Obraz kraju, który traci duszę [Andrew MICHTA]

Choć zazwyczaj pisze o bezpieczeństwie międzynarodowym, tym razem Andrew Michta kieruje uwagę na sprawy wewnętrzne. Podczas niedawnej podróży przez amerykańskie Południe zauważył niepokojące zmiany – młoda republika sprawia wrażenie postarzałej, a dawna duma klasy średniej ustępuje miejsca biedzie i przygnębieniu.

Choć zazwyczaj pisze o bezpieczeństwie międzynarodowym, tym razem Andrew Michta kieruje uwagę na sprawy wewnętrzne. Podczas niedawnej podróży przez amerykańskie Południe zauważył niepokojące zmiany – młoda republika sprawia wrażenie postarzałej, a dawna duma klasy średniej ustępuje miejsca biedzie i przygnębieniu.

Amerykański sen się kończy? Andrew Michta

.”Amerykański system autostrad międzystanowych jest w opłakanym stanie. To samo dotyczy naszej sieci energetycznej, gdzie linie energetyczne zwisają z krzywych drewnianych słupów nawet podczas jazdy przez przedmieścia dużych miast. Drogi są dziurawe i łatane, gdzieniegdzie; często nie. Wzdłuż autostrady walają się śmieci” – pisze na portalu X Andrew Michta.

Andrew Michta pisze, że podczas podróży przez amerykańskie Południe spotkał wspaniałych ludzi w małych społecznościach, gdzie zatrzymywał się na noc. To – jak zaznacza – ciężko pracujący Amerykanie, którzy z trudem wiążą koniec z końcem, często zatrudnieni w sektorze usług, odkąd produkcja i przetwórstwo zostały przeniesione do Azji. Ten proces, jego zdaniem, zniszczył lokalne społeczności i zmusił wielu młodych ludzi do opuszczenia rodzinnych stron.

„Jakość jedzenia, które jest codziennością w małych amerykańskich miasteczkach, powinna być sygnałem ostrzegawczym – przetworzonego przemysłowo, niezależnie od tego, czy kupujesz je w supermarkecie, czy zamawiasz w restauracji. Otyłość wydaje się powszechna, a zbyt wielu młodych mężczyzn i kobiet waży ponad 130 kilogramów i wygląda na chorych” – dodaje Andrew Michta w opublikowanym na swoim profilu poście.

Andrew Michta zauważa, że współcześni Amerykanie wydają się uwięzieni w cyfrowej rzeczywistości, z twarzami nieustannie wpatrzonymi w ekrany telefonów. Jak pisze, cyfrowe mury budowane przez firmy – niezależnie od tego, czy chodzi o podstawowe usługi, administrację lokalną czy system opieki zdrowotnej – coraz bardziej utrudniają bezpośredni kontakt między ludźmi. Z goryczą stwierdza też, że elity najbogatszego kraju świata (patrząc na jego PKB) doprowadziły do marginalizacji klasy średniej, która jeszcze niedawno była dumą Ameryki. „Jako naród się rozpadamy” – pisze Michta. „Idea przywództwa służebnego zanikła”.

– Wyczułem też narastającą falę gniewu w samym sercu kraju – słyszałem ją w rozmowach na przyjęciach w motelach i przy kasach w restauracjach, obserwując wyczerpane kelnerki pracujące ciężej, niż kiedykolwiek pamiętam. W ich osobistych opowieściach słyszałem gniew z powodu zdrady elit. 7/9
Ta podróż samochodem uświadomiła mi, że te uczone debaty w Waszyngtonie na temat wzrostu populizmu w Ameryce mijają się z celem. Nie chodzi tu o zwykłą politykę. To jest tak realne, jak to tylko możliwe – Amerykanie, którzy czują się zdradzeni przez globalistów, pytają po prostu: „Do kogo właściwie należy ten kraj?” – kontynuuje.

„Doszedłem do wniosku, że jesteśmy dopiero na początku buntu naszego narodu. Że wraz ze wzrostem rozczarowania, gniew będzie się przelewał. Amerykańskie DNA kulturowe brzydzi się oligarchią; twierdzi, że wiele oczekuje się od tych, którym wiele dano. Mam nadzieję, że elity słuchają” – czytamy na profilu X Michty.

Zachód raz po raz padał ofiarą założenia, że przeciwnicy myślą tak samo jak jego przedstawiciele

.Przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji na Ukrainę większość ekspertów uważała, że armia rosyjska ma znaczną przewagę nad siłami ukraińskimi i że upadek zaatakowanego kraju jest kwestią dni. Żadne z tych przewidywań się nie spełniło. Armia ukraińska stawia zacięty opór, Rosja nie kontroluje przestrzeni powietrznej nad atakowanym krajem, a jej czterofrontowe osie ataku, wraz ze szwankującymi łańcuchami logistycznymi, nie uczyniły zadość zuchwałym oczekiwaniom.

Teraz Putin próbuje podbić stawkę, insynuując możliwość użycia broni jądrowej (sic!). Takie zachowanie sugeruje, że stał się on więźniem własnej koncepcji i ma coraz mniej pomysłów na zwycięstwo. Po dwudziestu latach wykorzystywania potęgi militarnej Rosji do odnoszenia znaczących zwycięstw geopolitycznych – najpierw w Gruzji w 2008 r., potem na Ukrainie w 2014 r. i w Syrii w 2015 r. – blef Putina został poddany weryfikacji.

Patriotyzm i oddanie narodowi, które Ukraińcy okazują od pierwszego wystrzału, zmieniają historię. Nagle dumna armia rosyjska wygląda znacznie mniej imponująco, groźby Putina brzmią pusto, a Zachód jest bardziej zjednoczony, niż był od dziesięcioleci. Nawet Kanclerz Niemiec Olaf Scholz wygłosił w Bundestagu przełomowe przemówienie, zobowiązując Niemcy do jednoznacznego opowiedzenia się po stronie sojuszników z NATO w opozycji do agresji Putina.

Dwadzieścia lat rosyjskiej polityki zagranicznej, której celem było sianie niezgody w NATO i budowanie stosunków dwustronnych z Niemcami jako podwaliny nowego „koncertu wielkich mocarstw” w Europie, legło w gruzach.

Teraz sytuacja zmierza w przeciwną stronę – Zachód wyczuwa słabość dzisiejszej Rosji, jakby czekając na pierwszego, który krzyknie: „Cesarz jest nagi!”. Dlatego nawet jeśli siły inwazyjne pokonają w tej kampanii armię ukraińską, wojna się nie skończy, a idący w ślad za nią partyzancki ruch oporu sprawi, że wkroczenie Sowietów do Afganistanu zdawać się będzie dziecinną igraszką.

Artykuł dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/andrew-michta-ostatnia-bitwa-zimnej-wojny/

Oprac. LW

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 31 sierpnia 2025