Przewaga technologiczna Chin umożliwi im uzyskanie światowej supremacji - ostrzega brytyjskie Centrum Cyberbezpieczeństwa
Chiny dążą nie do technologicznego parytetu z Zachodem, lecz do technologicznej supremacji, aby poprzez nią osiągnąć dominującą roli we wszystkich sprawach globalnych – ostrzegła w środę szefowa brytyjskiego Narodowego Centrum Cyberbezpieczeństwa (NSCS) Lindy Cameron.
.W przemówieniu otwierającym CyberUK, organizowaną przez NSCS doroczną konferencję na temat cyberbezpieczeństwa, Cameron powiedziała, że Zachód stoi w obliczu epokowego wyzwania, a wobec „dramatycznego wzrostu znaczenia Chin jako supermocarstwa technologicznego” Wielka Brytania i jej sojusznicy nie mogą sobie pozwolić na popadanie w samozadowolenie.
Chiny dążą do globalnej supremacji technologicznej
.”Chiny uznały kilka istniejących i powstających technologii – sztuczną inteligencję, obliczenia kwantowe i półprzewodniki – za kluczowe dla swojego przyszłego bezpieczeństwa narodowego. Mają też aspiracje, by stać się światowym liderem w wyznaczaniu standardów technologicznych. Musimy więc postawić sprawę jasno: Chiny nie tylko dążą do parytetu z krajami zachodnimi, ale do globalnej supremacji technologicznej. Chcą (poprzez nią) osiągnąć dominującą rolę w sprawach globalnych” – mówiła.
Rywalizacja w cyberprzestrzeni
.Jak wskazywała, Chiny wykorzystują cyberprzestrzeń do stworzenia wszechstronnej globalnej platformy zbierania informacji i nadzoru, do zdobywania własności intelektualnej i osiągania swoich strategicznych celów geopolitycznych. „Co to oznacza dla cyberbezpieczeństwa? Mówiąc wprost, nie możemy sobie pozwolić na to, aby nie dotrzymać kroku Chinom. W przeciwnym razie ryzykujemy, że Chiny staną się dominującą siłą w cyberprzestrzeni” – podkreśliła. Powołane w 2016 r. NSCC jest częścią brytyjskiej agencji wywiadu elektronicznego GCHQ.
Sankcje technologiczne o mocy bomby atomowej
.Na temat wojny technologicznej o półprzewodniki pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami na łamach “Wszystko Co Najważniejsze” pisze Jan ŚLIWA w tekście “Wojny półprzewodnikowe – droga do Pearl Harbor?“. Autor porusza w nim kwestie poważnego amerykańskiego embarga na sprzedaż chipów AI, które uderza gwałtownie w rozwój gospodarczy oraz technologiczny Chin.
“Embargo dotyczy sprzedaży Chinom software’u do projektowania chipów, eksportu maszyn do ich produkcji, produkcji chipów na zamówienie, jak również eksportu gotowych elementów. Chodzi o szczytowe technologie, nie o chipy do pralek – które zresztą Chińczycy swobodnie produkują sami. Dalej – żaden obywatel lub mieszkaniec Stanów Zjednoczonych nie może pracować dla firm znajdujących się na czarnej liście, nie może nawet zapewniać serwisu i napraw sprzętu dostarczonego wcześniej. Setki amerykańskich managerów o chińskich korzeniach będzie musiało wybrać między zachowaniem obywatelstwa a karierą”.
“Restrykcje te mają stosować firmy w Ameryce oraz w krajach sojuszniczych, jak tajwańska firma TSMC i holenderska ASML. Objęta jest nimi każda firma, która wykorzystuje amerykańskie technologie lub produkty. Każde „dotknięcie” Ameryki w procesie produkcyjnym ma konsekwencje. Jak powiedział Henry Kissinger: „Niebezpiecznie jest być wrogiem Ameryki, ale bycie jej przyjacielem może być fatalne”. Dla osłody Ameryka proponuje sojusznikom porozumienie „Chip 4” między nią w roli głównej, Tajwanem (nr 1 w produkcji procesorów), Koreą (nr 1 w produkcji chipów pamięci) i Japonią (nr 1 w sprzęcie). Promowanie tego związku było jednym z głównych celów wizyty Nancy Pelosi w Azji. Ceną nowej synergii miałaby być redukcja stosunków z Chinami, co nie jest takie proste”.
.”Jeżeli się temu dobrze przyjrzeć, to restrykcje te mają siłę bomby atomowej. Przypominają reguły COCOM stosowane podczas zimnej wojny wobec bloku wschodniego. Przy nich wojna handlowa Trumpa to prawie pieszczoty. Chodzi tu o położenie na łopatki szczytowej technologii chińskiej, zablokowanie wszystkich ambicji Chin” – pisze Jan ŚLIWA.
PAP/Bartłomiej Niedziński/WszystkoCoNajważniejsze/MJ