Prof. Wojciech ROSZKOWSKI: Pęknięty fundament

Pęknięty fundament

Photo of Prof. Wojciech ROSZKOWSKI

Prof. Wojciech ROSZKOWSKI

Profesor zwyczajny nauk humanistycznych, nauczyciel akademicki, profesor Instytutu Studiów Politycznych PAN. Autor publikacji na temat historii Polski XX wieku. Kawaler Orderu Orła Białego.

Ryc.Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Ludzie Zachodu coraz bardziej nie widzą pozytywnego przesłania własnej cywilizacji, a coraz bardziej uważają, że Europejczycy wszystkiemu są winni, mają tendencję do samooskarżania i postrzegania cywilizacji zachodniej jako nieustannej katastrofy – mówi prof. Wojciech ROSZKOWSKI

Patryk LUBRYCZYŃSKI: – Czym jest cywilizacja zachodnia?

Prof. Wojciech ROSZKOWSKI: – Jest to cywilizacja, w której na poważnie traktuje się pojęcia, takie jak: prawda, dobro, piękno. Ta refleksja opiera się na doświadczeniu bardzo złożonym i długotrwałym, które wypływa z trzech głównych źródeł: filozofii greckiej, rozumianej jako umiłowanie mądrości, czyli rozumowe analizowanie rzeczywistości, które zaczęło się w VI wieku p.n.e. niezależnie od ówczesnych wierzeń, oraz z prawa rzymskie- go i chrześcijaństwa.

W cywilizacji zachodniej instytucje kulturalne oraz prawne kierują się trzema wymienionymi fundamentami prawdy, piękna i dobra. Oczywiście są różne definicje tych pojęć, ale jeżeli się do nich w ogóle nie odnosimy, to przestajemy działać w ramach tradycji zachodniej. Eliminacja prawdy powoduje, że na przykład wyrok sądowy będzie oparty wyłącznie na tym, kto jest silniejszy. To samo dotyczy dobra, jeśli stanowi się jakieś prawo, to powstaje pytanie, dlaczego jedno prawo ma być lepsze od innego. Jeżeli wyłączymy pojęcie dobra, podkopujemy kompletnie istotę prawa. Friedrich Nietzsche wielbił idealny świat poza dobrem i złem. Otóż ja mówię wprost: poza dobrem i złem są przestępcy.

Skąd wziął się kryzysu Zachodu?

– Moim zdaniem pierwszymi, którzy podłożyli dynamit pod budowlę zachodniej cywilizacji, byli intelektualiści francuscy z XVIII wieku z najważniejszym przedstawicielem – Jeanem Jacques’em Rousseau, twórcą „Umowy społecznej”, która jest podstawą obecnego rozumowania o prawie.

Jest to fundament kruchy i słaby. Podstawowym problemem jest opieranie prawa na umowie społecznej, a nie na transcendentnych moralnych źródłach prawa. Właściwie umowa społeczna zakłada poparcie przez jakąś większość. Przypomnijmy sobie, że ustawy norymberskie w III Rzeszy zostały pośrednio wprowadzone przy zachowaniu reguł demokratycznych. Partia NSDAP zdelegalizowała mandaty komunistyczne, opierając się na przesłankach prawnych i zyskując większość w parlamencie przez wprowadzenie ustaw rasowych.

Jeżeli państwo prawa nie jest oparte na transcendentnych źródłach prawa lub – jak wolą mówić inni – ogólnoludzkich wartościach, prawie naturalnym czy Dekalogu, to przeżywamy kryzys cywilizacyjny. Stąd Jean Jacques Rousseau z koncepcją umowy społecznej jest pierwszym niszczycielem cywilizacji zachodniej.

Kolejni myśliciele redukowali człowieka do bytu ekonomicznego, co zrobił Karol Marks. Albo do bytu biologicznego, na co wpłynęli darwiniści. Lub też do bytu kierującego się instynktami i emocjami, głównie popędem seksualnym, do czego przyczynił się Sigmund Freud.

