Rosja i Chiny - trudny sojusz rewizjonistycznych mocarstw

Na temat coraz bardziej pogłębiającego się sojuszu Rosji i Chin, ale także o różnicach interesów obu państw, na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze Edward LUCAS w tekście „Sojusz królika z boa dusicielem. Chiny i Rosja„. Jak zwraca uwagę brytyjski publicysta wbrew pozorom Rosja i Chiny mają inny obraz wojny na Ukrainie.
.Jak pisze brytyjski autor, Rosja i Chiny nie mają jednej wspólnej wizji zakończenia wojny rozpoczętej przez Putina. Głównym celem Kremla jest podeptanie młodej ukraińskiej demokracji, której sukces gospodarczy stanowi zagrożenie dla putinowskiej dyktatury. Natomiast w interesie Pekinu ma leżeć jak najszybsze zakończenie konfliktu zbrojnego na Ukrainie, co jest podyktowane ambitnymi planami ChRL związanymi z Inicjatywą Jednego Pasa i Jednej Drogi.
Różnice w perspektywie Rosji i Chin
.Edward Lucas zwraca uwagę, że: „Trzydniowa wizyta Xi Jinpinga w Moskwie świadczy o rosnącej bliskości między kierownictwem Komunistycznej Partii Chin a Kremlem. Ale podkreśla też dzielące ich różnice i dylematy. Chiny i Rosja widzą wojnę w Ukrainie zupełnie inaczej. Putin rozumie (prawidłowo), że prozachodnia, odnosząca sukcesy i demokratyczna Ukraina stanowi egzystencjalne zagrożenie dla jego kleptokratycznego neoimperializmu. Jest gotów dokonać spustoszenia, aby oddalić tę perspektywę. Z kolei Chiny chciałyby, aby w Ukrainie zapanował porządek i aby prosperowała, ponieważ byłaby wówczas lepszym klientem eksportowym, bardziej wiarygodnym dostawcą i korzystniejszym obszarem inwestycji. Przy tym członkostwo Ukrainy w NATO i UE nie stanowi zagrożenia dla bezpieczeństwa Chin”.
Rosja i Chiny połączone przez wspólna wroga
.Zdaniem eksperta tym co łączy oba autokratyczne mocarstwa jest chęć zburzenia dotychczasowego ładu międzynarodowego oraz antyamerykańska krucjata. Rosja i Chiny zgadzają się, że Stany Zjednoczone są główną przeszkodą stojącą na przeszkodzie do uzyskania hegemonii w Eurazji (a tym samym w myśl geopolitycznych klasyków – uzyskania światowej supremacji). Jednak o ile w przypadku Moskwy zachodni resentyment obejmuje równocześnie USA oraz UE, to w aktualne polityce Państwa Środka widać usilne starania na rozbicie jedności transatlantyckiej i zawarcie jakiegoś porozumienia z Brukselą. Chiny bardzo obawiają zachodniej jedności i potencjalnych sankcji ze strony Zachodu.
„Propaganda Putina chętnie przedstawia Rosję jako twierdzę oblężoną przez dekadenckich, a zarazem groźnych zachodnich wrogów. Jedność Zachodu wzmacnia ten przekaz. Co wcale mu nie przeszkadza. Xi natomiast musi koniecznie powstrzymać Unię Europejską przed pełnym przyłączeniem się do kierowanej przez Amerykanów koalicji, która coraz bardziej ogranicza i hamuje jego ambicje. W czasie, gdy jego kraj zmaga się ze skutkami covidowych lockdownów, celem Xi jest pobudzenie chińskiej gospodarki, a nie ściągnięcie na siebie nowych sankcji. Z punktu widzenia Rosji chińskie wsparcie dyplomatyczne, gospodarcze i (ograniczone) wojskowe ma określoną cenę” – pisze Lucas.
Sojusz „królika z boa dusicielem”
.Brytyjski dziennikarz przedstawiając diametralną różnicę potencjałów ekonomicznych, demograficznych (a w nieodległej przyszłości również zapewne militarnych) pomiędzy Pekinem i Moskwą używa plastycznej i oryginalnej metafory ukazującej istotę związku chińsko-rosyjskiego oraz jego prawdopodobną przyszłość z niekorzyścią dla Rosji. Ma to być otóż: sojusz królika z boa dusicielem, gdzie Rosja to mały gryzoniowaty ssak, a Chiny wielki i przebiegły wąż.
