Prof. Andrzej JAJSZCZYK: Dziewięć postulatów. Jak poprawić polskie uczelnie?

Dziewięć postulatów.
Jak poprawić polskie uczelnie?

Photo of Prof. Andrzej JAJSZCZYK

Prof. Andrzej JAJSZCZYK

Profesor nauk technicznych. Pracuje w AGH w Krakowie. Jest członkiem Europejskiej Rady Doradczej Wydawnictwa Springer Nature. Był wiceprzewodniczącym Europejskiej Rady ds. Badań Naukowych (ERC) i pierwszym dyrektorem Narodowego Centrum Nauki (NCN).

Ryc. Fabien CLAIREFOND

zobacz inne teksty Autora

Bez prowadzenia badań naukowych na dobrym, światowym poziomie Polska jest skazana na cywilizacyjne zapóźnienie i marginalizację w świecie. Wspieranie nauki powinno być zadaniem ogólnonarodowym, niezależnym od sympatii politycznych – pisze prof. Andrzej JAJSZCZYK

Bez prowadzenia badań naukowych na wysokim, światowym poziomie Polska nie może marzyć o zmniejszaniu dystansu do najlepszych nie tylko w gospodarce, ale także w rozwoju społecznym czy kulturowym. Nie będzie też w stanie wiarygodnie przedstawiać swoich wizji historii czy poglądów na światowy porządek. Stąd waga pytania zadanego mi przez redakcję, co można zrobić w obszarze nauki w ciągu najbliższych trzech lat.

Postulat pierwszy: to, co najważniejsze

.Istnieje wiele szczegółowych problemów, które należałoby rozwiązać, aby nauka w Polsce rozwijała się lepiej. Ale sukces nie będzie, moim zdaniem, możliwy, jeżeli nie spełnimy kilku podstawowych warunków.

Po pierwsze, musi być przestrzegana wolność prowadzenia badań naukowych i prezentacji ich wyników. Doświadczenia historyczne uczą, że co prawda, szczególnie w obszarze nauk technicznych, możliwe jest osiąganie niektórych celów nawet w warunkach zniewolenia (na przykład prace nad techniką rakietową w sowieckich łagrach), ale odbywa się to kosztem ludzkiego cierpienia i długofalowo prowadzi do technologicznego zacofania.

Bezpośrednia ingerencja polityków w tematykę i sposób prowadzenia badań jest zupełnie destrukcyjna w przypadku nauk społecznych i humanistycznych, a w dużej mierze także w przypadku nauk o życiu. Próby manipulowania uczonymi w tych obszarach, w celu osiągnięcia na przykład doraźnych celów politycznych, prowadziły do uwiądu naukowego dyskursu i w rezultacie do błędnych diagnoz, a uczonych zamieniały w urzędników aparatu propagandy.

Dlatego też pozwólmy uczonym wybierać tematy badawcze, nie bójmy się tego, że ktoś zajmuje się badaniami społecznych uwarunkowań płci, inny śledzi dzieje ruchów antyaborcyjnych, a jeszcze inny bada losy żołnierzy wyklętych. Pamiętajmy jednak, że uczeni powinni dzielić się ze studentami wiedzą naukową, a nie przekonywać ich do przyjęcia własnych poglądów, szczególnie gdyby miało się to wiązać z przemilczaniem bądź naginaniem faktów. Powyższe uwagi nie wykluczają jednocześnie zamawiania przez rządzących badań o konkretnej, interesującej ich tematyce.

Po drugie, istotniejsze reformy nauki czy szkolnictwa wyższego mają małą szansę powodzenia bez zgody głównych sił politycznych, wliczając w to opozycję parlamentarną. Po prostu dlatego, że niewiele rzeczy szkodzi nauce bardziej niż częste i nagłe zmiany. Wprowadzanie reform, które mogą być odwrócone po najbliższych wyborach, powoduje poczucie niepewności i uniemożliwia długofalowe planowanie, tak ważne przecież w nauce.

Po trzecie, zmiany ustawowe, organizacyjne czy personalne nie zdadzą się na wiele, gdy nie będą działały dobre obyczaje, w skład których wchodzi na przykład przestrzeganie zasad etycznych. Bez upowszechniania tych dobrych obyczajów i tępienia przez środowisko naukowe zachowań niemoralnych niewiele da się osiągnąć.

Po czwarte, bez zwiększenia finansowania nie da się uprawiać nauki na skalę pozwalającą podążać za rozwiniętym światem. Warto jednak pamiętać, że same pieniądze nie wystarczą do osiągnięcia sukcesów naukowych, a niewłaściwe ich dzielenie może prowadzić do znaczącego marnotrawstwa środków.

