
Gdzie jest nasza ojczyzna? Cyprian K. Norwid o Europie
Europa – odcinająca się od swoich korzeni i stawiająca na antropologię, w której człowiek jest dla siebie jedynym punktem odniesienia – ściągnie na siebie katastrofę. Taką przestrogę już w połowie XIX w. formułował dla swych współczesnych Cyprian Kamil Norwid. O odniesieniach europejskich w jego twórczości – pisze prof. Wojciech KUDYBA
.W dniu 23 maja mija 140 lat od śmierci Cypriana Kamila Norwida – jednego z czterech największych polskich wieszczów. Mimo iż był bardziej mieszkańcem Europy niż swojego rodzinnego kraju, pozostawał nieznany szerszej publiczności, dla Polski zaś został odkryty dopiero po swojej śmierci.
Norwid – trzy filary Europy
.Norwid Europejczyk to określenie dość oczywiste, bo był on pisarzem głęboko zakorzenionym zarówno w kulturze całego naszego kontynentu, jak i jego geografii. Mieszkał przecież nie tylko w Polsce, ale też we Włoszech, dłuższy czas w Paryżu, krótko w Londynie, a nawet przez pewien czas w Ameryce, którą zresztą uważał za źródłowo „europejską”, bo stworzoną przez emigrantów ze Starego Kontynentu.
Dla Norwida Europa to obszar wspaniałej kulturowej tradycji. W jego czasach dużo mówiło się o grecko-rzymskiej przeszłości, choćby ze względu na bardzo dynamiczny rozwój archeologii. Pisarz przyglądał się nowym odkryciom: odwiedził Herkulanum, Pompeje, sporo czytał o wczesnej historii Europy i stało się punktem wyjścia do dalszej refleksji kulturowej, którą autor „Promethidiona” podejmuje w dziełach literackich. Pyta w nich przecież, kim i skąd jesteśmy, w jakim kręgu wartości się znajdujemy.
W jego twórczości jasno widać triadę nurtów tradycji, do których był przywiązany. Po pierwsze, był to grecki ideał etyczny, obecny w myśli Sokratesa, po drugie, prawo rzymskie, a po trzecie, Dekalog i chrześcijaństwo. Jego zdaniem właśnie na tych trzech filarach stoi tradycja europejska oraz tradycja tzw. Nowego Świata, czyli Stanów Zjednoczonych Ameryki.
Zagrożenia współczesności
.Norwid był jednak nie tylko „archeologiem” Europy, ale też bacznym obserwatorem bieżących wydarzeń i procesów, które widział z okna. Patrzył na świat krytycznym okiem. Dla niego Europa to nie tylko geografia czy historia, ale przede wszystkim ludzie. To zbiorowy, społeczny organizm zagrożony jego zdaniem procesami cywilizacyjnymi, które mają zarówno jasną, jak i ciemną stronę. Mieszkając w samym sercu rodzącej się przemysłowej Europy, pisarz widzi konsekwencje uprzemysłowienia i komercjalizacji. Wchodzi w niewdzięczną rolę Kasandry, która ostrzega przed możliwymi nieszczęściami.
Norwid jest zachwycony możliwością podróżowania koleją czy też wysłania telegrafem wiadomości nawet na odległy kontynent. Ale widzi też takie konsekwencje rewolucji przemysłowej, jak podeptanie godności człowieka, sprowadzenie go do roli maszyny i przedmiotu operacji finansowych. Jego zdaniem pogwałcenie etyki pracy ma konsekwencje nie tylko społeczne, ale i ekonomiczne i na dłuższą metę po prostu się nie opłaca. System, który omija Dekalog, prędzej czy później przynosi krach finansowy. Właśnie dlatego Norwid mówi o potrzebie uchrześcijanienia przemysłu, uchrześcijanienia polityki – zwłaszcza lokalnej. Dziś brzmi to być może jak naiwne marzenie, ale przyznajmy, że jest to horyzont bardzo porywający.