„Sojusz Rosji i Chin to sojusz „królika z boa dusicielem”, jak wielokrotnie podkreślał przebywający na emigracji komentator Andriej Piontkowski. Rosja była kiedyś bardziej rozwinięta niż Chiny, zwłaszcza pod względem militarnym. Jednak dysproporcja ta została w dużej mierze zniwelowana. Pod względem liczby ludności i siły gospodarczej Chiny są około dziesięciu razy większe od Rosji. W dodatku Rosja, ze swoją obsesją na punkcie zasobów naturalnych, jest nieprzyjemnie świadoma równie gigantycznego apetytu na surowce u wschodniego sąsiada” – pisze.
Negatywne strategiczne konsekwencje sojuszu z Chinami dla Moskwy
.Jak dowodzi publicysta, o ile pod kątem taktycznym sojusz na linii Moskwa-Pekin, Rosji się opłaca, to jego strategiczne konsekwencje mogą przynieść Federacji Rosyjskiej bardzo negatywne konsekwencje. Być może nawet ostateczną zgubę Rosji od Kaliningradu po Władywostok.
„To strach przed Chinami był powodem, dla którego wcześniejsza polityka Moskwy równoważyła antyzachodnią retorykę z pragmatycznymi działaniami, czego przykładem był eksport energii do Unii Europejskiej. Jej niezachodnie więzi z dyktatorami w krajach afrykańskich oraz w Syrii, Wenezueli i innych miejscach nie są w stanie zrównoważyć wyboistych relacji z Pekinem. Lecz choć przyjaźń z Chinami jest taktycznie rozsądna, ze strategicznego punktu widzenia jest po prostu głupia” – zwraca uwagę Lucas.
Hegemonistyczne plany Pekinu
.Na temat chińskiego dążenia do zniszczenia obecnego ładu międzynarodowego, opierającego się na dominacji USA, na łamach “Wszystko Co Najważniejsze” pisze Michał BOGUSZ w tekście “Podkopując system międzynarodowy, Chiny szkodzą samym sobie“.
“Jednym z najważniejszych strategicznych celów Chin jest przekształcenie obowiązującego obecnie systemu międzynarodowego. ChRL dąży do zdetronizowania Stanów Zjednoczonych i zastąpienia ich w roli pierwszego mocarstwa świata. Ten nowy subsystem miałby opierać się przede wszystkim na Chinach i chińskiej gospodarce oraz na konsumpcji wewnętrznej. W interesie Państwa Środka jest w tym kontekście wspieranie rządów myślących w podobny, autorytarny sposób. Stworzenie międzynarodowej sieci, złożonej z takich podmiotów, byłoby znakomitym suplementem dla samych Chin. Pytanie, na które trudno w tym momencie znaleźć odpowiedź, brzmi: na ile taki plan jest realny, a na ile określić go można jako formę wewnętrznej mobilizacji do zmiany chińskiego modelu gospodarczego?”.
“Sprowadzenie państw Zatoki Perskiej do roli suplementu ChRL jest jednak nierealne. Kraje te dążą bowiem do większej samodzielności i uzyskania statusu jednego z centrów światowej gospodarki. Same mają swoje ambicje i niekoniecznie są one w pełni kompatybilne z ambicjami Pekinu. Dobrym przykładem na zobrazowanie tej sytuacji jest kwestia renminbi jako potencjalnej waluty rozliczeniowej w kontaktach handlowych państw Zatoki Perskiej z Chinami. Przyjęcie takiego modelu byłoby nieopłacalne z perspektywy eksporterów, mających ograniczone możliwości dalszego inwestowania kapitału pozyskanego od Chińczyków. Renminbi jako waluta niepewna – niewymienialna na rynkach innych niż chiński – mogłaby pełnić co prawda rolę środka rezerwowego, służącego eksporterom ropy znad Zatoki Perskiej do kupowania towarów w Chinach, jednak sami Chińczycy nie są tym w rzeczywistości zainteresowani. Za sprzedaż swoich produktów otrzymywaliby wtedy swą własną walutę, której nie mogliby zainwestować w krajach trzecich. Nagromadzony w ten sposób kapitał byłby bezużyteczny”.
.”W tym miejscu uwidacznia się problem, który napotykają Chiny na drodze do realizacji swojego planu przekształcenia systemu światowego. Z jednej strony dążą do jego zmiany z powodu ambicji politycznych. Z drugiej jednak im bardziej podkopują ów system, którego integralną częścią jest przecież chińska gospodarka, tym bardziej szkodzą same sobie. Rodzi się więc pytanie: jeżeli Chińczycy mogliby osiągnąć sukces i przekształcić system międzynarodowy – to jak długo trwałby okres przejściowy, towarzyszący tak doniosłym zmianom, i w jakim stopniu jego negatywne oddziaływanie zaszkodziłoby samym Chinom? Tego nie sposób przewidzieć” – pisze Michał BOGUSZ.
WszystkoCoNajważniejsze/MJ