

Klio. Śmierć historii. Europa na peryferiach
Czy historia stała się europejskim pomnikiem pamięci? To obrazoburcze pytanie jeszcze w latach 70. zaskoczyłoby, a nawet zszokowało historyków. W najlepszym wypadku nie zrozumieliby jego znaczenia – pisze prof. François HARTOG.
Od czasów starożytnych Klio była uznawana za muzę historii. Ci, dla których śpiewała, zdobywali piękną chwałę (kleos). Przez długi czas historia była światem bohaterskich czynów, władców, wielkich ludzi. Jej celem było dostarczenie przykładów do naśladowania. Dzisiaj wydaje się, że Klio została wyparta z naszych europejskich społeczeństw przez Mnemosyne – w mitologii greckiej bogini i uosobienie pamięci. Jej sława była tak wielka, że matka zajęła miejsce córki. Nie ma już historii, która ocenia pamięć – jest pamięć, która powraca do historii, aby ją zakwestionować, a nawet odrzucić.
Przyjęte było bowiem, że z jednej strony mamy pamięć, a z drugiej – historię, domenę historyków, która zaczyna się tam, gdzie przestaje sięgać pamięć. Od tego czasu następowały wielkie wstrząsy, naznaczone nieodpartym wzrostem pamięci w Europie i poza nią.
Fala pamięci doprowadziła do przedstawienia historii zarówno jako dyscypliny, jak i dominującej wiary we współczesny świat – świat, który nie jest już naszym własnym. Musimy więc zapytać, czy historia, która towarzyszy temu znaczeniu, może nadal być naszą własną.
Z naszego doświadczenia czasu pojęcie historii nieuchronnie się zmienia, gdy tylko zmienia się nasz stosunek do czasu. Od momentu opracowania pierwszych kalendarzy grupy ludzkie zawsze czyniły z czasu obiekt społeczny, a także kwestię religijną, polityczną i ekonomiczną. Pojawienie się odpowiednio „historycznego” czasu zbiegło się z tym, co nazwaliśmy „czasem współczesnym”.
Umysł kroczący w ciemności
.Zacznijmy od definicji historii podanej przez Pierre’a Larousse’a w latach 70. XIX wieku, w czasach, gdy status historii był potężny: „Dziś historia stała się, że tak powiem, religią uniwersalną […]. W dzisiejszej cywilizacji ma stać się tym, czym była teologia w średniowieczu i starożytności, królową nauk i mediatorem świadomości”.
Czego oczekiwano od takiego wyznania wiary w historię i jej przyszłość? Podczas długiej podróży naszej cywilizacji główne jej etapy obejmowały przekonanie, że ludzie tworzą historię; przeszliśmy od konceptu doskonałości do postępu, uciekliśmy przed kajdanami biblijnej chronologii trwającej sześć tysięcy lat, otwierając się na nieokreśloną przyszłość. Wyszliśmy z tego, co nazywam starym reżimem historyczności, i weszliśmy do nowoczesnego reżimu, który charakteryzuje się przewagą kategorii przyszłości i powiększającej się luki między polem doświadczenia a horyzontem oczekiwań.
Przyszłość to telos: cel. Pochodzi z niej światło, które oświetla przeszłość. Czas nie jest już prostą zasadą porządkowania, ale podmiotem, elementem procesu historycznego. Ta historia, którą tworzą ludzie, przyspiesza.
W świecie, który stał się historią, można tylko wierzyć w historię: wiara ta może być rozproszona, refleksyjna, kwestionowana, ale jest coraz bardziej podzielana. To Alexis de Tocqueville w 1840 r. przedstawił najostrzejsze sformułowanie na ten temat: „Gdy przeszłość nie oświetla już przyszłości – umysł kroczy w ciemności”.
Tymi słowami słusznie odnotowuje koniec starego reżimu historycznego (kiedy światło pochodziło z przeszłości). Innymi słowy, jest to klucz do zrozumienia świata od 1789 r., kiedy to przyszłość oświetla przeszłość i wyznacza tempo akcji.
Aby ustalić swoje położenie i nadać sens doświadczeniu historycznemu, zaczynaliśmy od patrzenia w przeszłość, myśląc, że jest ona nośnikiem zrozumienia, przykładów i lekcji, podczas gdy we współczesnym reżimie jest odwrotnie: patrzymy w przyszłość. To przyszłość rozjaśnia teraźniejszość i wyjaśnia przeszłość; właśnie dlatego musieliśmy skręcić tak szybko, jak to możliwe, ponieważ historia ukierunkowana była na doświadczenia historyczne, miała charakter teleologiczny: cel wskazywał drogę już przebytą, a także tę, którą trzeba jeszcze pokonać.