Postulat drugi: budujmy na istniejących fundamentach

.W ostatnich latach przeżyliśmy poważne reformy nauki i szkolnictwa wyższego, kojarzone z ministrami Barbarą Kudrycką i Jarosławem Gowinem. Reformy, szczególnie w przypadku drugiego z wymienionych ministrów, były poprzedzone bezprecedensowymi w swojej skali konsultacjami ze środowiskiem naukowym. Efekty tych reform spotkały się ze zróżnicowanym przyjęciem przez pracowników nauki. Jedni uważają, że nie poszły dostatecznie daleko, głównie zresztą z powodu oporu samego środowiska naukowego, podczas gdy inni zarzucają im radykalizm i wprowadzenie niepotrzebnej, zdaniem krytyków, konkurencji.

Trudno sobie wyobrazić, aby w najbliższych latach było możliwe czy celowe przeprowadzenie kolejnej dużej reformy – pracujący w Polsce naukowcy mogliby tego nie wytrzymać.

Należy więc kontynuować rozpoczęte zmiany, korygować zaobserwowane błędy i dostrajać różnorodne parametry. Warto też wprowadzić, punktowo, kilka głębszych zmian w istniejących rozwiązaniach – zmian, które pozwolą uporać się z największymi słabościami trapiącymi uprawianą w naszym kraju naukę.

Jednym z rozwiązań reformy Gowina, które zyskało stosunkowo dużo zwolenników, było zaproponowanie i wdrożenie programu Inicjatywa Doskonałości – Uczelnia Badawcza (IDUB). W jego ramach dziesięć wybranych w konkursie uczelni dostaje dodatkowe środki. Powinniśmy teraz zadbać, by rzetelnie rozliczać je z wykonania zobowiązań złożonych we wnioskach o status IDUB oraz z realizacji celów tego programu. Ważnym tego elementem powinna być przewidziana w programie ewaluacja śródokresowa, obejmująca m.in., jak postulował Komitet Polityki Naukowej poprzedniej kadencji, poprawę zarządzania i organizacji wewnętrznej, postęp w kierunku sojuszy i fuzji, uznanie za priorytet inwestycji w kapitał ludzki czy zwiększenie roli rad uczelni.

Postulat trzeci: uczelnie elitarne

.Polska jak powietrza potrzebuje uczelni elitarnych, kształcących i prowadzących badania naukowe na najwyższym światowym poziomie. Uczelni, które zatrzymywałyby w naszym kraju najzdolniejszych absolwentów szkół średnich, a także przyciągały znakomitych kandydatów z innych krajów. Roli tej nie spełniają niestety nasze czołowe szkoły wyższe, nawet te, które znalazły się w gronie finalistów programu IDUB. Postulowałem już przed kilku laty utworzenie dwóch takich, niezbyt dużych uczelni (A. Jajszczyk, „Uniwersytet elitarny”, PAUza Akademicka [LINK]). Musiałyby działać na podstawie odrębnej ustawy i być utworzone na mocy szerokiego, międzypartyjnego konsensu.

To ostatnie jest szczególnie ważne, ponieważ nie ulega wątpliwości, że powstanie wspomnianych uczelni wywołałoby zdecydowany sprzeciw istniejących szkół wyższych, obawiających się wewnątrzkrajowej konkurencji. Nie da się również przyciągnąć do takiego projektu wybitnych uczonych z kraju i zza granicy, jeżeli jego czas trwania byłby mocno niepewny. Pouczający jest tu także przykład innych krajów, na przykład Ekwadoru, który sześć lat temu utworzył elitarny uniwersytet, a obecnie cały projekt zmierza ku niechybnej katastrofie z powodu zmiany ekipy rządzącej krajem.

Postulat czwarty: zmiana modelu kariery

.Obecnie obowiązująca ustawa o szkolnictwie wyższym i nauce utrzymała istnienie tradycyjnego, hierarchicznego modelu kariery naukowej, ale zmniejszyła znaczenie habilitacji i tytułu profesorskiego. Jestem za dalszymi krokami w tym kierunku.

Moim zdaniem powinniśmy wrócić do modelu przedwojennego, w którym stopień doktora habilitowanego byłby nadawany lokalnie, przez uczelnię, a także nie istniałby jakikolwiek organ centralny taką decyzję zatwierdzający czy nawet kontrolujący.

