
Źródła europejskiej tożsamości
Jestem przekonany, że chrześcijańskie postrzeganie człowieka i świata oraz wiara, nadzieja i miłość chrześcijańska są od stuleci głęboko wszczepione w DNA Europejczyków – pisze abp Ludwig SCHICK
Ważne jest, byśmy spojrzeli wstecz, aby zrozumieć, jakim źródłom Europa zawdzięcza swoją tożsamość. Są to różnorakie prądy, które połączyły się w nurcie chrześcijaństwa starożytnego, średniowiecznego i nowożytnego. Umożliwiły one powstanie Europy po upadku Cesarstwa Rzymskiego, a następnie kształtowały nasz kontynent. Trzy najważniejsze ujmuje się w triadę Ateny/Areopag – Rzym/Kapitol – Jerozolima/Golgota. Te trzy miasta reprezentują linie tradycji, które za pośrednictwem chrześcijaństwa determinują Europę po dziś dzień.
Ateny symbolizują grecką filozofię, ratio i rozum – życie jednostki i społeczeństwa winno podlegać prawom rozumu. Rzym i Cesarstwo Rzymskie uosabiają ideę i praktykę prawa – życiem danej społeczności nie powinna rządzić samowola i siła potężnych, lecz sprawiedliwość i prawo. Jerozolima oznacza wreszcie chrześcijański wizerunek Boga i człowieka oraz przywodzi na myśl Golgotę, miejsce, w którym Jezus umarł z miłości do ludzi – człowiek ze swoją pochodzącą od Boga godnością i przyrodzonymi mu podstawowymi prawami w oparciu o etykę miłości i miłosierdzia ma budować cywilizację miłości.
Na trzech wzgórzach Aten, Rzymu i Jerozolimy zbudowano Europę.
Przy kołysce naszego kontynentu stali wielcy teologowie, tacy jak święci Augustyn, Grzegorz Wielki, Jan Chryzostom i Bazyli Wielki. W swoich dziełach dokonali syntezy Aten, Rzymu oraz Jerozolimy i niejako wszczepili ją Europie jako swoisty kod DNA.
Areopag, Kapitol i Golgota – niekiedy współistniejąc ze sobą, niekiedy ze sobą splecione, a niekiedy tocząc ze sobą spór – przez stulecia tworzyły duchowy, a także praktyczny fundament Europy, dając początek prądom nowożytnym – renesansowi, humanizmowi i oświeceniu – które w okresie nowoczesności wywarły i nadal wywierają silny wpływ na europejską kulturę.
Jeśli chcemy dobrze zrozumieć znaczenie chrześcijaństwa dla tożsamości europejskiej, musimy połączyć „Jerozolimę” z „Atenami” i „Rzymem”. Z pomocą filozofii greckiej wiara chrześcijańska od początku podejmowała autorefleksję, dowodząc w ten sposób swojej rozumności. Stosowanie dualnej zasady fides et ratio – wiary i rozumu – którą w ostatnich czasach szczególnie silnie podkreślał papież Benedykt XVI, jest nieodzowne również dziś, jeśli chrześcijaństwo chce posiadać znaczenie społeczne i polityczne. Europę ukształtowała również rzymska myśl prawna, którą kontynent przejął za pośrednictwem Kościoła i prawa kanonicznego. Prawo musi przenikać również Kościół jako wspólnotę wierzących.
Nie możemy ignorować tej historii, jeżeli chcemy rozumieć i nadal rozwijać Europę. Nasz kontynent zbudowały idee humanizmu, praworządności i rozumu; kluczową rolę odegrało w tym procesie chrześcijaństwo, które czerpało ze źródeł wypływających z Aten/Areopagu, Rzymu/Kapitolu i Jerozolimy/Golgoty. I ta tradycja jest źródłem nadziei dla Europy. Dowodzi ona, że przeszłość pomaga kształtować przyszłość.
Charakterystyczne cechy chrześcijaństwa
.Należy do nich przede wszystkim godność osoby ludzkiej. Wiara chrześcijańska ma charakter uniwersalny, jest propozycją skierowaną do wszystkich ludzi. Zgodnie z koncepcją chrześcijańską wszyscy ludzie zostali stworzeni na obraz i podobieństwo Boże. Wszyscy zgrzeszyli i potrzebują odkupienia, ale też wszystkim Bóg obiecał zbawienie. Każdy człowiek – niezależnie od czasu i miejsca, w którym żyje – jest obdarzony niezbywalną godnością, wywodzącą się wprost od Boga Stwórcy. Z tego powodu każdemu człowiekowi przysługują takie same prawa. To cecha wyróżniająca judeochrześcijańskiej wiary w Boga!