Europa postępu i peryferie ewolucji
.Wszystkie współczesne historie narodowe i imperialne zostały opracowane i napisane na podstawie tego samego modelu: najpierw w Europie, a potem w pozostałej części świata. Stało się to wzorem, według którego budowane były inne historie, a jednocześnie kryterium wejścia w nowoczesność i miarą odległości, którą trzeba pokonać. „Już” znajduje się po stronie Europy (centrum), a „jeszcze nie” dotyczy reszty świata (peryferie).
Odkrycie i kształtowanie się procesu historycznego, rządzonego postępem, odpowiadało szczęśliwym czasom, pewnym i zwycięskim. Był to także czas filozofii historii, historii uniwersalnych i historii cywilizacji. Jak zauważył François Guizot w swoim kursie na Sorbonie w 1828 r.: „Idea postępu i rozwoju wydaje mi się podstawową ideą zawartą w słowie »cywilizacja«”. Postęp ma dwa wymiary: rozwój społeczeństwa ludzkiego i rozwój samego człowieka. Trzeba było czekać do dekolonizacji XX wieku, by spotkać się z „cywilizacją” w liczbie mnogiej.
Współczesne czasy niosą ze sobą pojęcia anachronizmu, przetrwania, awangardy, opóźnienia i – dzięki Charlesowi Darwinowi – ewolucji. Kiedy Herbert Spencer wprowadził ewolucję do nauk społecznych, wkroczyliśmy w erę ewolucjonizmu. Pociąg szybko zaczęto postrzegać jako otwarcie „nowej ery w historii ludzkości”. Wkrótce inny entuzjasta kolei, Karol Marks, oczekiwał, że rewolucje będą „lokomotywami historii”.
Poza Europą współczesne czasy doprowadziły do tego, że dzikus stracił status dziecka (który utrzymywał się w dyskursach misyjnych i osadniczych od XVI wieku) i został mu przydany status prymitywa. Nie był poza czasem, ale tak daleko w przeszłości, że został umieszczony poza historią – i nie miał historii. Według kolonizatorów wprowadzono tego dzikusa do historii, zmuszając go, by wszedł w jej ciąg, jeśli to konieczne, siłą, ale w każdym razie dla własnego dobra.
W swojej Rozprawie o początkach nierówności Rousseau zachęcał filozofa do podróży: „Cała ziemia jest pokryta narodami, których znamy tylko imiona, a jednak zniżamy się, wydając wyrok na ludzkość! Wyobraź sobie Montaigne’a, Buffona lub Diderota podróżujących, obserwujących, piszących. […] Załóżmy, że napisali naturalną, moralną i polityczną historię tego, co widzieli. Za pośrednictwem ich pióra zobaczylibyśmy wtedy, jak wynurzamy się z nowego świata i uczymy się poznawać własny”. Tutaj filozof i dzikus wciąż są na tym samym poziomie, w tym samym czasie.
Zaledwie kilka dekad później, wraz z utworzeniem w 1799 r. pierwszego francuskiego towarzystwa antropologicznego (Société des Observateurs de l’Homme), filozoficzna podróż stała się naturalizowana: datuje się od początków ludzkości. Dzicy ludzie „opowiadają nam historię naszych przodków”, a ich obserwacje pozwoliły nam rozwinąć „dokładną skalę różnych stopni cywilizacji”. Mamy cywilizację w liczbie pojedynczej, mierzoną od środka. Im dalej ruszamy od tego centrum, tym niżej schodzimy po jej drabinie.
Wraz z ewolucjonizmem czasowość stała się w pełni ustalona, a dziki stał się prymitywny. Z pewnością prymityw nie był już poza czasem, jak człowiek natury Rousseau, ale był w czasie bardzo odległym od nas. Spotkanie z dzisiejszymi dzikimi plemionami jest jak zwiedzanie „zabytków przeszłości”, mówi Lewis Morgan. Stare dzieci stały się bardzo stare, co nie przeszkodziło w traktowaniu ich jak dzieci.
