Stanisław Barańczak — gigant literatury

Stanisław Barańczak

Prawdziwy gigant literatury – powiedział o nim w czwartą rocznicę śmierci Bronisław Maj w 2018 roku. 26 grudnia 2014 r. zmarł w swoim domu w Newtonville na przedmieściach Bostonu badacz literatury, poeta, krytyk i tłumacz Stanisław Barańczak.

Kim był Stanisław Barańczak

.Stanisław Barańczak urodził się 13 listopada 1946 r. w Poznaniu w rodzinie lekarzy. Jego o półtora roku starszą siostrą jest Małgorzata Musierowicz – autorka kultowych książek dla młodzieży. Po maturze, zdanej w I Liceum Ogólnokształcącym im. Karola Marcinkowskiego, zaczął studia polonistyczne na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Debiutował w roku 1965 w miesięczniku „Odra” wierszem „Przyczyny zgonu”.

W 1968 r. ukazał się pierwszy tomik wierszy Barańczaka zatytułowany „Korekta twarzy” – został wówczas uznany za jednego z czołowych poetów pokolenia tzw. Nowej Fali. Był autorem manifestu pokoleniowego pisarzy, którzy debiutowali po 1968 roku („Nieufni i zadufani”). W swoich wierszach Barańczak kreował nową poetykę, zwaną później poetyką nowofalową, którą cechowały nieufność wobec języka propagandy, operowanie konkretami, zakorzenienie tekstu w realiach społecznych. Barańczak, wraz z Ryszardem Krynickim, należał do grupy „Próby” stanowiącej „lingwistyczny odłam” pokolenia ’68. Jako poeta-lingwista przyznawał się do fascynacji wierszami Mirona Białoszewskiego oraz Tymoteusza Karpowicza.

Kolejne tomiki wierszy Barańczaka to: „Jednym tchem” (1970), „Dziennik poranny” (1972), „Ja wiem, że to niesłuszne” (1977), „tryptyk z betonu, zmęczenia i śniegu” (1980). „Myślę, że to, co było najlepsze w poezji tak zwanego pokolenia ’68 wynikało z powolnego uświadamiania sobie przez nas, że poezja zawsze jest protestem – z reguły bezsilnym, ma się rozumieć. Ale ten protest nie może się sprowadzać tylko do kwestionowania. Ma szansę uzyskać jakieś znaczenie tylko wtedy, gdy wynika z generalnej akceptacji życia i rzeczywistości” – powiedział Barańczak Gabrieli Łęckiej w książce „Salon Literacki” (2000).

Jako krytyk literacki Barańczak dał się poznać cyklem „Książki najgorsze” – publikowanym początkowo na łamach krakowskiego dwutygodnika „Student” pod pseudonimem Feliks Trzymałko i Szczęsny Dzierżankiewicz – w którym opisywał, często złośliwie, „grafomańską florę literacką PRL-u pompowanych ekstra przydziałami papieru i politycznym wsparciem ówczesnych decydentów” – jak to określił po latach.

„Nagłówek został oczywiście ściągnięty od Antoniego Słonimskiego, który dokładnie pół wieku temu prowadził pod tym tytułem w Wiadomościach Literackich przegląd bieżących osiągnięć polskiej grafomanii” – czytamy we wstępie przewrotnie zatytułowanym „Zamiast wstępu” książki wydanej po raz pierwszy nakładem drugoobiegowego wydawnictwa Kos (1981). „Jak wiadomo i w tej dziedzinie uczyniono od czasów przedwojennych znaczny krok naprzód, toteż reaktywowanie rubryki wydaje się nam nakazem chwili” – dodano. „W ciągu zaledwie ośmiu miesięcy ukazywani się cyklu obaj pamfleciści zdołali zmieszać z błotem prawie 30 nowości książkowych o łącznym nakładzie ponad 2 milionów egzemplarzy, m.in. dzieła tak popularnych autorów jak J. Bronisławski, A. Kłodzińska, J. Edigey, S. Fleszarowa-Muskat. B. Nawrocka-Dońska, Z. Zeydler-Zborowski” – podkreślono.

Recenzje Barańczaka wywoływały niekiedy „twórczy rezonans” krytykowanych autorów. Głównym bohaterem negatywnym powieści milicyjnej pt. „Taniec szkieletów” – opublikowanej przez wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej w nakładzie 120 tys. egzemplarzy – Anna Kłodzińska uczyniła niejakiego Barańczaka. „Jest jednak nie tyle cynicznym graczem politycznym, co zwyczajnym przemytnikiem platyny. Jest również pederastą i nosi starotestamentowe imię Jakub” – napisali Trzymałko i Dzierżankiewicz.