Mówiąc w skrócie: obecny kształt habilitacji spowalnia uzyskiwanie samodzielności naukowej, utrudnia młodym badaczom tworzenie zespołów, jest przeszkodą zarówno w mobilności między jednostkami naukowymi, jak i między nauką i gospodarką (A. Jajszczyk, „Habilitacja może zostać, ale inna”, PAUza Akademicka [LINK]).

I jak pisałem w cytowanym tu źródle, jednym z elementów uzdrowienia polityki kadrowej jednostek naukowych powinno być ograniczenie „chowu wsobnego” przez doprowadzenie do tego, że ubieganie się o stanowisko na uczelni, w której zrobiło się doktorat, powinno być raczej wyjątkiem niż regułą, i to tylko wtedy, gdy nabrało się kilkuletnich doświadczeń w zupełnie innym miejscu.

Postulat piąty: system grantowy

.Trudno sobie wyobrazić kraj z dobrze funkcjonującą nauką bez sprawnie działających agencji grantowych. Niezależnie od tego, że system grantowy ma swoje wady, niczego lepszego, jeżeli chodzi o podział ograniczonych środków na badania, dotychczas nie wymyślono. Kluczowe znaczenie w przypadku Polski mają tu Narodowe Centrum Nauki (NCN) i Narodowe Centrum Badań i Rozwoju (NCBR). Pierwsze z nich finansuje badania podstawowe, a drugie – przede wszystkim badania stosowane. Należy wzmacniać finansowo agencje grantowe, pamiętając o tym, że to właśnie wyniki badań podstawowych tworzą żyzne podglebie dla innowacji. Niezbędne jest utrzymanie dużej autonomii NCN, w którym kluczowe decyzje dotyczące rodzajów oferowanych grantów, sposobów oceny wniosków i podziału środków na poszczególne programy podejmuje Rada Naukowa złożona z wybitnych naukowców. Byłoby właściwe przeformułowanie nieco misji obu agencji, tak aby NCN finansowało wszelkie badania, czyli zarówno podstawowe, jak i stosowane, których pomysły pochodzą od samych naukowców, a NCBR – badania zlecane przez rząd i realizujące cele państwa. W przypadku NCN taka zmiana usunęłaby sztuczny niekiedy podział na wspomniane rodzaje badań.

Warto dodać, że realizacja tego postulatu upodobniłaby jeszcze bardziej działania NCN do funkcjonowania Europejskiej Rady ds. Badań Naukowych (ERC). Oczywiście wymagałoby to znaczącego zwiększenia budżetu NCN na same granty i na ich obsługę przez pracowników agencji.

Postulat szósty: uproszczenie systemu ewaluacji

.Istniejący obecnie system ewaluacji jednostek naukowych, oparty na dosyć skomplikowanym algorytmie punktowania wybranych osiągnięć, jest powszechnie krytykowany. Moim zdaniem nie do końca słusznie. Jakkolwiek lepszy byłby zapewne system oceny środowiskowej (peer review), czyli merytorycznej oceny jednostek przez zespoły ekspertów, jest on jednak znacznie droższy i trudniejszy do rzetelnego przeprowadzenia.

Jednym z powodów frustracji i napięć jest używanie przez wiele jednostek naukowych systemu oceny instytucjonalnej do indywidualnej oceny pracowników. Argumentem za takim rozwiązaniem ma być zmobilizowanie naukowców do takich zachowań, które zmaksymalizują liczbę punktów uzyskiwaną przez uczelnię w procesie kategoryzacji, a tym samym przełożą się na wysokość subwencji uzyskiwanej z ministerstwa. To jednak prosta droga do katastrofy – sprzeniewierzenie się misji edukacyjnej uczelni, a także, w pewnej perspektywie, patologiczne ukształtowanie jej profilu naukowego, preferujące tylko dogodne z punktu widzenia ewaluacji kierunki badań. Przed przenoszeniem ocen instytucjonalnych na oceny indywidualne ostrzegają eksperci czy międzynarodowe organizacje skupiające uczelnie.

Jakkolwiek przy ustalaniu list punktowanych czasopism naukowych korzystano z opinii samych zainteresowanych naukowców w poszczególnych dyscyplinach, ostateczny kształt tych list nie zadowolił praktycznie nikogo.

Dużo w nich uznaniowości i skutków lobbingu silnych grup interesu. Byłbym za użyciem prostszego systemu, stosowanego na przykład w Hiszpanii – po prostu zastosowania ocen jakości czasopism używanych w bazach Web of Science czy Scopus.