Przeszliśmy od przedpotopowego mężczyzny Bouchera de Perthesa do człowieka prehistorycznego. Liczba wykopalisk została pomnożona, a etnolodzy wydzielili czas etnologiczny i etapy rozwoju ludzkości: dzikiej, barbarzyńskiej i cywilizowanej.
W ten sposób współczesny reżim historyczny ma dwa aspekty: aspekt postępu (w Europie, a zatem w centrum) i aspekt ewolucji (gdzie indziej, na peryferiach). Na jednym biegunie znajduje się człowiek współczesny, coraz bardziej zajęty przyszłością, a na drugim biegunie człowiek prymitywny, który wegetuje w zastoju.
Oczywiście ewolucja (lub stawanie się) była ważna dla całego wszechświata, ale tylko Europa (a przede wszystkim Niemcy, Anglia i Francja) była zdolna wydobyć z tego czas współczesny. Tylko ona była w stanie przekształcić stary czas dawnego reżimu historyczności w nowy i współczesny. Umożliwił to zestaw warunków. Podałem niektóre z nich.
Na tak przygotowanym terenie historia, prowadzona przez futurystyczny czas, stała się gotowa do przeplatania wielkich narracji. To nimi narody europejskie uzasadniły swoją dominację, a z drugiej strony zaostrzyły rywalizację i podsyciły antagonizmy. Ta ścieżka prowadziła bezpośrednio do całkowitej ślepoty obu stron podczas Wielkiej Wojny.
Od futuryzmu do prezentyzmu, od historii ku pamięci

.Oto obraz Alexandre’a Verona-Bellecourta Klio pokazuje narodom pamiętne czyny jego panowania. Widzimy Klio wskazującą na wypisane na dużej steli osiągnięcia Napoleona. Przed nią stoi grupa mężczyzn: przedstawiciele Indian, Turków, mieszkańców Europy Wschodniej, Chińczyków. Napoleon jest uobecniony w postaci popiersia cesarza rzymskiego z napisem „Veni, vidi, vici”. Klasyczna praca mise-en-scene podąża za kanonami historii magistra vitae: egzemplaryczność wielkiego człowieka w ujęciu Plutarcha i Klio jako dystrybutorki jego chwały.
Napoleon to nie tylko cezar, ale także inkarnacja historii: to siła, której skutki odczuwalne będą do końca świata. W Pamiętnikach zza grobu (Mémoires d’outre-tombe) Chateaubriand napisał, że Napoleon był przeznaczeniem, które nie odpoczywa, dążąc do przekształcenia Europy. Był „zdobywcą, który zagarniał ziemię”. W nim przejawiają się cechy współczesnej historii: jego los jest losem ludzi i narodów.
Rezultatem tego okazała się synchronizacja świata, która dokonała się nawet w Chinach. Współczesny reżim historyczności galopuje. Zdobywca jest doskonałym synchronizatorem: kosmokratą i chronokratą, panem świata i panem czasu. Jego szybka jazda po Europie z pociągami artyleryjskimi i kodeksem cywilnym w bagażu wyraża zderzenie czasów.

.Druga alegoria przedstawia upadek historii. Jest to rzeźba stworzona przez Anselma Kiefera w 1989 r., zatytułowana Anioł historii (Ange de l’histoire). Bezpośrednio nawiązuje do Anioła historii Waltera Benjamina. Anioł prezentuje się w postaci bombowca wykonanego z ołowiu, który Kiefer pozyskał z dachu katedry w Kolonii.
Samolot ze zmiętym kadłubem i pogiętymi skrzydłami bardziej przypomina obiekt z wykopalisk archeologicznych niż maszynę gotową do lotu. To posłaniec historii, śmierci i zniszczenia. Na obu skrzydłach znajdują się stosy grubych książek, również wykonanych z ołowiu, z których wyłaniają się zeschłe kwiaty maku. Stąd drugi tytuł pracy nawiązuje do zbioru Paula Celana Poppy and Memory (Pavot et mémoire), publikacji z 1952 r., poświęconej pamięci i zapomnieniu Holokaustu. Mak według Celana „symbolizuje zapomnienie”.
Czas się zatrzymał i zapadła cisza śmierci. Widz zostaje skonfrontowany z przeszłością, która nie przemija, lub z teraźniejszością, w której udział może wziąć tylko związek, w którym pamięć i zapomnienie mieszają się, a nawet zderzają. Samolot, podobnie jak symbol postępu technologicznego, jakim była kolej w latach 30. XIX wieku, należy do ruin. Czy czas współczesnego reżimu historycznego może wznowić swój bieg?