O tym zasadniczym przeznaczeniu człowieka mówi już na początku Biblia; wiara w nie stanowi przewodnią nić całego Starego Testamentu, radykalizuje się w Nowym Testamencie i jest obecna w dwutysiącletnich dziejach Kościoła jako spiritus movens oraz krytyczny punkt odniesienia. Godność człowieka jest ważnym filarem nowoczesnego myślenia o prawach człowieka, które zapoczątkowali późni scholastycy hiszpańscy, które zdeterminowało intelektualne dzieje ludzkości w okresie europejskiego oświecenia i które w drugiej połowie XX wieku rozprzestrzeniło się na cały świat.
Praw człowieka nie sposób uzasadnić trafniej i głębiej, niż wskazując na godność, którą obdarzył każdego człowieka Bóg! Z ludzką godnością, która jest wartością nienaruszalną, związany jest jednak również obowiązek dbania, na miarę swoich zdolności, o dobro innych ludzi. Obowiązek angażowania się na rzecz dobra wspólnego jest nieodłączną częścią człowieka, człowieczeństwa. Chrześcijaństwo nazywa go – to jego druga cecha charakterystyczna – miłością bliźniego. Wynikająca z równej godności równość wszystkich ludzi domaga się akceptowania przez wszystkich. Nikt nie może poprzez swoje czyny deprecjonować godności drugiego człowieka. Co więcej, mamy być tą godnością aktywnie zainteresowani!
„Kochaj bliźniego swego jak siebie samego” to przekazany w Nowym Testamencie podstawowy nakaz etyki chrześcijańskiej, pobrzmiewający zarówno w imperatywie kategorycznym Immanuela Kanta, zgodnie z którym nigdy nie wolno nikogo traktować tylko jako środek do celu, jak i we współczesnych dyskusjach dotyczących praw człowieka i solidarności. Miłość bliźniego i solidarność mają charakter powszechny i uniwersalny. Już w Nowym Testamencie solidarne działanie służy nie tylko własnej rodzinie i narodowi. Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie pokazuje, że miłość bliźniego przekracza granicę solidarności grupowej. W konkretnej sytuacji moim bliźnim jest człowiek, który potrzebuje mojej pomocy, niezależnie od tego, czy należy on do mojej rodziny, czy też grupy etnicznej bądź wyznaniowej.
Trzecią cechą jest dążenie do pojednania i pokoju. Pokój jest w chrześcijaństwie cenną wartością – konieczną, aby prowadzić życie w pełni. Każdy z własnego doświadczenia wie, jak często naruszany i burzony jest pokój we wszystkich dziedzinach życia. W chrześcijaństwie dokonuje się zatem powiązanie pojednania i pokoju.
Dzieje ludzkości często stanowią splot konfliktów, które wymknęły się spod kontroli, krzywd i win, często związanych z przemocą i wojną. Pojednanie to coś innego niż tylko gotowość do wzajemnego tolerowania się po zakończeniu konfliktu. Pojednanie to proces uznania przez jedną lub obie strony, że w sposób dramatyczny zawiniły wobec drugiej – a także wobec Boga. Z tego powodu w modlitwie Jezusa – „Ojcze nasz” – chrześcijanie wypowiadają słowa: „I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”.
Chrześcijaństwo ukazuje całe misterium Chrystusa jako historię pojednania między Bogiem a ludźmi – pojednania, które w ostatecznym rozrachunku było możliwe wyłącznie za cenę przebłagalnej ofiary złożonej przez Jezusa na krzyżu. Sakrament pokuty jest zatem nazywany również „sakramentem pojednania”. To wszystko uwidacznia, jak fundamentalne znaczenie ma idea pojednania w chrześcijaństwie.
Pojednanie to conditio sine qua non, nieodzowny warunek pokoju.
W naszej epoce przechowujemy skarb pokoju w glinianych naczyniach – wciąż na nowo musimy do niego dążyć i go przywracać. Właśnie dlatego pojednanie nie ma daty ważności.
