Rosja wspiera Hamas – „La Repubblica”
Ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba wyraził opinię, że Rosja stoi za palestyńskim Hamasem, który dokonał ataku na Izrael. W wywiadzie dla włoskiego dziennika „La Repubblica” w środę podkreślił, że Władimir Putin zasługuje na „drugą Norymbergę”.
Rosja i Hamas po tej samej stronie – „La Repubblica”
.W wypowiedzi dla rzymskiej gazety Kułeba stwierdził: zaangażowanie Moskwy w atak Hamasu na Izrael „nie jest kwestią konkretnych dowodów, bo wystarczy zobaczyć, kto jest zainteresowany wybuchem następnej wojny – Rosja”.
Moskwa „ma nadzieję na to, że uwaga naszych sojuszników zostanie odwrócona, a dla Rosji wygodny jest następny kryzys uchodźczy w Europie” – oświadczył szef MSZ Ukrainy.
Kułeba powiedział też: „Poza tym Putin jest zainteresowany wzmocnieniem Iranu, swojego najbliższego sojusznika”.
„Putin i jego otoczenie zasługują na nową Norymbergę, nie ma co do tego wątpliwości” – zaznaczył przywołując proces niemieckich zbrodniarzy wojennych.
Rosja – Chiny
.Szef ukraińskiej dyplomacji, odnosząc się do relacji Rosja-Chiny, oznajmił: „Chiny, o ile wiem, nie dostarczają broni Putinowi. To nam wystarcza”.
Minister Kułeba zapytany o to, czy Ukraina czuje się „porzucona”, odparł: „Nie i mam trzy powody, by tak powiedzieć”. Następnie wskazał: „Otrzymaliśmy zapewnienia od amerykańskiego rządu, w tym od prezydenta Bidena, że wsparcie dla Ukrainy przeciwko rosyjskiej agresji pozostanie priorytetem przez całą kadencję”.
„Po drugie Ukraina i Izrael są teatrami tej samej wojny, bo aktorzy po drugiej stronie są ci sami. Po trzecie, nawet jeśli Ukraina czasowo nie jest na czołówkach dzienników z powodu tego, co dzieje się w Izraelu, dalej jest na pierwszej stronie agendy międzynarodowego bezpieczeństwa” – podkreślił szef MSZ Ukrainy.
To wojna czy powstanie?
.„Mieszkańcy Gazy nie mogą się bronić z honorem, bo są zbyt słabi. Muszą albo liczyć na obronę ze strony społeczności międzynarodowej, albo wzniecić powstanie i ginąć, pociągając za sobą możliwie jak najwięcej ciemiężycieli” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA
„To nowy rozdział w konflikcie żydowsko-arabskim. Przez wiele lat w Izraelu tliła się utajona wojna, rozpoczęta niemal zaraz po tym, gdy David Ben Gurion proklamował powstanie Państwa Izrael w 1948 roku. Nowe państwo zostało natychmiast uznane przez Stany Zjednoczone i przez Związek Radziecki, co wywołało świetne wrażenie. Ale nasuwało też podejrzenie, że konflikt między Żydami i Arabami może się stać zastępczym polem konfrontacji dwóch supermocarstw. Napięcie nad Jordanem otwierało rozmaite nowe możliwości przetargów nastawionych na ogranie przeciwnika. W tym czasie arabscy Palestyńczycy uznawali cały wschodni brzeg Morza Śródziemnego za ziemię arabską, ponieważ to była w znacznej części pustynia, a w pozostałej był to teren zamieszkały przez Arabów. Żydowscy osadnicy twierdzili jednak – całkiem słusznie – że ten sam teren to kolebka kultury i religii judaistycznej. Organizacja Narodów Zjednoczonych próbowała tłumić wrogość narastającą między mieszkańcami, ale próby te były lekceważone”.
Cicha wojna bywa bardziej niebezpieczna niż otwarty spór. Konflikt polityczny łatwo się zamienia wtedy w uporczywe drobne utarczki między rozmaitymi grupami ludności, coraz silniej skłóconymi. Tak się stało w Izraelu. Arabskie samobójczynie wysadzały w powietrze siebie i żydowskich klientów w supermarketach, izraelscy żołnierze wykręcali ręce palestyńskim wyrostkom noszącym butelki z podejrzanym płynem. Na zachód od rzeki Jordan, na terenie, który oficjalnie nie podlegał izraelskiej administracji, powstawały izraelskie osiedla chronione i patrolowane przez wojsko. Jednocześnie w Strefie Gazy budowano podziemne tunele mające wyjścia po stronie Izraela, które z czasem złożyły się na podziemny labirynt zakamarków wykorzystywanych przez Hamas na skład broni i rakiet. Dla Izraela było to zagrożenie, którego nie wolno było ignorować. Jednak bez wywołania silnych protestów na świecie Izrael nie mógł wprowadzić swego wojska na teren Gazy, zarządzić okupacji całej strefy i totalnie zdominować lokalnej ludności.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/AB