Polska prezydencja uderzyła w prawa podróżujących samolotami. Rekompensata od 4 godziny

Ministrowie transportu krajów członkowskich UE uzgodnili wspólne stanowisko w sprawie zmian w prawach pasażerów linii lotniczych – ogłosił prowadzący to posiedzenie szef resortu infrastruktury Dariusz Klimczak. Rekompensata będzie przysługiwała od czterech godzin opóźnienia zamiast trzech.
Lotnicza rekompensata za opóźnienia niekorzystna dla podróżnych
.Zmiany w prawach pasażerów zaproponowała Komisja Europejska w 2013 r. Państwa członkowskie nie były jednak w stanie dojść do porozumienia i procedura legislacyjna na ponad dekadę utknęła w Radzie UE. Problemem była zwłaszcza kwestia wydłużenia czasu opóźnienia podróży, po którego upływie pasażerom przysługuje odszkodowanie. Obecnie pasażerom należy się rekompensata po upływie trzech godzin.
Rozwiązania niekorzystne dla podróżnych zaproponowała polska prezydencja, dla której doprowadzenie do końca prac w Radzie UE w tej kwestii było priorytetem. Teraz prezydencja będzie mogła uzgodnić ostateczny kształt przepisów z Parlamentem Europejskim.
„Obecne przepisy są przestarzałe, nieczytelne, nie przystają do dzisiejszych realiów. W związku z tym wprowadziliśmy 30 nowych praw pasażerów od momentu zakupu biletu do momentu wejścia na pokład samolotu” – ogłosił Dariusz Klimczak.
Ma zostać wzmocnione prawo do zwrotu kosztów lub zmiany planu podróży. „Gdy przewoźnik nie może zaproponować zmiany trasy w ciągu trzech godzin, pasażer ma mieć prawo samodzielnie znaleźć połączenie o zbliżonym standardzie z uwzględnieniem limitu kosztu biletu” – podkreślił Dariusz Klimczak.
Rekompensaty będą przysługiwały natomiast po czterech godzinach opóźnienia w miejsce obecnych trzech. Dlaczego konsumenci mają być pozbawieni swoich praw? Dariusz Klimczak argumentuje, że zwiększy to szanse na rozwiązanie problemu przez linię lotniczą i zrealizowanie lotu zamiast jego odwołania.
Zaproponowane zostaną dwa progi czasowe w zakresie opóźnień lotów – w zależności od ich długości. Cztery godziny będą obowiązywały dla podróży poniżej 3,5 tys. km i wszystkich lotów wewnątrz Unii, natomiast dla lotów powyżej 3,5 tys. km – sześć godzin.
Drobne gesty na rzecz pasażerów
Rozwiązania drobne, które wprowadzono to m.in. takie, że pasażer będzie mógł poprawić pisownię swojego nazwiska najpóźniej na 48 godzin przed odlotem. Będzie też mógł zabrać na pokład samolotu jedną rzecz osobistą taką jak mała torebka.
„Nie będzie żadnych niespodzianek, linie lotnicze będą musiały informować pasażerów o wszelkich zmianach w trakcie podróży. A jeśli lot zostanie odwołany, linia lotnicza musi poinformować pasażerów o alternatywnych możliwościach dotarcia do miejsca docelowego i o wszelkich innych środkach pomocy, w tym odszkodowaniach” – wymieniał Dariusz Klimczak. Nie jest to ani wielką nowością względem stanu obecnego, ani wielkim zyskiem dla podróżnych.
„Wprowadziliśmy też pewne porządki w kwestii opóźnień na płycie lotniska” – ogłosił minister infrastruktury. Kiedy pasażerowie są w samolocie, a ten nie rusza, to przewoźnik musi zapewnić wodę do picia oraz prawo skorzystania z toalety. Powyżej trzech godzin oczekiwania pasażerowie muszą wysiąść z samolotu.
Polska w 2025 roku – unieruchomiona
.Wyczerpywanie się warunków dalszego funkcjonowania III RP w dotychczasowym trybie widać bardzo wyraźnie na dwóch kluczowych przykładach: rozwoju i bezpieczeństwa – pisze prof. Marek CICHOCKI.
Nie wiem, jaki moment czy wydarzenie historycy opisujący obecną sytuację Polski uznają kiedyś za kluczowe dla końca okresu nazywanego III Rzecząpospolitą i jak nazwą to, co ten okres zastąpi. Z perspektywy czasu sprawy zawsze wyglądają inaczej. Jednak z punktu widzenia takiej właśnie zmiany rok 2025 może odegrać ważną rolę. Nie tylko zresztą ze względu na czekające nas wybory prezydenckie, w których bardziej decydujące niż sam ich rezultat może okazać się to, w jaki sposób się one odbędą (lub nie odbędą). Problemy z przewidywaniem czegokolwiek na tym polu wynikają także stąd, że zachodzące w Polsce zmiany są coraz bardziej bezpośrednio powiązane z tym, co się dzieje wokół nas – z całkowitą zmianą naszego otoczenia międzynarodowego, z tym, w jak radykalny sposób zmienia się wewnętrznie sytuacja w UE, i tym, w którym kierunku będzie podążać Ameryka pod rządami Donalda Trumpa.
