Niemieckie tagesschau podgrzewa napięcie między Kijowem a Warszawą

tagesschau

Wydaje się, że minęły już czasy, gdy Wołodymyr Zełenski mówił w Warszawie o wspólnym biciu serc Polski i Ukrainy. Między krajami rośnie napięcie, co widać w polityce i nastrojach społecznych. Oba kraje łączy jednak nadal strach przed Rosją – napisał 19 listopada niemiecki portal tagesschau.

Niemieckie taggeschau podsyca napięcia polsko-ukraińskie

.W Kijowie i Warszawie narasta frustracja. Embargo nałożone przez Polskę na import ukraińskiego zboża, a także żądanie prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, aby Polska bardziej pomagała Ukrainie i zestrzeliwała rosyjskie rakiety nad jej terytorium, prowadzą do napięć – zauważył tagesschau. Warszawa szuka wymówek, by nie dostarczać myśliwców – powiedział w październiku ukraiński prezydent. „Takimi wypowiedziami Zełenski chce wciągnąć Polskę w wojnę z Rosją” – powiedział wicepremier Krzysztof Gawkowski. „Naszym obowiązkiem jest walczyć o to, by Ukraina przetrwała i wygrała wojnę. Ale na pewno nie wciąganie Polski w wojnę z Rosją” – dodał.

Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski oznajmił, że Zełenski musi zrozumieć, iż Polska również musi odstraszać Rosję, a zatem powinien kierować swoje żądania do krajów położonych dalej na zachód, które nie są tak blisko frontu – przypomniał portal. „Wydaje się, że minęły już czasy, gdy Zełenski mówił w Warszawie o wspólnym biciu serc Polski i Ukrainy i deklarował, że między Polską a Ukrainą nie będzie żadnych granic politycznych, gospodarczych, a przede wszystkim historycznych” – ocenił tagesschau. Właśnie w kwestii historycznej Warszawa chciałaby widzieć, że Kijów wychodzi jej naprzeciw – w rozliczeniu rzezi wołyńskiej dziesiątek tysięcy polskich cywilów, dokonanej przez czczonych do dziś w Ukrainie nacjonalistów – podkreślił portal.

Jednak Kijów sprzeciwia się ekshumacji ciał, ku wielkiemu niezrozumieniu ministra SZ Radosława Sikorskiego, który powiedział: „Ukraina zgodziła się na pochówek 100 tys. żołnierzy Wehrmachtu. Nasi zmarli i zamordowani nie powinni być traktowani gorzej”. Zmiana nastrojów jest również odczuwalna wśród ludności – zauważył tagesschau. Tylko nieco ponad połowa Polaków nadal chce przyjmować uchodźców z Ukrainy. Prawie dwie trzecie chce pomagać tylko tym, którzy pochodzą bezpośrednio z okupowanych przez Rosję terenów walk.

Premier Polski Donald Tusk oświadczył po spotkaniu z sekretarzem generalnym NATO Markiem Rutte: „Nic o Ukrainie bez Ukrainy. Państwa członkowskie UE muszą zadbać o to, aby decyzje o (…) zakończeniu lub zamrożeniu konfliktu były podejmowane w pełnym porozumieniu z państwami wschodniej flanki, zwłaszcza z Ukrainą”. Według tagesschau samodzielne działania Berlina, takie jak telefon kanclerza Niemiec Olafa Scholza do Władimira Putina, nie pomogają, a Kijów i Warszawa zgadzają się co do tego. „Ale napięcia są ewidentne i prawdopodobnie zadowolą szczególnie jedną osobę: szefa Kremla” – podaje portal.

Rosyjskie wpływy na Zachodzie

.Na temat wciąż żywej nadziei części środowisk politycznych na Zachodzie na zawarcie porozumienia z Rosją kosztem interesów Ukrainy oraz Europy Środkowo-Wschodniej, na łamach “Wszystko co Najważniejsze” pisze prof. Ewa THOMPSON w tekście “Jeżeli Ukraina nie wygra, Europa Zachodnia odbuduje stosunki z Rosją, zaś Polska zostanie ukarana“.

“Zachodni Europejczycy są przyzwyczajeni do tego, że aby zrealizować jakąkolwiek inicjatywę wypływającą z „wału ochronnego”, trzeba kapitału z Zachodu. Stypendia, granty, książki, zjazdy. Tak było przez pokolenia. Stąd m.in. poczucie wyższości Zachodu. Teraz, po raz pierwszy od paru pokoleń, niektórzy Polacy i niektóre centra w Polsce mają już trochę własnego kapitału i nie muszą stać w kolejce po kartki na kawę. Oby te zasoby nie zostały roztrwonione. Oby zostały użyte do wspólnotowych celów. I oby Ukraina i Polska (dwa kraje, które ze względu na obszar i względnie liczną ludność grałyby wiodącą rolę w nowym układzie sił w Europie) stały się naturalnymi sprzymierzeńcami. Bez tego nie da się osiągnąć trwałości jakiegokolwiek przełomu”.

“Siódmego lutego 2023 r. „New York Times” opublikował artykuł Christophera Caldwella, który patrzy na wojnę rosyjsko-ukraińską z punktu widzenia deep state. Caldwell zastanawia się, czy ta wojna dubluje wojnę „w okopach” (tzn. I wojnę światową), czy raczej wojnę „ruchliwą” (II wojnę światową). Następnie stwierdza: „Źródła inwazji na Ukrainę to skomplikowana kombinacja trendów historycznych po zakończeniu zimnej wojny, przypadkowych wydarzeń ekonomicznych i długotrwałej geopolitycznej strategii”. I użala się nad ciężkim losem Rosji: „Największe państwo świata [Rosja] nie ma wygodnego okna na świat”. Ani mu się śni Europa jako kultura, której należy bronić: „Ta wojna nie jest wojną o wartości”. O dekolonizacji nawet nie wspomina. Wielu Amerykanów (nie mówiąc już o zachodnich Europejczykach) rozumuje podobnie. Chciałabym, aby Ukraina pokazała Caldwellom tego świata, że to jest wojna o wartości. Ale metody jej wygrania są tradycyjne: pieniądze na broń i determinacja ludności”.

.”Jeżeli Ukraina nie wygra, Europa Zachodnia odbuduje swoje stosunki z Rosją, Polska zostanie ukarana i świat powróci do koncertu mocarstw. A nawet jeżeli wygra, przełom nie musi nastąpić, bo jak dotychczas, nikt nie przedstawił możliwego i prawdopodobnego scenariusza lat powojennych. Jesteśmy w momencie krytycznym. Do przełomu jeszcze daleko. Pewne jest jedno: należy rosnąć w siłę” – pisze prof. Ewa THOMPSON.

PAP/ Berenika Lemańczyk/WszystkocoNajważniejsze/MJ

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 20 listopada 2024