Autor „Vade-mecum” podkreśla też, że cała cywilizacja oderwana od swych etycznych i religijnych źródeł staje się jałowa. Martwi go fakt, że nowoczesna kultura nie dokłada niczego wartościowego do tego, co wypracowały pokolenia poprzednie; że jest pyszna i zarozumiała, bo samą siebie uważa za jedyne odniesienie, nie rozumiejąc tego, co wiedziały o człowieku poprzednie epoki. Norwid dostrzega, że do głosu zaczyna dochodzić niebezpieczna i nowa wówczas – a tak dobrze znana dziś – antropologia: taka, która zakłada, że człowiek tworzy sam siebie bez niczyjej pomocy, jest sam dla siebie punktem odniesienia, nie ma zobowiązań wobec żadnej wspólnoty, nie musi przestrzegać żadnych stałych norm i może być, kim chce. To zdaniem Norwida jest niebezpieczne, bo oznacza przewagę siły, sprytu i chytrości nad tym, co nazywamy etyką: współczuciem, solidarnością, uczciwością.
Co więcej Norwid przewidywał, jaki udział w popularyzacji wspomnianej koncepcji człowieka będzie miała rozpoczynająca się wtedy rewolucja komunikacyjna. Był świadkiem rozwoju prasy i widział, jaką siłę oddziaływania mają masowe media. Zdawał sobie sprawę, że mogą one służyć podtrzymywaniu zasad etyki, ale mogą też – zwłaszcza wtedy, gdy się skomercjalizują czy zideologizują – doprowadzić do zapomnienia o tym, czym jest prawda, czym jest moralność i kim jest człowiek. Ta jego troska o kulturę jest bardzo aktualna.
Norwid brzmi niepoprawnie? Wydaje się trudny? Tak było zawsze – także w XIX wieku jego twórczość wydawała się ludziom niełatwa w odbiorze. Europa go nie poznała, mimo że mieszkał i pracował w samym jej centrum. Nie zaakceptowały go także polskie salony – i w Paryżu, i w ojczyźnie. W kraju odkryto go na początku XX wieku. W świecie – prawie sto lat później, gdy w latach 80. XX w. pojawiły się tłumaczenia jego dzieł na główne języki europejskie i zaczęły powstawać o nim prace zagranicznych slawistów. Dużą rolę w popularyzacji jego twórczości odegrała Polonia – Polacy mieszkający za granicą. Można powiedzieć, że jego twórczość dzieli los całej polskiej literatury.
Gdzie jest moja ojczyzna?
.Jest jeszcze inny obszar problemów, w którym słowa Norwida mogą brzmieć bardzo aktualnie. Warto zapoznać się zwłaszcza z jego koncepcją ojczyzny, ponieważ Norwid emigrant jest w swym myśleniu bardzo nowoczesny. Nie rozpacza, nie idealizuje utraconego kraju lat dziecinnych, bo zaczyna sobie zdawać sprawę, że pojęcie ojczyzny jest bardzo szerokie. Widać to m.in. w wierszu „Moja ojczyzna”, gdzie przedstawione są różne „warstwy” ojczyzny. Pierwsza z nich to oczywiście krajobraz drogi naszemu sercu, drugi to lokalna kultura i bliski nam krąg tradycji. Każdy z nich, według poety, jest nasycony wartościami etycznymi i religijnymi. Przesłanie wiersza jest więc jasne: naszą najważniejszą ojczyzną jest ojczyzna duchowa, zakorzeniona w wymiarze nadprzyrodzonym. Gdziekolwiek mieszkamy, możemy przebywać w tak rozumianej ojczyźnie i czuć się jej obywatelami, a nie – wygnańcami. Pisarzowi nieobce były różne sytuacje graniczne – więzienie, bieda, samotność. Zawsze jednak znajdował oparcie w wierze i dostrzegał wartości chrześcijańskie także w innych wielkich religiach. Także ten jego hart ducha i jego otwartość decydują, że z takim szacunkiem odnosimy się do tego wybitnego poety.
Wojciech Kudyba
Tekst pierwotnie opublikowany w serwisie DlaPolonii