Podczas poznańskich studiów Barańczak był kierownikiem literackim studenckiego teatru Ósmego Dnia. Po ich ukończeniu został asystentem, a w 1973 r. po obronie rozprawy pt. „Język poetycki Mirona Białoszewskiego” przygotowanej pod opieką prof. Jerzego Ziomka (1924-90) uzyskał stopień doktora i awans na adiunkta w UAM. W grudniu 1975 roku podpisał protest intelektualistów przeciwko zmianom w Konstytucji Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, które ograniczały suwerenność Polski („List 59”). Naturalną koleją rzeczy we wrześniu 1976 roku stał się współzałożycielem Komitetu Obrony Robotników (KOR). „W konsekwencji został zwolniony z uczelni, objęty zakazem publikacji (w prasie publikował niekiedy pod pseudonimami) a ponadto skazany na karę więzienia w zawieszeniu w sfingowanym procesie karnym” – przypomniał dr Rafał Marek na stronie poezja.org.pl. Był w kolegium redakcyjnym „Zapisu” – pierwszego pisma literackiego w bloku sowieckim wydawanego poza cenzurą – w świetle ówczesnego prawa PRL nielegalnie. Po sierpniu 1980 roku, wskutek interwencji „Solidarności”, Barańczak odzyskał swoje stanowisko na Uniwersytecie w Poznaniu. W marcu 1981 roku Barańczak wyjechał do Stanów Zjednoczonych z wykładami o literaturze polskiej. Po wprowadzeniu stanu wojennego pozostał w USA – na wydziale slawistyki Harvard University w Cambridge wykładał literaturę polską. W roku 1982 otrzymał tytuł doktora honoris causa Curry College w Milton (Massachusetts). Był kibicem drużyny koszykarskiej Celtics Boston – osiemnastokrotnego obecnie tryumfatora National Basketball Association.

W latach 90. ukazały się kolejne tomiki wierszy Barańczaka, „Podróż zimowa” (1994) i „Chirurgiczna precyzja” (1998) – który przyniósł autorowi literacką nagrodę NIKE w 1999 roku.

Stanisław Barańczak w swoim dorobku translatorskim ma kilkanaście tomów „Biblioteczki Poetów Języka Angielskiego” takich autorów jak: Thomas Campion, John Donne, Robert Herrick, George Herbert, Henry Vaughan, John Keats, Hopkins, Emily Dickinson i Thomas Hardy. Wydał trzy antologie poezji anglosaskiej: religijnej, miłosnej i „niepoważnej” oraz amerykańską antologię „Od Whitmana do Dylana. O swoich doświadczeniach translatorskich napisał książkę pt. „Ocalone w tłumaczeniu” (1992).

„To była – jak go nazywał Czesław Miłosz – jednoosobowa armia. Bo Stanisław Barańczak pisał tyle ile napisał, jednocześnie niesłychanie wiele robił, działał, dla popularyzowania polskiej literatury” – powiedział Bronisław Maj. „To były nie tylko przekłady z polskiej literatury na angielski, ale to było także walczenie o to, by polscy poeci byli obecni w świadomości literackiej w Ameryce i na świecie. Czasem się nie wiedziało się co mu się zawdzięcza – zawdzięczaliśmy mu bardzo bardzo wiele” – ocenił. Jego zdaniem, bez przekładów Barańczaka nie byłoby literackiego Nobla dla Wisławy Szymborskiej.

Poetka Julia Hartwig (1921-2017) wspominała w 2014 roku, że Barańczak odgrywał bardzo ważną rolę w polskim środowisku literackim, mimo iż czynnie w nim nie uczestniczył. „Dla mnie Stanisław Barańczak był przede wszystkim poetą. Ta aura poezji z niego emanowała” – powiedziała. Jak dodała, Barańczak jednocześnie był bardzo skromny, nie nadużywał sławy ani jej znaczenia.

„Jednym z najbardziej znanych esejów Barańczaka jest esej +Tablica z Macondo+. Z pozoru zaczyna pisać ten tekst od tablic rejestracyjnych, jakie możemy sobie spersonalizować, by samemu wymyślić napis, który mógłby umieścić na swojej tablicy. To napis brzmiący: On jest. On, czyli być może Bóg, być może drugi człowiek, być może świat… To przeświadczenie właśnie o istnieniu, o wartościach, o nadziei, było bardzo ważne” – zauważa krytyk literacki Andrzej Franaszek.

Adam Zagajewski (1945-2021) przypomniał w radiowej Trójce w 2014 roku, że Stanisław Barańczak przez wiele lat zmagał się z ciężką chorobą Parkinsona.