Chrześcijaństwo cechuje odpowiedzialność za sprawy świata i realizm. Nasza religia cechuje się specyficznym rozumieniem „świata” oraz stosunku świata i Boga. Punktem wyjścia jest dla chrześcijan stwierdzenie, że w Jezusie Chrystusie Bóg bez reszty wszedł w ten świat, zapowiadając stworzenie nowego nieba i nowej ziemi, królestwa Bożego, w którym na zawsze zapanuje sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym. Z miłości do człowieka Bóg sam stał się Człowiekiem. Dla zbawienia człowieka Bóg przyjął na siebie w Jezusie Chrystusie życie ludzkie aż po śmierć na krzyżu. To przekonanie znajduje się w centrum wiary chrześcijańskiej! Ta – jak to określają teologowie – „dynamika inkarnatoryjna” nie ustaje po śmierci Jezusa; pozostaje On z wierzącymi w Niego w Duchu Świętym i nadal przemienia świat, wzywając chrześcijan do współpracy z Duchem w tym dziele.
Ważne jest jednak, by dostrzec, że wiara chrześcijańska nie obiecuje historii triumfów i nieprzerwanego pasma sukcesów. Zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie niewzruszona jest nie tylko wiara w zbawcze działanie Boga, lecz także realizm, z jakim postrzega się ten świat. Pomimo odkupienia ludzie pozostają podatni na podszepty zła. Pomimo odkupienia w świecie oddziałuje siła grzechu. Święty Jan Paweł II mówił w tym kontekście o „strukturach grzechu”. Chrześcijanie nie wierzą w raj na ziemi, nie wierzą w przekształcenie całej rzeczywistości w warunkach ludzkiej wolności i ludzkiego grzechu. Chrześcijańska służba ma miejsce w pękniętym świecie, który również po odkupieniu nosi w sobie znamiona „upadku”. Walkę o lepszy świat, o głębszy pokój i sprawiedliwość, musimy zatem prowadzić w duchu chrześcijańskiego realizmu, pozostając krytyczni wobec wszelkich form utopii.
Wyzwania dla chrześcijańskiej nadziei we współczesnej Europie
.Spoglądając na dzisiejszą Europę, możemy bez większego trudu dostrzec wyzwania stojące przed chrześcijańską nadzieją dla naszego kontynentu i naszej przestrzeni kulturowej. I tutaj musi wystarczyć zasygnalizowanie kilku problemów.
Po pierwsze, zamknięcie zamiast otwartości. Po upadku komunizmu w Europie Środkowej i Wschodniej nastąpił okres odrodzenia. Pejzaż kulturowy i polityczny kształtowały postawy wolności, otwartości i ciekawości świata. Gdzieniegdzie zapanowała prawdziwa „euroeuforia”. Jak wiemy, wiele marzeń z tamtego czasu nie spełniło się. W części krajów sukces ekonomiczny dotarł tylko do centrów, a nie na peryferie, do elit, a nie do całego społeczeństwa. Narastające nierówności w obrębie poszczególnych państw, a także między tymi państwami, spowodowały erozję spójności społecznej i zepchnęły znaczne części populacji na pozycję przegranych.
Poczucie znalezienia się wśród przegranych szerzy się również w europejskiej wspólnocie państw. Wiąże się z tym rodzaj niezadowolenia, który można by określić mianem kryzysu tożsamości. Uważa się, że zagrożona jest nie tylko tożsamość jednostek, lecz także całych narodów i ich kultur. Na tym tle zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie nasilają się tendencje do zastąpienia wolności i otwartości zamknięciem. Uwaga kieruje się na własne troski i problemy, aż po sytuację, w której wpływ na ludzkie myślenie i ludzkiego ducha traci wartość równej godności wszystkich ludzi, miłości bliźniego oraz pojednania i pokoju między narodami. W wymiarze społecznym i politycznym przesunięcia te znajdują wyraz w narastaniu nowych form nacjonalizmu, upowszechnianiu się szowinistycznego światopoglądu, marzeniach o homogenicznym społeczeństwie oraz pragnieniu izolowania się, a także lęku przed obcymi i sprzeciwu wobec napływu uchodźców. Kościoły w Europie – również polski – przeciwstawiają się temu w różny sposób. Myślę tutaj choćby o ubiegłorocznym dokumencie Konferencji Episkopatu Polski „Chrześcijański kształt patriotyzmu”. Jego tekst precyzyjnie rozróżnia między uprawnionym czy wręcz koniecznym patriotyzmem a wąskim nacjonalizmem, interesującym się tylko sprawami własnej grupy, wyjaławiającym duchowo, a koniec końców kwestionującym również pokój między krajami i narodami.