Nie jest to rozwiązanie doskonałe, ale bardziej odporne na lokalne majstrowanie przy punktacji i dające lepszą porównywalność ze światem. Jednocześnie wyłączyłbym nauki humanistyczne (ale już nie społeczne) z takiego systemu oceny, zostawiając wypracowanie metody ewaluacji samym przedstawicielom tych nauk.

Postulat siódmy: walka z nieuczciwością w nauce

.Nie ma kraju, w którym nie zdarzałyby się przypadki nieuczciwości naukowej. Wydaje się jednak, sądząc tylko po ujawnionych przypadkach, że jej skala w Polsce osiągnęła rozmiary zatrważające. Przypadki takie obejmują plagiaty, nepotyzm, fałszowanie wyników badań, mobbing i dyskryminację. Jednocześnie zawiodły system wykrywania i piętnowania nierzetelności, a także wyczulenie środowiska naukowego na nieuczciwość. Walka z nierzetelnością i przejawami jej tolerowania to ogromne zadanie, przede wszystkim dla samego środowiska naukowego, ale także dla organizacji skupiających uczonych i dla aparatu państwa. Bez tego normalny rozwój nauki nie będzie możliwy.

Postulat ósmy: reforma PAN

.Pojawiające się niekiedy głosy, szczególnie po prawej stronie sceny politycznej, podważające celowość istnienia Polskiej Akademii Nauk z powodu niewłaściwego jej pochodzenia uważam za całkowicie nieuzasadnione. Rozumując w ten sposób, musielibyśmy zlikwidować wiele szacownych instytucji powstałych na przykład w czasie zaborów. Inną sprawą jest natomiast zreformowanie tej bardzo potrzebnej krajowi organizacji. Dotyczy to w szczególności kilkudziesięciu instytutów badawczych afiliowanych przy PAN. To znaczący potencjał i warto go dobrze wykorzystać – nie wszystkie instytuty spełniają pokładane w nich nadzieje.

Wśród wielu propozycji reform pojawiających się w ostatnim czasie w przestrzeni publicznej warto wskazać opinię Komitetu Polityki Naukowej, której byłem współautorem, wydaną w poprzedniej kadencji tego organu doradczego ministra odpowiedzialnego za sprawy nauki. Warto też wspierać najlepsze jednostki, być może w formule podobnej do programu IDUB dotyczącego szkół wyższych.

Postulat dziewiąty: eksperckie wsparcie decyzji rządu

.Skuteczne radzenie sobie z wyzwaniami współczesnego świata wymaga od rządzących efektywnego korzystania z wiedzy naukowej (J. Bujnicki i in., „Doradztwo naukowe”, Forum Akademickie [LINK] ).

Warto, idąc za przykładem wielu krajów rozwiniętych, utworzyć urząd Głównego Doradcy Naukowego przy Prezesie Rady Ministrów. Na jego czele powinien stać uczony cieszący się autorytetem w środowisku naukowym, a jednocześnie gwarantujący dostarczanie rzetelnej wiedzy naukowej rządzącym i odporny na ich ewentualne zamówienia wspierające już podjęte decyzje polityczne.

Zadaniem Głównego Doradcy Naukowego byłoby nie tyle dzielenie się własną wiedzą, ile raczej pełnienie roli pośrednika między politykami a światem nauki, zbierającego i integrującego dane pochodzące z różnych źródeł, oraz wskazywanie kompetentnych ekspertów w danym obszarze.

Podsumowanie: bez rewolucji

.Trzy lata, jeżeli chodzi o naukę, to bardzo mało. To po prostu czas na realizację badań finansowanych przez jeden grant umiarkowanej wielkości. To stanowczo zbyt niewiele, by dokonać rewolucji w organizacji nauki. Ale to dostatecznie dużo czasu, by sporo zepsuć pochopnymi decyzjami. Dlatego też należy postępować ostrożnie, bacząc na to, że naprawdę ważne osiągnięcia naukowe wymagają wolności badań.

Warto także pamiętać, że nie ma czegoś takiego jak polska nauka. Nauka ze swej istoty ma wymiar globalny. Ważne, abyśmy umieli znaleźć w niej swoje godne miejsce. Musimy też pamiętać, że świat nie stoi w miejscu. By nie zostać w tyle, musimy znaleźć odpowiednie środki i korzystać z dobrych doświadczeń innych – trzecia droga może nas sprowadzić na manowce.

Andrzej Jajszczyk

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 12 listopada 2020
Fot. Robert WOŹNIAK / Forum