„Zapamiętam go jako człowieka niezwykle dowcipnego, erudytę i takiego człowieka pozytywnego, który kochał życie. To, że to życie tak go ukarało torturą choroby, to jest taka historia Hioba” – powiedział.

Stanisław Barańczak w opinii krytyków

W audycji „Czytanie na śniadanie” w Polskim Radiu wspominał artystę słowa Bronisław Maj. „Zdołał tyle zrobić. To jest fantastyczna twórczość jego własna, bez której nie byłoby nowofalowego przełomu, nie byłoby nowego języka w całej polskiej poezji. To są niezwykłe i najprawdopodobniej najwybitniejsze w całej polskiej literaturze przekłady; to jest przecież cały Szekspir – wszyscy angielscy i amerykańscy najważniejsi poeci; to jest Brodski, to jest Mandelsztam, to są wreszcie eseje, książki publicystyczne, książki programowe, książki monograficzne – jak choćby o Herbercie” – wyjaśnił. „To są tłumaczenia nawet zabawnych, lekkich, śmiesznych tekstów – aż po Johna Lennona i Ogdena Nasha” – przypomniał. „To jest wreszcie uwielbiana przez niego ta poezja niepoważna, którą zawarł w wielu zbiorach; przypomnę Fioletowa krowa, Zwierzęca zajadłość, Geografioły – to są wymyślone przez niego gatunki literackie” – podkreślił. „I poszczycę się, że dla mnie wymyślił specjalny gatunek, który nazywał się Maja faje, a jego istota polegała na tym, że ja nigdy fajki nie paliłem” – dodał urodzony w Łodzi krakowski poeta, eseista i satyryk.

„Gdyby brać pod uwagę wyłącznie proporcje czasowe, można by powiedzieć, że j e s t e m właściwie tłumaczem, natomiast poetą tylko b y w a m, i to znacznie rzadziej niż zapewne miał na myśli Norwid” – powiedział Stanisław Barańczak Piotrowi Szewcowi w książce pt. „Wolność i współczucie” (2002).

Zdaniem Antoniego Libery, nie można rozdzielać twórczości poetyckiej i translatorskiej Stanisława Barańczaka. „Jego olbrzymi dorobek translatorski był częścią jego twórczości poetyckiej” – ocenił. „Jego tłumaczenia na ogół są bezbłędnie osadzone w polszczyźnie i gdybyśmy nie wiedzieli, że są to przekłady, te utwory mogłyby funkcjonować jako zupełnie oryginalne” – podkreślił Libera.

„Człowiek i poeta na wskroś etyczny” mówił w Polskim Radiu w 2014 prof. Włodzimierz Bolecki. „Najważniejsza była dla niego uczciwość poznawcza. Chodziło nie tylko o mówienie prawdy, lecz także o stosunek do drugiego człowieka oraz do używanego języka” – wyjaśnił. „Barańczak wydał wojnę językowi jako narzędziu zniewolenia” – podkreślił.

Poezja na trudne czasy

.W czasach polityczności totalnej sztuka jak nigdy wcześniej staje się jednocześnie podmiotem i narzędziem polityki – przypomina na łamach „Wszystko co Najważniejsze” Michał KOSIOREK, wspominając innego polskiego wielkiego poetę – Zbigniewa Herberta. Jego zdaniem sztuka, zwłaszcza sztuka słowa – tak piękna w talencie Stanisława Barańczaka – „wzmaga polaryzację, tłumaczy świat, ale i zamazuje jego kontury, łączy już połączonych, pogłębia podziały podzielonych, nieustannie zachęca do zajęcia stanowiska”. „Wespół z technicyzacją ma swój udział w stworzeniu człowieka przemotywowanego i drażliwego. „Popatrz na twoje ręce / pokaleczone i drżące” – mówi znów Bóg do Spinozy – „niszczysz oczy / w ciemnościach / odżywiasz się źle / odziewasz nędznie”. To wszystko brzmi znajomo, a adresatami tych słów mogliby być zarówno zrozpaczeni bohaterowie prozy Michela Houellebecqa, jak i butni, neurotyczni protagoniści Sukcesji. Dlaczego saga rodziny Royów, najważniejszy pewnie ponowoczesny serial, zyskała taki rozgłos? Choć nie tak bogaci i bez prywatnych samolotów – zobaczyliśmy w niej w jakiejś części siebie samych” – pisze Kosiorek w swoim tekście: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/michal-kosiorek-zbigniew-herbert-poeta-na-czas-niepokoju/

PAP/Paweł Tomczyk/WszystkocoNajważniejsze/ad

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 26 grudnia 2024