
Czego chce postęp? Na ile człowiek ma na niego wpływ? Jak bardzo dalecy jesteśmy od rozumienia świata, w którym żyjemy? Paul KINGSNORTH, współautor manifestu Uncivilization, na łamach Wszystko co Najważniejsze podejmuje próbę zrozumienia ciemniejszego oblicza współczesności.
.Wielcy poeci czy mistycy od zawsze doświadczali świata mocniej, niż reszta społeczeństwa. To doświadczenie pozwalało im niejednokrotnie opisać problemy, których druzgocące konsekwencje miały dopiero nadejść. Do grona takich osób zalicza siebie Paul KINGSNORTH. Ten angielski pisarz, były zastępcą redaktora naczelnego czasopisma “The Ecologist” i współzałożyciel Dark Mountain Project, który w obszernym eseju pt. “Nie macie wrażenia, że żyjemy na krawędzi?” stara się opisać to, co kryje się “pod skórą” naszego świata. Napisany dla Wszystko co Najważniejsze esej, to podróż przez blaski i cienie postępu cywilizacyjnego. Postępu uwikłanego w odwieczną walkę dobra ze złem.
Początek swoich rozważań, Paul KINGSNORTH opiera na doświadczeniach i twórczości René Guénona. Pisarz ten opisując problemy i absurdy świata zdobył się na poszukiwanie pozamaterialnej przyczyny, coraz bardziej niepokojącej walki z prawdą i wartościami.
Wierzył, że w wyniku tego, co nazwał „zachodnim odchyleniem” od wiecznej prawdy, żyjemy w czasach „panowania ilości”. Był to świat czystej negacji, „kontrinicjacji”, charakteryzujący się „odwróconymi symbolami”, ale nie był to rezultat czysto ludzkiego działania. Guénon również czuł, że coś porusza się w głębinach, a jako muzułmanin i sufi nie wstydził się nazwać tego po imieniu. Jego zdaniem do opisu obecnych czasów „słowo ‘szatański’ jest naprawdę właściwe”.
Dalej angielski pisarz, który ducha naszych czasów utożsamia z dezintegracją, sięga po dorobek intelektualny filozofa Ivana Illicha. Rosyjski myśliciel otwarcie twierdził, że żyjemy w czasach Antychrysta.
Dla Illicha wszelkie twierdzenia, że żyjemy w „czasach świeckości”, były nonsensem. Według niego współczesny Zachód nadal jest chrześcijański, ale w katastrofalny sposób próbował w ramach systemów i instytucji skodyfikować spontaniczne przejawy miłości, które Chrystus przedstawił jako ukochanie ludzkości przez Boga. Wpierw Kościół, a następnie rzekomo „świeckie” liberalne państwa, które go zastąpiły, próbowały przekształcić chrześcijańską miłość w obowiązek i z mocy prawa ją egzekwować, czyniąc ją w ten sposób nową formą ucisku.
Były zastępca redaktora naczelnego czasopisma “The Ecologist” stawia też pytanie o rolę Ewangelii i Kościoła. Zadaje też pytanie o budowę charakteru naszych czasów, które tylko z pozoru epoką wypychającą chrześcijaństwo na margines.
W królestwie Antychrysta miłość staje się prawem, a nagroda pewnikiem. Ale Kościół i jego świeccy spadkobiercy już dawno zrezygnowali z prób dostrzeżenia tej różnicy. W rezultacie ta zbitka rośnie i rozwija się coraz mocniej w swoim nowoczesnym, świeckim przebraniu. W efekcie, jak głosił Illich, „wykluło się mysterium iniquitatis (tajemnica niegodziwości – przyp. tłum.)”. Dlatego stanowczo odrzuca ideę, że nasza epoka jest postchrześcijańska. „Wręcz przeciwnie”, mówi, „uważam, że jest to najbardziej jawnie chrześcijańska epoka, która być może zbliża nas do końca świata”.
To, co staje się dla Paula KINGSNORTHA główną inspiracją do krytyki postępu i nowoczesności to głośny poemat żydowskiego poety Allena Ginsberga “Skowyt”. Jego fragment stanowi sporą część eseju. Opisany Moloch, będący w starożytności bóstwem, któremu składano ofiary z dzieci, jest według autora duchem naszych czasów, którego ofiary to choćby celebryci zniszczeni przez narkomanię. To duch, nad którym człowiek nie ma kontroli, będący jednocześnie zależny od człowieka.
Myślenie Paula KINGSNORTHA dalekie jest jednak od anachronicznej fascynacji starożytną demonologią. To, co dziś coraz bardziej wykracza poza naszą kontrolę, wywierając jednocześnie wpływ na rozwój naszej cywilizacji to duch postępu.
Zziajane tuzy Doliny Krzemowej, od Marka Zuckerberga i jego Metawersum po Raya Kurzweila i jego Osobliwość, regularnie wypowiadają się w tym samym rejestrze o tym, dokąd zabiera nas technium – Maszyna. Naszym zadaniem, zdają się sugerować, jest po prostu obsługiwanie go, podczas gdy ono toczy się własnym tempem do przodu, przerabiając wszystko na swój obraz, przebudowując świat, przeobrażając nas, o ile mamy szczęście, w bożków. [Ci wielcy – przyp. tłum.] nigdy nie zastanawiają się, gdzie wcześniej już słyszeli tę opowiastkę. Nigdy się z tym nie konfrontują ani nawet nie rozumieją tego, co w mig pojęliby Illich, Guénon, a nawet Ginsberg, a co wielu świętych potwierdziłoby, gdyby usłyszeli nową historię technium: że „AI” we właściwych ustach może zabrzmieć jak inaczej wypowiedziane „Anti-Christ”.
Żyjemy w czasach końca świata?
Zasadnicza cześć eseju “Nie macie wrażenia, że żyjemy na krawędzi?” to jednak próba odpowiedzi na pytania o cel postępu. Na kanwie twórczości filozofa Augusto Del Noce, autor pisze o gwałtownym zerwaniu z historią i koniecznością budowania jej kontinuum.
Cel postępu jest nierozłącznie związany z odejściem od transcendencji w stronę scjentyzmu, co uwidacznia się od kilku wieków.
Jeśli przyjście Chrystusa reprezentuje transcendentne wdarcie się w doczesność, aby ją odmienić na lepsze, to jego przeciwnik będzie zwiastował nieskończony świat czystej materii na wyciągnięcie ręki.
Tekst Paula KINGSNORTHA został opublikowanym na łamach nr 43. miesięcznika opinii “Wszystko co Najważniejsze” [LINK].
Najnowsze wydanie „Wszystko co Najważniejsze” dostępne w EMPIKach w całym kraju, w Księgarni Polskiej w Paryżu (123, Bd Saint-Germain), a także wysyłkowo, wydania archiwalne i bieżące oraz prenumerata, w SKLEPIE IDEI: www.SklepIdei.pl/wcn.
Oprac. Mikołaj Czyż