Pragnę przypomnieć o stanowisku polskich biskupów, którzy działają lub działali we wspólnej grupie kontaktowej Konferencji Episkopatów Polski i Niemiec. W roku 2017 przypomnieli oni, że wielkiej wartości, jaką jest pojednanie między naszymi narodami – Polakami i Niemcami – i którą udało się osiągnąć w ciągu wielu dziesięcioleci, nie wolno naruszać dla krótkotrwałych korzyści politycznych. To ostrzeżenie odnosi się naturalnie także do innych krajów, w tym Niemiec. Chciałbym wreszcie podkreślić starania Konferencji Episkopatu Polski o stworzenie „korytarza humanitarnego”, czyli bezpiecznego i legalnego sposobu przyjmowania w Polsce pewnej liczby uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu.
Również Kościół niemiecki opowiada się wobec opinii publicznej oraz świata polityki za wspaniałomyślnym przyjmowaniem osób ubiegających się o ochronę, przy czym zarówno biskupi polscy, jak i niemieccy są całkowicie świadomi – właśnie w duchu chrześcijańskiego realizmu – że wszystko na świecie, w tym również nasze możliwości pomocy, poddane jest ograniczeniom. Decydujące będzie to, czy, w jaki sposób i kiedy uda się zwalczyć przyczyny ucieczek z Afryki i Azji do Europy oraz z Ameryki Południowej do Stanów Zjednoczonych. Przyczynami tymi są wojny, głód, bezrobocie i brak perspektyw na przyszłość. Dopiero po powstrzymaniu niekontrolowanej fali uchodźców będzie można mówić o polityce i ustawach imigracyjnych.
Jest to wyzwanie dla Europy i Unii Europejskiej. Główne pytanie, które powinniśmy sobie zadać, zwalczając przyczyny uchodźstwa, dyskutując o traktowaniu uchodźców i tworząc ustawy imigracyjne, brzmi: czy jest dla nas ważna i święta godność wszystkich ludzi, czy najwyższym nakazem jest dla nas miłość bliźniego, obejmująca również miłość nieprzyjaciela, czy pokój i pojednanie pozostają celem wszystkich państw i narodów we wzajemnych stosunkach oraz całej wspólnoty międzynarodowej?
Godność i prawa człowieka, miłość bliźniego oraz pokój i pojednanie są źródłami nadziei dla naszego kontynentu, Europy. Muszą nimi pozostać i za pośrednictwem Europy stać się źródłami nadziei dla całego świata.
Po drugie, skrajny indywidualizm i konsumpcjonizm. Innym zagrożeniem dla Europy, w związku z którym nieodzowne jest sięgnięcie po potencjał chrześcijańskiej nadziei, są skrajny niekiedy indywidualizm i konsumpcjonizm. Szerzą się one w wielu miejscach, zwłaszcza w krajach, które przeszły najsilniejszy proces modernizacji. Bardzo często idą one w parze z sekularyzmem, czyli nieobecnością religii, oraz ukierunkowaniem na siebie, w którym nie ma miejsca na zainteresowanie bliźnimi i dobrem wspólnym. Samorealizacja i „samooptymalizacja” przybrały w nowoczesnych indywidualistycznych koncepcjach życia formę i natężenie, które naruszają równowagę między indywidualnością a odniesieniami społecznymi (począwszy od rodziny, a na państwie skończywszy). Przyjmujący taką postawę uznają solidarność za rozsądną tylko w takim zakresie, w jakim służy ona jednostce. Uzasadnienie i sens tracą takie wartości, jak miłość bliźniego i miłosierdzie, zawierające w sobie aspekt bezinteresowności. Ten skrajny indywidualizm powoduje zamknięcie się ludzi w samotności; jednak konsumpcja rzeczy materialnych nie nasyca serca i wiele osób odczuwa pustkę, której nie sposób trwale wypełnić również za pomocą ezoteryki i duchowości à la carte.
