
Patologia w polskiej nauce. „Uprzywilejowana grupa kontrolująca większość awansów”

W wielu dyscyplinach od 2011 do 2020 r. garstka ludzi decydowała o większości awansów w polskiej nauce. Dawało to dużą władzę, a dobór składu komisji awansowej zależał prawdopodobnie od innych czynników niż merytoryczne – uważają naukowcy z trzech uczelni, którzy wykonali badania komisji awansowych.
.Czy w polskiej nauce wystąpiła patologia? Chcąc to sprawdzić czterech naukowców z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (UAM), Uniwersytetu Opolskiego i Wrocławskiego zbadało składy osobowe komisji awansowych, w których zasiadali członkowie Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów – organu odpowiadającego za przebieg tego procesu.
Uprzywilejowana grupa osób w polskiej nauce?
.Wykorzystując dane dotyczące awansów w Polsce w latach 2011-2020, przeanalizowaliśmy ponad 12 500 wniosków habilitacyjnych i ponad 3000 wniosków o tytuł profesora, wyodrębniając dane osobowe dotyczące członkostwa w komisjach. Zidentyfikowaliśmy uprzywilejowaną grupę osób, które kontrolowały znaczną większość awansów” – wyjaśnił w mediach społecznościowych jeden z autorów badania dr hab. Emanuel Kulczycki z UAM.
Bezpośrednią motywacją dla badań – jak podał dr hab. Kulczycki – była informacja, że jeden z naukowców sporządził ponad 650 recenzji (nie licząc tzw. superrecenzji) na stopnie lub tytuły naukowe, z czego 46 takich recenzji tylko w 2007 r.
Czy takie zjawisko należy uznać za niepokojące? Według jednego ze współautorów badania prof. Piotra Steca, mimo że rodzi to możliwe konflikty interesów, to taki mechanizm był zgodny z prawem. Plusem takiego scentralizowania było to, że w bardzo dużej liczbie postepowań powtarzają się te same osoby, co pozwala na standaryzację sposobu procedowania.
„Nie było ustawowych reguł odnoszących się do powoływania członków i przewodniczących komisji habilitacyjnych przez CK, więc działając w ramach stworzonych przez ustawodawcę ram, podejmowała ona decyzję, kierując się rozmaitymi czynnikami. Ponieważ nie widać obiektywnego wzorca postępowania, a bardzo różne i niepowiązane ze sobą dyscypliny należą do grupy preferującej centralizację lub decentralizację, to prawdopodobnie decydujące znaczenie przy ustalaniu składu komisji miały kryteria środowiskowe” – podkreślił prof. Stec.
Okazało się, że w komisjach prowadzących postępowania habilitacyjne i profesorskie było bardzo wielu członków Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów (CK).
„Garstka ludzi decydowała o większości awansów”
„Świadczy to o tym, że w wielu dyscyplinach garstka ludzi decydowała o większości awansów. To dawało dużą władzę, a dobór składu komisji był prawdopodobnie zależny od innych czynników niż np. znajomość szczegółowej problematyki w ramach danej dyscypliny” – powiedział.
„Nie decydowały o nim też wskaźniki bibliometryczne (jakość publikacji naukowych – przyp.red.), widać natomiast, że członkostwo w CK było ważnym elementem doboru. I nie wiemy, dlaczego akurat to kryterium było bardzo ważne i dlaczego tylko w niektórych dyscyplinach” – wskazał prof. Stec.
Według niego oznaczało to, że istniała mała grupa ludzi, z którą trzeba się było poważnie liczyć, jeśli chciało się awansować na kolejny szczebel w hierarchii akademickiej.
„Z perspektywy innych osób ustawowo uprawnionych do pełnienia funkcji członka lub przewodniczącego komisji oznaczało to, że nie były one powoływane z jakichś nieznanych bliżej przyczyn, bo powoływano stale te same osoby” – dodał.
Prof. Stec wskazał na raport kontroli Najwyższej Izby Kontroli z 2016 r., w którym zwrócono uwagę na nadreprezentację członków CK w komisjach.
„Władze CK nie wskazały merytorycznych przyczyn takiego stanu rzeczy, natomiast poinformowały o wprowadzeniu ograniczenia co do liczby członków CK zasiadających w jednej komisji. Oznacza to, że także w ramach CK musiały być wątpliwości co do tego, czy przyjęty model centralizacji jest właściwy” – dodał.
Generalnie – jak przyznał prof. Stec – w przypadku postępowań w większości dyscyplin byli członkowie CK. Przykładowo w dyscyplinie biotechnologia wszyscy przewodniczący komisji awansowych byli też członkami CK, w przypadku elektrotechniki – 99 proc., ekonomii – 93 proc., językoznawstwa 91 proc.
Z danych przekazanych przez prof. Steca wynika, że na 93 badane dyscypliny rozkład postępowań habilitacyjnych, w których brał udział przynajmniej jeden członek CK, wygląda tak: 34 dyscypliny – 90-100 proc. postępowań, 31 dyscyplin – 50-89 proc. postępowań, 22 dyscypliny – 10-49 proc. postępowań, 6 dyscyplin – poniżej 10 proc. postępowań.
W przypadku postępowań profesorskich te liczby są niższe. Najwięcej członków CK brało udział w postępowaniach z farmacji (33 proc. postępowań) i naukach o zdrowiu (32 proc. postępowań). W naukach chemicznych i ekonomicznych to było po 2 proc. – przekazał prof. Stec.
„Nie wiemy, dlaczego aż tak popularny był taki model składów komisji habilitacyjnych, który można określić jako scentralizowany. Taki model, z członkami CK we wszystkich lub większości paneli pasowałby bardziej do systemu, w którym to CK nadaje stopień, a nie tylko wskazuje część składu komisji. Być może przeniesienie postępowań habilitacyjnych na szczebel centralny (tak jak zrobiono z postępowaniami profesorskimi) jest pomysłem wartym rozważenia. Na razie nie został on jednak zgłoszony” – zwrócił uwagę prof. Stec.
Obecnie system awansów zmienił się w wyniku reformy nauki i szkolnictwa wyższego wprowadzonej przez Jarosława Gowina. W 2021 r. zadania CK przejęła częściowo Rada Doskonałości Naukowej.
Po co nam uniwersytet?
.Debata o tym, jak powinna wyglądać polska nauka, zarówno od strony badawczej, jak i administracyjnej, trwa w Polsce od wielu lat. Wpleciony jest w nią dyskurs o wiele głębszy, dotyczący tego, do czego współczesnemu światu potrzebne są w ogóle uniwersytety. Niezwykle ciekawy głos w tej debacie zawarł w swoim tekście redaktor naczelny „Wszystko co Najważniejsze” prof. Michał KLEIBER. Jego zdaniem „uniwersytet wciąż pozostaje kluczowym elementem w procesie tworzenia się społeczeństwa wiedzy”. „Jak tlenu potrzebujemy do życia silnych i twórczych uniwersytetów, jako głównych instytucji kształtujących społeczeństwo wiedzy przez promocję jakości i doskonałości w nauczaniu, badaniach naukowych i działalności innowacyjnej oraz przez umożliwienie szerokiego dostępu do nauki i rozwój oferty kształcenia ustawicznego” – pisze prof. KLEIBER.
PAP/Szymon Zdziebłowski/WszystkocoNajważniejsze/ad