kręgi wywołane kolejnym zdarzeniem” – pisze Anna BIAŁOSZEWSKA w opublikowanym na łamach „Wszystko co Najważniejsze” tekście „Moje kręgi Twittera„.
„Czasem jakaś wiadomość potrafi wywołać niezłe zamieszanie, lawinę komentarzy, jest multiplikowana w przeróżny sposób, niekoniecznie poprzez zwykłe retweety. Gdy mój timeline wrze, kipią emocje i spekulacje aż trudno oddzielić interpretację od newsa, często łapię się na pytaniu – kto był pierwszy, kto wpuścił tę wiadomość na Twittera? To dla mnie coraz bardziej istotne ze względu na wykorzystywanie sieci społecznościowych nie tylko do informacji ale i do dezinformacji, szczególnie po wydarzeniach na Ukrainie, gdy po raz pierwszy w pełni możemy tak bezpośrednio obserwować twitterową wojnę informacyjną. Coraz bardziej stawiam na wiarygodność informacji niż tylko na jej masowość w docieraniu do odbiorców, bo to daje mi możliwość falsyfikacji i oceny jej prawdziwości”.
.”Kiedyś żartobliwie napisałam do interlokutora na Twitterze, że tych których śledzę można podzielić na kilka grup, dynamicznych – w zależności od tego jakie treści są podawane, ponieważ wykonujemy różne zawody, mamy odmienne zainteresowania i poziom wiedzy specjalistycznej na poszczególne tematy, zatem interesują nas różne informacje. To co jednym zaprząta uwagę niemal przez cały dzień innych ledwo zainteresuje, a są też tacy którzy pisują w myśl powiedzenia: nie znam się ale się wypowiem”.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