Praca Kiefera jest częścią pamięci: ma ona na celu oddanie hołdu katastrofie i powstrzymanie zapominania. Pamięć stała się punktem widzenia, z którego patrzymy na historię.

.Pomnik Pomordowanych Żydów Europy, dzieło amerykańskiego architekta Petera Eisenmana, odsłonięty w 2005 r. w Berlinie, znajduje się w pobliżu byłego bunkru Hitlera. Odwiedzający odkrywa pole 2700 szarych, betonowych stel, ułożonych w nierówny sposób, co może sprawiać wrażenie zrujnowanego i opuszczonego cmentarza. Gość jest zapraszany do wędrowania między stelami. W tym labiryncie bez słów pamięć przychodzi poprzez afekt. Jeśli odwiedzający chce historii, musi zejść do piwnicy, do „centrum informacji”. Tam wystawa pozwala mu przeczytać o eksterminacji. To historyczne centrum, które początkowo nie było ujęte w planie zagospodarowania tego miejsca, wspiera pamięć. Lieu d’histoire zostaje oddane do użytku lieu de memoire.

.W dniu 11 listopada 2014 r. prezydent Republiki Francuskiej odsłonił Pierścień Pamięci (Międzynarodowy Memoriał Notre-Dame-de-Lorette). To miejsce „narodowej nekropolii”, gdzie spoczywają szczątki żołnierzy poległych w walkach, które odbyły się na wzgórzu Notre-Dame-de-Lorette w latach 1914–1915. Pomnik, zaprojektowany przez architekta Philippe’a Prosta, to duża elipsa oparta na krawędzi płaskowyżu. Na wewnętrznej stronie pierścienia znajdują się tablice z 580 tys. nazwisk żołnierzy poległych w latach 1914–1918. Zmarli pochodzą z czterdziestu narodowości, a ich nazwiska następują po sobie w kolejności alfabetycznej. Wchodząc do wnętrza pierścienia, odwiedzający wkracza, by tak rzec, w pamięć miejsca. Jeśli chce, historia może powiedzieć mu więcej o tych nazwiskach, należycie wymienionych w oficjalnych rejestrach. Ale nic więcej. Pierścień jest zamknięty. Wrażenie niestabilności konstrukcji (a przynajmniej jej mise-en-scene) wskazuje na kruchość pamięci. Jeśli to miejsce nie będzie już odwiedzane, jeśli nazwiska nie będą już odczytywane, zapomnienie z pewnością zyska przewagę.
Tak więc od obrazu Verona-Bellecourta, przez Anioła historii Kiefera i Pomnik Pomordowanych Żydów Europy, po Pierścień Pamięci marsz historii zamienił się w ścieżki pamięci. Zmiana nastąpiła wraz z początkiem nowoczesnego reżimu historycznego i jego przejściem od chwalebnej i władczej przeszłości do wątpliwej i groźnej przyszłości. Od prezentyzmu do futuryzmu, przynajmniej w Europie.
Zapomnieć o Europie
.Od dłuższego czasu „samobójstwo Europy”, po raz pierwszy zdiagnozowane przez Paula Valéry’ego w 1919 r., to świat z Europą poza centrum. Wyrażono wobec tego wątpliwości i zaproponowano zmiany. Założyciele Annales, Marc Bloch i Lucien Febvre, chcieli przywrócić relację przeszłość – teraźniejszość. Claude Lévi-Strauss rzucił wyzwanie ewolucjonizmowi w Race et histoire i wykazał, że cywilizacje były mniej rozłożone w czasie niż w przestrzeni. W rezultacie postęp został zdegradowany z „uniwersalnej kategorii” do „szczególnego trybu życia charakterystycznego dla naszego społeczeństwa”.
Do tego czasu internalistyczny punkt widzenia pojawiał się w dwóch konceptach: Klio i nowoczesna koncepcja historii oraz Klio w kontekście upadku współczesnego reżimu historycznego. Nowoczesna Klio towarzyszyła kolonizatorowi, który starał się ją zobiektywizować, przedstawiając ją jako panią świata i panią czasu. Sukcesy podbojów i dominacji pomogły potwierdzić to znaczenie. Kolonizator porzucił chrześcijański schemat historii zbawienia i opatrzności; po rozpoczęciu współczesnego czasu ewolucjonizm zapewnił nowe ramy operacyjne; marksizm przyniósł naukę historii, a po 1945 r. rozwój i modernizacja stały się hasłami dekolonizacji i początku organizacji międzynarodowych, takich jak Organizacja Narodów Zjednoczonych.