Powinienem tutaj w zasadzie wspomnieć również o wymiarze ochrony stworzenia, niszczonego za sprawą indywidualizmu i konsumpcjonizmu, nieliczących się ze szkodą dla wielu oraz wszystkich przyszłych pokoleń. Zamiast tego odsyłam jednak tylko do encykliki papieża Franciszka Laudato si’ poświęconej trosce o wspólny dom. Kościół ma za zadanie strzec wielkiej nadziei, ostrzegającej przez szkodliwym wpływem indywidualizmu i konsumpcjonizmu oraz ukazującej perspektywę godnego życia dla wszystkich ludzi, zarówno dziś, jak i w przyszłości.
Po trzecie, religia jako element tylko tradycji. O ile ludzie wpadający w pułapkę skrajnego indywidualizmu albo odrzucają religię, albo sięgają po jej wątpliwe formy, to w konserwatywnych koncepcjach życia i społeczeństwa wiara wydaje się mieć całkiem dobrze; tak w każdym razie się zapewnia. Nierzadko jednak również ci, którzy podają się za orędowników i strażników religii, propagują zniekształcenia, które fałszują lub zanieczyszczają chrześcijańskie przesłanie nadziei dla Europy.
Chciałbym to ukazać na przykładzie dyskusji prowadzonej od pewnego czasu w Niemczech i Polsce, ale także w innych miejscach. Czy w obliczu fali uchodźców i migrantów docierających do krajów europejskich, a zwłaszcza rosnącej liczby muzułmanów na naszym kontynencie, nie powinniśmy bronić chrześcijańskiego Zachodu? Inaczej stawiając sprawę: czy dążąc do zachowania wpływu chrześcijaństwa na Europę i przekazania go przyszłym pokoleniom jako źródła nadziei, nie powinniśmy ograniczyć stosowania praw człowieka? Czy nie powinniśmy skupiać się w postawie solidarności, miłości bliźniego i miłosierdzia na najbliższym otoczeniu, na obywatelach własnego kraju oraz na braciach i siostrach chrześcijanach? Ba, czy te postawy nie powinny być dla nich zarezerwowane? Tak myśli dziś wielu ludzi.
Uważam jednak, że zdecydowanie nie chodzi tu o refleksję nad właściwym rozumieniem religii, lecz zwykły odruch samoobrony. W myśleniu tym można dostrzec lęk przed tym, co nowe, inne i obce. Wolności i otwartości nie odbiera się jako zaproszenia, lecz wyłącznie jako zagrożenie. W ten sposób nasila się ciasnota umysłów i serc.
Czy zatem powinniśmy bronić chrześcijańskiego Zachodu? Odpowiedź brzmi: oczywiście! Obronimy go jednak wyłącznie wtedy, gdy w warunkach dzisiejszego świata będziemy promować zasady i wartości chrześcijaństwa oraz płynące z niego inspiracje. Aby to czynić, potrzebujemy zdecydowanego i wyraźnego dialogu międzyreligijnego – zwłaszcza z islamem – a także dyskursu międzyreligijnego. Musimy wciąż na nowo odkrywać ducha chrześcijańskiego Zachodu i poszukiwać rozwiązań dla współczesnych problemów, zachowując realistyczne podejście do okoliczności, możliwości i ograniczeń. Tak właśnie powinna wyglądać autentyczna i prawdziwa obrona chrześcijańskiego Zachodu!
Jestem przekonany, że chrześcijańskie postrzeganie człowieka i świata oraz wiara, nadzieja i miłość chrześcijańska są od stuleci głęboko wszczepione w DNA Europejczyków. Umożliwia to mieszkańcom naszego kontynentu odnajdywanie również dziś inspiracji i nadziei w chrześcijaństwie oraz jej przekazywanie ich innym w duchu misyjnym.
.Choć wiara i religia chrześcijańska czasem mogą się wydawać zagrożone, to mamy do czynienia również z jej mocnymi świadectwami. Jeżeli Ewangelia, wiara chrześcijańska i chrześcijaństwo pozostaną źródłami nadziei dla Europy, to nasz kontynent, czerpiąc z nich, będzie mógł budować dobrą przyszłość wraz z całą wspólnotą międzynarodową.
Abp Ludwig Schick
Wykład wygłoszony 21 września 2018 r. w ramach XI Zjazdu Gnieźnieńskiego we wrześniu 2018 r. „Wszystko Co Najważniejsze” było partnerem medialnym tego ważnego wydarzenia.