Człowieka tak zubożano, że w XX wieku naturą człowieka stało się nie mieć natury. Stąd ludzie zaczęli coraz bardziej wikłać się w sprzeczności. Twierdzili, że mają czysto biologiczną i materialną naturę, więc po co mają martwić się o planetę, klimat i przyszłe pokolenia oraz o to, czy ludzkość przeżyje.

Ludzie stopniowo odchodzili od natury człowieka, która opisana jest w chrześcijaństwie jako stworzenie na obraz i podobieństwo Boga. Z tej prawdy wynika, że osoba ma zdolność do wyobrażenia sobie nieskończoności, posiada sumienie, które odzywa się w sposób zupełnie niezwykły nawet u ludzi, których nie podejrzewałoby się o jego posiadanie. To jest jakaś iskra Boża, która została nam dana. Jeśli człowiek jest bytem czysto materialnym, to skąd u niego wolna wola? Aby jeszcze skomplikować życie współczesnym niszczycielom cywilizacji zachodniej, zadałbym im pytanie, czy oni istnieją, czy też nie. Św. Augustyn pytał w jakiż sposób istnieje teraźniejszość, skoro przeszłości już nie ma, a przyszłości jeszcze nie ma. Jest wiele paradoksów, których postępowe umysły nie przyjmują do wiadomości i nie próbują sobie wytłumaczyć.

Co wskazuje na upadek cywilizacji tworzącej nasz krąg kulturowy?

– Dla mnie są na to dwa materialne dowody. Po pierwsze maleje procent ludności państw zachodnich w stosunku do ludności świata oraz procent PKB krajów zachodnich do PKB całego świata. Ponadto ludzie Zachodu coraz bardziej nie widzą pozytywnego przesłania własnej cywilizacji, a coraz bardziej uważają, że Europejczycy wszystkiemu są winni, mają tendencję do samooskarżania i postrzegania cywilizacji zachodniej jako nieustannej katastrofy.

Podam pewien przykład: ustąpiłem z Rady Nadzorczej Domu Historii Europejskiej w Brukseli, zobaczywszy, jaki jest program ekspozycji stałej muzeum, gdzie właściwie tożsamość europejska nie istnieje. Z wystawy trudno wywnioskować, czym wyróżniają się Europejczycy. Marksizm przedstawiony jest jako ideologia prometejska, która próbuje przezwyciężyć katastrofy nacjonalizmu, wojen religijnych, niewolnictwa, kolonializmu i Holocaustu. Kościół jest przedstawiany jako czarny charakter, a Unia Europejska jako „raj na ziemi”, który przezwyciężył wrogość Francji i Niemiec. Taki opis historii Europy nie tylko mija się z prawdą, ale też jest autodestrukcyjny. Jeżeli jakiś niedouczony Europejczyk to sobie obejrzy, będzie przepraszał, że słowo Europa jest w ogóle wymieniane.

Jeszcze w XIX wieku cywilizacja zachodnia rozwijała się, a innowacyjność gospodarek zachodnich triumfowała. Na przełomie XIX i XX wieku państwa zachodnie dominowały, ale były już w nich zalążki upadku. Do XX wieku w społeczeństwach zachodnich funkcjonowała jeszcze obłuda. Ktoś powiedział nawet, że obłuda jest hołdem składanym cnocie. Były pewne hamulce społeczne, które nie pozwalały rozlać się paskudnym obyczajom na całość społeczeństwa.