To, co się wtedy wydarzyło, jest transformacją współczesnego reżimu historycznego. Każdy może mieć wagon w pociągu historii, a nawet własną lokomotywę. Przyspieszenie, prymat przyszłości, naród i nacjonalizm – już tam były. Były też warianty rewolucyjne, oparte na walce klasowej, gdzie jednym z wielkich pytań było to, kto teraz przyjął rolę proletariatu.
Marksizm mógłby pomóc wypędzić kolonizatora, ale reprezentował jednocześnie najbardziej zaawansowany punkt współczesnego reżimu historycznego. Dla marksizmu konieczne było unicestwienie przeszłości, jej niesprawiedliwości i przesądów (religijnych) oraz przygotowanie się do poświęcenia obecnych pokoleń w celu wyniszczenia kontrrewolucji.
Pouczające jest zdanie historyka Dipesha Chakrabarty’ego. Mówiąc o początkach swojej współpracy w Kalkucie ze słynną grupą Subaltern Studies (która w latach 70. skupiła indyjskich historyków, marksistów), wspomina, że dla nich „Marks był lokalnym bengalskim imieniem”. Pytanie o związek idei z miejscem jej powstania nie pojawiło się. Chakrabarty przyjął „za pewnik uniwersalne znaczenie myśli europejskiej”. Dopiero kilka lat później, kiedy mieszkał w Australii, był w stanie podjąć refleksję, która pozwoliła mu „prowokować Europę”. Prowokacja Europy to zrozumienie, dlaczego Marks nie jest „lokalnym imieniem bengalskim”!
Ta ścieżka krytycznego powrotu do historii Europy jest interesująca, ponieważ prowadzi do trudnego pytania, co zrobić z nią dzisiaj. Bardziej radykalne opcje opowiadały się i nadal opowiadają się za jej całkowitym i ostatecznym odrzuceniem. Nie po to, by prowokować, ale by zapomnieć o Europie.
Współczesny reżim historyczny został zniszczony w 1945 r., nawet jeśli następne dziesięciolecia były szaloną walką o postęp, zbrojenia, modernizację, a także zapomnienie w kontekście antagonizmu między Wschodem a Zachodem, przerywanego kryzysami zimnej wojny. Koniec imperium sowieckiego to ostatni cios w czasy współczesne i współczesną koncepcję historii. Najbardziej futurystyczna ideologia zawiodła.
Niepowodzenia rewolucyjnego chaosu z lat 1950–1960 doprowadziły postępowców do odwrócenia się od nowoczesności, która ich oszukała. Na Bliskim Wschodzie rewolucja irańska w 1979 r. pozwoliła „zastąpić dyskurs religijny przemowami lewicy”. Na horyzoncie pojawiła się kolejna przyszłość, czasem z apokaliptycznymi tonami. Współczesna koncepcja historii straciła sens, a to, co nazywaliśmy fundamentalizmami, zyskało moc i widoczność.
I co się stało z niegdyś „tak ubóstwianą” Klio? Czy inna koncepcja historii jest na skraju zastąpienia koncepcji nowoczesnej, która już nie jest i nie może być zsynchronizowana ze światem w tym nowym wieku?
Pamięć dominuje w Europie i poza nią. Zapanowała kultura pamięci, która przejawia się w dużej liczbie pomników i nadaje rytm wspomnieniom. Co więcej, aby lepiej trzymać się rzeczywistości świata po koloniach i podziałach Jałty, historycy, chcąc pozostawić za sobą historię narodową, imperialną i kolonialną, zaproponowali odpowiedzi niemal techniczne, które nazwano: historią powiązaną, wspólną historią, historią skrzyżowaną, a ostatecznie historią globalną, które są nowymi ścieżkami prowadzącymi do pozbycia się współczesnego reżimu historyczności i jej teleologii.
.Jedno jest pewne – jeśli pojawi się nowa koncepcja historii (być może bez wielkiej litery H), nie powstanie ona w europejskich pracowniach.
François Hartog