Przy zachowaniu więc wszelkiej nieodzownej ostrożności przewidywania w czasach powszechnego chaosu rok 2025 będzie moim zdaniem kolejnym ważnym momentem w dobieganiu do końca okresu zasadniczych z punktu widzenia trwania III Rzeczypospolitej uwarunkowań. Na pewno należą do nich uwarunkowania ustrojowe, ponieważ jasno widać, że wyczerpuje się zawarty w konstytucji z 1997 roku potencjał utrzymywania konfliktu politycznego w ramach ustrojowych i instytucjonalnych. Konflikt ten już dawno wylał się poza nie, a otwarte deklaracje i działania podejmowane przez władze w duchu Schmittowskiego decyzjonizmu wyraźnie pokazują, że znaleźliśmy się na nowym gruncie, który niektórzy słusznie określają mianem permanentnego stanu wyjątkowego. Jeżeli ten proces teraz przyspieszy, a są ku temu niestety przesłanki, to wprowadzenie w Polsce jakiejś formy „wariantu rumuńskiego” lub ewidentna próba zmiany strukturalnych reguł wyborów prezydenckich, która faktycznie ma już miejsce, może stać się historyczną cezurą z punktu widzenia polskiej demokracji po 1989 roku.
Wyczerpywanie się warunków dalszego funkcjonowania III Rzeczypospolitej w dotychczasowym trybie widać również bardzo wyraźnie na dwóch innych kluczowych przykładach: rozwoju i bezpieczeństwa. W obu obszarach dotychczasowy model funkcjonowania Polski nie tyle dostał jakiejś zadyszki, ile po prostu kończą się jego dotychczasowe możliwości. Co ważne, rośnie także społeczna świadomość tego nowego stanu rzeczy.
Wojna w Ukrainie i załamanie się pewnego mitu bezpieczeństwa opartego na wierze w łaskawą dla Polski geopolitykę stawia nas dzisiaj w obliczu wyzwania, jakim jest zdolność obrony niepodległości i terytorialnej integralności Polski przez wojsko, struktury państwa i obywateli. Wojsko próbujemy modernizować i rozbudowywać, jednak struktury państwa w dalszym ciągu nie są przygotowane na ewentualność wojny i funkcjonują w trybie pozostawionym nam w spadku przez postkomunistyczną transformację. Reakcja instytucji państwa na niedawną katastrofalną powódź na Śląsku i Opolszczyźnie dobrze ilustruje skalę problemu – i to, można powiedzieć, tylko w przypadku katastrofy naturalnej. Z jaką sytuacją bezradności i niekompetencji mielibyśmy więc do czynienia w przypadku wojny?
Świadomość zagrożeń jest w polskim społeczeństwie wysoka, jak pokazują różnego rodzaju sondaże, jednak mentalna i praktyczna gotowość do zmierzenia się z nimi od 2022 roku wcale nie zmieniła się znacznie. Nie wdrożono nowych planów obrony cywilnej, nie prowadzi się zakrojonych na dużą skalę szkoleń na wypadek wojny, nie podjęto działań, dzięki którym każdy obywatel znałby swoją rolę i miejsce w sytuacji otwartego konfliktu. Atmosfera wygląda raczej trochę tak, jakbyśmy dalej dobrze bawili się na Titanicu, lub jak z ponurego żartu z czasów PRL-u o tym, co każdy z nas może z robić w sytuacji ataku atomowego: nakryć się gazetą i czołgać w wiadomym kierunku.
Kwestia rozwoju to kolejny przykład wyczerpania się dotychczasowego modelu funkcjonowania III Rzeczypospolitej. Doskonale ilustruje to przykład sporu wokół unijnych środków na KPO. Wzorem lat 90. XX wieku, a potem czasów akcesji Polski do UE środki te zostały w pewnym momencie politycznie wykorzystane w wewnętrznym konflikcie i zaprezentowane jako wręcz racja dalszego rozwoju Polski – w całkowitym oderwaniu zarówno od samej logiki i struktury mechanizmu przyznawania tych środków przez Unię, jak i obecnych rozwojowych potrzeb Polski.
Część wyborców, przyzwyczajona przez dekady do myślenia o polskim rozwoju właśnie w trybie takiej „unijnej kroplówki”, uwierzyła w to magiczne znaczenie środków na KPO, abstrahując od realiów. Jednak burzliwa debata wokół zatrzymania lub wyhamowania ambitnych prorozwojowych projektów infrastrukturalnych w Polsce pokazała również, że coraz więcej Polaków rozumie, że źródła przyszłego rozwoju naszego państwa i społeczeństwa leżą zupełnie gdzie indziej i wymagają kompletnie odmiennej politycznej filozofii i praktyki ze strony rządzących, do czego ci ewidentnie nie są zdolni. Niestety, rok 2025 będzie więc czasem straconym, choć można mieć też nadzieje, że stanie się jakąś ważną lekcją (nauczką?) dla polskiego wyborcy i aktywnego obywatela.
Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-marek-cichocki-polska-w-2025-roku-unieruchomiona/
PAP/MB