Natomiast w latach 60. XX wieku tamy puściły. Zaczęto wmawiać młodemu pokoleniu, że jeśli coś jest przyjemne, to mają to robić. Hasła rewolucji seksualnej rozpowszechniły się w społeczeństwach zachodnich. Obecnie mamy do czynienia z dziećmi lub wnukami tamtej rewolucji obyczajowej, którzy bardzo często sprawują władzę. Człowiek wszedł na pole dowolnego kształtowania swojej tożsamości, pretensji do tego, aby było to możliwe i wymyślania wielu rodzajów płci i ludzi, uzurpując sobie prawo do stwarzania siebie samego, które jest absurdem godzącym w podstawy cywilizacji. Natomiast w chrześcijaństwie zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy istotami stworzonymi i ograniczonymi. Roboczo nazywam Dekalog instrukcją obsługi społeczeństwa. Gwałcenie reguł w nim zawartych jest niszczeniem człowieczeństwa.

Na jakim etapie wojny kulturowej jesteśmy w Polsce?

– W ostatnich tygodniach mamy do czynienia z wojną kulturową i buntem barbarzyńców w Polsce. Ludzie należący do określonej wspólnoty używają języka i wyprawiają rzeczy, które wynikają z braku zakorzenienia w cywilizacji. Nawet ludy pierwotne kierowały się pewnymi zasadami, które mogą dziwić i gorszyć, ale to miało określony sens. To, co widzieliśmy w kościołach oraz na ulicach Polski, to był brak jakichkolwiek zasad i hamulców. Jeśli młode kobiety wskakują z wulgarnymi wrzaskami do kościoła, jest to brak tożsamości i logiki. A te same osoby potrafią jednocześnie wrzeszczeć, że walczą z mową nienawiści. Na polu bitwy pozostaje jeszcze społeczeństwo tradycyjne, przywiązane do pewnych zasad postępowania.

W jaki sposób zmiana pojęć, języka i wyobraźni społecznej wpłynęła na rewolucję obyczajową w Europie?

– Nastąpiło przejmowanie języka i zamiana znaczeń oraz stworzenie nowych sformułowań, które stygmatyzują. Myślę tutaj o takich pojęciach jak np. homofob, mowa nienawiści. To są pojęcia, które są instrumentalnie traktowane przez barbarzyńców. Homofobem jest każdy, kto nie godzi się na program rewolucji genderowej. W tym momencie to jest ideologia totalitarna, ponieważ totalitaryzm polega nie tylko na zwalczeniu poglądów przeciwnika, lecz także na jego zniszczeniu i delegitymizowaniu go.

W komunizmie poza nawiasem była reakcja i burżuazyjne siły kapitalistyczno-imperialistyczne, z którymi się nie rozmawiało, ale się je niszczyło. Dziś nie można być profesorem wyższej uczelni na Zachodzie, jeżeli mówi się o tym, że ideologia gender nie jest oparta na żadnej wiedzy naukowej. Tworzy się pewną nowomowę, która wyklucza oponenta i stygmatyzuje przy pomocy nowych określeń słownych.

Jaką rolę w konflikcie kulturowym według Pana profesora odegra Kościół?

– Niepokoję się tym, że Kościół może odegrać rolę malejącą. W państwach zachodniej Europy czy w Ameryce wiarygodność Kościoła bardzo się zmniejszyła, dechrystianizacja zaszła bardzo daleko. W krajach wschodniej Europy, takich jak Polska, gdzie sekularyzacja się zatrzymała, Kościół może zachować wiarygodność przez dbałość o swój wizerunek w duchu prawdy.

Rolą Kościoła pozostaje nie tylko nauczanie doktryny wprost, ale także pouczanie społeczeństwa na płaszczyźnie zdroworozsądkowej. Papież Jan Paweł II powiedział, że każdy człowiek musi sobie odpowiedzieć na pytanie, kim jest i co należy czynić. W tym duchu Kościół, przez odwołanie się do doktryny, mógłby bardziej skutecznie oddziaływać na zwykłego człowieka i na jego zdrowy rozsądek. Kościół jest w stanie odpowiedzieć zwykłemu człowiekowi na trudne pytania egzystencjalne.

Rozmawiał Patryk LUBRYCZYŃSKI
Rozmowa ukazała się w nr. 45 (785) Tygodnika „Idziemy”. POLECAMY: [LINK].

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 9 listopada 2020